Tyr maszerował dziarsko z przodu, rozglądając się na boki. Nie dbał o tyły, to było zadanie tego, który zamykał skromny pochód. Śnieg w połączeniu z silnym i porywistym wiatrem były drażniące, nawet dla kogoś kto był przyzwyczajony do niewygodnych warunków meteorologicznych. Nie marudził. Szkoda mu było sił na strzępienie języka. W pewnym momencie stanął w miejscu zatrzymując kompanów, którzy pewnie od razu zrozumieli, że coś jest nie tak jak powinno. Jego szósty zmysł podpowiadał mu, że coś jest nie w porządku, że coś tu nie gra i na pewno nie jest to ta parszywa pogoda. Coś pokilało wielkoluda po szyi. Nie spodziewał się martwej muchy, gdy odruchowo trzepnął dłonią w kark. Było zbyt zimno by insekty latały po okolicy. Człek poczuł, że coś jest nie tak. Nie był głupcem, znał się odrobinę na prawach natury i to nie było w zgodzie z nią. Po chwili usłyszał przez szum wyjącego wichru jakiś głos. Nie rozpoznawał słów, ale już wiedział, że szykują się kłopoty. Czuł to w krwi. Wejrzał tylko porozumiewawczo na Zoję i uniósł swój topór gotując się na najgorsze.
Olaf szedł wolno na końcu grupy. Warunki nie były sprzyjające i mocno dawały się hienie cmentarnej we znaki. Miał nadzieję, że wkrótce dotrze do osady i dane mu będzie się ogrzać przy palenisku w jakiejś karczmie. Tak ciepły posiłek i kufelek piwa to było to. Usłyszał przebijający się przez wycie wiatru głos. Co prawda nie widział przez mgłę tego, który ten dźwięk wydawał, ale sam głos i treść słów napełniły Olafa lękiem. Do tego te roje much latające mu nad głową, to na pewno nie jest naturalne w środku zimy. Sięgnął po swoją broń. Wystraszony i zdezorientowany zawołał do towarzyszy.
-Tyr, Zoja, Markus widzicie coś? Co to jest?
- Nic nie widzę! - odkrzyknął Markus, ściskając w dłoni młot i wytężając wzrok do granic możliwości. Mgła, muchy i smak żółci w ustach rozpraszały, ale akolita nie poddawał się tak łatwo. Sięgnął lewą dłonią ku talizmanowi i rozpoczął litanię w myślach. ”Sigmarze Niezwyciężony, wspomóż swego sługę…”
Zoja spięła się w sobie już w momencie pojawienia się mlecznego oparu, skutecznie utrudniającego orientację w terenie. Odruchowo sięgnęła po łuk, przygotowana na najgorsze. Jeszcze chwilę temu otaczała ich spokojna cisza zimowego lasu, a teraz błądzili we mgle...Mgle! Rudowłosa spędziła niejedną zimę w lesie i wiedziała jedno. Mgła o tej porze roku nie miała prawa istnieć...chyba że za sprawą magii.
Obrzydliwą istotę dostrzegła jedynie na ułamek sekundy i zaraz straciła ją z oczu. Nie wiedziała, czy ma zacząć śmiać się, czy płakać.
- Da...jest we mgle - wyszeptała gorączkowo, próbując przebić wzrokiem biały opar i ponownie dojrzeć czające się tam plugastwo - Nosiciel zarazy, owrzodziały starzec.
-Zostańcie z tyłu.- Tyr poczuł się do chwilowej roli dowódcy -A Ty chodź ze mną! Pokaż jak twoja wiara jest gorliwa!- nawołał kleryka, po czym ruszył przygarbiony by nie dać się za wcześnie zauważyć.
Kleryk natomiast ruszył w ślad za nim, przyjmując tę samą pozycję co Norsmen i dalej ściskając oba młoty - większy i mniejszy
Olaf dobył swojej broni i potruchtał w kierunku Zoji. - Dopadniemy go po śladach. Szybko zanim zacznie na nas czarować. Zoja prowadź.
Kobieta pokręciła głową. Zmilczała cisnące się na usta kąśliwe uwagi i dała mężczyznom działać. A nuż w tym szaleństwie była jakaś metoda.
-Nie dajcie się haratnąć - burknęła jedynie, zaczynając poruszać się po okręgu w stronę miejsca, w którym dostrzegła plugawca.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |