Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2014, 21:37   #167
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Wróg czy ewentualny sprzymierzeniec? Kto pojawił się przed J.J. pozostawało na razie tajemnicą, jednak niepewny ton którym mężczyzna się wypowiadał świadczył bardziej o zagubieniu i strachu, niż chęci znalezienia chodzącego bufetu. Mimo to dziewczyna zrobiła jeden dyskretny krok w tył, przyklejając się plecami do ściany. Zacisnęła palce na włóczni, odnotowując z radością że tym razem jej dłonie są pewne i nie drżą jak u ćpuna na głodzie. Uspokoiła oddech, starając się wtopić w mrok, by obcy nie mógł jej dostrzec, nie od razu. Pozorny strach mógł być zasłoną dymną. A co, jeśli nieznajomy był wabikiem na frajerów, wciąż mających w sobie jakieś ludzkie odruchy? Nikt nie gwarantował, że za jego plecami nie czai się banda kanibali, albo i gorszego cholerstwa. Wpierw wypadało przekonać się, czy jest sam, dać mu czas. Potem ewentualnie przyjdzie pora na gadkę.

Chóralne jęki wewnątrz głowy nie pomagały się skupić. Budziły jedynie coraz większą irytację. Za cholerę nie szło się zorientować o czym smędzą dziwne głosy. Widać kolejna banda pojebów dorwała się do mózgoradia i zaczęła nadawać własną audycję, a skoro oni tam byli, to gdzie podział się Paavo? Zabili go, zjedli? Złożyli w ofierze i teraz ułożyli o tym piosenkę, którą katują resztę ocalonych? Coś na kształt “Ci którzy to słyszycie, porzućcie wszelką nadzieje”, albo krócej “Peszek lamusy, wszyscy zdechniecie” ?
- Halooo - mężczyzna raz jeszcze próbował upewnić się, czy jest sam.
Jakaś część J.J. chciała wyjść z cienia i dać znać o swojej obecności, chociażby po to, by móc porozmawiać kimś żywym. Rozsądek jednak usadził ją w miejscu i jeszcze bardziej rozpłaszczył o ścianę. Nieprzyjemnie lepka powierzchnia była teraz najmniejszym ze zmartwień dziewczyny, próbującej przetrwać na statku ogarniętym szaleństwem. Wciąż pamiętała mroczną bliźniaczkę, na którą natknęła się za pierwszym razem właśnie w tym korytarzu. Nie musiała daleko sięgać pamięcią, by doleciało do niej echo dawnego przerażenia i paniczna ucieczka na oślep. Facet przed nią wydawał się być jak najbardziej realny, do tego chyba był sam, a jego przerażenie podsunęło Julii pomysł, z gatunku tych najbardziej złośliwych i przez to zabawnych. Dyskretnie przeniosła ciężar ciała na lewą stronę, gotowa do ewentualnego odwrotu bądź ataku i czekała aż mężczyzna ruszy dalej...choć kilka kroków, by przekonać się, że na pewno nikt mu nie towarzyszy.

Upewniwszy się, że w ciemnym przejściu są tylko we dwoje, wysunęła przed siebie lewą nogę i wstrzymała oddech. Dwa ciche kroki przybliżyły ją do celu. Wciąż dzielił ich spory dystans, ale nie grał on w tym momencie poważnej roli. Choć bardzo się starała, nie mogła odmówić sobie drobnej przyjemności, jaką było zrobienie sobie z nieznajomego jaj...okoliczności przyrody były aż nazbyt sprzyjające. Nawiedzony statek, widmo paskudnej śmierci wiszące nad karkiem i okultystyczne brednie, obijające się po czaszce niczym resztki szarych komórek - tych, co umarły w samotności. J.J. nabrała powietrza i zasłoniła się włócznią, przybierając pokraczną pozę.
- Jam jest Zuul! - zaskrzeczała nagle - Oddaj mi swoją duszę, śmiertelniku!

Mężczyzna, bo to był mężczyzna, wrzasnął z przerażenia odskakując chaotycznie w bok. Zderzył się ze ścianą i zaczął po niej osuwać trzymając za klatkę piersiową. Wyraźnie miał problemy z oddychaniem. Julia widziała blask okularów, jakie mężczyzna nosił na nosie oraz siwą. równo przystrzyżoną brodę na pucułowatej, chyba niemłodej twarzy.

Wyszło nawet lepiej niż się spodziewała. Niewyszukany dowcip z miejsca poprawił dziewczynie humor, a że stary pierdoła o mało nie zszedł na zawał? Oj tam, oj tam…
Byłoby to i tak lepsze, niż rozerwanie na sztuki przez bandę wściekłych ludożerców, albo pocałunek facehuggera. Na każdym kroku czekało ich tyle wyszukanych i makabrycznych rodzajów śmierci, że atak serca przestawał robić jakiekolwiek wrażenie. Dopiero po fakcie dotarło do J.J., że w sumie facet mógł mieć pistolet i zastrzelić ją w napadzie paniki. Tak się, na szczęście, nie stało. Miała farta...i darmową rozrywkę.
-No i czego brzęczysz? Jeszcze nam na łeb ściągniesz jakieś cholerstwo - zaśmiała się wesoło, zapalając latarkę. Snop światła skierowała wprost na swoją twarz, oświetlając ją od dołu - Czyżbyś zobaczył ducha?
Miała nadzieję, że mężczyzna szybko się ogarnie i zacznie współpracować. Narobił takiego rabanu, że z pewnością usłyszało ich wszystko, co znajdowało się w obrębie dwóch najbliższych pokładów.
Mężczyzna jednak nie zareagował. Grzecznie osunął się po ścianie. Okulary spadły mu z nosa. Przestał też rzęzić.

Przynajmniej już nie hałasuje - pomyślała, tłumiąc złośliwy uśmiech cisnący się na usta.
- Jestem J.J. - zaczęła z innej beczki, podchodząc bliżej i starając się ogarniać jednocześnie obie strony korytarza w poszukiwaniu ewentualnego zagrożenia. Podzielenie uwagi na trzy obszary było upierdliwe. Zwróciła się więc bezpośrednio do gościa, przywołując na twarz jeden ze swoich czarujących uśmiechów. Był kij, teraz pozostało pokazać marchewkę - Nie zrobię ci krzywdy, nie bój się. Zdradzisz mi swoje imię, przystojniaku?
Facet nie ruszał się. Chyba nawet nie oddychał. Wytrzeszczone oczy lśniły lekko w ciemnościach.

- Nie no kurwa, teraz to ty robisz sobie ze mnie jaja - warknęła, częstując nieznajomego kopem pod żebra. Włożyła w ten cios całą złość i frustracje, które stopniowo narastały w niej od kilku dobrych godzin. Szukała na oświetlonym latarką pucołowatym obliczu najdrobniejszych oznak bólu i zaskoczenia, wyraźnych sygnałów że gość jeszcze dycha.
- Wstawaj kutasie, mam do ciebie parę pytań - syknęła kopiąc tym razem z drugiej strony. Oprócz rosnącej z minuty na minutę agresji była dziwnie spokojna, jakby nic szczególnego się nie wydarzyło. Jakby przed chwilą nie zabiła kolejnego człowieka. Chemia krążąca w jej ciele tłumiła wyrzuty sumienia, strach i lęki. To co pozostało nijak nie nadawało się do podciągnięcia pod stan umysłu, szeroko znany pod pojęciem “współczucie”. Idiota miał czelność wykitować, nim zdążyła się czegokolwiek dowiedzieć, nie potrafiła mu współczuć.
Za sobą usłyszała nagle jakiś chichot.

Dała się podejść jak gówniarz. Zaaferowana umierającym okularnikiem straciła czujność, przez co naraziła się na atak zza pleców...z dwóch stron nawet. Przed sobą miała możliwe że martwego mężczyznę, a z tyłu chichoczącą niewiadomą. Nieważne co by wybrała, jedna jej strona pozostawała narażona na obrażenia. Nie mogła uważać jednocześnie na trupa i źródło dziwnych odgłosów, któryś problem musiał zniknąć.

Padło na faceta, pewnie i tak martwego. Julia skręciła tułów i szarpnęła ramieniem przebijając ostrym końcem włóczni jego gardło. Korzystając z siły rozpędu, obróciła się na prawej stopie i szerzej rozstawiła nogi, gotowa do obrony, bądź ataku. Do końca nie wiedziała co zaraz nastąpi, jaki kolejny koszmar czai się w mroku. Światło latarki omiotło korytarz za jej plecami, owinięta drutem dłoń zacisnęła się w pięść.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline