Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2014, 22:50   #15
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Mord Thorirsson umierał powoli, jakby walczył z odpływem, krztusząc się i dławiąc krwią jak czerwoną, morską wodą. Tonął nie wiedząc, że tonie. Zdychał w kałuży własnej juchy, nie wiedząc, że człowiek, który sękatymi paluchami troskliwie dociskał opatrunek do jego rany, jest jednocześnie tym, który go zabił.

- ...najął nad czarownik w Hleidra… - charczał młodzik, a po brodzie spływały mu krople krwawej śliny. - …zadanie miał w Roh… aldzie...

Jorun stała tuż obok, wysoka i prosta jak włócznia, na której się opierała. Zgrzytając zębami, przeżuwała nazwę stolicy jak kęs zepsutego jedzenia. Podeszła bliżej, rzucając Gandalvssonowi szybkie, zaniepokojone spojrzenie spod jasnych, zmarszczonych brwi. Przykucnęła, nachyliła się nad rannym, popatrzyła na niego z bliska chłodnymi jak śnieg oczami.

- Jakie zadanie? Jak się nazywa i dokąd pojechał? Mów co wiesz - powiedziała prawie miękko, prawie łagodnie, gotowa wbić mu nóż w podbrzusze i obracać nim dopóki nie nabrałby ochoty na zwierzenia.

- Nie znam jego imienia… Przybyliśmy... wczoraj. Z rana thulr zaczarował kamień - głos Thorirssona słabł, rwał się i nikł jak płomień świecy w wietrzną noc. - I pojechał do miasta Kjari sam... Czekać w lesie jeden dzień mieliśmy... Świadków nie zostawiać... Wracać z czarownikiem do stolicy potem... - zakrztusił się, rozkasłał na dobre, zwijając się z bólu i niemal odtrącając dłonie Klemeta. - ...ale nie wrócił.

- Jak go poznamy? - spytał Gandalvsson pośpiesznie, czując wyraźnie, że chłopakowi zostało już tylko kilka oddechów.

- Wysoki… chudy… czarna broda, długie włosy… - wyszeptał wprost do ucha rohaldzkiego thulra. – Zwy… czajnie ubrany… - Z otwartych ust ulała się znowu krew - jasna, serdeczna - pierś znieruchomiała w pół oddechu.

Hrolfsdottir podniosła się na nogi jednym, niecierpliwym ruchem, nie poświęcając martwemu młodzikowi ani jednego spojrzenia więcej. Milczący trup nie miał w jej oczach żadnej wartości.

- Co myślisz? - spytała Klemeta, czyszcząc grot włóczni. - Powinniśmy się martwić?

- A czy wilk wpuszczony między owce stanowi zagrożenie? - odpowiedział pytaniem, targając siwą brodę. - Złapmy go nim zrobi użytek z klątwy. Wolę nie myśleć jakie może uczynić szkody.

- Co może uczynić? - zainteresowała się natychmiast, wyraźnie oczekując nie tylko, że Klemet pomyśli o wszelkich możliwych krzywdach wyrządzonych cudzą magią, lecz także podzieli się z nią tymi przemyśleniami.

- To zależy od mocy czarownika. W najlepszym przypadku może rzucić pecha na wybraną osobę, w najgorszym… - thurl szarpnął głową, jakby odganiając złą myśl - uśmiercić całe Rohald, albo zwrócić je przeciwko nam.

Otworzyła usta, by coś powiedzieć i zaraz zamknęła je, nie wydając najmniejszego dźwięku. Zamiast tego ściągnęła ramiona i wskazała ku Thorgrimowi, niemo prosząc go o zajęcie się berserkerem.

Na otwarte oczy martwego chłopaka spadały nieśpiesznie kolejne płatki śniegu.


* * *


Martwiła się… Nie, nie martwiła się. Gryzła się pytaniami, na które nie było w tym momencie odpowiedzi, rozdrażniała możliwościami, które mogły, ale nie musiały zaistnieć. Zacinała się w tej irytacji, która - zamiast szukać stonowanych, wyważonych słów - kazała jej nawarczeć na Thorgrima i Klemeta. Ciężko było łagodzić cudzy gniew i urazę, jeszcze ciężej było czekać bezczynnie. Nie czekała więc.

Z Sigurdem spakowali dobytek najemników i ruszyli szukać gałęzi wystarczająco mocnych i giętkich, by sklecić z nich nosze dla rannego najemnika. Znaleźli więcej niż tylko odpowiednie drewno. Ziemia przeorana była juchą i śladami łap wilczego stada jak twarz Daga bliznami, kurzajkami i drobnymi, włochatymi znamionami. Końskie truchło miało rozszarpane gardło i fachowo powycinane z zada kawały żylastego mięsa. Prosto w las, kierujący się ku wschodowi, widoczny był trop kopyt rozciągniętych w cwale oraz podążającej nimi wilczej watahy.

Popatrzyli na siebie z Ivarssonem i pośpiesznie obeszli całe obozowisko, zatrzymując się w końcu nad starszymi od pierwszego odciskami końskich kopyt - głębszymi, jakby wierzchowiec był bardziej obciążony, prowadzącymi w kierunku Rohaldu.

- Co o tym sądzisz? - chciała wiedzieć, zatykając kciuki za szeroki pas i mrużąc ku Sigurdowi jasne, podmalowane oczy.

Hirdman zaś sądził, podobnie jak ona, że starszy ze śladów należy do obcego czarownika. Odmiennie jednak od niej uważał, że drugi z tropów zostawiony został przez jednego z najemników lub sług thulra, który został puszczony z wieściami w kierunku przeklętej stolicy. Jorun zawisła na jego twarzy ciężkim spojrzeniem, nie potrafiąc określić ile w jego słowach przekory i czystej satysfakcji z tego, że może mieć odmienne zdanie od niej. Prychnęła wyniośle, kryjąc cokolwiek krzywy uśmiech. Przeliczyła raz jeszcze ludzi i wierzchowce.

- Na moje, to koń się spłoszył i przed wilkami pierzchnął - mruknęła tylko, patrząc już ku polanie. - Pośpieszmy się.

Sklecenie noszy nie zajęło im wiele czasu, tym bardziej, że dziewczyna zacisnęła zęby, zamilkła i tylko nagliła do pośpiechu.

- Musimy się rozdzielić - powiedziała, gdy w końcu wszystko było gotowe. - Hild, Thorgrim i Sighvatr wezmą rannego oraz dobytek najemników. Klemet, Sigurd i ja pojedziemy przodem, śladem czarownika.

Nie widziała lepszego wyjścia. Sighvatra thulr już przysposobił do leczenia, a Thorgrim - nawet ranny - był w stanie obronić i łup, i ludzi. Zaś Hild, milcząca, poważna Hild, była doskonałym gwarantem, że berserker dla krwi i złota nie zapomni o swoich obowiązkach. Ona sama zaś z Gandalvssonem i Sigurdem mogła pojechać szybciej i, jeśli bogowie i przeznaczenie pozwoli, dopaść kurwiego syna nim wydarzy się coś złego.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 08-07-2014 o 19:39.
obce jest offline