Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2014, 19:06   #4
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Paskudny kraj. Paskudne miasto. Paskudni ludzie. Takie mniej więcej kolorowe myśli krążyły po mojej głowie, odkąd przybyłem do Temerii. Pocieszam się, że wkrótce nastanie jedno Cesarstwo i jeden Cesarz, lecz mimo nadal jestem niecierpliwy. Ten kraj śmierdzi, ludzie są nieokrzesani, a otoczenie paskudne. Nawet baby jakieś tu gorsze. Eh, nie czas na narzekanie. Trzeba było się wziąć i ruszyć na spotkanie z moim nowym pracodawcą. Cholera, jestem wiedźminem, a nie jakimś szpiclem od siedmiu boleści. Wywiadem się brzydzę i gardzę, ale nie mam wyjścia. Muszę się przemóc, bo kierują mną wyższe cele. Ci śmierdzący Nordlingowie jeszcze mi podziękują. No dobra, łudzę się…

Gdy podszedłem do drzwi, przed nimi przywitało mnie dwu drabów, co to braki w mózgu uzupełniają mięśniami. Nie dziwi mnie to nazbyt – wszak tacy to najlepszy materiał na złodzieji. Silny, skuteczny, bezrozumny. Ideał po prostu. I że też takie poczwary pokonały nas pod Sodden… Widząc, że możni państwo nie spieszą się mnie wpuścić, zmuszony byłem przemówić.
- Do Vernona Roche’a
Draby spojrzały po sobie, najwyraźniej analizując sytuację.
- A coś ty za jeden?
- Abdel z Beauclair. Wiedźmin.
Jeden z nich podrapał się po głowie w wyrazie bezmyślnej błogości.
- A ta… jakiś wiedźmin też miał przyjść. Oddawajcie broń i wchodźcie.
- Że co?
- To coś słyszał. Dowódca broń kazał odbierać, to odbieramy.
Nie było czasu na użeranie się z nimi.
- Dobra – mruknąłem. – Ale jeśli coś mi zginie to osobiście obu łeb urżnę.
Wszedłem, nie będąc zadowolony z tak dziwnego przywitania.

Gdym przekroczył próg, okazało się, że nie jestem pierwszy. Przede mną przyszedł już jakiś, jak podejrzewałem po budowie, wojownik i kobieta z jędrnymi cyckami. Miła odmiana, chociaż żadnego z nich nie znałem. Bez słowa zasiadłem obok, pocierając szczecinę. Czekaliśmy na Roche’a. Wkrótce pojawili się następni, a na końcu sam pracodawca. Postanowiłem wysłuchać, co też ma nam od powiedzenia, jednocześnie chcąc skupić wzrok na czymś ciekawszym niż owy Vernon. I skupiłem na biuście kobiety, kóra później przedstawiła się nam jako Miriel z Vicovaro. Zaciekawiła mnie. Teraz, gdy dokładnie się jej przyjrzałem, zrozumiałem, że gdzieś ją znam. Nie wiedziałem skąd, ale sam fakt, że była moją rodaczką dawał jej pewną przewagę nad resztą zebranych. Poza tym czułem od niej… coś. Nie wiem jak to określić, może to magia? Podobnym impulsem emanowała druga kobieta w tym zbiorowisku. Cóż, teraz nie zastanawiałem się nad tym, szkoda czasu. Kto jest wiedźmą, a kto nie, okaże się później. Jednak fakt, że mogą dysponować mocą nie napawał mnie optymizmem. Wiedźmy były najgorszym gatunkiem kobiet, jakie znałem. Wredne, manipulujące ludźmi i zapatrzone w siebie. Cóż, przynajmniej były ładne. Ale i tak cieszę się, że Cesarz ukrócił ich bezczelne zapędy. To była jego kolejna genialna decyzja.

- A jeśli już zaczęliśmy o pieniądzach, panie Roche, to dokładniej mówiąc, jaką sumę ma pan na myśli? – zaczął prostując się na krześle. – Pragnę też zauważyć, że jestem wiedźminem i mój ekwipunek jest mi jakby potrzebny, jeśli mam się na coś przydać.
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 09-07-2014 o 21:18.
MrKroffin jest offline