Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-06-2014, 14:41   #531
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Venorik wygrzebał się z szafy klnąc i stękając z bólu. Dlatego właśnie opłaca się czasem pracować cicho i niezauważenie - nikt nie wysyła cię na przymusowe wakacje do Narni... Zaklął pod nosem. Stary kawał, „matrona wysłała go na wakacje”... Przetarł rozcięty i zakrwawiony policzek i kątem podbitego oka zerknął w stronę wyrwanych drzwi. Był w wielkim szoku słysząc głos Diritha, Dirith nadal żył! Zdecydowanie, to jest TEN Dirith. Tak czy inaczej, po raz kolejny dojdzie do akcji, kiedy to cały Dom zwali się Dirithowi na głowę. Najwyraźniej te wszystkie opowieści o nim były prawdą, własnoręcznie wyrżnął cały Dom... Venorik miał jednak średnio ochotę zostawać by kibicować i przekonać się czy to prawda i czy Dirith nie wyszedł z formy. Wstał i ogarnął sytuację; mógł chodzić, niczego nie złamał, dobrze, świetnie... Słysząc kobiecy głos otrzepał się aż. Tutejsze drowki nie były chyba fankami Diritha, kobieta wydzierała się jakby chciała zrobić sobie z niego wycieraczkę. Powodzenia, pomyślał, i rzucił się w kierunku okna.

* * *
Dirith;
Niektórzy przydają się nawet po śmierci. Ten koleś, pan chimera o nieznanym ci nawet imieniu, był bardzo pożyteczną istotą, zwłaszcza gdy był martwy. Zastosowanie jego truchła jako tarczy okazało się świetnym pomysłem. Po pierwsze kiedy podniosłeś zwłoki niczym tarczę, usłyszałeś jęk drowiego wojownika za twoimi plecami. Najwyraźniej wymiękł na taką demonstrację siły i nawet obecność wrzeszczącej i wzywającej do walki baby nie była w stanie zmusić go by rzucił się do ataku na tygrysołaka wymachującego truchłem drugiego syna Domu jak lalką. Po drugie ze sporego pana chimery była naprawdę niezła spora tarcza. Ruszyłeś do ataku na newralgiczny cel, wściekłą jak diabli panią mag. Magia? Bariery? Jakie bariery...?

Kiti;
Wszyscy dobrze wiemy co się dzieje, kiedy wrzuci się kota do wanny z wodą. To samo dzieje się, kiedy wrzuci się elfa do Podmroku, obsypie go pająkami a potem zawinie w obleśną, lepką pajęczynę. Kumulujące się w tobie napięcie właśnie wybuchło, puściły ci nerwy, samokontrola i trzeźwość umysłu. O ile spotkanie z pająkami przepłakałaś, i tyle spotkanie z panią dworką i lepką pajęczyną to już było zbyt wiele. Oglądanie prawdziwego, „nieStadowego”, autentycznie „dzikiego drowa w jego środowisku naturalnym”, a do tego nieźle wnerwionego drowa, to było zbyt wiele, to było to, co sprawia że kleryk pada na kolana i z wrzaskiem wzywa swojego boga błagając o zemstę na wrogach.
* * *
Durne samce, jak Drugi Syn Domu mógł polec tak szybko?! – drowka kipiała złością. – I co na Loth robi tu Dirth?! Przecież on miał być martwy!!! Muszę pojmać go żywcem!...
Szybko jednak zrozumiała że to będzie o wiele trudniejsze niż myślała.
Chimera bez ewolucji, bez Riktela i dalszych mutacji, powinna zdegenerować, jakim cudem on jest tak potężny, jakim cudem tak szybko rozprawił się z Drugim Synem Domu?! To nie jest możliwe!!! Powinien teraz być zdegenerowanym, bezmózgim psem, jego ciało i umysł powinny gnić, każda komórka w jego ciele powinna...!!! jakim cudem on żyje, jakim cudem on...?!

Dirith tymczasem miał się całkiem dobrze i właśnie demonstracyjnie dźwignął ciało martwego przeciwnika. Kapłanka zagryzła zęby, aż chrupnęło.
To jakieś przeklęte sztuczki, to niemożliwe żeby to coś nadal żyło!!! To sztuczki tego niewidzialnego maga!...
- AAAghhh! – krzyknęła, kiedy nagle korytarz eksplodował oślepiającym światłem.
Aphoom-Zhah by Roberts-The-Vile on deviantART
- Przeklęty nosiciel Światła z powierzchni!!! – krzyczała. – Śmierć, śmierć wrogom Loth!!!
* * *
Usłyszał poruszenie gdzieś tam, na górze. Przystanął, otworzył drzwi, wyjrzał na zewnątrz i nasłuchiwał.
- Śmierć wrogom Loth!!! Śmierć dzieciom Światła!!!
Zastygł w bezruchu. Wyznawcy Bieli tutaj...?!
* * *
Do komnaty wbiegła najwyższa kapłanka. Venorik zaklął w myślach. A było tak pięknie. Oczy matrony rosły z każdym słowem wypowiedzianym przez kapłankę. Venorik czekał. I słuchał. Więc to dlatego Dirith wrócił...?
Dark knight by ginL on deviantART

* * *
Kiti;
Biel połyskliwym pyłem zajęła sieć rzuconą przez drowkę i rozpuściła ją, tak jak Światło rozświetla mrok. Wolna!

Dirith;
Jeśli jakiekolwiek bariery były na twojej drodze, prawdopodobnie właśnie wyparowały z dymem, przebite białą magią leczniczego zaklęcia Kiti. Dla drowów kleryk bieli pałętający się po korytarzach ich Domu to prawdziwa udręka, teraz jesteś tego świadkiem. Drowka była kompletnie obezwładniona potęgą Bieli, której najwyraźniej się nie spodziewała. Nikt nie poświęca zbyt wiele czasu na szkolenie magów jak mają reagować kiedy zaatakuje ich na korytarzu niewidzialny kleryk Bieli... takie rzeczy po prostu się nie zdarzają!... Drowka wiedziała że się zbliżasz i choć oślepiona, desperacko próbowała atakować. Nie masz pojęcia jakie zaklęcie rzuciła, ale zaszkodziło ono twojej tarczy; odpadła mu rączka, nóżka i skrzydełko. No cóż, nie robią już takich chimer jak kiedyś... Kiedy drowka znalazła się w twoim zasięgu, kwestia rozprawienia się z nią była już formalnością...

Kiedy już było po formalności, czujnie obejrzałeś się by sprawdzić jak ma się sytuacja z drowem wojownikiem. Um... Sytuacja miała się dość kiepsko. W momencie kiedy się obejrzałeś, zobaczyłeś akurat, jak pana drowa odepchnęło na bok czyjeś odnóże, co było gestem „z drogi, pokażę ci jak to się robi!”. Normalnie sami przystojniacy w tym Domu!....
Demonic Queen Advanced by Cryptcrawler on deviantART

- Dirith!
Wth...? Ten głos!...
Obejrzałeś się znów w lewo – w korytarzu pojawił się kolejny drow.
The Daedric Servant by LordHayabusa357 on deviantART
Zaraz zaraz, pamiętasz tego kolesia! Też był chimerą, tak jak ty, i co ciekawe żywił do ciebie nawet odrobinę sympatii. No, powiedzmy. Po prostu bardziej lubił zabijać niż bić zabijanym, dlatego trzymał się po stronie zwycięzców, nie zadawał pytań, nie był zbyt upierdliwy. Prawdopodobnie pojawił się tu przypadkiem i na twój widok zrozumiał że musi iść dawną, sprawdzoną metodą, przyłączenia się do zwycięzców.
- Dirith! – powtórzył, z nutką radosnego powitania w głosie, jakie urocze.
Zaraz potem rzucił okiem na trupy Drugiego Syna Domu i pani drowki, wreszcie na pana z odnóżami. Stałeś między nim a odnóżastym.
- Czekaj, powoli! – ku twojemu zdumieniu, drow zbliżył się do ciebie, krzyżując ostrza i wystawiając je w kierunku odnóżastego. – To jest Dirith! Spokojnie, to jeden z nas, to Dirith! – powtarzał.
Zabawne. Musiał mieć swój plan jak w tym wszystkim przetrwać, albo był naprawdę tak głupi... Co zadziwiające, odnóżasty zatrzymał się, popiskując nienawistnie i strosząc odnóża, ale zatrzymał się!
- To jeden z nas, z naszego Domu! – upierał się drow. – Gdzieś tu są słudzy Bieli! – wskazał na ciała na podłodze. – Czujesz zapach ich magii, ich iluzji i manipulacji?! Dirith jest jednym z nas, nie jest naszym wrogiem! To dzieci Bieli, ich światło, oślepia nas, manipuluje, oni tu są, musimy ich znaleźć i zgładzić! Śmierć wrogom Loth!!!
Zabawne. Zerknął na ciebie kątem czerwonego ślepka, jakby mówił „mnie też chcą zabić, nie mam dokąd uciec, schowam się tutaj u twojego boku, nie masz nic przeciwko mam nadzieję, nie będę ci przeszkadzał...”
No cóż. Z jego punktu widzenia, wrócił nagle Dirith i co się dzieje? Ginie Drugi Syn Domu. Kto następny? Dlaczego twór Riktela powraca? To chyba oczywiste. Po której stronie się trzymać? To chyba oczywiste.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 26-06-2014, 01:13   #532
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith został nieco zaskoczony kolejnym rozbłyskiem światła. Najwyraźniej Wilczyca po raz kolejny oberwała lub po prostu atakowała... tylko czemu za pomocą magii światła? Dzięki temu zaraz oprócz całego domu będą mieli na głowie całe miasto. Na szczęście Dirith przebywał na powierzchni już na tyle długo żeby nie zostać oślepionym i szybko odzyskał wzrok po tym jak otworzył oczy po błysku. W samą porę do wykończenia kapłanki rzucającej zaklęcia na oślep trafiając tylko improwizowaną mobilną osłonę.
Kiedy był już w zasięgu elfki upuścił ciało chimery i zaatakował łapą aby wbić w cel swoje pazury. Trafił tuż pod żebra a siła ciosu wyniosła przeciwniczkę w górę, gdzie najprawdopodobniej spotkałaby się z sufitem gdyby nie kły tygrysołaka jakie wbiły się w jej bark gdy była na dogodnej do tego wysokości. Następnie nie pozostało nic innego jak kilka razy zaciekle szarpnąć łbem odrywając bark razem z całym ramieniem od reszty tułowia ucząc drowkę jednej bardzo ważnej lekcji. Podczas walki pierwszymi zaklęciami jakie się rzuca są osłony nakładane na siebie, nie zaklęcia tnące przeciwników. Dzięki tym pierwszym przeżyłaby odrobinę dłużej.
Mimo sprawnego pozbycia się kapłanki wszystko trwało zbyt długo, gdyż na scenę właśnie wchodziła kolejna chimera bezceremonialnie pokazując strażnikowi gdzie jego miejsce. Zatem z planu przemiany w drowa i wypicia mikstury niewidzialności nici. Widocznie dom reagował zbyt szybko aby na tą chwilę można było z tego planu skorzystać. Czyli trzeba będzie pokazać kolejnej chimerze z kim właśnie zadziera.
Niemalże w tym samym czasie z drugiej strony korytarza ktoś zawołał Diritha po imieniu. Ot tak po prostu, jak gdyby nigdy nic. Głos szybko został rozpoznany i kiedy tygrysołak spojrzał w jego kierunku szybko rozpoznał właściciela, kolejną z chimer. Tym razem miał do czynienia z jedną z tych nieco bardziej myślących a nie tylko ślepo podążających za rozkazami. Plus był taki, że od tej chimery silniejszy był na pewno. Przynajmniej kiedy ostatnio się widzieli. Uśmiechnął się tylko i rzucił ponownie okiem na pierwszą chimerę zastanawiając się kogo pierwszego załatwić. Oczywistym wyborem była na pierwsza, bo o starego znajomego prawdopodobnie nie musiał się martwić. Nie był z reguły samobójcą, a że nie był głupi to nie powinien wpaść na genialny pomysł żeby od tak zaatakować. Lub przynajmniej nie zastosować frontalnego ataku co szybko potwierdził starając się uspokoić sytuację.
Dirith nie miał nic przeciwko uspokojeniu sytuacji i głębszego przedarcia się w stronę celu bez wyżynania sobie drogi wśród wszystkich napotkanych chimer. Można było powiedzieć, że jednak tygrysołak zmiękł przez pobyt na powierzchni i nie chciał zabić wszystkich jego braci stworzonych przez Riktela. Głównie dlatego, że teraz kiedy ich twórca był martwy byli elitą wśród innych podobnych tworów co właśnie zaprezentował na jakiejś podrzędnej chimerze, której przez dosłownie chwilą rozharatał szyję. Nie pozostało więc nic innego jak udawać zdezorientowanego i pójść za poradą kolegi aby uspokoić sytuację. Nie zaatakował więc tylko otrzepał się gwałtownie jakby chciał się pozbyć resztek ospania i zabluźnił pod nosem. Cały czas był jednak czujny i gotowy do ataku w razie jakby kolega z odnóżami miał zamiar zignorować znajomego. Jak również na wypadek gdyby to jego znajomy chciał wzbudzić w nim fałszywe zaufanie i wbić mu ostrze w plecy kiedy będzie miał pewność, że to zabije Diritha. Na szczęście nie miał do czynienia z osobnikiem mało przewidywalnym, więc dopóki nie był w sytuacji w której mógłby zginąć od jednego szybkiego ciosu był względnie bezpieczny.
- Szlag, wyznawców Bieli tak głęboko w podmroku się nie spodziewałem... - stwierdził bluźniąc pod nosem jeszcze raz, bardziej na pokaz dla chimery z odnóżami po czym ponownie się otrzepał warcząc z niezadowoleniem. - To musiał być jeden z ich zwiadowców. Nie wiem czego tu szukają, ale masz ich znaleźć! - stwierdził rozkazującym tonem ignorując znajomego drowa i zwracając się do nieznanej chimery.
- Ty! Wypad na dół! Jesteś odpowiedzialny za zamknięcie i pilnowanie wszystkich dróg wyjścia z domu łącznie z oknami na pierwszych trzech piętrach. Nie możemy pozwolić aby to białe przekleństwo nam zwiało! W każdym poszukującym je oddziale mają być przynajmniej trzy chimery, na wypadek jakby ktoś znowu został opętany. Razem z kapłankami, tchórzami w sukienkach i mięsem armatnim. Zacząć przeszukanie od samych fundamentów domu, ma być przeszukany każdy nawet najmniejszy kąt! - rozkazał stanowczym tonem.
-Ty! - rzucił do kolegi. - Prowadź do matrony, mam dla niej informacje na temat planowanej inwazji fanatyków Bieli! - rozkazał równie stanowczo. Chimera z odnóżami musiała być poniżej lub na tyle blisko jego kolegi, że na jego polecenie nie zaatakowała lub przynajmniej poważnie się rozmyśliła nad atakiem na tygrysołaka. Teraz wszystko zależało od tego jak zachowa się jego stary znajomy. Jeśli bezzwłocznie weźmie się za wykonywanie jego polecenia to będzie to wyraźny znak dla niezbyt przyjaznej chimery, że tygrysołak najprawdopodobniej jest wystarczająco silny do pomiatania chimerami, którymi sama pomiatać nie może. Wtedy nie pozostanie jej nic innego jak wykonanie rozkazu i przygotowanie obławy na niewidzialnego zwiadowcę Bieli. Jeśli jednak znajomy zrobiłby co innego lub też zaatakował już teraz, to trudno. Załatwi się sprawę starą dobrą szarpaniną na strzępy. Dirith nie miał nic do stracenia na próbie uspokojenia sytuacji. Może tylko poza wpakowaniem się w pułapkę właśnie na niego zastawianą przez matronę i chimerę, której atak miał z pewnością uznać za niemożliwy i tym samym dać się podejść. Jednak taką możliwość nadal brał pod uwagę i nawet jeśli sprawy na chwilę się uspokoją, to zamierzał mieć się na baczności i nie odwracać się plecami do kolegi na zbyt długo na wypadek jakby zamierzał próbować wykorzystać swoją przewidywalność do zaskoczenia Diritha i ataku.
- Na co czekasz, ma cie wyrzucić oknem żebyś szybciej zajął się pilnowaniem tylko cholernych drzwi wejściowych?! - rzucił wyraźnie poganiając niepożądaną chimerę do jakiegokolwiek działania.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 26-06-2014, 18:36   #533
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti starała się być miłym elfem i miłym klerykiem, w końcu elfy to kulturalne istoty i starają się kulturalnie podejść do obcych kultur i szanować ich zwyczaje na cudzych ziemiach. Niestety, niestety, niestety, okazało się że zwyczaje drowów są zbyt FUBAR żeby elficki kleryk mógł je wytrzymać ze spokojem. Najpierw te przeklęte ciemności, stalaktyty, pająk i drider za każdym zakrętem, biegające po ulicy jaszczurki bez kagańców, zamachy w ciemnych uliczkach, tanie wino w jacuzzi, jak można podać takie tanie wino do jacuzzi!? Obleśne chimery na ulicach, obleśne pająki w piwnicy, obleśne pajęczyny, zero słońca, zero wiatru, śpiewu ptaków, gwiazd, o czym tu do cholery pisać wiersze i pieśni, o pajęczynach, pajęczynach, pajęczynach!? Na koniec ciepłe powitanie w rodzinnym domu Diritha i no co, i co, i co!? Oczywiście, znowu pajęczyna!!! Obleśna, magiczna pajęczyna i oczywiście gdzie!? Oczywiście w wyznawcę białej magii a jakże!!! Chyba drowy uważają że to taki mały prank, na każdym kroku zawinąć turystę w podmroku w pajęczynę taką czy inną, ale zawsze obleśną!!! Elfy przywykły do podróży po świecie, do uczt przy stołach z tanim winem i do miłego uśmiechania się do gospodarzy miną ‘nie mam pojęcia o czym te prymitywy mówią, ale uśmiechnę się żeby uniknąć kompromitacji i kłopotliwej ciszy’. Elfy się z tym rodziły,
miały w genach te uśmieszki i wyrozumiałe spojrzenia i kulturalne obgadywanie gospodarzy w ich obecności, oczywiście w niezrozumiałym dla nich języku elfickim. Każdy elf się z tym rodził, każdy, każdy, każdy!!! Ale tego już za wiele!!! Pozwólcie że zacytuję tu samą Almanakh i powiem: ‘ile razy można się uśmiechać, dostając po raz kolejny lepkim syfem w twarz?!’. Oczywiście mowa o pajęczynie!

Kiti wyczerpała właśnie swój limit. Cały czas paranoicznie miała wrażenie że mikstura niewidzialności wcale nie działa i tak naprawdę wszyscy ją widzą i świetnie się bawią robiąc jej kolejne pranki z kolejnych pajęczyn. O nie. Zaletą bycia klerykiem bieli w podmroku jest to, że nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji pod postacią kleryka bieli w podmroku!!! Nikt nie wspomni o tym w drowich czytankach ani dobranockach, drowy nie są gotowe na najazd kleryków bieli, a wręcz niewidzialnych kleryków bieli!!! Cała paranoja jaka zdążyła uzbierać się w wilczycy do tej pory eksplodowała pod wpływem kolejnej pajęczyny i tym razem nie była to eksplozja płaczu, a eksplozja leczniczego błysku, którego celem było złośliwe upomnienie żartownisiów, że koniec żartów z pajęczynami! Biel co prawda nie jest siłą sprawczą klątw i innych niszczycielskich wydarzeń, żaden kleryk nie prosi nigdy Bieli o zemstę, ale Biel doskonale leczy rozpacz i doskonale słyszy wołanie swojego kleryka o wsparcie. Spotęgowana lecznicza eksplozja miała w sobie wystarczająco dużo świetlistości by rozedrzeć pajęczynę mrocznej magii i tu od razu drowce mina zrzedła, od razu wyjaśniło się, że to światło rozświetla mrok, a nie odwrotnie! Chwała Bieli za to! Kiti nie wyobrażała sobie jak miałaby odlepić od siebie sieć z pajęczyny wklejoną w jej futro! Gdyby jeszcze Dirith zaczął jej w tym ‘pomagać’, pewnie skończyłaby jak te koty sfinksy!!!

Kiedy już była wolna i nie lepiła się od tego całego syfu, pojawił się kolejny, chyba jeszcze większy problem i był to jeden z tych problemów który miał dużo nóg. Wyglądał jak ktoś kto potrafi zrobić pajęczynę i Kiti już na wstępie go znienawidziła. Już miała skoczyć mu do gardła i pokazać przy kiedy pojawił się jeszcze jeden problem. Ta impreza robiła się coraz bardziej zwariowana, lokal był już w kawałkach, drzwi rozwalone, szafa zdemolowana, ludzie opuszczali imprezę dosłownie drzwiami i oknami, czy raczej dziurą po drzwiach. Były pierwsze ofiary śmiertelne imprezy i co zaskakujące, nie zniechęciło to nowego przybysza, który radośnie stwierdził ‘to Dirith, to właśnie Dirith, ahhh stary dobry Dirith sypiący trupami na prawo i lewo hehe taaaa stary dobry Dirith, jak się masz, co słychać, spokojnie panowie, on tak zawsze, zostawia po sobie trupy, spoko, nie ma dramatu, się posprząta’. Pod wilczycą ugięły się nogi na te drowie zwyczaje imprezowe choć nigdy nie wierzyła że to prawda i drowy wyznają zasadę jeden trup w tę czy w tę, co za różnica. Ten drow musiał mieć ważny powód żeby być tak beztroskim i jednym z tych powodów było pewnie to że Dirith generalnie miał tendencje żeby iść na przód i nie przejmować się czyje trupy gdzie zostawia. Gdyby ktoś taki wparował Kiti do domu, ona też chyba rzuciłaby wszystko i pobiegła do niego na wesołe powitanie. Była też opcja że drowy są po prostu w większości chore psychicznie i nie mieszczą się w granicach elfickich norm kultury ani poczytalności. Kiti miała coraz większą ochotę po prostu zmyć się bocznym wyjściem, ale to prowadziło przez okno i zapewne do nory wielkiego pająka elfojada.

- Almanakh, potrzebuję znów dogrobnego wsparcia, Światło daj mi siły, bo mam ochotę zadusić ich wszystkich gołymi rękoma….! Eehhhhh liną, zadusić gołą liną! Dziękuję za doprowadzenie nas tak daleko i potrzebuję znów podpowiedzi! Czy można coś zrobić żeby podnieść Hellight a nie zostać skażonym i nie uruchomić tej całej procedury z odliczaniem do śmierci Timewalkera!? Wiem że Chaos zrobi pewnie wszystko żeby mnie powstrzymać ale czy nie ma takiej możliwości!? Może gdybym podniosła Hellight nie wiem, czyjąś uciętą ręką, czy to nadal będzie się liczyć!?

[gdzieś daleko Almanakh wybałuszyła oczy, a Mistress zrobiła face palm pt. „śmiertelnicy nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać”. Po czym spojrzała na Almanakh i mruknęła „twoi klerycy ucinają innym ręce i używają ich jako chwytaków?”. Almanakh odkaszlnęła tylko. Jasne, w Podmroku wiesz, tu ręka, tu noga, tam mózg na ścianie, idziesz korytarzem i wszystko leży na podłodze.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 26-06-2014, 21:47   #534
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Ditih;
Jednak masz jeszcze fanów w tym Domu. Fajnie. Póki nie wiedzą rzegotu szukasz raczej powinno być w porządku. Pytanie jak szybko rozniesie się wieść, że nie jesteś już Dirith, tylko Dirith the Bouder of Timewalker. Chimery i ci spędzający żywot na doskonaleniu sztuki wymachiwania bronią nie powinni wiedzieć co to jest Timewalker i Hell Light, ale może się zdarzyć, że matrona albo kapłanki pogadały
sobie z Loth, czy innym farfoclem Mgieł i już wiedzą. Tak naprawdę nadal powinny być dla ciebie miłe, w końcu posiadanie w Domu boundera Timewalkera to coś, czym nie każdy może się pochwalić. Aczkolwiek, jeśli wiedzą cokolwiek [gah] o twoim „zamiłowaniu” do wykonywania cudzych rozkazów, na pewno zastanowią się chwilę nad podjęciem współpracy. Chaos mógł też być na tyle złośliwy, że zdradził kim jest twój towarzysz Kleryk The Dziecko Bieli A Fe. Nikt nie cieszy się takim zaufaniem i poszanowaniem w Domu, jak drow kolegujący się z elfem wyznawcą Bieli. Radość na sali, jak wtedy gdy elfka przyprowadza do domu drowiego skrytobójcę i oznajmia rodzicom, że go kocha i będą mieć
sześcioraczki.

Tak poza tym nie było tak źle. Chimery obce ci musiały być stworzone po twoim wyjeździe, a wiadomo, jak wygląda proces narodzin takiej chimery. Część z nich miała pewnie mózg równie zdatny do myślenia co gąbka do kąpieli, a część z nich znała tylko dwa słowa: zabić i zabić. Ten odnóżasty wyglądał jakby komuś do fiolki ze słodkościami i różnymi ślicznościami wpadł przypadkowo karaluch mutant. Pozory mylą, ale z reguły były powody, dla których nie zlecano ważnych i ambitnych zadań takim właśnie chimerom.

Pan odnóżasty wyglądał na zadziwionego całą sytuacją i któż nie byłby zadziwiony. Wyrabiały się dziwne rzeczy. Sam pomysł zwalania winy za śmierć Drugiego Syna Domu i kapłanki na wyznawców Bieli wydawał się trochę chybiony, ale w końcu błyski światła były, tak? Tak. Problem stanowił pewien szczegół; pan drow, naoczny świadek całej walki, był żywy i stał nieopodal. Uh…? Taaaa, gdzie on właściwie…? Wasze spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy, w którym wymieniliście powyższe przemyślenia. I wasze wnioski były prawdopodobnie takie same, ponieważ sekundę później pan drow dyskretnie i niewiarygodnie cichutko rzucił się do odwrotu i zniknął w głębi korytarza, równie szybko jak się pojawił.

Fajnie. A gdzie się szlaja Venorik…? Koleś też dyskretnie opuścił imprezę. Czy Kiti nadal tu była, trudno powiedzieć. Generalnie impreza miała się ku końcowi. Ściganie pana drowa było chwilowo niemożliwe, ponieważ wielkie dupsko pana odnóżastego zasłaniało cały korytarz, a jego koślawe giry rozstawione po kątach robiły w korytarzu niewygodną barierę. Grunt to zachować spokój. Sytuacja stanęła na tym, że twój dawny kolega przekonywał odnóżstaego do krucjaty przeciwko wyznawcom Bieli. Odnóżasty był średnio przekonany, ale powstrzymywała go prawdopodobnie wasza przewaga liczebna, choć jego wahanie i mina wskazywały, iż intensywnie kalkulował i zliczał w myślach ile odnóży po czyjej stronie i kto ma większe szanse wygrać. I wtedy nadeszło olśnienie, dosłownie. W głębi korytarza, gdzie pobiegł pan drow, pojawiło się po raz kolejny jasne światło, którego rozbłyski w zalanych ciemnością korytarzach przypominały drowim oczom eksplozje i Armagedon. To było to.
- TAM!!! – wrzasnął kolega drow, tak naprawdę sam autentycznie zszokowany i nerwowy. – SĄ TAM!!! Wyznawcy Bieli zaatakowali nasz Dom!!! Zabić ich, śmierć wrogom Domu i wrogom Loth!!!

Pan odnóżasty był w szoku, ale widział co widział, a raczej chwilowo nic nie widział, ponieważ błysk światła znów go zaatakował. To prawda, ktoś tu się bawi białą magią, a fe. Jakkolwiek dziwacznie by to nie wyglądało, te trupy, ten tygrysołak i ta impreza, rozbłyski światła były, autentycznie, i dziwny zapach kogoś z powierzchni unosił się w powietrzu. Niecodzienna sytuacja.

Było to wydarzenie na tyle szokujące, iż należało to sprawdzić. Co to za tygrysołak...? Jeśli był nowy, to dlaczego się tak rządził? Jeśli był stary i go pamiętają, to skąd nagle się tu wziął? Ta druga opcja była niepokojąca w połączeniu z trupami na podłodze, ale przecież sam też słyszał, jak kapłanka, już świętej pamięci, nawoływała do walki z wyznawcami Bieli. Generalnie ci żywi i ci martwi byli ubabrani krwią, ale to i tak nie było tak dziwne, jak przebłyski białej magii w ciemnościach Pomroku. Na dopadnięcie tygrysołaka w razie czego przyjdzie czas, jeśli to będzie konieczne. Póki co w Domu jest wróg z powierzchni i to pilniejsza sprawa. Odnóżasty wycofał się kawałek, pilnie obserwując tygrysołaka i kolegę drowa, ostatecznie zawrócił i ruszył w kierunku skąd dobiegło świetliste trollowanie. Dobrze. Przynajmniej tego robala macie z głowy. I co dalej?
- Co jest grane? – szepnął nowy kolega drow, z podtekstem „wolę wiedzieć teraz” i był raczej w pełni gotowości na zablokowanie i sparowanie ewentualnego ciosu. – Witaj z powrotem, interesująca
sytuacja… Ale o co chodzi z tymi wyznawcami Bieli, oni tu są?! Oni tu są, prawda? – odpowiedział sam sobie. – Co się dzieje, co teraz?

Miło że spytał… A Może By Tak…?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 30-06-2014, 16:40   #535
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Te drowy to jednak trochę były nie teges , okazało się że łatwo można je przekonać aby biegały za światełkiem, jak kot za świetlną kropką. Początkowo bała się że zasięg zaklęcia nie sięgnie uciekającego pana drowa, ale udało się, udało, udało i poza jego dręczeniem i chwilowym odstraszającym oślepieniem uzyskała też to co chciała, ten wielki robal pobiegł sprawdzić co tam świeci. Przy odrobinie szczęścia i jego tępoty jeszcze rzuci się na tamtego mrocznego elfa i go pożre myląc go z wyznawcą Bieli. Nie zdziwiłaby się za bardzo, wyglądał na głodnego i wściekłego a dodatkowo wszystkożernego. Była zszokowana że nikt nie rzucał w nią pajęczynami przez ostatnie 2 minuty. Uznała to za chwilowe zwycięstwo Niepokonanej Bieli nad Durnym Pomrokiem Zacofanym w Mrokach Średniowiecza. Najwięksi wojownicy mrocznych elfów przestraszyli się świetlistych fajerwerków jednego kleryka! Ha! No i może trochę jeszcze przestraszyli się tygrysołaka, który miotał trupami na prawo i lewo, ale to raczej tylko trochę. Ulżyło jej i powoli wróciła do zmysłów. Nadal nie było dobrze bo nadal była otoczona drowami o nieznanych intencjach i złaziło się ich na miejsce coraz więcej. Kiedyś w końcu się skapną, że te rozbłyski to nie magiczne sztuczki zagrażające pomrokowi tylko zaczepki złośliwego kleryka i jeśli w tym samym momencie eliksir niewidzialności przestanie działać będzie raczej nie fajnie. Cały czas starała się trzymać z dala od wszelkich kończyn i innych mogących zdradzić jej obecność przedmiotów. Już widziała minę Almanakh i minę Mistress gdyby eliksir przestał nagle działać i Kiti POOF! Pojawiłaby się obok Diritha i jego kolegi. Teraz miała większe problemy i w końcu mogła uleczyć Diritha. Chciała to zrobić na tyle delikatnie żeby nie skończyło się to wielkim zdziwieniem kolegi i akcją jak to jest, kiedy po jednym chodzi wielki pająk a jego kolega bierze topór i mówi ‘nie ruszaj się, zdejmę go!’. Tak mogłoby być gdyby błysk światła pojawił się na ciele Diritha. Wolała odczekać chwilę i uleczyć go kiedy kolega nie będzie patrzył lub gdy wyruszy na poszukiwania plagi wyznawców Bieli ogarniającej pomrok. Chwilowo zrezygnowała z samodzielnego zwiedzania okolic i zabierania się za Hell Light.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 01-07-2014, 17:37   #536
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Tylko jeden. Jak to mówią dobry niewolnik nie jest zły. - odpowiedział szeptem i wskazał koledze łapą aby ruszył pierwszy w kierunku gdzie prowadziła go wcześniej Kiti.
- Grane jest to, że wkurzyłem praktycznie prawie wszystkich fanatyków Bieli i muszę się ich pozbyć razem z jeszcze innym małym problemem. Takie najzwyklejsze na świecie zabij albo zostań zabitym, ale potrzebuje jednej rzeczy i zamierzam rozszarpać wszystkich, którzy spróbują stanąć mi na drodze. Inwazja fanatyków jest możliwa tylko jeśli wytropiliby mnie, co jest mało prawdopodobne bo z tego co wiem mojego opisu nie mają, nie mówiąc o wiedzy skąd pochodzę... chyba, że wytropią tą samą rzecz po którą tu jestem. Ale nie panikuj, jak ją zabiorę to raczej was powinni zostawić w spokoju jak się o tym dowiedzą.
- I teraz możliwości widzę dwie. Wezmę to po co przyszedłem i zostawię matronę żywą. Będzie sobie potem mogła urządzić polowanie i zabawić mnie próbami złapania i zniewolenia jeśli myśli, że uda się jej to co nie udało się Riktelowi do tej pory. Albo może spróbować mi w tym przeszkodzić i postarać sie złapać mnie już teraz. Ale to skończyłoby się rzezią na którą raczej nie może sobie pozwolić, jeśli zamierza mieć realne szanse na obronę przed kimkolwiek kto zamierza zaatakować. - stwierdził uśmiechając się jedną stroną pyska.

Kolega drow był w dość sporym szoku. Przez moment zapanował nastrój „ciszy, zerkania na siebie z ukosa i dużego prawdopodobieństwa że padnie śmiertelny cios”. Powoli jednak sytuacja została złagodzona, kolega drow spytał tylko cichym, czujnym tonem, nie zdołają ukryć zgorszenia i niepokoju:
- Są z tobą? – po czym dodał na załagodzenie sytuacji – Wyznawca Bieli jest twoim niewolnikiem? – był to ton ojca elfa do córki elfki „chcesz wyjść za mąż za drowa…?!”.
Sytuacja nie stała się lepsza kiedy mówiłeś dalej. Słuchał i stał nieruchomo, ale widziałeś, że nie podoba mu się to co słyszał. Na wieść że niekoniecznie wiesz co z matroną, był najbardziej niezadowolony.
- A czego konkretnie szukamy? Mogę jakoś… pomóc?
Kiti wskazywała wcześniej drogę za drzwi obok.
- Dokąd zamierzasz z tym odejść? – dodał.

- Ta. - odpowiedział krótko na temat jego niewolnika, po czym szybko dodał w migowym języku drowów - Ale tylko dopóki jest przydatny. - Dirith wiedział, że przyznawanie się do nie zabicia wyznawcy Bieli przy pierwszej możliwej okazji jest nie najlepszym pomysłem, nie mówiąc o dobrowolnym podróżowaniu z jednym, jednak wykorzystywanie takiego osobnika jako niewolnika mogłoby w ostateczności zostać jakoś przyjęte.
- A szukam takiej jednej rzeczy, jak znajdę to ci powiem. Póki co jak chcesz pomóc to nie przeszkadzaj, lub zrób w końcu to co rozkazała ci matrona. Chyba od czasu odejścia Riktela nie zamieniłeś się w kompletnego tchórza? - spytał spoglądając na drowa kątem oka. Bez problemu można było stwierdzić, że Dirith do końca koledze nie zaufa i ciągle będzie gotowy na ewentualny atak. Samemu nie zaatakował ponieważ każdy kolejny krok przybliżał go do Hell Light i tym szybciej do niego dotrze im mniej będzie walczył. Nie to żeby miał coś przeciwko wyżynaniu sobie drogi i dążeniu dosłownie po trupach do celu, jednak Timewalker głupi nie był i zapewne niedługo sam może zacząć się zabierać za dążenie do zniewolenia Diritha. Jeśli był faktycznie tak potężny jak mówiły legendy, to bez problemu mógłby po prostu wejść do miasta i zgarnąć Hell Light niwecząc tym samym jego wykorzystanie do ukrócenia jego życia jeśli o nim wiedział. Dlatego wyścig z czasem nadal trwał, w którym startował nie tylko Dirith i Timewalker, ale i ci fanatyczni wyznawcy Bieli. Było więc tylko kwestią czasu aż ktoś jeszcze upomni się o sejmitar.
- A ty co taki niezadowolony z tego, że mogę zostawić matronę żywą? Chyba nie zignorowałeś rozkazu do zaatakowania i wykończenia mnie od razu? - zaśmiał się lekko jednocześnie próbując wyczuć czy oferowana pomoc jest wynikiem rozkazu przełożonej, czy też bardziej próbą skorzystania z okazji do polepszenia własnej pozycji. Nie mówiąc o uniknięciu starcia z tygrysołakiem, które mogło skończyć się źle. - Nawet jeśli bym ją zabił to co by to dało? Tylko tyle, że na jej miejsce przyjdzie kolejna tchórzliwa kapłanka lub reszta domów podzieliłaby chimery między siebie. Przynajmniej jeśli chodzi o nas, bo jeśli chodzi o chimery stworzone po odejściu Riktela... - spojrzał w stronę pokonanego przeciwnika krzywiąc lekko pysk z niesmakiem. - Są po prostu kiepskie. Przynajmniej jeśli chodzi o te z niższego szczebla, bo jeśli to była jakaś z tych lepszych to jestem zawiedziony tym co się tu wyprawia. - stwierdził podchodząc do drzwi do których wcześniej prowadziła wilczyca.
Następnie spokojnie położył łapę na klamce i spróbował je otworzyć aby przeszukać pomieszczenie. Jeśli drzwi okazałyby się zamknięte, wtedy zamierzał zrobić to samo co zrobiłby przed drzwiami jakie okazały się otwarte kiedy schodził z drogi drowiemu patrolowi. Mianowicie użył Tysiąca Ostrzy w postaci wytrycha i spróbował otworzyć je w ten sposób. Uważał jednak aby w ten sposób dobierać się do zamka, aby jego zmiennokształtna broń nie pozostała zauważona. Jeśli kolega nie miał do końca przyjaznych zamiarów pozostawienie w tajemnicy jego ostrza mogło okazać się bardzo pomocne i zadecydować o wyniku możliwego starcia.
- A odejść zamierzam w najgorsze dla mnie miejsce z możliwych do wyboru, powierzchnię. Co jak co, ale nie przyszedłem tutaj żeby się zaszyć i siedzieć w podmroku z podkulonym ogonem i czekać jak fanatykom znudzi się polowanie na mnie. Nawet jeśli część z nas zamierza zapewnić mi rozrywkę dziękując za bunt przeciwko Riktelowi. - rzucił ponownie uśmiechając się lekko i wchodząc do pomieszczenia, które już wchodząc przeszukiwałby w poszukiwaniu szukanego sejmitara. Nawet jeśli nie było to odpowiednie piętro, to rozglądanie się na pokaz mogło zapobiec ewentualnemu zgarnięciu miecza sprzed jego nosa. Nie byłoby to mądre posunięcie, bo Dirith wtedy najzwyczajniej w świecie zabrałby Hell Light prosto z martwej łapy tego kto odważyłby się go zabrać, jednak kusić losu nie zamierzał.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 07-07-2014, 20:04   #537
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kolega drow wyglądał na nieszczególnie szczęśliwego i intensywnie rozmyślającego. Najwyraźniej liczył że zostaniesz trochę dłużej i wiązał z twoim powrotem jakieś nadzieje. Chyba właśnie zmieniał plany. Na wzmiankę o rozkazie matrony nie okazał zbyt wielu uczuć, ale nie wahał się okazać lekkiego kpiącego uśmieszku.
– Ona nie wie, że tutaj jesteś – stwierdził z rozbawieniem. – Gdyby wiedziała nie wysłałaby mnie, nie uważasz? Jakie mam z tobą szanse, hmpf? Nie zamierzam jej o tym informować. Miałem nadzieję, że się nigdy nie dowie – mruknął sugestywnie. – Za czasów Riktela było zabawnie, ale to co się teraz dzieje, trochę mi nie odpowiada. Cóż, trudno. Jak tam jest? – po chwili dodał. – Jak jest na powierzchni? Chyba nie najgorzej, skoro można nawet brać dzieci bieli do niewoli? Nie jestem pewien czy będę mógł tu zostać, w sumie nigdy nie byłem tego pewien. Hmpf, nie przyszedłem po twoją śmierć, możesz mi wierzyć, nie byłbym na tyle naiwny, by zjawiać się tu sam. Z tym co się dzieje miałem nadzieję na coś… nowego. Ale jeśli będę musiał uciekać na powierzchnię, myślę, że dam radę, skoro miewasz się tak dobrze. Najwyraźniej nie oślepłeś ani nie spaliło ci futra i skóry do kości, a zatem da się tam przeżyć. Co ciekawe, słyszy się czasem, zapewne wiesz, że chimery Riktela po jego odejściu nie mają się najlepiej, gdy nikt ich nie konserwuje. Kilku zapadło na śmiertelne choroby, jeden dosłownie zgnił, złapał bardzo niemiłą grzybicę i po prostu został zeżarty przez to paskudztwo. Do czego zmierzam. Być może na powierzchni jest coś, co nie służy drowom, ale służy chimerom. Być może słońce sprawia, że chimery nie uwsteczniają się i nie degenerują, nie rozpadają się tam, gdzie stoją. Słyszałem już takie opinie, wysyłano niektórych na powierzchnię, sprawdzano tę teorię. Niewiele mnie tu trzyma, Dirith, a już na pewno nie rozkazy matrony.

Otworzyliście drzwi. Wewnątrz nikogo nie było. Ogólnie panujący porządek kazał przypuszczać, że Hell Light będzie leżał na jakimś zdobionym piedestale na środku pomieszczenia jako ozdoba. Ale nie. Nie było go nigdzie widać zresztą, a generalnie biały sejmitar powinien rzucać się w oczy. Jeśli był ukrywany to ciekawe gdzie i ciekawe kto go ukrył bez dotykania go. Być może po prostu już nie żył, była i taka możliwość.

Na szczęście mieliście przewodnika, wilka tropiącego sejmitary. Po krótkiej rozmowie z Almanakh Kiti była w stanie bez trudu odnaleźć Hell Light. Chwilę jej zajęło zdecydowanie co dalej z tym zrobić i jak się tą wiedzą podzielić. W pewnym momencie z głębi pomieszczenia dobiegło skrobanie, jakby wilk kopał pazurami w podłogę. Kolega drow był zaskoczony tym fenomenem, ale nie śmiał ingerować. Dirith poszedł sprawdzić gdzie też drapała Kiti. Szybko okazało się, że jedna z płytek w podłodze jest ruchoma. Gah, ruchoma to źle powiedziane. Dałoby się ją wyjąć gdyby się odpowiednio do tego przyłożyć, a przecież siły w rękach niektórym nie brakowało. Po krótkiej chwili wspólnego grzebania przy płytce podłogowej, czemu kogla drow przyglądał się z lekkim zafrasowaniem, nerwowo oglądając się na drzwi, w końcu udało się wyjąć płytkę. Pod płytką była niewielka wnęka, a w niej uhhh…? Jakieś skóry i szmaty, coś w nie było zawinięte. Kiedy ostrożnie rozchyliłeś opakowanie, zobaczyłeś fragment broni. Nie był to jednak biały sejmitar, był to zaskakująco normalnie wyglądający drowi sejmitar. Owszem, ładny, zdobiony, wywarzony, ale po prostu zwyczajny, zdecydowanie nie biały. Kiti jednak uparcie szturchała cię nosem w nogę, że to jest to. Możliwe, że na Hell Light rzucono iluzję, lub zmajstrowano mu obudowę, by imitował inną broń. A Może By Tak…? Jak sprawdzić czy to już? Czy odlicza czas i ile go zostało?

* * *
– To nieprawdopodobne, ale jest to możliwe.
– Czy to jest możliwe? – powtórzyła.
– Matko Opiekunko, sługa Loth nie przekazałby takiej informacji, gdyby nie była ona prawdopodobna. Trudno w to uwierzyć, ale jest szansa, że Dirith jest bounderem Timewalkera.
Matrona nadal nie wiedziała jak zareagować na tak zabawne wieści.
– Nie rozumiem, dlaczego on żyje – warknęła. – Nie rozumiem jak mógł zostać bounderem Timewalkera i dlaczego zjawił się tu akurat dzisiaj!
W głębi duszy przeczuwała jednak to co powiedziała kapłanka:
- Dirith poszukuje Hell Light.
- Dlaczego teraz, dlaczego tutaj?!
- Prawdopodobnie Hell Light gdzieś tutaj jest.
- To nie jest możliwe!
- To nie jest wykluczone – zauważyła kapłanka.
- Skąd Dirith mógłby o tym wiedzieć?!
- Możliwe, że nie jest już tylko chimerą. Być może jest opętany.
- To by tłumaczyło jak przeżył.
- Ale problem w tym że demon nie mógłby użyć Hell Light, ani stać się bounderem Timewalkera.
- Wiec jest chimerą?
- Prawdopodobnie. Myślę, że ktoś mu pomaga.
- Kto? – syczała. – Przecież nie Venorik! Trzeba go powstrzymać! Nie może znaleźć Hell Light, jeśli on tu jest! Nie wolno mu go dotknąć!
- Hell Light wybiera swojego właściciela. Jeśli Dirith tu przyszedł szukając go, najprawdopodobniej on już wie, gdzie jest Hell Light.
- Mogłybyśmy pozwolić mu go zabrać.
- Chyba żartujesz?!
- Jeśli Timewalker się zbudził…
- Timewalker tu nie przyjdzie!!! – prychnęła drwiąco. – A to, że sieje zagładę na powierzchni to tak jakby nie nasz problem…
- Wyznawcy Bieli przyjdą po Hell Light jeśli Dirith go stąd nie zabierze – zauważyła
kapłanka.
Matrona najpierw prychnęła drwiąco, potem zamilkła, zgorzkniała. Wyznawcy Bieli. Rozkopią cały Podmrok żeby znaleźć Hell Light jeśli tylko dowiedzą się że on tu gdzieś jest! Miasto będzie się opierać, oczywiście. Miesiące, lata. Ale Timewalker nie zdechnie po 100, 200 latach, a te cholerne elfy podobnie.
– Dirith jest zapewne jedynym, który wie gdzie jest Hell Light – zauważyła kapłanka. – Jeśli go dotknie...
– Nadal jest śmiertelny. Timewalker z pewnością wiele by dał za spokój duszy i wiedzę że Hell Light jest poza zasięgiem jego wrogów.
– Śmierć Diritha może oznaczać śmierć Timewalkera.
- Nikt nie mówił że będzie łatwo…
* * *
Więc pewnie macie, co powinniście mieć. Przynajmniej Kiti tak twierdzi. Jakieś pomysły żeby się przekonać…? Szmerek za drzwiami. Kolega drow, stojący najbliżej drzwi, zareagował błyskawicznie kiedy drzwi lekko się uchyliły. Jego ostrze zostało jednak sparowane, więc rzucił się na cel z gołymi łapami, łokciem w ryj, i do ściany…
- Zostaw!... – warknął Venorik, kiedy już przeszło mu lekkie otępienie po tym, jak kolega drow trzepnął nim i jego głową o ścianę.
Sam trzymał ostrze wycelowane w szyję tamtego i był gotów się bronić. Widząc jednak, że kolega drow dogaduje się z Dirithem, postanowił być grzeczniejszym.
– Zostaw! – warknął znów, szarpiąc się.
No tak. Impreza przeszła w kolejny etap… Venorik zdołał wykręcić ramię kolegi i wyrwać się mu po paru szturchańcach, bez używania broni. To, że nie użył broni skłoniło kolegę drowa do podobnej reakcji. Mierzyli się wzrokiem, ale chyba zaczynali rozumieć, że nie muszą ze sobą walczyć. Znali się resztą. Kolega drow widząc zero reakcji na widok Diritha uznał, że sytuacja jest pod kontrolą.
– Teraz takiś czujny, a kapusiom pozwalasz biegać po korytarzach! – burknął do kolegi drowa. – Ciesz się, że go spotkałem… Dirith, oni wiedzą że tu jesteśmy – powiedział poważnie. – Musimy się zwijać.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-07-2014, 02:39   #538
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Na prawdę jest tak kiepsko? Bardziej sądziłem, że bez Riktela nie będzie miał kto składać was do kupy po każdej walce niż zaczniecie się rozlatywać w szwach... - stwierdził zastanawiając się jak przyjąć propozycję kolegi. To prawda, że samemu na Diritha raczej by się nie rzucił. Nawet jeśli pod jego nieobecność byłby nie wiadomo jak polepszony to wziąłby ze sobą inne chimery tylko dla pewności, jako mięso armatnie. - Samemu nad sobą zbyt wiele nie pracowałem, bo nie mam pełnych notatek Riktela na mój temat. Tylko tyle co szlajałem się po powierzchni, albo piątym wymiarze. Może tam mogło się coś stać co spowodowało, że nie potrzebuje konserwacji. - Dirith zaśmiał się lekko. - Nawet zaliczyłem tam parę zgonów i byłem świadkiem wskrzeszenia jakiegoś legionu należącego do Astarotha, czy jakiegoś innego demona. Kto wie jaki to wszystko mogło mieć wpływ na chimery. - rzucił spokojnie podchodząc do miejsca w które wskazywała Kiti i zaczął prowadzić oględziny.
- Na powierzchni najgorzej nie jest, można się przyzwyczaić. Można też całkiem nieźle się ustawić, szczególnie dlatego, że baby tam nie zawsze rządzą. Więcej też możliwości, bo nie jesteś przykuty do domu i nie potrzebujesz oddziału do przemieszczania się między miastami. - co prawda podmrok dało się przemierzać w pojedynkę, czy dwójkę jak to udowodnili razem z Kiti, jednak na dłuższą metę nie było to mądre rozwiązanie.
- A chyba nie myślałeś, że zamierzam tu zostać i przejąć kontrolę nad domem? Za dużo babrania się w nudną politykę. - powiedział krzywiąc się wyraźnie. - Poza tym, nie jestem tchórzem zasłaniającym się innymi. - kontynuował dobierając się do skrytki. Ostrożnie, bo nie wiedział w jakim stanie może być broń a stanowcze i siłowe przebicie się mogło doprowadzić do przypadkowego dotknięcia i wyznaczenia terminu na pozbycie się Timewalkera.

- Czyli mówisz, że chcesz spróbować szczęścia na powierzchni... - potwierdził zastanawiając się jak niekorzystnie dla niego byłoby wzięcie ze sobą Izzatlab'orvira na powierzchnię. Po pierwsze, wiedziałby o wyspie na której zostawiłby Hell Light, bo właśnie na nią zamierzał teleportować się po odwiedzinach rodzinnych stron. Po drugie, jeśli jednak wykonywał rozkazy matrony, to brałby ze sobą potencjalnego zdrajcę. Trzeba więc będzie odpowiednio szybko się rozdzielić.
- Dałoby się to załatwić. To w takim razie pakuj sejmitary i instrukcję serwisowania bo ja na konserwacji chimer za wiele się nie znam. Tylko mam nadzieję, że nie zamierzasz się mnie trzymać nie wiadomo ile, wiecznie niańczyć cię nie zamierzam. Nie wspominając o tym, że mogę ze sobą zabierać kogoś mającego zwalić mi na głowę pościg wysłany przez matronę... Bez obrazy, ale chyba nie uważasz, że od tak po prostu będę ci w pełni ufał? - tygrysołak uśmiechnął się jedną stroną pyska.

- Żadna mi nowość, nawet jeśli wiedzieliby o mojej obecności od czasu przekroczenia progu domu nie pomogłoby to im za wiele. Tylko tyle, że po mojej wizycie byłoby więcej trupów do posprzątania. - rzucił do Venorika. - Masz może jakiś plan na to jak się stąd zwinąć? - dopytał zastanawiając się w jaki sposób drow zamierzał udać się na powierzchnię a samemu zmienił formę na drowią. Jego ciałem przez moment wstrząsnęły konwulsje po czym zaczął chudnąć w oczach. Jednocześnie kości nóg, głowy oraz częściowo dłoni znające dobrze tę rutynę dostosowały się do nowej postaci z cichym tylko chrzęstem. Świadczyło to tylko iż Dirith nie forsował przemiany i zmieniał postać na spokojnie. Nie oznaczało to jednak, że nie był czujny. Jeśli jego kolega faktycznie mógł czekać na ten moment, kiedy będzie zmieniał formę na słabszą, to zaraz rozpocznie się walka i któryś z nich zginie. Dlatego miał się na baczności i kiedy jego ciało kurczyło się i odsłaniało zbroję, przez którą przenikało aby dopasować się do mniejszego rozmiaru trzymał ręce przy sobie, tak aby móc szybko dobyć swoich sztyletów. W pogotowiu trzymał również Tysiąc Ostrzy. Także i tym razem wykorzystania bardziej defensywnego.

Izzatlab'orvir zachował się jak na kolegę przystało; ugodowo. Na dźwięk imienia Pana Mgieł wybałuszył tylko oczy i na moment jakby chęć wizyty tam u góry mu przeszła.
- Oczywiście, zdecydowanie poradzę sobie sam, nie potrzebuję nikogo do opieki, nie martw się. Jesteś żywym przykładem na to że tam da się przeżyć i to mi wystarczy. W zasadzie potrzebuję jedynie kogoś... rozumiesz... kto wskaże drogę. Utoruje drogę, powiedzmy. Ja też miewam problemy z zaufaniem dla innych, ale w chwili obecnej mam mały wybór. To kwestia pozostania tutaj i bycia obiektem tych nowoczesnych eksperymentów, zgnicia tutaj lub poszukiwania cudownego leku na powierzchni. Tylko nieliczni uważają że to [eTo] nie jest szaleństwo, nie wiadomo mi czy ktoś tego próbował, ale chyba kilku poza tobą również. Miałem plany, teraz mam szansę je wykonać. Obawiam się, że pościg, o ile zostanie wysłany, tak czy inaczej ruszy za tobą, nie opłacałoby się im uganiać za mną, a Diritha zostawić w spokoju.

Venorik był wkurzony całą tą czułą gadką. Chciał się wynosić, tu i teraz. Dodatkowy kolega był mu nie na rękę, ale wolał nie przeginać.
- Znałem pewną drogę tunelem, ale jeśli wiedzą że tu jesteśmy i jest szansa że wiedzą o moim sekrecie, będą tam na nas czekać.
- Możemy wyjść przez laboratorium - mruknął Izzatlab'orvir. - Ostatnie nieudane eksperymenty wysadziły dziurę w ścianie. Wyjdziemy na ulice, gdzie mogą nas zobaczyć.
- Zawsze zostaje dach - fuknął Venorik.
- Albo jedna z najbardziej idiotycznych metod przemycania różnych rzeczy... Mamy tu taką jedną chimerę, która bierze w gębę ale nie połyka, powiedzmy.
- Chyba żartujesz.
- Widzisz, nawet ty o tym nie wiedziałeś.
Venorik zrobił face palm.
- A przemycała kiedyś trzy drowy na raz?
- Drowy, drowki, zdziwiłbyś się.
- To idiotyczny pomysł.
- Matrona też tak pomyśli.
- Ona nie wie?
- Tylko ja wiem. Odkryłem to niedawno.
- I niby możemy mam mu zaufać? Że tak po prostu nam pomoże?
- To mój syn - syknął cicho Izzatlab'orvir. - A raczej to co z niego zostało.
- Pięknie - prychnął Venorik. - Dzięki za tkliwe historyjki z życia rodziny, gdyby nie one już byłbym na dachu i schodziłbym po murze na dół...

Będąc pod postacią drowa mógł ostrożniej i dokładniej przyjrzeć się znalezionemu ostrzu podczas gdy reszta kompani wymieniała się planami i decydowała który z nich był lepszy. Odbiegało nieco od rysopisu, jednak sejmitat jak to sejmitar. Ostrze, rękojeść, zdobienia - wszystko czego można oczekiwać po drowiej broni.
- Syn? - rzucił nie ukrywając zaskoczenia i spoglądając podejrzliwie na Izzatlab'orvira. - Pfff... Wolę nie wiedzieć, bardziej się cieszę, że Riktel nie spartaczył mojej sterylizacji... - odpowiedział sam sobie zdejmując plecak i wyciągając z niego kolejny plecak jaki był schowany w środku. Ponownie zawinął porządnie miecz i włożył go to tego zwykłego plecaka, po czym ten schował do tego ulepszonego magicznymi zaklęciami otrzymanego nie tak dawno. Przy okazji sięgnął po zwój teleportacji. Co prawda korciło go aby zostać dłużej i spróbować się dowiedzieć co mogło robić imię jego stwórcy w znalezionych wcześniej ruinach, jednak nie był to dobry czas. Matrone teraz już na pewno wiedziała o jego obecności co zakończyłoby się dłuższą rzezią, na którą niestety nie miał czasu. Tym bardziej, że odkrycie tego zdawało się nie być zbyt kluczowe w planie pozbycia się Timewalkera.

~ No dobra Verion, wiem, że podsłuchujesz lub przynajmniej obserwujesz co tu się wyrabia, więc przy okazji mógłbyś dać takie małe wskazówki jakie byłyby dość pomocne. Mówiłeś, że śmiertelnik nie jest w stanie przeżyć połączenia z duszą Timewalkera, zatem kto może ten proces przeżyć? ~ spytał w myślach starając się dowiedzieć tej dość kluczowej informacji i dzięki temu określić jego dalsze plany poza wydostaniem się z wyspy na której niedługo wyląduje. ~ I czy na prawdę przy wzięciu do ręki Hell Light zostanie wyznaczony losowy czas nawet dla boundera? I co jeśli bounder nie zdoła zabić gada w określonym czasie, zginie jednocześnie zabijając Timewalkera? ~ dopytał zamierzając wybadać czy przypadkiem nie wpakuje się w samobójczą misję jeśli przypadkiem zbyt wcześnie dotknął by ostrza.

- To co amatorzy, zwijamy się z tej dziury, czy będziecie tak ględzić aż w końcu fanatycy Bieli nas tu zastaną? - zapytał zakładając plecak po czym wziął się za odczytywanie na głos inkantacji zapisanej na zwoju. Jako cel podał nazwę wyspy oraz odbudowanego miasta. Teleportacja do miasta mogła być ryzykowna gdyż mógł pojawić się gdzieś na samym środku ulicy pełnej wieśniaków lub mieszczan wracających do miasta. Była jednak mniej ryzykowna niż przeniesienie się do zamku. To dlatego, że nie chciał aby któryś z nowych kolegów wiedział, że zamierza zostawić znaleziony właśnie sejmitar w skrytce w wierzy. Tutaj bardzo przydatna może się okazać niewypita jeszcze mikstura niewidzialności. Co prawda użycie zwoju w domu mogło też nie być najmądrzejszą rzeczą, gdyż Dirith nie był pewien czy przypadkiem Matrona nie będzie mogła go wytropić jakimiś magicznymi sztuczkami. Jednakże jako chimera Riktela No'quar nie był szkolony do robienia rzeczy najmądrzejszych, tylko zdecydowanego i z reguły brutalnego działania nie licząc się z konsekwencjami. Co prawda teraz za wybieranie tych mądrzejszych i ostrożniejszych rozwiązań nie czekały go tortury i mógł je stosować do woli... tylko po co? Żeby wyrobić w sobie nawyk tchórzostwa? Strachu przed podjęciem ryzyka? Zdecydowanie nie. Często to nierozważnie ale pewne siebie działanie dawało przewagę przez wybicie z rytmu przeciwnika i zaszczepienie w nim ziarna niezdecydowania. Owe niezdecydowanie mogło być łatwo wykorzystane na własną korzyść. Często jednak sprowadzało też na siebie większe kłopoty. Z tymi jak do tej pory Dirith sobie jakoś radził. Z reguły dzięki kolejnym nierozważnym i czasami bezczelnym zagrywkom, jednak to tylko czyniło go silniejszym. Możliwość zostania wytropionym przez Matronę brał jednak pod uwagę i zamierzał zmierzyć sie z tymi konsekwencjami kiedy przyjdzie na to pora. Ot tylko tyle, że to kolejny sztylet wycelowany w jego plecy. Poza mieczami fanatycznych wyznawców Bieli. Poza kłami Timewalkera. Oraz oczywiście poza innymi ostrzami osób jakie spotkał w przeszłości mającymi mu coś za złe. Dlatego tak na prawdę to jedno ostrze więcej wycelowane w jego plecy nie robiło mu zbyt wielkiej różnicy.
Kiedy portal był gotowy upewnił się tylko czy Kiti jest na tyle blisko aby razem z nim przejść w pierwszej kolejności na wypadek jakby miał się zamknąć zaraz po przejściu. Może i chwilowo współpracował z innymi drowami... jednak jeśli nie zdążyliby przejść za nim był to tylko ich problem.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 14-07-2014, 16:43   #539
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Więc się udało, udało, udało! Podobno to był Hell Ligth. Almanakh i Biel nie mogły przecież kłamać tak po prostu, to musiałby on, nie prowadziłyby ich aż tutaj przez te pająki i pajęczyny tak dla żartu. Kiedy Dirith odsuwał płytkę w podłodze Kiti myślała że zobaczy wspaniały biały sejmitar promieniujący zabójczym światłem. Ale tam były tylko szmaty i zwyczajny miecz! Czasem ktoś robi repliki artefaktów, fałszywe kopie, albo przerabia prawdziwe na coś zupełnie nowego i niepodobnego. To właśnie był ten przypadek, ten, ten, ten! To musiał być Hell Light a kto go tak załatwił trudno powiedzieć. Zjeżyła się jak Dirith grzebał w szmatach i wyjął je ze schowka. Miała wrażenie że wszystko wybuchnie, albo wszyscy wokół poza Dirithem spłoną w ogniu piekielnym. Nie wiedziała czemu akurat teraz o tym pomyślała. Miała jeszcze do pogadania z Almanach, ale w międzyczasie z wizytą z Narni wpadł Venorik. Od razu polubił się z nowym kolegą Diritha. Heh te dzisiejsze związki, no nie ma co! Dla elfickiego kleryka to trochę zbyt wiele. Może i inni się śmieją, ale oni nie są klerykami, oni nie muszą potem przy ołtarzu zachować powagi i godności kiedy dojdzie co do czego.

Kiedy Dirith użył zwoju bardzo jej ulżyło. Wreszcie, wreszcie, wreszcie!!!!!!!!!!! Precz z ciemnościami i pajęczynami!!!!!!!!!! Kiedy tylko dostanie się na powierzchnię zacznie całować trawę i tarzać się w niej!!!!!!!!!!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 14-07-2014, 18:45   #540
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Oh my, hi! – Verion wydawał się wesolutko ugodowy, jakby leżał właśnie przygnieciony butem Shabranido.
Dłuższą chwilę milczał, co było dość podejrzane. Verion był aczkolwiek zawsze podejrzany, więc trudno powiedzieć, co tak naprawdę wyrabiał i nad czym obecnie knuł. Ogarnął się po chwili i odezwał
się, prawdopodobnie wyśliznął się z osaczenia, lub innych macek.
– Widzisz, cała zabawa z klątwą Timewalkera polega na tym, że tylko drow, lub elf mógł zostać jego bounderem. Luka polega na tym, że kiedy już to się stanie, teoretycznie… ekhym, nic nie stoi na przeszkodzie, aby tego boundera zmodyfikować. Wiem, jak strasznie to brzmi, z drugiej strony it`s so much fun! ^__^ Gdyby śmiertelnik mógł przeżyć połączenie z duszą Timewalkera, roiłoby się od chętnych do przebudzenia go. I owszem, próbowali, a my, oczywiście, robiliśmy swoje, aby próbowali co jakiś czas, aby wiedza i legenda żyły, aby trwała szansa. Dusza Timewalkera nigdy nie utrzymałaby się w ciele śmiertelnika, rozsadziłaby to ciało na strzępy co do komórki. Ale nie musi tak być, hm?;3 Są różne opcje. Konkretnie dwie w tym momencie. Dusza Timewalkera może zostać skupiona w jakimś artefakcie i utrzymana w nim przez jakiś czas. Druga opcja byłaby zapewne wygodniejsza and a lot more fun, too!;3 Musiałbyś przestać być śmiertelny ;3 – wyjaśnił z rozkoszą. – Proste, hm?;3 Oh my, więc udało się i masz Hell Light w rękach. ON już wie. Niebawem zacznie świecić, a osłona w której się znalazł nie wytrzyma zbyt długo. Tak, zostanie wyznaczony termin, jeśli
upłynie, umrze ten, kto dotknął Hell Light. Konkretnie ty ;3 Niestety nie mogę zapewnić, że śmierć boundera zabije Timewalkera. Z dużym prawdopodobieństwem. Nikt tego nigdy nie sprawdzał ;3 I zależało nam na tym, aby tak myśleli. Jest to zresztą bardzo prawdopodobne. Rozumiesz, czekać tyle lat, dobrze się bawić, a potem skończyć z martwym bounderem Timewalkera, to by mnie dość mocno rozczarowało…;3 Zastanowiłbym się raczej, jak wyjaśnić Timewalkerowi po co ci Hell Light…;3 Timewalker spędził wiele czasu w Mgłach, jego zmysły i rozum nie funkcjonują zbyt… powiedzmy do końca logicznie. Powiedzmy, że w przypadku, gdyby rozdzielił Hell Light i ciebie, możesz spędzić długie lata myśląc o tym, jaka potęga przeszła ci koło nosa…;3 Gdybym był na twoim miejscu, wolałbym być nieśmiertelny stając do walki z Timewalkerem…;3 To nie jest kwestia zadania mu jednego ciosu, jeśli o tym myślałeś…
* * *
Na uwagę o potomstwie, kolega otrząsnął się tylko, a Venorik prychnął złośliwym śmieszkiem, na co kolega pokazał mu w języku migowym wymowny gest. Podczas, gdy koledzy dyskutowali kto gdzie i
którędy, ty jakby nigdy nic sięgnąłeś po zwój z tzw. Zanadrza. Koledzy byli pod wrażeniem, był to dla nich kolejny sygnał że wato się w to pakować, skoro jesteś do tego przygotowany. Kiedy portal pojawił
się w pomieszczeniu, Venorik i kolega drow w milczeniu się mu chwilę przyglądali.
- To droga na powierzchnię?
Teoretycznie to mogła być droga „wszędzie”. Pakowali się nie-wiadomo-gdzie, z drugiej strony jaki mieli wybór? Przedzierać się przez straż Domu postawioną na nogi, przez Pomrok, aż do wyjścia? Obaj posadzeni o zdradę? A i tak bez tego z wystarczającą ilością kłopotów? W końcu co mogło być gorszego? Przecież nie ma tam u góry wściekłych fanatyków Bieli ani wściekłego czarnego smoka, co nie? To byłaby trochę przesada. Nie, tam na powierzchni same drzewka, kwiatki i te elfy, całymi dniami przytulone do drzewek i kwiatków.
- Ty pierwszy – mruknął Venorik.
Venorikowi nie spieszyło się już tak bardzo.
- A gdzie twój wilk? – spytał też podejrzliwie, od jakiegoś czasu już rozglądał się za białym wilkiem, snując sobie pewne podejrzenia.
- Podobno byłeś na powierzchni, więc o co chodzi? – mruknął ten drugi.
- Podobno chciałeś tam iść, więc w czym problem? – ofuknął go Venorik.
Zastanawiali się jeszcze chwilę, ale tak naprawdę nie mieli na to zbyt wiele czasu. Nie było za bardzo drogi odwrotu.
* * *
Island Dreams-Stock by PersephoneStock on deviantART

No i ponownie witamy w krainie drzewek i kwiatków. Wymarzona wyspa na wakacje...
Death Island by jarling-art on deviantART
Przybyliście na powierzchnię bez większych komplikacji. Chwilowe komplikacje zaczęły się teraz. Prewencyjne zamknięcie oczu i zasłonięcie ich ręką w miarę pomogło, ale nie wszystkim. O ile Venorik zadbał o swoje ślepka, zasłaniając je, o tyle drugi kolega prawdopodobnie przypadkowo o nich zapomniał, lub też nie był gotów na tak szybką podróż i właśnie głośno i wściekle tego żałował.

A co tam słychać w mieście?
Trafiliście nieopodal skraju osady za zamkiem. I jeszcze zanim zbliżyliście się do osady, pojawiły się kolejne komplikacje...
The Elves' Last Journey by Robjenx on deviantART

Venorik zjeżył się niczym Kiti na widok pająka.
* * *
The Passing Of The Elves by FangWangLlin on deviantART
– Nie chcemy być dla was niedogodnością, ale z pewnością będziemy, jeśli nie zechcecie nas zrozumieć i współpracować.
– Nie widziałem żadnego drowa, przecie mówię!
– Gah – westchnął zmęczony elf. – Wiemy, że część z was go widziała i wiemy że tu był. Zrozumcie, że będzie lepiej dla nas wszystkich jeśli powiecie nam gdzie on jest.
– Ale my ni wiemy gdzie jest jokiś drow!!! Mówiliście że wyniesiecie się stąd jak wom powiemy co wiemy!
– Pójdziemy stad kiedy go znajdziemy
– I po co do diabła był wam mój pies?!
– Mówiłem już, szukamy białego wilka, ten pies był podobny z wyglądu. Przecież go oddaliśmy.
– Jakim prawem napastujecie nas w tym mieście? To nie wasze ziemie som!!!
– Nikogo nie napastujemy. Poszukujemy drowa i białego wilka, odejdziemy kiedy go znajdziemy.
– Ale przecie go tu ni mo!!! Ni znajdziecie go bo tu ni mo, czy wy nie rozimicie po ludzku???
– Jest pewna szansa, że tu wróci – warknął elf. - To nie jest wasz problem, ludzie, dziękujemy za wyrozumiałość i prosimy was o czujność. Gdyby ktoś go zobaczył, powiadomcie nas, proszę. My się dowiemy, czy ktoś go widział czy nie.
– Ale jakim prawem tu łazicie, i włazicie nam nawet po chotoch?!?!?
– Przepraszamy za te niedogodności, ale sprawa jest zbyt poważna.
– Nasze prawo nakazuje nam bronić niewinne istoty za wszelką cenę, nawet za cenę wejścia komuś do domu. Przecież pukamy.
– Taaaa pukacie, już ja wiem czego wy tu w ogóle nagle szukacie! Drow chodził, to żeście teraz przyleźli, jak go ni mo dawno! Jak tu łaził i żeśmy byli w strachu to was nigdy ni mo! Teraz żeście przyleźli!
– W sumie nie był taki zły, przepędził tego ognistego ptaka…. – mruknął inny wieśniak.
– A ja tam go wim, mówiłem od początku że to diabeł był, że będą kłopoty, teraz jeszcze ci tu łażą, trzeba go było toporkiem i byłoby po sprawie, tfu!
– Ja tam ni wiem, ale nie chcę mieć z tym nic wspólnego! Niech oni stąd w końcu idom!
– Ta, jak ktoś wie, niech powi, niech oni se idom stąd w końcu!
– Panie elfie, przecie jakbyście wiedzieli to byśmy powiedzieli, przecie nikt tu diabła nie będzie bronił, tego, wyznawcy Lolth, satanisty, tfu! My nic nie wiemy, no, nie ma tu żadnego drowa ani białych wilców!
– Gah... – syknął znów poirytowany elf.
Jego towarzysz spojrzał w głąb lasu.
- Słyszałeś to?...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172