Ruszyli pustymi ulicami. Większość budynków była do siebie podobna, różniąc się jednie wysokością. Po drodze minęli kilka trupów demonów. Każdy miał w klatce piersiowej lub plecach strzałę Almy. Mała uśmiechała się z dumą na ich widok.
W końcu wyszli na otwarty rynek w kształcie koła. Miał średnicę około pięćdziesięciu metrów. Na samym jego środku stał budynek który kiedyś miał szklaną kopułę. Teraz posiadał metalowy stelaż z kilkoma jeszcze ocalałymi kawałkami szkła.
Drzwi były drewniane okute metalem. Były do połowy otwarte. Alma wślizgnęła się jako pierwsza do środka. Tadem i Barry musieli przez chwilę się mocować by ruszyć ciężkie wrota i wejść do środka.
Wnętrze było puste. Ze ścian odchodziły resztki niebieskiej farby ukazując zjedzone wilgocią brązowe ściany. Środek zajmowała fontanna z bezgłowym posagiem skrzydlatej kobiety w zwiewnej sukni trzymającej miedziany trójząb. Woda w basenie była rdzawa i śmierdziała strasznie.
-
Straciła baba głowę dla tej roboty - powiedziała Alma napinając swój łuk. -
Gotowi?
Tadem otworzył usta, a mała wypuściła strzałę która trafiła w czerwoną taflę.
-
Ups - powiedziała.
W wody wynurzyło się... coś. Miał dobre pięć metrów wysokości, było czerwono-białe i chyba rozwścieczone. Stwór miał kilka głów. Dwie na szyjach i kilka innych wtopiony w korpus. Jego ręce i nogi stanowiły macki jak u ośmiornicy. Z jednej z nich wystawała zielona strzała.
-
Robale! - wrzasnął stwór chórem głosów i trzepnął mackami w nich.
Tadem i Alma rzucili się w dwie różne strony ciekając przed atakiem potwora.