Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2014, 20:18   #26
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
- Co on tam sobie myśli nie wiem- odpowiedział Auferic na pytanie Berwika- Nie wykluczone, że właśnie taki miał plan. Jaka jest prawda to już przekonacie się jak go złapiecie. Mało mnie to prawdę mówiąc obchodzi. Mam swoje zmartwienia związane z moją niewdzięczną funkcją, ale o tym sza...

Rycerz uśmiechnął się i wstał od stołu.

- Życzę wam panowie dobrej nocy. Jeśli wierzyć posiadanym przeze mnie informacjom, czeka was jutro kilkunastogodzinny marsz. Nie będzie to spacerek, więc dobrze wypocznijcie.

Żołnierze na polecenie Auferica wskazali im wolne żołnierskie prycze. Były twarde i ogólnie mało wygodne, ale przynajmniej nie ciągło wilgocią, jak przy spaniu na ziemi.
Wstali razem z żołnierzami skoro świt. Zjedli wspólnie skromne śniadanie składające się głównie z suszonego mięsa i razowego chleba i żegnani przez Auferica wyruszyli drogą na południe.

Ze zdziwieniem obserwowali nagłą zmianę krajobrazu. Piękne bretońskie łąki i pola, z rzadka porośnięte lasem ustąpiły bardzo szybko miejsca, cuchnącemu i bulgoczącemu moczarowi. Zieleń traw zszarzała i ściemniała. Zaczął dąć zimny wiatr niosący mżawkę i smród gnijącego jedzenia pomieszanego z stęchłym zapachem piwnicy. Jedynym wydawanym odgłosem poza bulgotem bagna były z rzadka odzywające się żaby. Szli tak, szczelnie owinięci płaszczami. Co jakiś czas odzywał się Degnir rzucając od czasu do czasu: "Ale parszywa dziura", "Kruca istny koniec świata." Krasnoludowi wyraźnie nie w smak było to otoczenie, ale nikt mu się nie dziwił. Na pozostałych również ta przeklęta i zapomniana przez bogów kraina robiła przygnębiające wrażenie.

Słońca nie było widać przez mglisty opar i wiszące nisko chmury, więc mieli utrudnione orientowanie się w czasie. Kiedy zgłodnieli zdecydowali się na chwilę zatrzymać i się posilić zapasami jakie zapobiegliwie zrobili po drodze. Jedli na stojąco, bo nie było nawet kawałka suchego miejsca żeby przysiąść.
W nie najlepszych humorach ruszyli dalej. Kiedy już wyraźnie czuli zmęczenie a buty porządnie przemokły dotarli wreszcie do rozwidlenia. Zatrzymali zastanawiając się gdzie ruszyć dalej. Z impasu błyskawicznie wyprowadził ich Degnir. Krasnolud wyciągnął z sakiewki monetę i rzucił, po czy zawyrokował:

- Idziem tu!- wskazał jedną z dróg.

Wędrowcy szli trzymając się podtapianej przez bagno drogi. O wypatrzeniu osady, z odległości większej nic pięćdziesiąt kroków, nie było mowy z powodu mgły. W pewnym momencie zauważyli, że droga rozszerza się w plac a z mgły wyłaniają się kontury rozwalających się chat. Zauważyli też pierwszych mieszkańców. Byli to wyjątkowo bladzi i chudzi chłopi. Poza tym prawie każdy miał coś co go wyróżniało. Jeden miał garb, inny sześć palców u jednej dłoni, jeszcze inny bardzo wydłużoną szpiczastą głowę.

- Cholera oni wszyscy są zmutowani- nie wytrzymał krasnolud

-Te, powiedz no co to za miejsce- zwrócił się do przypatrującego się im chłopa, tego z garbem.

- Craecheur panie- odpowiedział wylękniony chłop.
- Widzieliście podżegacza Guido le Beau? - od razu do rzeczy przeszedł krasnolud.

- Podże... co? Jo nic nie wim. Chceta się czeguś dowiedzieć pogadajta z naszymi żabiarkami. Siedzom tu na placu i patroszą żaby, to nase starsze.

Odpowiedział chłop po czym pospiesznie się oddalił co jakiś czas lękliwie oglądając się za siebie. Na placu rzeczywiście siedziały dwie pomarszczone i brzydkie staruchy. Przyglądały się znad roboty, którą było patroszenie żab i ślimaków na przybyszów i co chwila wymieniały ze sobą jakieś uwagi po czym chichotały.


Jedna z nich miała niezwykle długi środkowy palec, którym wyciągała uparte ślimaki z ich skorupek, druga niezwykle duże i ruchome ucho, które zwracało się w kierunku rozmówcy. W tym momencie celowała swym uchem w drużynę wędrowców.

Nieco dalej stał w obejściu jakiś chłop i przyglądał się z zaciekawieniem śmiałkom. Jego chałupa wyglądała w porównaniu z okoliczną mizerią wyjątkowo zadbanie i bogato. W pewnym momencie zaczął on energicznie machać do wędrowców, chcąc ich do siebie przywołać. Jak na Mousillończyka wyglądał wyjątkowo inteligentnie.

 
Ulli jest offline