Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2014, 20:04   #537
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kolega drow wyglądał na nieszczególnie szczęśliwego i intensywnie rozmyślającego. Najwyraźniej liczył że zostaniesz trochę dłużej i wiązał z twoim powrotem jakieś nadzieje. Chyba właśnie zmieniał plany. Na wzmiankę o rozkazie matrony nie okazał zbyt wielu uczuć, ale nie wahał się okazać lekkiego kpiącego uśmieszku.
– Ona nie wie, że tutaj jesteś – stwierdził z rozbawieniem. – Gdyby wiedziała nie wysłałaby mnie, nie uważasz? Jakie mam z tobą szanse, hmpf? Nie zamierzam jej o tym informować. Miałem nadzieję, że się nigdy nie dowie – mruknął sugestywnie. – Za czasów Riktela było zabawnie, ale to co się teraz dzieje, trochę mi nie odpowiada. Cóż, trudno. Jak tam jest? – po chwili dodał. – Jak jest na powierzchni? Chyba nie najgorzej, skoro można nawet brać dzieci bieli do niewoli? Nie jestem pewien czy będę mógł tu zostać, w sumie nigdy nie byłem tego pewien. Hmpf, nie przyszedłem po twoją śmierć, możesz mi wierzyć, nie byłbym na tyle naiwny, by zjawiać się tu sam. Z tym co się dzieje miałem nadzieję na coś… nowego. Ale jeśli będę musiał uciekać na powierzchnię, myślę, że dam radę, skoro miewasz się tak dobrze. Najwyraźniej nie oślepłeś ani nie spaliło ci futra i skóry do kości, a zatem da się tam przeżyć. Co ciekawe, słyszy się czasem, zapewne wiesz, że chimery Riktela po jego odejściu nie mają się najlepiej, gdy nikt ich nie konserwuje. Kilku zapadło na śmiertelne choroby, jeden dosłownie zgnił, złapał bardzo niemiłą grzybicę i po prostu został zeżarty przez to paskudztwo. Do czego zmierzam. Być może na powierzchni jest coś, co nie służy drowom, ale służy chimerom. Być może słońce sprawia, że chimery nie uwsteczniają się i nie degenerują, nie rozpadają się tam, gdzie stoją. Słyszałem już takie opinie, wysyłano niektórych na powierzchnię, sprawdzano tę teorię. Niewiele mnie tu trzyma, Dirith, a już na pewno nie rozkazy matrony.

Otworzyliście drzwi. Wewnątrz nikogo nie było. Ogólnie panujący porządek kazał przypuszczać, że Hell Light będzie leżał na jakimś zdobionym piedestale na środku pomieszczenia jako ozdoba. Ale nie. Nie było go nigdzie widać zresztą, a generalnie biały sejmitar powinien rzucać się w oczy. Jeśli był ukrywany to ciekawe gdzie i ciekawe kto go ukrył bez dotykania go. Być może po prostu już nie żył, była i taka możliwość.

Na szczęście mieliście przewodnika, wilka tropiącego sejmitary. Po krótkiej rozmowie z Almanakh Kiti była w stanie bez trudu odnaleźć Hell Light. Chwilę jej zajęło zdecydowanie co dalej z tym zrobić i jak się tą wiedzą podzielić. W pewnym momencie z głębi pomieszczenia dobiegło skrobanie, jakby wilk kopał pazurami w podłogę. Kolega drow był zaskoczony tym fenomenem, ale nie śmiał ingerować. Dirith poszedł sprawdzić gdzie też drapała Kiti. Szybko okazało się, że jedna z płytek w podłodze jest ruchoma. Gah, ruchoma to źle powiedziane. Dałoby się ją wyjąć gdyby się odpowiednio do tego przyłożyć, a przecież siły w rękach niektórym nie brakowało. Po krótkiej chwili wspólnego grzebania przy płytce podłogowej, czemu kogla drow przyglądał się z lekkim zafrasowaniem, nerwowo oglądając się na drzwi, w końcu udało się wyjąć płytkę. Pod płytką była niewielka wnęka, a w niej uhhh…? Jakieś skóry i szmaty, coś w nie było zawinięte. Kiedy ostrożnie rozchyliłeś opakowanie, zobaczyłeś fragment broni. Nie był to jednak biały sejmitar, był to zaskakująco normalnie wyglądający drowi sejmitar. Owszem, ładny, zdobiony, wywarzony, ale po prostu zwyczajny, zdecydowanie nie biały. Kiti jednak uparcie szturchała cię nosem w nogę, że to jest to. Możliwe, że na Hell Light rzucono iluzję, lub zmajstrowano mu obudowę, by imitował inną broń. A Może By Tak…? Jak sprawdzić czy to już? Czy odlicza czas i ile go zostało?

* * *
– To nieprawdopodobne, ale jest to możliwe.
– Czy to jest możliwe? – powtórzyła.
– Matko Opiekunko, sługa Loth nie przekazałby takiej informacji, gdyby nie była ona prawdopodobna. Trudno w to uwierzyć, ale jest szansa, że Dirith jest bounderem Timewalkera.
Matrona nadal nie wiedziała jak zareagować na tak zabawne wieści.
– Nie rozumiem, dlaczego on żyje – warknęła. – Nie rozumiem jak mógł zostać bounderem Timewalkera i dlaczego zjawił się tu akurat dzisiaj!
W głębi duszy przeczuwała jednak to co powiedziała kapłanka:
- Dirith poszukuje Hell Light.
- Dlaczego teraz, dlaczego tutaj?!
- Prawdopodobnie Hell Light gdzieś tutaj jest.
- To nie jest możliwe!
- To nie jest wykluczone – zauważyła kapłanka.
- Skąd Dirith mógłby o tym wiedzieć?!
- Możliwe, że nie jest już tylko chimerą. Być może jest opętany.
- To by tłumaczyło jak przeżył.
- Ale problem w tym że demon nie mógłby użyć Hell Light, ani stać się bounderem Timewalkera.
- Wiec jest chimerą?
- Prawdopodobnie. Myślę, że ktoś mu pomaga.
- Kto? – syczała. – Przecież nie Venorik! Trzeba go powstrzymać! Nie może znaleźć Hell Light, jeśli on tu jest! Nie wolno mu go dotknąć!
- Hell Light wybiera swojego właściciela. Jeśli Dirith tu przyszedł szukając go, najprawdopodobniej on już wie, gdzie jest Hell Light.
- Mogłybyśmy pozwolić mu go zabrać.
- Chyba żartujesz?!
- Jeśli Timewalker się zbudził…
- Timewalker tu nie przyjdzie!!! – prychnęła drwiąco. – A to, że sieje zagładę na powierzchni to tak jakby nie nasz problem…
- Wyznawcy Bieli przyjdą po Hell Light jeśli Dirith go stąd nie zabierze – zauważyła
kapłanka.
Matrona najpierw prychnęła drwiąco, potem zamilkła, zgorzkniała. Wyznawcy Bieli. Rozkopią cały Podmrok żeby znaleźć Hell Light jeśli tylko dowiedzą się że on tu gdzieś jest! Miasto będzie się opierać, oczywiście. Miesiące, lata. Ale Timewalker nie zdechnie po 100, 200 latach, a te cholerne elfy podobnie.
– Dirith jest zapewne jedynym, który wie gdzie jest Hell Light – zauważyła kapłanka. – Jeśli go dotknie...
– Nadal jest śmiertelny. Timewalker z pewnością wiele by dał za spokój duszy i wiedzę że Hell Light jest poza zasięgiem jego wrogów.
– Śmierć Diritha może oznaczać śmierć Timewalkera.
- Nikt nie mówił że będzie łatwo…
* * *
Więc pewnie macie, co powinniście mieć. Przynajmniej Kiti tak twierdzi. Jakieś pomysły żeby się przekonać…? Szmerek za drzwiami. Kolega drow, stojący najbliżej drzwi, zareagował błyskawicznie kiedy drzwi lekko się uchyliły. Jego ostrze zostało jednak sparowane, więc rzucił się na cel z gołymi łapami, łokciem w ryj, i do ściany…
- Zostaw!... – warknął Venorik, kiedy już przeszło mu lekkie otępienie po tym, jak kolega drow trzepnął nim i jego głową o ścianę.
Sam trzymał ostrze wycelowane w szyję tamtego i był gotów się bronić. Widząc jednak, że kolega drow dogaduje się z Dirithem, postanowił być grzeczniejszym.
– Zostaw! – warknął znów, szarpiąc się.
No tak. Impreza przeszła w kolejny etap… Venorik zdołał wykręcić ramię kolegi i wyrwać się mu po paru szturchańcach, bez używania broni. To, że nie użył broni skłoniło kolegę drowa do podobnej reakcji. Mierzyli się wzrokiem, ale chyba zaczynali rozumieć, że nie muszą ze sobą walczyć. Znali się resztą. Kolega drow widząc zero reakcji na widok Diritha uznał, że sytuacja jest pod kontrolą.
– Teraz takiś czujny, a kapusiom pozwalasz biegać po korytarzach! – burknął do kolegi drowa. – Ciesz się, że go spotkałem… Dirith, oni wiedzą że tu jesteśmy – powiedział poważnie. – Musimy się zwijać.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline