Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-07-2014, 21:44   #21
 
kretoland's Avatar
 
Reputacja: 1 kretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodze
Mimo całego zamieszania, Felix wyspał się całkiem dobrze. Ale jak się nie jest do wygód łóżka przyzwyczajonym, to okazja w której można z tego wynalazku skorzystać działa na dodatkowy plus.

Na wieść o śmierci jednego z klientów zwiadowca tylko pokręcił głową. Jak się człowiek bawi w szemrane sekty to się później obraca to przeciw niemu. Oby tylko jak się w dochodzenia będą bawić nikt nie pomyślał, że to oni byli mordercami jako, że byli u niego jednymi z ostatnich.

Po śniadaniu zebrali się w dalszą podróż. Znów Felix podziwiał otaczające ich widoki. Pod koniec dnia dotarli do ostatniej ostoi Bretońskiej cywilizacji. Historia jaką przedstawił im rycerz nie napawała zbytnim optymizmem dla nich. Jakieś pytania mu się nasuwały nim cała ta opowieść się zaczęła, ale jak już dobiegła końca zwiadowca zapomniał o co chciał pytać. Nie pozostało nic innego jak skorzystać z uczty, przysłuchać się co ma reszta na ten temat do powiedzenia i udać się na ostatni spokojny spoczynek. Może nad ranem mu się umysł rozjaśni.
 
kretoland jest offline  
Stary 08-07-2014, 08:45   #22
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Dziwni byli Ci Bretole. Taki Auferic naśmiewał się z zabobonów o latającej świni, a bez mrugnięcia okiem wstawiał im gatkę o tym, że Maldrerda i Malfleur zabiła choroba duszy. Dobre sobie. Torsten znam w swoim życiu wielu sukinsynów, łajdaków i ostatnich bydlaków i żaden z nich nie umarł od wyrzutów sumienia. Takich to trzeba było łopatą dobijać.
- A owa Czarodziejka, to kto to był Łaskawy Aufericu? Bo w toku tej opowieści umknęło mi. Po za tym serdecznie dziękujemy i skorzystamy z kociołka. Jedno mnie tylko zastanawia po kiego grzyba le Beau uciekł w takie miejsce? Nie mógł się zaszyć gdzieś w lesie, albo w górach? Czego on tam szuka? Bo chyba nie żab i ślimaków. A właśnie. Dzięki za kolację.
Zakończył swą mowę, bo akurat przyniesiono posiłek.
- Craecheur i Puanteuere. – powtórzył dziwaczne nazwy wiosek – Możesz coś jeszcze o nich powiedzieć? Do kogo należą? Z kim warto tam pogadać?
Póki co nie skomentował rewelacji o nieumarłych. Był święcie przekonany, że solidny cios w łeb z każdego nieumarłego zrobi umarłego, więc nie było się czym martwić. Przynajmniej w tym wypadku.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 08-07-2014, 14:39   #23
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Rycerz Auferik palnął się w czoło i roześmiał.

- Wybacz cny gościu zapomniałem w swej opowieści o fakcie, że jesteście cudzoziemcami. Wielka czarodziejka z lasu Loren to tak jak Pani Jeziora postać nieco tajemnicza. Uważa się ją za najwyższą służebnicę Pani. To ona według naszych legend uczy Panny Graala talentu magicznego. Zaś co do motywów le Beau sprawa wydaje się prosta. Mousillon to kraina gdzie nie ma księcia. Kraj bezprawia gdzie taki łachudra jak Guido le Beau może umknąć pościgowi. Tu widocznie grunt zaczął mu się palić pod nogami, więc liczył, że w Mousillon znajdzie bezpieczne schronienie. Założę się jednak, że szybko pożałuje swojej decyzji. Nie wiedział co go tam czeka.

Co do tych wiosek to wybacz, ale nie jestem w stanie podać ci żadnych więcej szczegółów. Sam nigdy nie byłem w Mousillon. Wiem tyle co od wieśniaków, których zatrzymujemy na granicy kordonu.
 
Ulli jest offline  
Stary 08-07-2014, 17:21   #24
 
nefarinus's Avatar
 
Reputacja: 1 nefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znany
Dobrze że karczmarz wywiązał się ze swojej obietnicy. Śniadanie było dobre, a wieścią o śmierci jednego z klientów Berwik niewiele się przejął. Cóż, wypadki chodzą po ludziach, szczególnie jak kultyści kręcą się w pobliżu.

Tymczasem dojechali do wieży Aufrica. Nowy rycerz był dużo bardziej uprzejmy od poprzedniego i zdecydowanie lepiej pasował do stereotypu Bretonianina jaki znany był złodziejowi, co też go ucieszyło. Mniej natomiast podobały mu się opowiastki o Mousillon. Bajki bajkami ale choć Berwik starał się twardo stąpać po ziemi, coś w tym musiało być. A nawet jeśli nie to i tak wyglądało na to, że zmierzają do ziemi zapomnianej przez bogów. Miał nadzieję że przez demony również. Od tego wszystkiego stracił apetyt, gdy jednak przypomniał sobie o czekających ich żabach i ślimakach, szybko zabrał się znów za jedzenie. Po chwili milczenia, przerywając wypowiedź kolejnymi kęsami zwrócił się do rycerza:

- Czy skoro w tamtym kraju nie ma księcia... to ten le Beau może sobie podburzać lud do woli? Nic mu tam nie krępuje rąk? Bo jeśli tak... to on może tam właśnie rebelię organizuje...
 
nefarinus jest offline  
Stary 08-07-2014, 23:02   #25
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Elf spokojnie, w ciszy przeżuwał kolejne kęsy śniadania. Jakkolwiek wspaniałe jednak nie było, to odczucia smakowe Grima nie różniły się zbytnio od tych, które uzyskałby po zjedzeniu podeszwy. Kac doskwierał, choć nie było tak źle, jak sam elf przypuszczał. Głowa na dobrą sprawę nie bolała, jedynie męczyło go okropne pragnienie, a poza tym doskwierało mu tylko ogólnie niedo... Spanie.

Po posiłku i wyjściu na powietrze poczuł się znacznie lepiej. Nie można tego było nazywać entuzjazmem, jednak Maas Mourria zdecydowanie nie ociągał się w podróży. Chciał jak najprędzej dotrzeć do Mousillon, żeby skonfrontować opowieści o tym uroczym zakątku z rzeczywistością. Nawet gdyby okazały się prawdą, to cel podróży miał jeszcze jedną, przeogromną zaletę. Brak towarzystwa mości rycerza, którego to elf miał już zdecydowanie dosyć.
Nigdy się nawet nie domyślał, że obecność milczącej persony może tak znacząco wpływać na ogólne nastroje grupy osób.

Książę na pewno rzucił ciekawe światło na sprawę, jednak jego patetyczne wypowiedzi z lekka zemdliły Grima. Zdawałoby się, że z tego towarzystwa najprzyjemniejszy w obyciu byłby sam Guido le Beau...

Tym razem inicjatywę w rozmowie przejęli inni. Elf był im za to bardzo wdzięczny - do tej pory większość się z tym nie wychylała, a Maas był dziś wyjątkowo nietowarzyski.
Torsten dopytał o istotne szczegóły. Za to Berwik... Chyba się rozmarzył w czasie snucia domyśleń o aktualnych poczynaniach poszukiwanego złoczyńcy. Kraj bezprawia... Grim uśmiechnął się pod nosem. Torsten, Berwik - im by to było bardzo na rękę. Elf musiał także sam przed sobą przyznać, że jemu też by to odpowiadało.
Jednak to były ciągle gdybania. Maas znał Bretończyków i ich tendencje do demonizowania. To tylko podsycało jego ciekawość i chęć do poznania pogrążonego w infamii Mousillon.
 

Ostatnio edytowane przez Demoon : 08-07-2014 o 23:05.
Demoon jest offline  
Stary 09-07-2014, 20:18   #26
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
- Co on tam sobie myśli nie wiem- odpowiedział Auferic na pytanie Berwika- Nie wykluczone, że właśnie taki miał plan. Jaka jest prawda to już przekonacie się jak go złapiecie. Mało mnie to prawdę mówiąc obchodzi. Mam swoje zmartwienia związane z moją niewdzięczną funkcją, ale o tym sza...

Rycerz uśmiechnął się i wstał od stołu.

- Życzę wam panowie dobrej nocy. Jeśli wierzyć posiadanym przeze mnie informacjom, czeka was jutro kilkunastogodzinny marsz. Nie będzie to spacerek, więc dobrze wypocznijcie.

Żołnierze na polecenie Auferica wskazali im wolne żołnierskie prycze. Były twarde i ogólnie mało wygodne, ale przynajmniej nie ciągło wilgocią, jak przy spaniu na ziemi.
Wstali razem z żołnierzami skoro świt. Zjedli wspólnie skromne śniadanie składające się głównie z suszonego mięsa i razowego chleba i żegnani przez Auferica wyruszyli drogą na południe.

Ze zdziwieniem obserwowali nagłą zmianę krajobrazu. Piękne bretońskie łąki i pola, z rzadka porośnięte lasem ustąpiły bardzo szybko miejsca, cuchnącemu i bulgoczącemu moczarowi. Zieleń traw zszarzała i ściemniała. Zaczął dąć zimny wiatr niosący mżawkę i smród gnijącego jedzenia pomieszanego z stęchłym zapachem piwnicy. Jedynym wydawanym odgłosem poza bulgotem bagna były z rzadka odzywające się żaby. Szli tak, szczelnie owinięci płaszczami. Co jakiś czas odzywał się Degnir rzucając od czasu do czasu: "Ale parszywa dziura", "Kruca istny koniec świata." Krasnoludowi wyraźnie nie w smak było to otoczenie, ale nikt mu się nie dziwił. Na pozostałych również ta przeklęta i zapomniana przez bogów kraina robiła przygnębiające wrażenie.

Słońca nie było widać przez mglisty opar i wiszące nisko chmury, więc mieli utrudnione orientowanie się w czasie. Kiedy zgłodnieli zdecydowali się na chwilę zatrzymać i się posilić zapasami jakie zapobiegliwie zrobili po drodze. Jedli na stojąco, bo nie było nawet kawałka suchego miejsca żeby przysiąść.
W nie najlepszych humorach ruszyli dalej. Kiedy już wyraźnie czuli zmęczenie a buty porządnie przemokły dotarli wreszcie do rozwidlenia. Zatrzymali zastanawiając się gdzie ruszyć dalej. Z impasu błyskawicznie wyprowadził ich Degnir. Krasnolud wyciągnął z sakiewki monetę i rzucił, po czy zawyrokował:

- Idziem tu!- wskazał jedną z dróg.

Wędrowcy szli trzymając się podtapianej przez bagno drogi. O wypatrzeniu osady, z odległości większej nic pięćdziesiąt kroków, nie było mowy z powodu mgły. W pewnym momencie zauważyli, że droga rozszerza się w plac a z mgły wyłaniają się kontury rozwalających się chat. Zauważyli też pierwszych mieszkańców. Byli to wyjątkowo bladzi i chudzi chłopi. Poza tym prawie każdy miał coś co go wyróżniało. Jeden miał garb, inny sześć palców u jednej dłoni, jeszcze inny bardzo wydłużoną szpiczastą głowę.

- Cholera oni wszyscy są zmutowani- nie wytrzymał krasnolud

-Te, powiedz no co to za miejsce- zwrócił się do przypatrującego się im chłopa, tego z garbem.

- Craecheur panie- odpowiedział wylękniony chłop.
- Widzieliście podżegacza Guido le Beau? - od razu do rzeczy przeszedł krasnolud.

- Podże... co? Jo nic nie wim. Chceta się czeguś dowiedzieć pogadajta z naszymi żabiarkami. Siedzom tu na placu i patroszą żaby, to nase starsze.

Odpowiedział chłop po czym pospiesznie się oddalił co jakiś czas lękliwie oglądając się za siebie. Na placu rzeczywiście siedziały dwie pomarszczone i brzydkie staruchy. Przyglądały się znad roboty, którą było patroszenie żab i ślimaków na przybyszów i co chwila wymieniały ze sobą jakieś uwagi po czym chichotały.


Jedna z nich miała niezwykle długi środkowy palec, którym wyciągała uparte ślimaki z ich skorupek, druga niezwykle duże i ruchome ucho, które zwracało się w kierunku rozmówcy. W tym momencie celowała swym uchem w drużynę wędrowców.

Nieco dalej stał w obejściu jakiś chłop i przyglądał się z zaciekawieniem śmiałkom. Jego chałupa wyglądała w porównaniu z okoliczną mizerią wyjątkowo zadbanie i bogato. W pewnym momencie zaczął on energicznie machać do wędrowców, chcąc ich do siebie przywołać. Jak na Mousillończyka wyglądał wyjątkowo inteligentnie.

 
Ulli jest offline  
Stary 05-08-2014, 08:45   #27
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Panie o ile nie wydawały się warte grzechu, to z pewnością uwagi. Torsten podszedł kłaniając się uprzejmie:
- Pozdrowiony. - zagadał do bab mutantek podnosząc w pozdrowieniu rękę - A nie przechodził tu ostatnio ktoś obcy? Co? Nie licząc nas oczywiście.
Zastrzegł na wypadek gdyby mądrość kobiet, była równa ich urodzie.
Dającego im znaki kmiota mutanta, póki co zignorował.
Kobiety-żabiarki na chwilę przerwały swoją pracę i spojrzały ciekawie na Torstena. Ta z wydłużonym środkowym palcem, usmiechając się szpetnie zagadała.
- Witoj mości panie. Młoże psechodził, a młoże nie. Co wyście tacy ciekawi, hę? Nie godom z obcymi. Ni wiadomo co za jeden, co taki chce, ani skund jest. Pogodojcie se skim innym.
Ta zaś z wielkim ruchomym uchem powiedziała.
- Nie gniewojcie się panie. Ger nienawykła do odwiedzin. Poza tym zawsze była trochu wstydząca. -żabiarka zachichotała a Ger zmierzyła ją groźnym spojrzeniem.
- Zmierzchać bydzie. Nie szukacie młoże noclegu? Jeśli szukacie to młoże i coś się znajdzie, pod warunkiem, że macie cosik na wymianę. Jedzenie albo wode z Lyonesse?
- Może później moje śliczne. Najpierw obowiązki, potem przyjemności. - mrugnął okiem do tej ponoć wstydliwej paskudy.
Torsten odwrócił się by zasięgnąć języka u chłopa, który dawał im znaki. Podszedł do niego po drodze wyciągając i nabijając fajkę. Nie da się ukryć, że od bagnisk, ludzi i chałup capiło, jak ze sakveńskiego wychodka. Miał nadzieję tytoniem stłumić, te miejscowe aromaty.
- Witajcie gospodarzu. Zwą mnie Torsten, a to moi kompani. - wskazał szerokim gestem na towarzyszy. - Zdaje mi się, że chcesz porozmawiać? To dobrze, bo i ja mam sprawę, ale wpierw powiedz co Ci leży na wątrobie. Prócz zeżartych na śniadanie żab.
Zażartował, by wybadać stopień poczucia humoru “uszatka”.
- Psze panie co bydziemy na polu godać wejdźcie wszyscy do mnie do chałupy. Ugoszczę czym chata bogata.
Kłaniając się w pas chłopina szedł tylem prowadząć podróżników do swego domu. Zauważyliście, że w przeciwieństwie do innych wieśniaków ma na nogach buty. Kolejny znak, że jest wyjątkowo majętnym chłopem. Wnętrze chaty bogate bynajmniej nie było, ale było jak na warunki mousillońskie schludnie.Był piec z przypieckiem, stół i stołki, łóżko i trochę drobnych sprzętów, nic szczególnego.
- Zwą mnie Marfe - przedstawił się chłopina- I jestem najbogatszym gospodarzem w Craecheur.
Rozejrzał się nerwowo i zrobił minę jakby o czymś sobie przypomniał. Ruszył ku worku stojącemu w jednym z rogów pomieszczenia i zaczął w nim grzebać. Po chwili wyprostował się i uśmiechnięty od ucha do ucha podszedł do stołu przy którym zasiedli śmiałkowie. Coś ściskał w dłoniach i wkrótce okazało się, że były to jabłka. Położył przed każdym z gości jedno małe i pomarszczone jabłuszko. Degnir przyjrzał się uważnie darowi wziął do ręki i ugryzł. Skrzywił się momentalnie co było widomym znakiem ich właściwości smakowych. Odłożył nadgryzione jabłko z powrotem na stół kręcąc z niezadowoleniem głową.
- Tok jak żem rzekł. Czym chata bogata- powiedział Marfe niezrażony reakcją krasnoluda. Luisa daj no może trochę naszej konfitury z jabłek i pajdę chleba[/i]- zwrócił się do krzątającej się po części kuchennej żony.
- Przyprowadziłech żech was aby pogodać o sprawie wielkiej wagi dla Craecheur. Ta sprawa to “Królowa”- maciora hodowana przez tych zdrajców i zaprzańców z Puanteure. Sprowadzili ją do swojej wioski żeby pognębić nas z Craecheur. Niektórzy mawiają, że ta świnia to nic innego jak Wielka Maciora z Grismerie. Jeżeli prawdę gadają to ci głupcy z Puanteure mogą sprowadzić zagładę na nas wszystkich. Z Wielką Maciorą z Grismerie nie ma żartów.- Powiedział z przekonaniem Marfe.
- Prosim was w imieniu całego Craecheur byście uprowadzili, lub zabili tą maciorę. Tylko tak można zapobiec nieszczęściu. Jeśli się tego podejmiecie dam wam jabłek ile tylko chcecie.
Chłopina przerwał swój wywód i popatrzył wyczekująco na drużynę czekając ich reakcji.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 09-08-2014, 08:33   #28
 
kretoland's Avatar
 
Reputacja: 1 kretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodze
Felix zjadł jabłko bez większego oporu. Nie był to szczyt wykwintności, ale jadał i gorsze rzeczy. Teraz jednak nie było co wybrzydzać skoro zapasy mieli dość ograniczone.
- Kim że jest owa Wielka Maciora, że obawiacie się wielkich problemów? - zapytał zwiadowca. Nie wiedział czy nie okaże się, że takie zadania nie okażą się ich drogą do znalezienia ich celu, wiec wolał puki co nie odmawiać za wcześnie.
Marfe popatrzył na Felixa jak na wariata.
- Jak to nie słyszeliście o Wielkiej Maciorze z Grismerie? To wielka świnia. Potrafi godoć i latać. Niektórzy godojom nawet, że czaruje.
Marfe z ekscytacji aż poczerwieniał na twarzy.
- Wielem razym godoł tytejszym, żeby siem kupom wybrać na tych z Puanteure, ale gdzie tam, tchórze machajom tylko rynkom, a najbardziej przeciwne są Ger i Floupe nasze żabiarki i starsze. Ale wy z szerokiego świata jezdeście. Nie boita siem byle czego, wy dacie radę tego dokonać. To jak bydzie?
Marfe skończył i popatrzył na drużynę z nadzieją.

- Muszę powiedzieć, że to ciekawa oferta. Musimy to przemyśleć. - Felix na chwilę przerwał po czym jeszcze powiedział - Tak przy okazji. Nie przechodził tędy nie dawno człowiek ranny w dłoń. Zwą go le Beau jeśli się nie mylę.

- Młoże przechodził. To bydą widzieć nasze żabiarki, bo łone siedzą cały dzień na placu i patroszą żaby. Jeśli pomożecie porozmawiam z nimi. Na pewno pomogą. Wicie u nas ludzie są wobec obcych łostrożni.

- Te żabiarki za darmo nic nie powiedzą, a za pieniądze powiedzą co tylko człowiek chce usłyszeć. - Odezwał się Grim, dotychczas usilnie starający się pozostać w cieniu. Zaciągnął ściślej na łeb kapelusz, tak, aby na pewno nikt nie zauważył jego uszu. Pobrudził sobie też twarz sadzą, dzięki czemu z daleka wyglądało na zarost.
- Także nie nazwałbym tego źródłem rzetelnej wiedzy. Dlatego proponuję układ. My ci zaciukamy maciorę, a ty przetrząśniesz całą wioskę w poszukiwaniu informacji na temat zbiega, którego poszukujemy. Jabłka możesz zatrzymać. To jak? - Zapytał, nie unosząc głowy.
Marfe uśmiechnął się od ucha do ucha pokazując niekompletny garnitur zębów.
- A juści, że siem wywiem. Młożecie być spokojni. Jeśli tylko gagatek siem pojawił to Ger i Floupe go widziały. Powiedzom bo one nasze miejscowe, z wielkiej wdziemczności powiedzą, bez przymuszania.
- W takim razie nie zostaje nam nic innego jak się do Puanteure wybrać. Przydało by się tylko nam kierunek wskazać.
Marfe wyglądał na bardzo zadowolonego.
- Droga panockowie jest prosta. Wystarczy cofnąć się do rozdroża i pójść prosto. Trza obejść bagno. Dzisiaj już nie idźta bo to droga dość daleka. Przenocujta u nas w wiosce i wybierzta się z rana.
-Niechaj i tak będzie poczekamy do rana i wyruszymy do tego Puanteure.
- Niech Pani Jeziora was błogosławi. Zrobita dobry uczynek nie tylko dla naszej wsi, ale dla całej Bretonii.- powiedział z przekonaniem Marfe- Chodźta ze mnom. Ulokujemy was u Ger i Floupe. U nich zawsze zatrzymujom siem podróżnicy.


Ponieważ nikt inny nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń co do zasadności podjęcia się tej misji wszyscy za Marfe wyszli z chaty. Skierowali się do dużej, lecz rozwalającej się chałupy w centrum wioski. Był późny wieczór co dało się stwierdzić po tym, że było ciemniej niż zwykle, bo słońce było niewidoczne zza chmur i mglistych oparów. Degnir cały czas kręcił nosem na smród jaki się unosił w powietrzu. Nie pozostało jednak nic innego jak się do tego przyzwyczaić. Torsten od jakiegoś czasu milczał podobnie jak Berwik. Widocznie nie mieli nic do powiedzenia, albo może już zachorowali na jedną ze słynnych mousillońskich zaraz. Gdy doszli, Marfe dając pokaz dobrych manier, zapukał do przekrzywionych drzwi po czym pchnął je i wszedł do środka.
- Ger, Floupe przyprowadziłem wom gości. Powiedzieli, że pomogom w naszym kłopocie z “Królowom”. Utrom nosa tym łachudrom z Puanteure i wezmom na siebie niebespieczeństwo. Dlatego dobrze ich podejmijcie. Nie bierzcie od nich nic za noc i posiłek, bo w naszej wspólnej sprawie byndom działać. No już, idem nie bendem wam przeszkadzał.

Co powiedziawszy Marfe zabrał się i wyszedł. Ger i Floupe patrzyły jakiś czas krytycznie i z niezbyt szczęśliwymi minami na drużynę, w końcu jednak Ger przełamała krępującą ciszę.
-[i] Skoro mata nam pomóc to siadajta. Ugościmy, prawda Floupe?{/i]
Floupe pokiwała skwapliwie głową jednak nic nie odpowiedziała.
- Kawałek żaby i klepiska na pewno siem dla was snajdzie. Biednie żyjemy.

Floupe chciała naszykować zupy ze ślimaków, ale śmiałkowie dyplomatycznie się wymówili tłumacząc, że mają swój prowiant co zresztą było prawdą. Zjedli, popili wodą z bukłaków i pokładli się spać na klepisku chaty. Nie było ani najwygodniej, ani najczyściej. Spokój śpiących zakłócały pluskwy i karaluchy jednak jakoś dotrwali do rana. W końcu to i tak lepiej niż nocleg pod gołym niebem przy siąpiącym deszczu. Gdy się obudzili ich gospodynie nawet nie próbowały ich częstować śniadaniem z żab. Zabrały wiadra, noże do patroszenia i kosze na gotowe żaby i ślimaki i ruszyły swoim zwyczajem na wioskowy plac, by pracować przy patroszeniu.
Śmiałkowie wstali i też ruszyli w drogę. Żegnał ich Marfe, który machał wściekle zza swoich opłotków dopóki nie zniknęli w mgle. Poszli tak jak im tłumaczono, doszli do rozdroża i poszli drugą odnogą. Po około dwóch godzinach marszu z mgły wyłoniły się zarysy chat. Wioska choć jak na standardy Bretońskie biedna była jednak znacznie bogatsza od
Craecheur. Świadczyły o tym chaty w dużo lepszym stanie. Gdy dotarli do wioskowego placu wzbudzili małe zamieszanie. Miejscowi chłopi popatrywali na nich podejrzliwie, wymieniając między sobą jakieś uwagi. Niektórzy pokazywali sobie co jakiś czas któregoś z nich palcami. Szczególnie często wytykani palcami byli Grim i Degnir. Po chwili wyszedł do nich kompletnie łysy chłop, którego charakteryzowało to, że miał jedno oko dużo większe i poruszające się niezależnie od tego drugiego. Wybauszał je właśnie na podróżników w końcu przemówił.
- Zwę siem Czcigodny Blug, starszy wioskowy.Nie lubimy tu podróżnych. Czego chceta?
Nie był życzliwie nastawiony do gości i wcale tego nie ukrywał. Za zgromadzonymi na placu wieśniakami znajdował się budynek, którego próżno by było szukać w Craecheur, chlewik! Przed chlewikiem stało dwóch chłopów wyposażonych w zaostrzone kije. Najwidoczniej straż chlewika.
 
kretoland jest offline  
Stary 09-08-2014, 13:32   #29
 
nefarinus's Avatar
 
Reputacja: 1 nefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znany
Choć na moczarach spędzili już trochę czasu, Berwikowi wciąż raz po raz robiło się niedobrze, przez co wolał się nie odzywać by nie pogorszyć sytuacji. Opowieści o maciorze wydały mu się przesadzone. „Czego to chłopi nie wymyślą” rzekł do siebie wzruszając ramionami. Noc minęła mu spokojnie, a rankiem przekonał się że mdłości ustąpiły... przynajmniej na razie.

Na widok Czcigodnego Bluga strach na chwilę opanował złodzieja. Jak żywe powróciło wspomnienie oka z okładki przeklętej księgi. Berwik szybko otrząsnął się. „Weź się w garść” pomyślał „księga jest spalona, a teraz musisz się skupić na zadaniu.” Szybko zlustrował wioskę spojrzeniem. Natychmiast dostrzegł chlewik strzeżony przez dwóch chłopów.

- Ta maciora to chyba rzeczywiście jakaś niezwykła musi być jak dwóch chłopów musi jej pilnować – powiedział szeptem do towarzyszy tak, aby starszy wioskowy nie mógł go usłyszeć – myślę, że powinniśmy przeczekać ten dzień dowiedzieć się czegoś o tym zwierzęciu i zadziałać nocą.

Do samego Bluga zaś zwrócił się tymi słowami:

- Mości gospodarzu, jesteśmy tylko wędrowcami i nie zamierzamy was niepokoić. Zatrzymamy się tu najwyżej na ten jeden dzień i ruszymy dalej - „albo i z powrotem, z waszą maciorą” dodał w myśli Berwik – a czemu to nie lubicie tu podróżnych jeśli można wiedzieć? Niepokoił was ktoś ostatnio? - zapytał na koniec licząc, że może uzyska jakieś informacje o le Beau.

Gdy Czcigodny Blug usłyszał, że nie mają zamiaru się tu dłużej zatrzymywać jakby się uspokoił.
- Taka tradycja. Podróżni to samo zło. Roznoszą choroby i patrzą ino coś ukraść. My tu jesteśmy wierni tradycji, nie to co te paparuchy z Craecheur. Na przykład jeden z naszych co jakiś czas miesza w dole z odpadkami z patroszenia tak jak nakazuje tradycja- wskazał chłopaka, który długim kijem mieszał w dole na granicy wioski.- Dzięki temu duchy bagna są zadowolone i mamy dobre zbiory żab i ślimaków.

-Tradycja to bardzo ważna rzecz. My na przykład jesteśmy tradycyjnymi podróżnikami co by nie nękać i nie nadużywać gościny zostajemy krótko w każdym miejscu. - uśmiechnął się by pokazać przyjazne nastawienie.

- Tedy przebywajcie w naszej wsi, krótko! - dodał na odchodne i poszedł do swojej chaty. Pozostali wieśniacy też powoli zaczęli się rozchodzić do swoich spraw. W zasięgu wzroku pozostali tylko chłopi pełniący wartę przy chlewiku, mała, na oko ośmioletnia dziewczynka i chłopak, który mieszał w dole z nieczystościami. Chłopak podszedł do nich by się przyjrzeć. Teraz zauważyliście, że ma po sześć palców u każdej dłoni i opadającą szczękę. Wyglądał przez to na przygłupa. Dziewczynka natomiast biegała wesoło wokół podróżników. Była bardzo ładna. O jej pochodzeniu z Mousillon świadczyła tylko błona pławna pomiędzy palcami nóg.

Widząc, że dzieci nie mają takiego podejścia jak przedstawiciel wioski postanowił je zapytać:
- Drogie dzieci nie przechodzili może tędy jacyś obcy inni niż my?
Chłopak był nieco zaskoczony, gdy Felix zwrócił się do niego “dziecko”. O ile dziewczynka miała nie więcej jak osiem lat, to on wyglądał na niemal dwadzieścia. Pokręcił tylko przecząco głową patrząc tępo na Felixa, odwrócił się i wrócił do dołu z nieczystościami. Dziewczynka była natomiast dużo bardziej rozmowna.
- O jejku...jejku jacy wy jesteście mili i jak dziwnie wyglądacie. Pobawicie się ze mną? Jeśli się pobawicie to pokażę wam mojego przyjaciela, ale to tajemnica- Dziewczynka zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu- Mieszka na bagnach. To jak idziecie?
Jeśli nikt z drużyny nie zgłasza sprzeciwu to korzystamy z zaproszenia dziewczynki wcześniej jednak Felix jeszcze pyta:
- Powiesz mi jeszcze jedno Panienko. Co to za ważna instytucja, która jest aż tak pilnie strzeżona, się tam znajduje. - ruchem głowy wskazuje budynek z dwoma strażnikami - to ratusz, więzienie, garnizon?

Głównym zajęciem Grima było opanowywanie swoich odruchów. Czy to wymiotnych, czy obronnych. W głowie mu się nie mieściło, jak nędzne są niektóre zakątki świata. Gdy uświadomił sobie, że wpatruje się w niego pół wsi to założył kaptur. W tym szoku zapomniał o tym i uszy wyśliznęły mu się spomiędzy włosów. Poczuł się głupio, bo sam podobnie wpatrywał się w tych mutantów. Szok i obrzydzenie nie chciały go opuścić, jednak na wspomnienie dziewczynki o jakimś tajemnym przyjacielu odzyskał głos.

- Hm? - Włączył się elokwentnie w rozmowę, schylając się do dziewczynki. Dopiero wtedy zauważył błonę między jej palcami u nóg. Spowodowało to kolejny odruch wymiotny, który przesłonił udając napad kaszlu. Po chwili kontynuował: - Chętnie się z tobą pobawimy, dziewczynko. Z tobą i twoim przyjacielem. Tylko chodźmy stąd, najlepiej do niego. Bo tutaj się na mnie i mojego kolegę dziwnie patrzą. Okej? - Zakończył, starając się uśmiechnąć. Po minie towarzyszy domyślił się, że efekt był mizerny.
 
nefarinus jest offline  
Stary 09-08-2014, 19:47   #30
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
Krasnoludzki medyk bardzo długo był nie swój. Ciągle milczał i nawet jego zwyczajowe narzekanie zdawało się być jakieś bez polotu i zwyczajowej mocy. Sam khazad swoją dziwną niechęć do czegokolwiek tłumaczył zmęczeniem po długiej jeździe konnej. Teraz jednak mieli za sobą trochę wiorst pokonanych pieszo i medyk pomimo zdawałoby się okropnego bagiennego klimatu począł odzyskiwać rezon. Po tym wszystkim co zobaczył w obu wsiach odczucia miał podobne do tych elfowych. Wiele słyszał i czytał o takich dotkniętych przez chaos kreaturach. Ba! Bywało, że spędzał płody z łona matki poczęte przy pełni Morrslieba, a które jak się okazało były równie odrażające jak Ci nieszczęśnicy tutaj. Jednak co innego taki martwy zarodek, a co innego zobaczyć całe liczne społeczności żyjące ze sobą wbrew przykazaniom Bogów. Khazad niezbyt ucieszył się na tak ochocze pójście na bagna z dziewczęciem. Ale z drugiej strony byli tutaj całkowicie obcy i innego punktu zaczepienia chwilowo nie mieli.

- Pódźmy za nią twarzysze. Yno miejmy oczy dookoła głowy bo niy wiymy cóż tam może czaić się we tej śmierdzącej siarką i bulgoczącej brei.

Krasnolud ruszył na końcu pochodu. Wspaniały miecz z Nawiedzonego Domu miał włożony za pasem, a w prawej ręce dzierżył swoją poszczerbioną lagę - w razie jakiejś walki wolał nie ryzykować utopienia drogocennego przedmiotu. W końcu przy każdym przejechaniu językiem po niekompletnym uzębieniu przypominał sobie, że ten piękny miecz to tak naprawdę nie jest broń, a jego nowe złote zęby… Oczywiście jeśli tylko trafią na jakiś cywilizowany obszar z uzdolnionym kolegą po fachu.

Słysząc odpowiedź elfa i krasnoluda dziewczynka radośnie klasnęła w dłonie.

-Zwę się Minne. To świetnie, że chcecie się ze mną bawić. Ludzie w wiosce są tacy ponurzy. Bawię się tylko z Ryszardem, moim przyjacielem. Zobaczycie jaki jest cudowny.

Dziewczynka cały czas trajkocząc zaczęła prowadzić was w sam środek bagna. Musieliście cały czas uważać, żeby nie wpaść do jakiegoś wypełnionego szlamem i wodą dołu. Po mniej więcej pół godzinie Minne się zatrzymała i triumfalnie oświadczyła:

- Oto Ryszard!

Mówiąc wskazała niewielki wzgórek na gładkiej powierzchni bagna. Gdy zbliżyła się do niego, nagle się poruszył i podniósł.

https://lh6.googleusercontent.com/-j...eenShot006.jpg

Stwór mierzył około dwóch metrów i wydawał się być zrobiony z bagiennego szlamu. Gdy ujrzał stojących obok Minne wędrowców zawył dziko i rzucił się do ataku.

Minny krzyknęła przerażona i zaczęła biegać wokół walczących.

- Przestańcie, przestańcie natychmiast. Ryszard słyszałeś? Przestań.

Nikt jej jednak nie chciał słuchać. Trudno się było dziwić wedrowcom. próbowali uratować swoje życie. Stwór nie żartował, zdawał się całkowicie szalony. Na szczęście nie był dość zręczny. Zanim się zebrał do ataku zaatakowali już Degnir, Torstem i Felix. Torsten wypalił do stwora z obu pistoletów z czego jeden strzał trafił, wyrywając w potworze sporą dziurę. Krasnoludzki medyk zaatakował zdobycznym mieczem, raniąc bardzo ciężko przeciwnika w nogi, lub coś co było nogami. Felix zaatakował mieczami. Z licznych cięć i pchnięć jedno trafiło nieznacznie raniąc przeciwnika. Dzieła zniszczenia dopełnił Maas Mourria. Elfi mag splótł zaklęcie i cisnął magicznym żądłem we wroga. Siła uderzenia rzuciła wroga do tyłu w bagno. Padł jak długi i przestał się ruszać. Walka była skończona.

Minne widząc jak jej przyjaciel pada porażony magiczną energią Grima gwałtownie się rozpłakała i puściła się biegiem w głąb bagna. Wkrótce zniknęła wam z oczu w bagiennej mgle. Jeszcze długo brzmiały wam w uszach jej krzyki: “Mordercy, mordercy!”

-Teraz nie ma po co wracać do wiochy. Jeszcze nas ukamieniują. Możemy spróbować podejść ich nocą, albo odpuszczamy tę całą maciorę i jakoś inaczej znajdziemy tego zbója.

- Dobrze gadasz Felixie. Nie som my żodnymi tęgimi rębajłami, ani najemnymi zbirami co by tam z butami włazić i ubijać ta maciora. Jedyno szansa żeby tego dokonać widza - tu wyraźnie medyk się zająknął jakby słowa utknęły mu w gardle - we czarach elfona. Jeśli on uzno, że nawet z maguństwem niy ma w stanie tego dokonać to jo w pełni popra odwrót. Jeśli dziecko tukej ma takich sojuszników jak tyn ubity przed chwilą to nie chca wiedzieć do czego bydą zdolni rozsiedzreni chłopi we pościgu...

Mógłbym spróbować zakraść się tam - zasugerował Berwik - chociaż w sumie zakraść się to jedno a zwiać stamtąd to coś innego… macie chyba racje nie wracajmy już do tej wioski. Tylko co powiemy teraz tym z Craecheur?

- Pojęcia niy mom. Zaroz bydą się o to wypytywać i na poczekaniu napewno nic nie wymyślymy… Elfon, a co Ty myślisz? Łodezwiesz się co, czyś je na coś obrażony i już nie bydziesz nic godoł?

Grim uśmiechnął się tajemniczo.

- Obrażony? Stanowczo nie Degnirze. Po prostu myslałem jak rozwiązać nasz problem. Zabicie maciory nie jest niemożliwe. Mogę uśpić strażników a wy wtedy zrobicie co trzeba. Oczywiści nie dwóch na raz. Może gdybyście zajęli czymś jednego z nich udało by mi się rzucić i drugie zaklęcie. Zastanawiam się jedynie czy warto. Ci wioskowi głupcy mogą wywołać tu prawdziwą wojnę o swinię. Będą się chcieli prawdopodobnie mścić a to oznacza niepotrzebny rozlew krwi. Zastanawiam się czy nie zostawić ich samym sobie. Może zamiast zabijać świni mocniej przyciśniemy tych z Cracheuer?

Mag zrobił zamysloną minę i powiódł wzrokiem po towarzyszach.

- Teroz toś mie yno upewnił Grimie w tym, że tej świni nie powinni my tykać. Po cóż niepotrzebnie ryzykować bitkę z plebsem? Jak wrócymy to weznymy na spytki tego Marfe i odbijemy se te niepotrzebne deptanie po bagnach. A wieśniaki jak radzili se wcześniej bez naszej pomocy tak i teroz se poradzom

Felix się na chwilę zamyślił, po czym rzekł:

- Zastanawia mnie, co jeśli ten cały le Beau nie przechodził przez Cracheuer tylko tędy? My zaczynamy błądzić, a patrząc, że tamten zmierza w tylko sobie znanym kierunku, to nabieramy dystansu. Jeśli nie ma, gdzieś jakiejś kryjówki w której chce przycupnąć to raczej go nie dogonimy. Hmm.. Kurwa czemu o tym wcześniej nie pomyślałem. Trzeba było tamtych od razu przycisnąć, zamiast się tu pchać.
 
KurtCH jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172