Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2014, 23:07   #12
Iblisek
 
Iblisek's Avatar
 
Reputacja: 1 Iblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znanyIblisek wkrótce będzie znany
Gwałtownie chwyciła za jego dłonie, by zaraz je puścić, miała długie i delikatne palce, i paznokcie o kształcie migdałów, teraz biała skóra dłoni była zimna, poobcierana i opuchnięta, mimo to, dalej jej dłonie były piękne.
Pozwoliła mu, powoli zdjąć z niej kimono, nie patrząc przy tym na narzeczonego. Była bardzo potłuczona, a ciało miała całe zarumienione, jakby od choroby.
-To od potu. -Rzekła w końcu. -Szkodzi mi własny pot. -spróbowała wyjaśnić o co jej chodzi. Leżąc skuliła się i pociągnęła Shinjo ku sobie, gdy wniesiono balię chcąc zasłonić się przed sługami. Z trudem wstała, gdy wyszli, wstydliwie kurcząc ramiona, gdy prześlizgnął się po niej wzrok narzeczonego. Zachwiała się lekko, i usiadła znowu z żałosną miną.

Powoli nabrał w złożone dłonie wodę z miednicy i przeniósł ją nad plecy Shosuro. Skropił je wodą z miednicy. Później zaczął je myć: powoli i delikatnie, jakby chciał, żeby dziewczyna przyzwyczaiła się do jego dotyku i troski. Później jeszcze dwa razy wylewał wodę na kark shugenja i szorował jej plecy, zanim...

- Schyl się, Shosuro - polecił miękko, sadowiąc się tam, żeby mógł lepiej przemyć pośladki narzeczonej.

Położyłą się przed nim na skórach nie mając już siły by protestować, i pokornie poddając się zabiegom pielęgnacyjnym. Drżała przy każdym jego dotknięciu, podrygując nerwowo, gdy mył jej drobne, poobijane ciało. Przedwcześnie założono jej bandaże. Uzmysłowił sobie, że do kąpieli należałoby odsłonić jej uda. Trzeba było przyznać, że Shinjo mył systematycznie i metodycznie. Każde sun jej pośladów dotknął przynajmniej kilka razy. A kiedy już była pewna, że nie został na nim nawet ślad brudu, przejechał jeszcze mokrymi palcami po nich mokrymi palcami, gładząc je. Później lekko ujął ją pod rękę i przewrócił ją na plecy.

- Shosuro, będę musiał ściągnąć bandaże - szepnął, ujmując w szczupłe palce bandaż na jej udzie.

Odepchnęła jego dłoń niezdarnie ujmując bandaż. -Ja to zrobię -warknęła. -Odwróć się Jednorożcu, proszę. - Powiedziała już bardziej przyjaznym tonem.

Uniósł wąskie brwi. Zawahał się przez moment: rzadki wyraz na jego smukłej, owalnej twarzy. Potem wykrzywił blade wargi w zuchwałym grymasie. I zaczęła ściągać opatrunki posykując z bólu.

- Sumiro, widziałem już cię tam. – To był ten sam niski, przyjazny tembr, którego używał, gdy po raz pierwszy z nią legł. - Nie ma powodu, żebyś sama męczyła się z bandażami.

Cofnęła się przed nim, znów spuszczając głowę i patrząc na swoje stopy. Opadające włosy zakryły jej twarz. Skuliła ramiona i zakryła się dłońmi. -Nie, nie dotykaj. -Powiedziała cicho.

- Sumiro. Sumiro. Sumiro. - Cichym, przyjaznym powtarzaniem jej imienia spróbował zwrócić jej uwagę. Pomiędzy słowami odgarniał jej włosy z twarzy swoimi długimi palcami. - Spójrz na mnie. – Lekko ujął jej za podbródek i nie miała już wyboru innego niż patrzeć mu w oczy albo na rozciągnięte łagodnie usta. - Masz piękne łono. Nie masz powodów, żeby się go przede mną wstydzić.

Skuliła się jeszcze bardziej pod jego dotykiem, widział, że powstrzymuje się, by mu się nie wyrwać. -Ja…. ja wiem jakie są moje obowiązki. Nie musisz mnie mamić kłamliwymi słowami. -Spojrzała mu wyzywająco w oczy, by niemal od razu spuścić wzrok, zarumieniona jeszcze bardziej niż wcześniej. Głos jej się trząsł, ze zdenerwowania raczej… -Wiem jak wyglądam, i, że nie jestem najmłodsza. Wiem, że muszę dać ci dzieci i…. -chwila milczenia, po czym wypaliła -I znaleźć ci kochanki.

- Sumiro. - Patrzył wprost w jej różnobarwne oczy, jakby były najzwyklejsze w świecie. Zmarszczył z irytacją nos. - Na moich przodków, nie kłamię. Gdybyś pokrywały cię krosty, nie dotykałbym cię. Gdybyś miała brzydką twarz, nie patrzyłbym na nią. Gdybyś miała brzydkie ciało, wyszedłbym z ciebie tak szybko, jakbym wszedł. - Tłumaczył jej powoli, jak dziecku, powściągnąwszy już grymas zdenerwowania. - Nie jesteś najmłodsza, ale daleko ci od starości. Możesz dać mi dzieci oraz radość. Powinienem oraz chcę z tobą lec. - Najwyraźniej cierpliwość zaczęła mu się przerzedzać, bo wysokie czoło zmarszczył marsowo. - I, na Benten, myślałem, że nie będę musiał ci tego tłumaczyć.

Im dłużej trwała cisza, tym dziewczyna rumieniła się bardziej.

- Woda wystygnie, zanim coś powiesz – zamarudził z niezadowoleniem Shinjo, zerkając na balię. - Daj mi się już wymyć. - Sięgnął do jej ud.

Zamarła, gdy jej dotknął i oparła się wystraszona o balię, gdy klęknął dotykając jej ud. Poczuł, że nieśmiało dotknęła jego głowy, gładząc jego włosy, gdy tylko na nią spojrzał przerażona i zdezorientowana cofnęła rękę. Cała się trzęsła, gdy jej dotykał, a skórę miała gorącą i wilgotną. Na chwilę przerwał – zostawiając Sumiro z nagimi, zakrwawionymi udami – żeby lekko ująć jej dłoń w swoją. Pociągnął dłoń dziewczyny stanowczo, żeby wreszcie włożyć ją w swoje gęste włosy.

- Nie bój się, Sumiro – szepnął, nachylając się lekko do niej. - To przyjemne. - Puścił ją, żeby zanurzyć dłoń w miednicy i po kilkukroć skropić uda Sumiro. Poczekał, aż zmieszana z wodą krew spłynęła zanim zaczął wycierać jej prawe udo.

Nerwowo, ale delikatnie przeczesywała mu włosy długimi palcami, gładziła je, oddzielała poszczególne pasma, przeczesywała je paznokciami, głaskała opuszkami palców jego uszy, przesunęła palcami po jego czole. Oddychała z trudem, gdy przemywał jej uda, pisnęła, gdy zrobił to trochę za mocno, i z rany znów pociekło trochę krwi.
-Zostanę ukarana, prawda? Za… za próbę ucieczki. Straciłeś jednego bushi…. i masz kilku rannych, a jeden… chyba dłoń stracił. -Przerwała na chwilę. -Nie zabiliście mojego konia prawda? On wciąż żyje?

- Żyje. - Parsknął, najwyraźniej rozbawiony jej obawami, ale urwał, widząc wielką ulgę na jej twarzy. - Shosuro, zrozum: jesteś moją narzeczoną, a nie dziewką służebną. Nie przystoi mi cię pokazowo 'karać' tak, jak służby. - Przemył jej już prawe udo i zaczął od dołu do góry myć lewe.

Stała nieruchomo zakrywając się dłońmi na ile było to możliwe. -Jestem szmaragdową namiestniczką. Nie mogę tu zostać, mam swoje obowiązki. -Rzekła zmieniając temat i starając się zachować powagę. Skórę na udach miala pachnącą i rozgrzaną, bardzo delikatną i gładką, gdy przesuwał po niej palcami. Jęknęła, gdy dotknął rany na udzie, i szarpnęła się.

- Podróżującą namiestniczką. -Skrzywił się i dał jej chwilę, żeby przestała syczeć z bólu. Ale ledwo ochłonęła, już wylał kroplę na jej płeć. - Nie będziesz mogła dalej nią być. Nie można urządzać gonitw, gdy ma się brzuch. - Schylił się. Albo żeby lepiej widzieć jej łono, albo żeby nie widziała jego twarzy. - Doji-sama musi zrozumieć. Na pewno znajdzie dla ciebie prowincję... - mówił to trochę, jak zabobonni wieśniacy odmawiali modlitwy: z prostoduszną nadzieją, że jeśli coś powiedzą, to tak się stanie.

Ale nie miała czasu się na tym zastanowić, bo Shinjo najwyraźniej postanowił przemyć jej łono…

-Ale…. ale chyba to jeszcze nie teraz? Poczekasz…. parę lat, prawda? -Ku jego zaskoczeniu pozwoliła mu się umyć, posykując z bólu, była posiniaczona, a granatowy odcień pojawił się miejscowo i na jej łonie. Musiała się bardzo poobijać w siodle, i bardzo podczas jazdy cierpieć. Kręciła się niespokojnie, gdy ją mył drżąc pod jego dotykiem i niekontrolowanie się szarpiąc, gdy znowu dotykał jej między nogami.

-Proszę, już dość. -Szepnęła. Spełnił jej prośbę. Połowicznie przynajmniej, bo zatrzymał palec, a dotyk zelżał, lecz już ręki nie cofnął. Zupełnie, jakby zapomniał, gdy podnosił na nią z nagła pełen wyrzutu wzrok.

- Sumiro, ile lat jesteś namiestniczką? Ile lat po gempukku? - Zmarszczył brwi i nos, jak węszący ofiary pies. - Ojciec twego ojca jest daimyo, a Ty rozkazujesz kami. I nie możesz wiecznie ścigać roninów, jak początkujący Namiestnik. Czas, żebyś pomyślała o czym więcej. - Cieszyła się, że zacisnął w pięść tylko tą dłoń, której nie trzymał na jej łonie.

Odpowiedziała niemal natychmiast. -Pięć lat, ale nie pragnę niczego więcej, jestem szczęśliwa wiodąc taki żywot. Wędrując na koniu przez cały Rokugan z daleka od kłopotów mojego klanu. Poświęca mnie służba Cesarzowi, głównie w dalekich regionach kraju, z często z daleka od cywilizacji, blisko natury. W takich miejscach łatwiej słuchać kami i doskonalić swoją sztukę…. i Ryuunosuke, proszę cię, weź rę... - Cofnął rękę jeszcze zanim dokończyła mówić, gdy cały zrywał się do pionu. I nagle wtem zaczął się maniakalnie kłaniać z takim wigorem, że przez moment myślała, że opętał go jakiś duch gwałtowny.
 
__________________
Ptaszki śpiewają. Wszyscy umrzemy.
Iblisek jest offline