Boomstick był pomocny, nie marnował czasu przez ostatnie dni i poszerzył asortyment zabójczego ekwipunku. Traperzy byli bardziej oporni, za swój żółd nakupili zasobów dla rodzimej stacji i za nic nie chcieli się angażować w kolejne awantury, ale obiecali podwieźdź Lou swoim łazikiem pod kryjówkę milionera.
Atmosfera w kanionie byłą dość gęsta by obyć się bez pełnego skafandra, ale mieszanina amoniaku i dwutlenku węgla była zabójcza dla istot żywych. Byli na tyle głęboko, że powietrze skondensowało się ponad marsjańską średnią, tak że ruchom towarzyszył dodatkowy opór, a same opary były lekko lepkie. Lou przyglądała się stacji Gaiusza przez lornetkę z dachu łazika, w środku Madmax czekali zniecierpliwieni, myśleli głównie o tym by skończyć z miastem na najbliższe miesiące.
Sama stacja była samodzielnym, modułowym habitatem złożonym z przyległych prostopadłościanów i walców. Kompleks tej wielkości mógł obsłużyć 6 pracowników w warunkach technicznych. Od góry pokrywała ją warstwa z paneli słonecznych, widział dość wyraźnie śluzę wejściową, oraz hangar na łazika, oddzielony od głównego korpusu stacji kolejną śluzą. Jeden z owalnych modułów miał przeszkloną ścianę wychodzącą na Miasto do połowy zakrytą metalową płytą jak półprzymknięta powieka. O ile pamiętał tego typu moduły nie były aż tak odporne, zwłaszcza nad temperaturę. Żyli w czasach gdy zagrożenie meteorytami poza strefami terraformacji już dawno spadło blisko zera.
Spojrzał w stronę miasta. Wielka strefa zablokowana pomiędzy ścianami kanionami wyglądała imponująco. Jeden szczegół jednak przykuł jego uwagę. Od strony miasta w stronę rezydencji leciał drobny dron dostawczy, unoszący się na balonach wodorowych i napędzany wirnikami z podczepioną paczką.