Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2014, 22:11   #63
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Var ruszyl za Wegielkiem na poszukiwania pólorka. Momentami mial watpliwosci co do tego, czy Thog ma piata klepke na swoim miejscu. Tam gdzie nocowali co prawda mógl mu sie zdarzyc magiczny wypadek, ale ciezko bylo powiedziec. Najpierw musial go znalezc i natrzec mu uszu za znikanie bez powiedzenia komukolwiek. Wynurzyl sie na góre i zostawil otwarta klape. Na zewnątrz było już całkiem jasno, choć ziąb przeokropny (co nie było niczym dziwnym jak na tę porę roku). Ciemne chmury przysłaniały słońce, ale mrok Czarnego Lasu nie przeszkadzał ani Varowi, ani Kostrzewie, za to przenikliwe zawodzenie wiatru sprawiło, że oboje poczuli się jak po drugiej stronie Grzbietu Świata. Bez trudu za to dostrzegli wyczyszczone kości złowieszczych łasic, oraz Thoga… siedzacego na drzewie. Bynajmniej jednak półork się do niego nie przywiązał, ani nie umościł sobie na nim posłania - raczej wisiał dziwacznie zwinięty w kłębek.
- Thog! Przynajmniej cie za daleko nie poniosło. - Grzmot zbliżył się do drzewa, rozglądając dookoła, czy nie ma gdzieś żadnego drapieżnika (na szczęście wszystkie już się nażarły i poszły spać) i zaczął nawoływać półorka, który otworzył oczy i spojrzał półprzytomnie na goliata. Druidka wygrzebała się z podziemi chwilę po pędzącym chyżo goliacie i nieco uniosła brew na widok, jaki się przed nią roztaczał.

- Do cna żeś rozum postradał, że tu siedzisz jako ta wiewiórka…?! - sarknęła, ale zaraz zamilkła, gdy usłyszała, co właśnie powiedziała. Podeszła do Grzmota i uniosła głowę w górę, spoglądając na kulącego się na gałęzi półorka; nagle naszły ją nieprzyjemne podejrzenia - Złaź natychmiast, półgłówku… ino się nie połam. Cosik pamiętasz ze wczoraj? Twoja to durnota, czy ci kto magiją w tym łbie pustym namieszał?! - nakrzyczała na barbarzyńcę, aż gdzieś zerwał się spłoszony hałasem ptak. Wredota podleciała w górę, z radością prostując skrzydła i przysiadła nad Thogiem, zastanawiając się, czy nie warto by czasem dziabnąć mężczyzny w czerep, by się do końca obudził.
- Co?... - półork przetarł dłonią twarz rozglądając się dookoła dopiero po chwili dostrzegł, że jest nagi i siedzi na gałęzi drzewa - Co na Tempusa?! - warknął.
- Dobre pytanie, zeskakuj i wracamy do środka, mają zamiar zaraz z Albusem rozmawiać a potem pędzimy do Ybn. - Rzucił krótko kręcąc głową. - Co cię w ogóle podkusiło żeby tam wleźć. Zdawało mi się że bliżej ci do orka niż do drzewołaza jakiegoś. - Może faktycznie magia była gdzieś zamieszana, przeszło przez głowę goliatowi.Choć półork wdrapał się na drzewo to po prawdzie nie miał pojęcia jak teraz z niego zejść. Z niemałym trudem i przyrodzeniem na wierzchu zszedł na dół, zataczając się lekko. Zielonoskóry złapał się za głowę próbując sobie cokolwiek przypomnieć ale ostatnie co pamiętał to jak kładł się spać pod kamienną ścianą.

- Pamięta coś? - Kostrzewa zezem zerknęła na Thoga. Amnezja wielkoluda tylko wzmacniała jej podejrzenia, ale i tak nie było teraz jak sprawdzić, co spowodowało to zaćmienie i tak zamglonego umysłu wojownika - Jak się nazywa? Ile palców widzi? - spytała jeszcze dla pewności, czy Thog w pełni odzyskał zmysły - Zabierajże gacie i chodźmy po resztę… o ile sami się w co jeszcze nie wpakowali - westchnęła zrezygnowana. Węgielka najwyraźniej niepokoiły ślady nocnych padlinożerców, gdyż drżąc trzymała się blisko nogi Kostrzewy i na jej sugestię popędziła jak szalona w stronę wieży. Natomiast Wredota z ulgą rozpostarła skrzydła i zakrakała w proteście, najwyraźniej nie mając zamiaru wracać do miejsca, z którego nie widać nieba.
Powrót do podziemi i kuchni nie nastręczył problemów; widać znajomość iluzji nieco uodporniała na jej wpływ. W kuchni wesoła kompania zastała drowa oraz pozostałą część drużyny, która najwyraźniej nie miała zamiaru iść do Albusa bez wsparcia mięśni.

Thog szedł chwiejnym krokiem raz po raz podpierając się o goliata idącego tuż obok. Takie uczucie towarzyszyło mu dawno temu, gdy jeszcze jako młodzieniec spił ojcu nalewkę skradzioną z krasnoludzkiej karawany. Już nie chodziło o fakt tęgiego lania, które orkowy wojownik sprawił potomkowi, a o fakt tego jak czuł się nazajutrz po incydencie. Nic nie pamiętał, obraz wciąż mu się rozmywał, ciało odmawiało posłuszeństwa a na koniec zbierało mu się na wymioty. Szedł trzymając w ręku swoje spodnie w ogóle nie wpadł na pomysł założenia ich, mimo iż ktoś mu nawet o tym wspominał (chyba). To była dziwna noc. Na prawdę dziwna. Cieszył się, że już nastał nowy dzień. Zadrapaniami od kory drzewa, na którym siedział raczej się nie przejmował.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline