Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2014, 16:12   #38
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Ocero i Erilien: Przygoda w lesie deszczowym

Selunita szturchnął łokciem paladyna.
- Powiedz mu po waszemu, że nie zrobimy mu krzywdy. - Ocero nie miał pojęcia czy elfi jest rozumiany przez wszystkie pod rasy. Podejrzewał, że proste przesłanie “nie krzywda” chyba jednak jest dość uniwersalne.
- Skończyły Ci się pod ziemią niewinne ofiary psie Lolth?! - Zapytał w najszlachetniejszej mowie paladyn i szybkim ruchem przyłożył klingę do gardła drowa. Ocero nawet z jego znajomością wyzszych jezyków mógł bez trudu odczytać, że słowa Eriliena nie są wiernym tłumaczeniem jego własnych.
Drow zaczął ostrożnie odczołgiwać się do tyłu, chociaż ten ruch wyraźnie sprawiał mu ból.
- Pluję w twarz pajęczej dziwce.
Paladyn zawahał się, ze swych nauk wiedział w prawdzie, że Lolth nie wybacza takiej zniewagi ale jesli i ona milczy to nie trudno było by temu… stłumił chęć przeklinania drowów w ogóle i tego jednego w szczególności.
- Nie trudno kłamać z ostrzem na gardle, a twój ród ceni kłamstwo i zdradę ponad wszelkie cnoty. Niby dlaczego miałbym Ci wierzyć?
- A co mam zrobić? Zabić pająka? Znajdź mi jednego, bo ja się nie ruszę zbytnio, a zrobię z nim co sobie wymyślisz… - zerknął na symbol Corellona, który miał Erilien, ale nic nie dodał.
Elf poczuł chwyt za kołnierz i spodnie, po czym został zań podniesiony i dość silnie odsunięty od rannego drowa.
- Wstyd mi za ciebie.- głos Selunity był poważny - Wyżej ceniłem sobie elfy i ich bóstwa. Tego cię uczyli w szkółce paladynów? Zabijaj rannych i bezbronnych? - człowiek przykucnął przy elfie aby ocenić powagę jego ran.
- Nie oczekuję, ze człowiek zrozumie powagę tej sytuacji. - Głos paladyna jak i jego spojrzenie przepełnione były chłodem który przez moment zmroził krew w żyłach Ocero. - To właśnie moje przysiegi sprawiły, że ten pomiot pajeczej dziwki jeszcze żyje. Gdybym… gdyby Corellon wciąż prowadził moja dłoń osądziłbym go natychmiast. - Lecz Corellon milczał, a w raz z nim milczały jego dary jakie ofiarowywał swym sługom. Erilien aż zazgrzytał zębami nie mogąc podjąć najwłaściwszej decyzji. W końcu po dłuzszej chwili postanowił zdać się na intuicję selunity. Choć doświadczenie podpowiadało mu, że robi straszną głupotę.
- Odsuń się. - Rzekł w koncu zrezygnowany. - Zbadasz jego rany dopiero gdy sprawdzę czy nie ma przy sobie innej broni. Wytrzyma. - Dodał tonem nie znoszącym sprzeciwu. Zaś w szlachetnej mowie rzekł. - Szczęscie ci sprzyja, bedziesz żył… na razie.
Ocero pokręcił głową.
-Aż żal tak cię określić, ale… rasistą jesteś. Mówi, że nie służy Lolth. Może jest sługą Mrocznej Dziewicy, czy tego…Feruna? Może też wyznawać jakieś powierzchniowe bóstwo, jak ten łowca z Doliny Lodowego Wichru.
Nie mniej paladyn z przeszukania nie zrezygnował. Wolał też nie opowiadac kapłanowi o tym co robiły drowy przez milenia. O ich pierwszej i wszystkich następnych zdradach. O zniszczeniu niejednego elfiego królestwa i śmierci całych narodów. Tego było zbyt wiele by wybaczyć, nawet Corellon nie wybaczył swym wyrodnym dzieciom… nie do końca. Ale bóg teraz milczał, i nie mógł poprowadzić dłoni Eriliena. Elf był zdany jedynie na własny osąd a to zdecydowanie mu się nie podobało.
Drow nie miał ani tyle sił, ani takiej natury ryzykanta, aby się bronić przed przeszukaniem. Okazało się jednak, że nie posiada przy sobie żadnej broni. Owszem, paladyn znalazł miejsca na noże do rzucania, ale były one puste, a jedyne co mogłoby stanowić jakieś zagrożenie to malutka buteleczka, najpewniej z trucizną. Mroczny elf spojrzał w oczy Erilienowi.
- Nie wyznaję dziwki pająków.
- A to lekarstwo na hemoroidy? - Paladyn podsunął mu buteleczkę pod nos.
Drow parsknął.
- Oczywiście, że to trucizna, ale chyba tego się spodziewałeś? Nie bój się, nie będę was gryzł i drapał, aby polać wasze rany tym specyfikiem.
-Skończyłeś już?- Ocero patrzył ciągle… podejrzliwie na paladyna - Czy mam wam dać jeszcze pięć minut na rytualną wymianę obelg?
Erilien odrzucił buteleczke która po chwili eksplodowała w niewielkiej kuli ognia.
- I rok byłby za któtki by w pełni opisać jego rasę. Na razie jednak wystarczy. - Pozwolił kapłanowi zająć się drowem sam zaś poszedł po sztylet. - Pozwolisz, że Ci go na razie nie oddam? - Zapytał ze złośliwą satysfakcją obserwując spojrzenie drowa.
- Jeżeli tak ci się podoba i nie stać cię na własny to możesz go zatrzymać. - mruknął drow i skrzywił się z bólu. - Ale daj najpierw w zastaw ten swój mieczyk. Ładny jest.
Ocero zaczął przyglądać się ranom drowa i szybko doszedł do wniosku, że są one poważne, a na pewno bolesne. Nie był jednak pewien czy nie zostały w jakiś sposób zatrute.
- Chetnie, jednak ten tu sprzeciwia się takiemu traktowaniu rannych… nawet drowów. - Paladyn rzucił mrocznemu spojrzeniem nie dwuznacznie sugerującym, że chętnie dałby mu ten mieczyk w posiadanie nawet i do końca drowiego życia.
- Zawsze mnie fascynowało to… że tak się wzbraniacie przed połączeniem sił z wrogami Lolth. Ale wasza sprawa, jeżeli odrzucacie możliwych… sprzymierzeńców.
- Zdrajców. Kiedyś bylismy jednym narodem. Może wy nie szanujecie historii ale my ciągle pamiętamy do czego i jakim kosztem dążyła wasza rasa. Jeśli Seldarine wam wybaczą i zejmą klątwę wszystkie narody elfów podążą za przkładem bóstw. - Odpowiedział na tą zaczepkę. - Nie widze jednak by twa skóra odzyskała kolor jaki mieli twoi przodkowie.
- Dobrze, skoro już skończyliście mierzenie swoich członków i ewidentnie ja wygrałem, to czy mogę się zająć tym rannym?- Ocero położył dłonie na mrocznym elfie i pozwolił aby magia jego bogini przepłynęła przez niego. Drow zaczął czuć się lepiej, jego rany się zasklepiły, a złamania nastawiły. Ocero musiał przyznać przed sobą, że ten drobny dreszczyk boskiej mocy przepływającej przez jego ręce.. sprawił, że nie czuł się sam.
Drow westchnął z ulgą i zmierzył spojrzeniem człowieka na chwilę zawieszając na nim wzrok. Przeniósł jednak w końcu spojrzenie na Eriliena.
- Nie pragnę wybaczenia, chociaż mnie nie ma czego wybaczać. Cokolwiek rozpamiętujecie nie było moim udziałem.
Erilien przyjrzał się zabiegom nad rannym drowem, miał nadzieję, że za chwile nie padnie propozycja by zabrać go razem z nimi. Choć widząc szczerą i dobroduszną twarz Ocero nadzieja poczęła przygasać.
- To ja pójdę po linę. - Oznajmił zrezygnowany.
Drow rozejrzał się po obu mężczyznach niepewny tego, co się teraz dzieje. Patrzył uważnie na Eriliena, jakby w obawie, że ten walnięty elf zaraz się na niego rzuci, by zabić. Paladyn zaś wbrew zdrowemu rozsądkowi odwrócił się do drowa plecami i ruszył w stronę wozu. Zastanawiał się po drodze jak przekazać reszcie tę “radosną” nowinę.
Ocero spojrzał na drowa i westchnął.
- Znasz wspólny?
Drow dłuższą chwilę patrzył na Ocero, jakby próbując zrozumieć jego słowa, aż w końcu wysyczał:
- Vith tir rivvil.
-Tak sądziłem…- Ocero znowu westchnął i spojrzał na chwilę w stronę za Erilienem. Dobrze było zobaczyć ponownie błysk w oku elfa, ale szkoda, że był to ogień mordu.
Mroczny elf odczekał, aż Erilien zniknie mu z pola widzenia, po czym zaczął obserwować ruchy Ocero, oceniając. Zauważył buławę w jego dłoni i zaczął nad czymś się zastanawiać. Spojrzał jeszcze raz na człowieka i odezwał się:
- Rivvil?
Ocero spojrzał na drowa i uniósł brew. Świetnie czeka go jednostronna wymiana zdań z elfem… Selune niech nie ma zdolności oratorskich Eriliena bo chyba zacznie go okładać, albo siebie.
Drow jednak ani myślał prezentować swoich zdolności oratorskich. Kiedy tylko Ocero spojrzał na niego został oślepiony mokrym błotem, które poleciało w jego oczy.
-Skurwysyn!- Ocero natychmiast się podniósł i zaczął strzepywać błoto z oczu wolną ręką. Ciągle mocno trzymał buławę w drugiej.
Oddalając się paladyn usłyszał stłumione przez deszcz i odległość przekleństwo kapłana. Uśmiechnął się do siebie ufając, że Ocero sobie poradzi i wyciągnie własciwą naukę z tego zdarzenia.
Więzień nie miał zamiaru marnować czasu. Uleczony magią Selune podniósł się na równe nogi i wybił w Ocero, chcąc powalić człowieka i najpewniej pozbawić go broni. Nie przewidział jednak jednego… że taką osobę jak Ocero nie tak łatwo powalić. Ocero poczuł impet uderzenia, ale nie przewrócił się, zaś drow tylko odbił się od niego.
Uwolniowy z ciemności błota Ocero zmierzył wzrokiem swojego przeciwnika.
- To się doigrałeś.- wymierzył buławą w swojego przeciwnika- SIADAJ!- elfi był dość łamany, ale udało się przekazać to proste polecenie.
Drow zerknął za siebie wyraźnie rozważając ucieczkę, ale widząc buławę człowieka zrezygnowany usiadł na mokrej ziemi.
- Dobrze. - Ocero będzie się musiał podszkoliść w elfim. - Który bóg?- miał nadzieję, że to dobrze powiedział.
- … yah? - zapytał drow, jakby się upewniając.
Taa… czemu to ja z nim zostałem? A tak, Erilien pewnie przybiłby go drzewa mieczem. Zrezygnowany wskazał na symbol na swojej szyji.
- Selune. -wskazał na drowa - Twój?
- Nau Lolth - odpowiedział kręcąc głową.
- To wiem. - zamyślił się chwilę - Eilistrae? - szczerze wątpił.
Drow pokręcił oczami i parsknął śmiechem, najwyraźniej rozbawiony tym. Spojrzał pobłażliwie na człowieka, co musiało dziwnie wyglądać w sytuacji, w jakiej się znajdował i odparł:
- Zinzerena.
-....aha.- więc jedno z mniejszych. Miał nadzieję, że Erilien wie nieco więcej.
Drow mruknął coś pod nosem i spojrzał w kierunku, w którym zniknął Erilien. Ocero mógł zobaczyć, że ten łowca jest przynajmniej zaniepokojony.

Erilien wracał niosąc zgrabny zwój jedwabnej liny, usmiechał sie przy tym wesoło jakby właśnie planował wieczór w karczmie z przyjaciólmi.
- Poznaliście się lepiej? - Zapytał Ocero mając w pamięci jakie ślowa słyszał z jego ust ostatnio.
-Małe nieporozumienie co do różnicy siły i rozmiaru. To wyznawca Zinzariny. Mówi ci to coś?- Ocero jeszcze raz przetarł twarz - Do tego chyba nie jest tu sam. Jest poddenerwowany. Pewnie ci co go dziabneli ciągle są w okolicy.
Mroczny elf spojrzał na Eriliena i linę przez niego niesioną i zinterpretował to wyraźnie mniej zabawnie dla siebie. Wbił wzrok w Ocero sądząc najwyraźniej, że ten nie pozwoli go teraz powiesić…
- Tyle, że lina się przyda. - Odparł paladyn. - Ostatni raz słyszałem to imię wymawiane przez skrytobójcę którego udało się pojmać żywcem.
-Uroczo… Więc jaki jest długoterminowy plan? Wiążemy go, nocuje z nami i wypuszczamy go rano?- Selunita nie był w wybaczającym nastroju.
- Wiażemy, zabieramy do Waterdeep a tam zrobia z nim co uznają. Ewentualnie Czcigodny - elf znów powrócił do oficjalnego tony - możemy rozwiązać sprawę od razu, na miejscu.
Ocero westchnął i spojrzał na Paladyna.
-Ta, a jaką zbrodnie masz zamiar mu zarzucić? Bycie drowem? Mogę cię zabrać do Thay, tam nielegalne jest bycie elfem.
- Słyszałem o zbrodniach Thayan, i też uważam, że nalezy się tam wybrać jak tylko zakończymy obecną misję. - Odpowiedział paladyn calkowicie powaąnym tonem, naprawdę zamierzając się udać z misją nawracania Thayan.
- A przy okazji oczyścimy twierdzę Zhentil, Podgórę, Luskan, wyrżniemy wszystkie demony Cormanthoru I nakarmimy biednych z Wrót Baldura. Podziwiam twój zapał Erilienie, ale jeden kryzys na raz.
- Tak czcigodny Ocero, jeden na raz. - Tu wymownie spojrzał na drowa.
Selunita westchnął - On nie jest kryzysem a niedogodnością. Zatrzymamy go na jedną noc i wypuścimy jutro. Nie mam zamiaru bardziej obciążać koni i naszych zapasów dodatkowym balastem i mordą do wykarmienia.
- A potem? - Elf zrobił minę niczym młody giermek wpatrzony w swego seniora.
- Jedziemy do Waterdeep tak jak ustaliliśmy. Nie uratujesz wszystkich Erilien. Czy ten drow kogoś zabije jak go wypuścimy? Bardziej niż prawdopodobne. Spójrz jednak na to pod tym kontem. Może zabije dużo Lolthian?
- A może wieśniaków z najblizszej wsi. Na powierzchni pomiotu pajęczej suki nie ma zbyt wiele.
Drow nie odzywał się, ale patrzył w napięciu na tę rozmowę z, co szczególnie musiało zadowolić Eriliena, obawą spoglądając właśnie na niego.
Selunita spojrzał.
- Nie możesz patrzeć na świat w ten sposób. Bo zgodnie z tym myśleniem powinieneś zabić każdego kogo spotkasz bo “być może zabije kogoś w przyszłości”.
- Każdego drowa którego spotkam, tak. Dzieki temu powierzchnia jest spokojniejszym i bezpieczniejszym miejscem. Tego uczy nas historia zbyt dawna by człowiek mógł ją znać.
- “Historię spisują zwycięzcy.” I uwierz mi pomimo waszych starań powierzchnia jest ciągle dość niespokojnym i niebezpiecznym miejscem. Ciągle mamy smoki, fanatyków religijnych, morderców, złe pożerajace duszę wiewiórki, poborców podatkowych...
Nagle głos drowa przerwał dysputę.
- Darthiiri, darthiiri… - zwrócił się do Eriliena. - Nie zabijaj mnie…
Ocero spojrzał na elfa.
-Poprosił ładnie.
- I pewnie równie łatwo co prosi odebrałby nam nasze życia gdybyśmy się miejscami zamienili. - Paladyn pokrecił głowa, jak ten kapłan mógł nie dostrzegać takiej oczywistości. Drowy od małego nasiąkały złem i niegodziwością, ten nie był wyjatkiem. - Czcigody Ocero czy twoje sumienie jest w stanie unieść cieżar wszystkich śmierci które spowoduje ten drow? Bo zapewne zabije niejednego jeśli pozwolimy mu życ i odejść wolnym.
- Czy twoje sumienie będzie w stanie znieść odebranie życia bezbronnej istocie, która błaga o litość? Jeżeli tak, to uwierz mi. Moje sumienie zniesie, a ja sam chetnie poniosę odpowiedzialność, za to co on zrobi w przyszłości.
- Jak chcecie czcigodny. - Erilien wydobył zza pasa sztylet drowa i podał go Ocero. - Jego życie jest w waszych rękach a ja będę się modlił aby wasz wybór był słuszny.
Drow rozszerzył oczy widząc, że niekoniecznie może wszystko iść po jego myśli. Nawet jeżeli rozważał ucieczkę to musiał widzieć beznadziejność tej sytuacji. Spojrzał znowu na Eriliena i znowu się do niego zwrócił:
- Darthiiri… Nie zabijajcie mnie… Bogowie… Coś się stało, nie ma mojej bogini! - wydusił z rosnącą paniką. - Gdzie moja dusza pójdzie…?
- To chyba jedyna dobra rzecz w całym tym zamieszaniu. - Rzucił z przekąsem Erilien.
- Mówicie, że to my jesteśmy bezduszni, a gdzie twoja dusza? - zadrżał i spojrzał w wyczekiwaniu na Ocero.
- Ostatnim razem jak sprawdzałem….cholera Erilien będziesz tłumaczył? Elfi znam ze słuchu, a za mało dziewek znam by mieć aż tak giętki język by go naśladować.
- Czcigodny, nie zamierzam zamienić ani jednego słowa więcej z tym nieczystym. - Zapewnił paladyn.
- To, że jest czarny nie znaczy, że jest nieczysty. Słyszysz go, boi się jak wszystkie diabli. Przetłumacz mu chociaż to. Po śmierci twoja dusza udaje się pod miasto Umarłych. Podejrzewam, ze nawet bez bogów ciągle tak się dzieje. Inaczej pewnie czeka nas plaga duchów. Polecam jednak nie kusić losu.
- Pora zwrócić się do jasnych bogów jeśli zależy Ci na duszy. Warto też abyś oczyścil trochę sumienie zanim staniesz w Mieście Sądu. - Przetłumaczył Erilien.
Ocero zmrużył oczy na Erilienia.
-Grabisz sobie długo uchu, oj grabisz. - Ocero spojrzał na drowa i przypomniał sobie kilka elfich słów, które na pewno znał- Nie zabijemy, zwiążemy, spędzimy razem noc, wypuścimy rano.
- Tak będzie korzystniej dla wszystkich czcigodny, tak dla nas jak dla niego i reszty świata. Może naprawdę się nawróci.
-Jak na wojownika wiary, niewiele wiesz o tym jak to działa. - Selunita spojrzał na drowa, musiał przyzna, że słowa wykorzystane do okreslenia “snu” na ogół oznaczały jak najmniej spania… z tego co nauczyło go doświadczenie. Miał nadzieję, że ich znaczenie jest dość płynne.
Drow spojrzał zdezorientowany na Ocero, najwyraźniej coś zrozumiawszy opacznie, po czym przeniósł spojrzenie na Eriliena.
- To twój właściciel, zrobi z tobą co zechce, ja się nie mieszam. - Paladyn wyjaśnil mrocznemu sytuację.
- Właściciel…? Ludzie stąd niewolą...?
- Przynajmniej na noc. Rano chyba Cię wypuści. - Dodał Erilien aby uspokoić drowiego “gościa”, jak o nim starał się myśleć. Bardzo się starał.
Mroczny zadrżał, ale skinął głową niepewnie. Spojrzał Erilienowi w oczy.
- Darthiiri… Dziękuję, ja… umiem się odwdzięczać. - najwyraźniej doszedł do wniosku, że to Erilien jest tu szefem.
- To jemu. - Paladyn wskazał ruchem głowy kapłana. - Ja dalej uważam, że lepiej było by Cię szybko i bezboleśnie zabić.
- Ty też nie będziesz tego żałował…
- Szczerze wątpię.
Drow milczał przez chwilę przysuwając się bliżej Ocero, po czym zwrócił do Eriliena.
- Czy twój bóg… jest…?
- Zawsze był, jest i będzie. - Odparł Erilien z niezachwianą, wrecz fanatyczną pewnoscią w głosie.
- Więc pewnie jego była dziwka też jest… bo jest silna. Jeżeli nie wróci moja bogini… - zadrżał. - Jestem zgubiony.
Oto była wiara tych którzy pokładali ufność w mrocznych bóstwach, słaba i żałosna. Paladyn nie miał zamiaru się dłużej rozczula nad drowem, podał kapłanowi zwój liny z tymi słowy:
- Jeśli chcesz go zatrzymać to wiesz co z tym zrobić. Nie narażę życia i zdrowia nas wszystkich więc albo związany albo martwy będzie ten drow.
- Wy paladyni musicie być nerwowi kiedy nie krucjatujecie.- podszedł do Drowa po czym skrękował mu ręce za plecami - Później dam Sevotarowi na to spojrzeć jako bard pewnie chociaż raz w życiu trzymał linę. Hm…- spojrzał na Eriliena - Jak sądzisz, on będzie wiedział gdzie w okolicy jest bezpieczna jaskinia?
- Sądzę czcigodny, że będzie wiedział gdzie w okolicy jest niebezpieczna jaskinia. - Odparł Erilien troche rozbawiony tym pytaniem.
- Hej jest moim niewolnikiem co nie? - spojrzał na drowa- Zaprowadzisz nas do bezpiecznej jaskini. - kolejny zestaw elfich słów, które brzmiały prawie poprawnie… Erilien poważnie zaczynał się zastawiać kto był nauczycielem Ocero.
Drow spojrzał trochę zdezorientowany na Eriliena.
- Co jaskini?
- Chyba lubi jaskinie… - Paladyn spojrzał równie zaskoczony na Ocero i odsunął się odrobinę dalej od niego.
- Widzę, że chęć mordu na drowie sprawiła, że zapomniałes po co weszliśmy do tego lasu. Szukamy jaskini, żeby nie moknąć co nie? Więc jako jego właściciel… -Ocero nie czuł się dobrze wymawiając te słowa - Rozkazuje mu zaprowadzić nas do jakiejś bezpiecznej. Jezeli taką zna.
- Czcigodny, jedyną jasinią do jakiej może was zaprowadzić drow jest taka która łaczy się z tunelami podmroku, napewno nie nazwałbym jej bezpieczną.
- Chcecie jaskini? - zapytał drow, z którego jeszcze nie uleciał strach, bo co chwila spoglądał na Eriliena, jak na swoją zgubę. - Znam jaskinie…
- Jeśli naprawdę chcecie korzystać z pomocy drowa Czcigodny wówczas powinniśmy pozwolić naszym towarzyszom. - Oznajmił Erilien po czym bezceremonialnie odwrócił się w stronę drogi.
- To wasz bagarz Czcigodny.
____________________
Ciąg dalszy nastąpi...
 
Googolplex jest offline