Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2014, 17:22   #147
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
The non-so-dramatic finale

Henry w spokoju wyczekiwał kolejny wydażeń obserwując jak konspekt zbliża się do swojego niechybnego upadku. W pewnym jednak momencie, coś się zmieniło. Niebo które mężczyzna obserwował zaczynało opadać...wolniej. Mimo jego obaw, na szczęście się nie zatrzymało. Widowisko było wciąż gwarantowane. Moment w którym zdał sobie z tego sprawę, był momentem w którym pojawiła się tanu.
Młoda dziewczyna dość smutnym wzrokiem patrzyła na dwójkę w centrum, po chwili jednak uśmiechnęła się. Widać dla niej, wszystko poszło mniej więcej tak, jak należało.
- Dobrze, że zdążyłam. - westchnęła. - Borysa i Okamijina nie będzie, nie martwcie się. - uspokoiła grupę, powoli zbliżając się do zarówno Henriego i Deusa.
- Tanu? Muszę przyznać że byłaś ostatnią osobą którą spodziewałem się tu zobaczyć - stwierdził Henry, wstając powoli na równe nogi, po czym rozpostarł szeroko ręce w powitalnym geście. - Witaj na krańcu wszechświata, a zarazem jego centrum! Pociąg do Nowego Świata właśnie szykuje się do odjazdu, a w kasie pozostał ostatni bilet! Kto posiada najwięcej determinacji by udać się w najbardziej niesamowitą podróż jakiej kiedykolwiek doświadczył? Czy uroczej Tanu uda się przekonać szalonego doktora Ignatiusa i znudzonego życiem Deusa, by ustąpili jej miejsca!?
Twarz Henriego wykrzywiona była w dziwnym grymasie udawanego podniecenia. Ciężko było ocenić na czym tak naprawdę mu zależało. Być może sam tego nie wiedział? Wyglądało na to że Nikita nie pomyliła się odnośnie oceny jego motywacji.
- Ona naprawdę tu jest, czy znowu gadam sam do siebie? - Henry szepnął nagle w stronę Deusa, niepewnie spoglądając to na niego to na Tanu.
- Yo. - mruknął Deus w stronę Tanu, ignorując pokazy Henriego. - Co jest?
- Twój ojciec. - Tanu nie wydawała się zbyt agresywna, podeszła dość blisko dwójki i usiadła sobie spokojnie na ziemi. - Mamy teoretyczną możliwość pozbyć się cykli. Zaciekawieni?
- Pozbycia się... - naukowiec zamrugał kilka razy, jak gdyby zbity z tropu, po czym wybuchł śmiechem w którym tym razem była tylko ledwo dostrzegalna nutka szaleństwa. - Khahahahaha! Więc to tak, wszedłem do komputera żeby do głowy wlazł mi jakiś polaczek, następnie sprzymierzyłem się z Matką, zbudowałem bazę na księżycu i przybyłem tu by stać się nowym stwórcą tylko dlatego że ABSOLUTNIE NIKT, nawet sam bóg, nie potrafił dać mi lepszej odpowiedzi na to jak ocalić ludzkość. A dopiero teraz, minuty przed tym jak cały wszechświat ma trafić niczym przysłowiowe gówno w wentylator i rozsmarować się po bezkresnej ścianie nicości, wychodzisz z ukrycia i mówisz: "Cześć, mam rozwiązanie którego od początku wszyscy szukaliśmy!" I swear, if I wasn't already insane, something in my head would've just snapped right now!
Po tej wypowiedzi Henry usiadł z powrotem na ziemi ze skrzyżowanymi nogami i zaśmiał się jeszcze raz z absurdalności całej sytuacji w której się znalazł.
- Chyba wolałbym już zobaczyć tutaj Borysa. Przynajmniej wszystko skończyłoby się zgodnie z pierwotnym planem - rzekł już spokojniejszym tonem. - Mów co udało się wam wymyślić. Ale uprzedzam że jeśli to tylko zagranie mające na celu przekonanie mnie do ustąpienia z walki o tron, to nie masz po co się wysilać. Chętnie oddam go komuś takiemu jak ty. Ja i tak mogę wybrać sobie inną polisę na życie i zacząć z czystą kartą. Nie byłby to pierwszy raz kiedy byłem zmuszony uciec z walącego się wymiaru.
Tanu uśmiechnęła się głupio. - Czy to aby nie przez ciebie uciekłam, bo nikt nie chciał mnie słuchać? - zapytała. - A więc tak… - jej ręce automatycznie uniosły się w górę, aby zacząć gestykulować. - Łączymy się tak samo jak to robiliśmy z naszymi duszami. Oznacza to, że przetrwa świadomość tylko jednej osoby. Ona będzie faktycznym bogiem. Potem z kolei wykorzystujemy materię, jaką przeniesiemy do następnego cyklu aby się odseparować. Bóg słabnie, ale odradza pozostałą trójkę. Będziemy wtedy mieli mnie, ciebie, Deusa i starego Boga, mądrego jeno słabszego. Wszyscy będziemy w stanie zbudować oddzielne światy w jednym cyklu, co pozwoli nam lepiej je zbalansować. W czterech powinniśmy mieć przed sobą szansę na kreację cyklu na tyle stabilnego, że nigdy się nie skończy. Proste? - spytała. - Odpowiedź była wiecznie przed nami. Jest tylko jeden byt przeciwny, i jest przeciwny tylko jednemu rodzai materii. Tej pierwotnej, która niesie się zawsze z bogiem. Ale jak bóg się rozdzieli, jest tylko jedna istota, która ma swój byt przeciwny. Przeciw pozostałym nie wie co zdziałać, ani czego chcieć. Jest bezsilny. - jej odpowiedź musiała wynikać z samej natury głównych aktorów całej tej bitwy.
- Czyli nawet jeśli Albertowi udałoby się obniżyć entropię w jednym wymiarze, to pozostałe wciąż będą balansować ją na tyle że nigdy nie dojdzie do następnego kolapsu? - upewnił się Henry, rozważając dogłębnie propozycję Tanu. - Nie wiem tylko czy osłabiony bóg byłby w stanie w jakikolwiek znaczący sposób przeciwstawić się Albertowi. Może się okazać że skończymy z trzema światami w których rządzi ład i porządek oraz jednym w którym panuje wieczny chaos i zniszczenie. Choć z drugiej strony jeśli umożliwilibyśmy naszym tworom stosunkowo łatwe podróże pomiędzy naszymi wymiarami, to mogłoby być dla nich interesującym wyzwaniem. Zwłaszcza jeśli umieścilibyśmy w świecie pierwotnej materii żadkie surowce i inne rzeczy które pragnęliby zdobyć... - przerwał nagle jak gdyby właśnie zdał sobie z czegoś sprawę i wybuchł na moment szczerym śmiechem. - Rany, nie spodziewałem się że bycie bogiem będzie tak bardzo przypominać tworzenie sesji RPG.
Deus zaśmiał się lekko. - W sumie...to faktycznie brzmi jak jakaś gra. Przynajmniej z naszej perspektywy.
Tanu przytaknęła skinieniem głowy, wstając na równe nogi. - To jak, zaufacie mi? - spytała.
- Chyba nie mamy wyboru - westchnął Henry, również podnosząc się z ziemi. - Rób co trzeba. Zwiedziłem już tyle różnych linii czasowych, że najwyższa pora się ustatkować i skończyć z tym wszystkim raz na zawsze.
Tanu z uśmiechem objęła wszystkich w gorącym uścisku.
 
Tropby jest offline