Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2014, 12:29   #25
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Lug: Padłeś na mordę w identyczny sposób, jak po dwudniowej nauce do ósmego egzaminu poprawkowego z Runów Graffiti. Fakt faktem nauka z kumplami - Hansem Żyłoryjem i Guglem Kowalskym - zakończyła się regularnym pijaństwem, a księgi z biblioteki uniwersyteckiej posłużyły za nieprzemakalne podstawki pod kufle z piwem, a na samym końcu Hans skończył w prosektorium po tym jak poszedł do Labolatorium Wysokiej Biologii po coś na zagrychę, jednak udało Ci się pobić rekord uczelniany i doszedłeś do dziewiątej poprawki. Uczelnia dała Ci nawet dyplom z wyrazami uznania od ciała zarządczego (pani rektor miała nawet niezłe ciało) oraz skrzyknę piwa na krechę w pobliskim monopolowym prowadzonym przez wujka teścia Twojego niedoszłego szwagra. Zderzenie z twardą nawierzchniową rzeczywistością otrzeźwiło Cię i wywołało potrzebę nastawienia nosa na pokancerowanej twarzy. Uznałeś, że z taką gębą powinieneś przekwalifikować się na krasnoludzkiego berserka czołowego albo przynajmniej oprycha w jakiejś kameralnej złej drużynie. Jednak i z magią, i z toporem Ci nie szło, dlatego wolałeś o sobie mówić "krasnolud wszechstronny", który mógł robić wszystko. Nie lubiłeś się ograniczać, w szczególności podczas juwenaliów.
Po wyjściu z karczmy zauważyłeś, że snajperzy z przerostem masy mięśniowej i zanikiem mózgowej zebrali się na placu w celu oddania się typowej militarnej uciesze - gwałtowi na tutejszych mieszczankach i rabowaniu stoiska z serem pleśniowym, który w wojskowych magazynach był zawsze towarem deficytowym. Z tego, co kojarzy Twój obolały i poprzekręcany mózg, po sprzęt musicie udać się do pobliskiego burdelu. Niezła przykrywka, niestety serwują tam słabe piwo i gorzałę pędzoną na szybkości. Zawsze się zastanawiałeś, jako doświadczony bimbronauta, jakiej aparatury trzeba, aby destylować szybkość.

Mekon: Automobil rzeczywiście wydawał Ci się nadzwyczajnie idealnym pomysłem, aby szybko odbębnić misję i zarobić tonaż złota, które wydałbyś na wzbogacenie swojej kolekcji pierwiastków radioaktywnych, którymi codziennie wykonywałeś sobie terapię leczniczą. Wziąłeś kolejną dawkę tramalu i paracetamolu, ponieważ głowa znowu zaczęła cholernie boleć, a po chwili minęły nawet cholerne mdłości. Gdy tylko pozbędziesz się krwotoku z jelit na pewno nie będziesz narzekać do końca przyszłego miesiąca. Twój naładowany synapsami mózg o wadzę stu dwudziestu gram od razu rozpoczął wyliczenia z użyciem logarytmowania nadindukcyjnego w potędze chi-kwadrat czy powodem bólu i ogólnego rozkładu wewnętrznego nie jest przypadkiem nieopróżniona spluwaczka stojąca pod łóżkiem, do której ostatnio zwymiotował Lug. Cholera wie, co krasnoludy noszą w swoich wewnętrznościach. W zasadzie przydałaby się przy okazji mała sekcja rozpoznawcza bez uśmiercania obiektu. Ostatnio wynalazłeś nawet środek nasenny, który pozbawiłby przytomności każdej istoty posiadającej więcej samoświadomości niż ser gouda. Lug rzucił, że musicie udać się do burdelu "Słony pierożek", który słynął z pierogów o różnych smakach, chociaż nigdy nie widzieliście, aby była tam kuchnia, a tym bardziej supertajna baza kwatermistrza. Skubaniec miał dobrą fuchę.

Joe: Upakowałeś w zakamarkach zdrewniałego płaszcza przybory kuchmajstrowe i księgę kucharską złożoną z wycinków Perfekcyjna Pani Gotuje. Mag-krasnolud ocknął się po tym jak padł twarzą na chodnik, co, jak stwierdziłeś, musiało być porażeniem potęgą i wielkością krzaka rosnącego pod ścianą. Krzak śmierdział mocznikiem i zdechłym klientem sprzed tygodnia, ale byłeś pod wrażeniem, że krasnolud poznał moc Stwórcy. NIECH CHLOROFIL MU SPRZYJA, A KORZEŃ ROŚNIE ZDROWY! W drodze do kwatermistrza zacząłeś, jako wytrawny trep...yy...traper, ustalać trasę przemarszu do wioski Gumoludzi. Do owej osady położonej w Lesie Wszystojadów można było dojść pokonując Rzekę Śmierci, przez którą nigdy nie poprowadzono żadnej przeprawy lub przemierzając Nieskończone Pagóry, o których mawiano, że przyśpieszają upływ czasu, a pokonać je mogą jedynie bogowie, nieśmiertelni herosi lub rakiety balistyczne. Rzeka Śmierci ponoć ogólnie nie była aż tak zabójcza jak wskazywała nazwa, ale strasznie śmierdziała i ciągle spływały nią ciała. Może źródło miała na cmentarzu albo w szpitalu powiatowym? Nikt nigdy tego nie sprawdził, bo nikomu się nie chciało.

Mekon, Lug, Joe: Doszliście do tak-jakby-tajnej bazy wskazanej przez Rundegaldę. Burdel był podrzędnej jakości, nie posiadał ani jednej gwiazdki czy nawet półksiężyca, wszędzie szlajali się kupcy, seksoholicy i mężowie swoich żon, których największym majstersztykiem kuchennym były surowe ziemniaki polane niczym. Weszliście do środka i uderzył was zapach potu, smrodu ciał postosunkowych oraz piwa chrzczonego szmatą do podłogi. Zapach pobiegł dalej, ale nadal czuliście się poturbowani. Teraz już wiedzieliście po co w tej zapyziałej chatce rozpusty przy tylnich drzwiach zawsze stało dwudziestu superopancerzonych debili o masie uderzeniowej 150 000 000 kiloton. Podeszliście do nich, podaliście hasło i wkopali was do środka. Chwilę spadaliście po stromych schodach prowadzących w dół i po minucie wylądowaliście pod okratowanym okienkiem. Za ladą stał typowy kwatermistrz - nawalony, tłusty i trylogią wielkich sygnetów na paluchach. Dokończył udawany remanent i spojrzał na was, pomimo że wzrok miał rozjechany w przeciwnych kierunkach, a do tego zamglony dozą niewiedzy i potęgą procentów. Zapalił cygaro, które śmierdziało kiełbasą nafaszerowaną czosnkiem (tzw. kiełbasa biednych) i odezwał się chmielowym głosem:
- O, przybyły gołombeczki. No dobre, mam tutaj dla was zestaw przygotowany przez pułkownik Rundegaldę. - Schylił się, aby podnieść coś z podłogi i wystawił na ladę coś, co nie było do końca rupieciami, ale nie nadawało się też na wyprzedaż w outlecie warzywnym. Wziął kartę spisową i zaczął czytać:

- Hełm garnczkowy model "Rondel". - Położył łapsko wielkości krowiego łba na powyginanym garnku, do którego ktoś niezręcznie przykręcił królicze uszy usztywnione smołą. - Stan marny, ostatnio użytkowany przez śmiałka, który walczył z krzemowym trollem. O, jaka duża dziura z tyłu. Argh, cholera, nie wyczyścili do końca, ale dorzucę wam gratis szmatkę.

- Peleryna Wszystkich Cech +30. - Wskazał na kolaż i melanż wielokolorowych łat, które całościowo stanowiły płaszcz z kieszeniami przyszytymi tak nisko, że użytkownik musiał się schylać za każdym razem, gdy chciał coś z nich wyciągnąć. - Łeee no, chyba nie ma żadnego problemu. Będziecie wykokszeni, jak mój bratanek po sterydach.

- Miażdżyflak. - Wyjął z pochwy poszczerbiony kozik zafajdany jakimś tłuszczem. Może ludzkim. - W specyfikacji technicznej zapisali, że wywraca trafionemu flaki do góry nogami i nigdy się nie brudzi krwią, ale cholernie żrą go tłuszcze roślinne, a najbardziej te z grup Omega-3 i -6.

- Pas do spodni. Hmm, brak magicznych właściwości i sprzączki.

- Wór 20 Kilogramów Ziemniaków. To chyba na prowiant. Zawsze waży dwadzieścia kilo, nawet jak wsypiecie dwie tony albo jak nic w nim nie będzie. Tylko nie wsypujcie więcej jak dwadzieścia kilo, bo i tak to cholerstwo jakoś wyrównuje ilość do masy dwudziestu kilogramów. Zupełnie jak w budżecie państwowym.

- Buty Chodzenia Po Wodzie. - Nałożył okulary i spojrzał na metkę. - A nie, przepraszam. Po Wódzie. Piszo tutej, że możesz był naładowany jak stodoła szczurami, a one zawsze będą cię prosto prowadzić. Buty, nie szczury. Szczury obgryzają zazwyczaj nogi.

- I na koniec Dwuręczny Miecz Zniszczenia. - Wyciągnął kawał żelastwa, które Mekon i Lug musieliby ciągnąć za sobą ciągnikiem, a i tak nie obyłoby się bez użycia paliwa lotniczego. - Jedno uderzenie zabija. Celować w łeb. Przed użyciem zapoznać się z farmaceutą lub Urzędem Ubezpieczeniowym. Tak głoszą wyryte runy.

- A tera mi tutej podpisać dokument wydania. Wszelkie usterki będą podsumowane i podliczone, więc radzę uważać, bo obsługują nas najdroższe serwisy. Wiecie król sobie dorabia. Po misji dostarczyć osobiście, a w przypadku braku kończyn lub życia wysłać na swój koszt paczką priorytetową za pokwitowaniem. Za zgubienie będzie naliczona kara umowna zryczałtowana i obłożona tłustymi podatkami pośrednimi.

No to chyba tyle. Co jak co, ale takie artefakty to jest coś!
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 10-07-2014 o 14:12.
Bergan jest offline