Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2014, 01:16   #55
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Lou wskoczyła na pakę drona, maszyna zachwiałą się pod dodatkowym ciężarem, ale bezmyślna maszyna nie zmieniłą alogorytmach, balony z helem powiększyły się nieco by zrównoważyć dodatkowe obciążenie i chwilę później pojazd kontynuował swoją podróż. Transporter doleciał do stacji, zawisł nad jednym z kwadratowych modułów, właz u góry rozchylił się otwierając lądowisko dla dostawcy. Przejście do stacji pokryte było galaretowatą warstwą żelu, przez którą paczka powoli przenikała a wraz z nią Lou. Jak dotąd pozostała niezauważona, tylko na jej kombinezonie pozostały ślady gluta.

Wewnątrz atmosfera nadawała już się do oddychania, ale może na wszelki wypadek bezpieczniej było pozostać w masce. Ciemność nie stanowiła problemu, wystarczyło znaleźć pasmo, pozwalające rozróżnić kontury. Znajdowała się w magazynie pełnym kanciastych paczek. Wyjście było tylko jedno. Broń miała w pogotowiu, ale skan w podczerwieni nie wskazywał na obecność ochrony. Zawsze mogły jednak czekać uśpione roboty strażnicze.

Skradała się powoli zmierzając w stronę centrum stacji, myśląc o torturach jakie mogł cierpieć Pinky. Za kolejnymi drzwiami wyczuł kocioł ciepła, oraz wychwycił dźwięki bulgotania, jak z laboratorium szalonego naukowca. Cokolwiek miało go spotkać otworzył drzwi i wparowa do środka...

A tam czekał na niego Pinky zanurzony w gorących bąbelkach jacuzzi w dłoni trzymając kieliszek martini, gramofon odtwarzał smooth jazz, a całe pomieszczenie urządzone było w estetycznej bieli z złotymi ornamentami liści. Późne Rokokoko. Za Pinkim przez do połowy osłonięte wielkie okno wpadały do środka czerwone promienie zachodzącego słońca. Naut poczuł, że trochę nie pasuje do tej scenerii. Pinki otrsząsnął się z relaksu.
- Cześć Naut, wiem jak to wygląda, ale zaraz ci to wyjaśnię. - powiedział do przybysza.
- Nie trzeba. - do pomieszczenia wszedł Gajusz mierząć do Nauta z tazera, jednego z tych mocniejszych wersji, o mizernym zasięgu, ale solidnym kopie i trudnym do przewidzenia wpływie na hybrydowego morfa. - Ja to zrobię.
- Chyba nie liczysz, że cię puszczę. - odpowiedział Naut.
- Nie, liczę że zginiesz! A przynajmniej przestaniesz mi przerywać.
- Czemu?
- Bo trzymam spust tego termodetonatora!
- wykrzyczał Gajusz unosząc w drugiej ręce ręczny granat. Był cały czerwony na twarzy i sposób w jaki potrząsał grantem świadczył o tym, że był kompletnie wkurzony i nie myślał racjonalnie.
- Jeez... Gajusz, czy ty musisz zawsze tak dramatyzować. - obruszył się Pinky w swoim jacuzzi.
- Robię to co konieczne by cię chronić Pinky, ten tutaj ma na ciebie zły wpływ, ten cały pomysł z klubem to był poroniony pomysł, nie ma sensu bratać się z plebsem, to miasto to jeden wielki kocioł, lepiej patrzeć jak się mają pozabijać z bezpiecznej odległości. Szkoda stracić wieczność w imię czego?
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 08-07-2014 o 01:22.
behemot jest offline