Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2014, 13:04   #503
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wolf pokryty krwią doczołgał się do elfki modląc się by jego ukochana jeszcze żyła. Wziął jej bezwładne ciało w ramiona i trzymał tak. Minuta wydawała się wiecznością, lecz nie miał siły. Nie czuł potrzeby życia. Został sam… Pierś Youviel była nieruchoma, nie poruszała się, a jej usta jakby zastygły w bezruchu. Sam nie wiedział ile czasu tak siedział, lecz nadzieja opuszczała go coraz bardziej. Patrzył tak na swoją miłość, jej zamknięte oczy, które otworzyły się powoli, choć sama Youviel zdawała się widzieć jak przez mgłę.

Troll jest dziki, troll jest zły

Widok wkurwionego trolla był, co trzeba było przyznać, nader interesujący. Jego wielka pała siała chaos, zniszczenie i zamęt wszędzie tam gdzie spadła. A to jakiegoś pikiniera pacnęła tak, że głowa mu o sto osiemdziesiąt stopni się wykręciła, a to wbiła go dosłownie w ziemię, pozostawiając na ziemi czerwoną, mokrą plamę. Czas troll kogoś nadepnął albo kopnął zapewniając darmowy przelot do krainy Morra. Czasem zamiast pikiniera czy krasnoluda, troll nadepnął orka..bo tak. Bo ten stał w niewłaściwym miejscu o nie właściwym czasie. Troll to naprawdę urocze stworzenie, pod warunkiem że nie dźga się go, nie strzela do niego a tym bardziej, jak elfka, nie trafia się go między gały. Cóż, mleko się rozlało i trzeba było zatrzymać jakoś to bydle więc obrońcy ruszyli na niego chmarą.

Ostrza pik poczęły rozcinać jego skórę, bełty wbijać się mocno i głęboko w ciało stwora, a krew jęła wypływać obficie z jego ran. Gdy pierwsze dziesięć pik jednocześnie wbiło się w ciało stwora, i ten zachwiał się, w oczach obrońców pojawiła się iskierka nadziei na zwycięstwo. Lotar ze swoim łukiem trafił dwa razy bestię wbijając strzały głęboko w jej policzek doprowadzając go do jeszcze większej furii. Ten zaczął machać szaleńczo swoją pałą, chcąc odgonić od siebie wszystkich naprzykrzających mu się natrętów. Choć jego ruchy były chaotyczne, to jednak w tym szaleństwie była jakaś metoda. Połowa pikinierów za jednym machnięciem została zmieciona i troll zaczął strącać ze swojego ciała bełty, strzały czy odłamane kawałki pik.

Gomez nie bacząc na nic rozpoczął swój taniec śmierci, zadając głębokie cięcia swoimi ostrzami. W pewnym momencie pozbył się jednego ze swoich ostrzy trafiając trolla w krocze, i nim ten zdążył zareagować akrobata już znalazł się na grzbiecie bestii dźgając ją. Trzymając się za szyję giganta, sztyletem zadawał mu ciosy w głowę, wprowadzając ją w coraz to większy szał. Niespodziewanie potężna łapa trolla trafiła Gomeza, ruchem przypominającym strzepnięcie pyłku z ubrania. Ten złapał się mocniej swoich ostrzy wbijając je i rozorywając skórę stworzenia, podczas gdy on sam, leciał w dół. Gomez nim zleciał z ciała potwora pozostawił mu na plecach długie, głębokie i poszarpane ślady . Upadek, z choć nie dużej wysokości, był bolesny lecz, nie tak jak kopniak, którym troll go poczęstował. Uderzenie nie było mocne choć, na tyle silne by artysta przeleciał parę metrów w tył. Zatrzymał się dopiero na studni, waląc w nią głową. Gomez poczuł jak krew spływa mu po twarzy, a przed oczami mężczyzny zaczęła gromadzić się ciemność. Nim zdołał wstać...stracił przytomność.

W tym samym czasie miejsca nacięć, zaczęły się samoistnie goić, tak jakby istota ta miała w sobie zdolności do samoregeneracji bowiem, każde nacięcie powoli znikało, zasklepiając się na oczach obrońców strażnicy . Krew krzepła szybko, zasychając na skórze potwora. Bestia po chwili wyglądała jakby wcześniej nic jej nie zraniło, jakby żaden cios nie przebił jej skóry. Garstka pikinierów i kuszników zaczęła drżeć i powoli wycofywać się przed naporem bestii. Strach pojawił się w ich oczach i zrezygnowanie przed nieuchronną zagładą. Bowiem co można było tej bestii zrobić, skoro nic jej nie ruszało.

Orkowie w tym czasie nie próżnowali i ruszyli całą swoją hordą na krasnoludy i pozostałych ludzi. Laura, która biegła z zamiarem wyładowania swojej frustracji na trollu stanęła przed poważniejszym dylematem. Przed nią wyrosło trzech orków, lecz o ile dwóch wyglądało na jakiś obdartusów, tak trzeci wyglądał poważniej. Roślejszy, uzbrojony w dwa topory i odziany w skórznie, ponabijaną ćwiekami. Mruknął coś do swoich kamratów i Ci ruszyli na kobietę, licząc na szybkie załatwienie sprawy. Ich szef spokojnie obserwował nadchodzące wydarzenia, by dopiero jeśli zajdzie potrzeba własnoręcznie załatwić problem.


Oczywiście nie tylko Laura miała mieć pełne ręce roboty, bowiem orków było dużo. A i o trollu nie można było zapomnieć. Troll odzyskawszy swoje siły ruszył z jeszcze większą zaciętością w kierunku Galvina, Rossetiego i Lotara oraz… krasnoludy. Kroki stwora ponownie sprawiły, że ziemia zaczęła trząść się a i cegły w murach delikatnie poruszały się.

Medycy chyba jako jedyni nie padali ofiarą brutalnych ataków ze strony zielonoskórych, choć na brak zajęć nie mogli narzekać. Ofiar trolla i orków przybywało z każdą sekundą, a dzięki ochronie ze strony kuszników mogli oni spokojnie wykonywać swoje obowiązki.

Choć grupa obrońców trzymała się całkiem dzielnie to jednak z każdą chwilą ich liczebność topniała. Lerok dzielnie walczył posyłając kolejnych zielonoskórych do piachu. Choć co z tego że on zabił dwóch jak zaraz jeden z jego pobratymców padał martwy. W pewnym momencie na placu boju, po stronie atakujących, zostało niespełna dwudziestu orków i troll. Natomiast po stronie obrońców uchowali się najemnicy, poza elfką i akrobatą którzy zostawili wyłączeni z akcji, a także dziesięciu krasnoludów i strzelcy, schowani w baszcie. Grupa ochraniająca medyków w liczbie dziesięciu kuszników nie włączała się do walki.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline