Albrecht przytrzymał się mocno gdy Kapitan trzasnął z bicza popędzając konie. Ruszyli pędem, tratując przy okazji posterunek i mknęli już przed siebie. Usłyszał jednak krzyki za sobą, odwrócił się patrząc na ścigających ich żołnierzy, którzy z każdą chwilą byli coraz bliżej.
-Horst, wiem ze to nasi ale musimy coś zrobić! Mogę ich spowolnić?!
-Jeśli nas dogonią, to nas powieszą!- Zakrzyknął kapitan. -To chyba wystarczy za odpowiedź! - dodał popędzając konie.
Nie musiał o nic więcej pytać. Sięgnął do buta i zaczął spokojnie celować nożem. Chciał trafić w jeźdźca na czele, by w razie czego pozostali na niego powpadali. Gdy był już gotowy do rzutu dostrzegł, że żołnierz, do którego celował ma w ręku pistolet i również składa się do strzału. Nie zdążył się nawet przestraszyć gdy usłyszał huk. Ogłuszony dzwonieniem w uszach Albrecht był jednak cały i zdrowy, widział jak mała chmurka dymu zasłaniająca jeźdźca szybko się rozwiewa a żołnierz brał się za przeładowanie broni. Teraz albo nigdy! Nóż śmignął w powietrzu i wbił się w prawe ramię jeźdźca. Żołnierz puścił w bólu lejce i zachwiawszy się w siodle spadł z konia. Jego wierzchowiec biegł jednak nadal przestraszony sytuacją. Jeździec podniósł się z ziemi cały potłuczony. O jednego mniej.
Usłyszał krzyk Erika i uznał to za dobry plan, nie chciałby marnować wszystkich noży na początku misji. Rzucił się za beczkę, by osłoniła go od strzałów i zaczął związywać linę z najbliższymi rupieciami. Wiedział, że niziołek jadący osobno na swoim kucu nie da rady tego zrobić. |