Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2014, 00:04   #89
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dziękuję MG za świetne dialogi!

- Ależ… Proszę wstać. - powiedział nieco zawstydzony Winkel. - Niech się Pani nie obawia. Jeżeli nie ma to nic wspólnego ze zbrodnią nie wyjawię Pani sekretu. Nie rozumiem tylko dlaczego wasza znajomość musi rozkwitać za plecami trupy. Nie moglibyście otwarcie ze sobą być?

- Nie jest moim życzeniem, aby stało się to jawne, gdyż nie uczucie nas łączy lecz pożądanie cielesne… - odrzekła spuszczając oczy zarumieniona.

- Dobrze. - odpowiedział Winkel. - Jak nie będzie to miało żadnego związku ze sprawą przemilczę ten wątek przed każdym wliczając moich przyjaciół. Niech Pani mi powie czy podobne uczucie albo inne nie łączyło Pani nigdy z innym członkiem trupy?

- Nie miałam takiego związku z żadnym innym Panem z trupy… - odrzekła stanowczo, jakby chciała zaakcentować, że nie sypia lub sypiała z każdym.

- Spokojnie. - powiedział Winkel. - Nie miałem na celu Pani obrazić. Chcę tylko poznać problem. Niech Pani mi opowie jakie relacje łączyły Pana Napoleona z każdym członkiem trupy. Dokładnie.

- Przyjaźni się z Herbertem, a raczej przyjaźnił, bo teraz mowy o przyjaźni być nie może. A z resztą normalne ma relacje. Dobry kolega po fachu, choć wielce drażliwy i skory do wybuchów choleryk. Temperamentny. Od kilku miesięcy przewrażliwiony jest szczególnie i zachowuje jak skończony stary dureń. - pokręciła głową z niezadowoleniem. - Dzisiejszy wieczór ukoronował chyba ten okres, kiedy wylał wino w twarz Herberta. Ale nie wierzę, aby tamten chciał go za to zabić… To byłoby okropne… Co się stanie z Herbertem? Może nauczkę chciał mu dać tylko niegroźną? A może to nieporozumienie?

- Nie ma mowy o nieporozumieniu. - odpowiedział Winkel spokojnie. - Nigdy nie spotkałem się z takim kiedy jeden wbija drugiemu ostrze w plecy. Co prawda rana nie była poważna, ale ostrze mogło być zatrute czego jeszcze nie wiemy. Istnieje pewna obawa, że w swym szaleństwie Pan Napoleon dźgnął się sam. Jest też możliwość, że ktoś wrabia Herr Herberta, ale kto… To już wiedza operacyjna. - Bert mówił jakby cały czas analizował sytuację. - Niech Pani mi opowie jak cała sytuacja wyglądała z Pani punktu widzenia. Zacznijmy od tego jak leżała Pani w łożu z Mości Egonem.

- Krzyki i zamieszanie. Odzialiśmy się w naprędce. - mówiła ściszonym głosem. - Podsłuchawszy przez drzwi co się dzieje, wymknęłam się zaraz po Egonie.

- Przybyliście jako ostatni czy jeszcze ktoś po was się pojawił? - zapytał Bert ciekawy.

- Myślę, że ja byłam ostatnia. - odrzekła po zastanowieniu.

- Dobrze. Czy szykując się, mając uchylone drzwi nie widziała Pani nikogo z trupy kto przebiegał od drzwi Pana Napoleona w inną stronę? - zapytał Bert patrząc rozmówcy w oczy.

- Nie widziałam, bo odziewając się nie uchylaliśmy drzwi wcale. - odpowiedziała szybko.

- Dobra. - Winkel chwilę pomyślał. - Niech Pani mi powie jakie relacje łączyły Pana Napoleona z resztą trupy? Z kimś kłócił się częściej? Z kimś rzadziej? Ktoś może kiedyś posunął się do przepychanek z nim?

- Doprawdy nie wiem co mogę Panu jeszcze powiedzieć czego z nie powiedziałam. Pan już takie pytanie mi zadał przecież. - westchnęła. - Jesteśmy niemal jak rodzina a w niej wiadomo… kłótnie, spięcia i radości przeplatają się ze sobą. Najbliżej Napoleon zawsze był z Herbertem. Znają się najdłużej. Oni założyli “Brata” lata temu jako młodzi, ambitni i zupełnie nieznani artyzani z Altdorfu. Od zimy układa się między nimi nie najlepiej. Nie widziałam, żeby się bili w przeszłości.

- Spokojnie. Wielokrotne zadawanie tych samych pytań to metoda stara jak świat. - powiedział Winkel. - Jedna z podstawowych w tego typu śledztwach. Nie uciekam się do niej za często dlatego dam już Pani spokój. Zauważyłem, że Panowie pokłócili się w sumie o złoto. Czy rzeczywiście Herr Napoleon zarabia o wiele mniej niż Pan Herbert?


- Ja im do kies nie zaglądam młody Panie, więc nie wiem jak jest naprawdę. Zawsze wydawało mi się, że dzielą zyski po równo między siebie. - powiedziała z przekonaniem.

- Czy jest Pani wiadomym aby białogłowa Heidi była w bardzo bliskich relacjach z kimkolwiek z trupy? Szczególnie ciepło wyrażała się o Mości Herbercie… - Bert spojrzał dość wymownie na tancerkę.

- Ona? O Herbercie? - zadziwiła się. - Cóż, to moim zdaniem najbardziej utalentowany aktor jakiego miałam okazję poznać w życiu. Pewnie przemawia przez nią szacunek do mistrza… - powiedziała machnąwszy ręką choć widać dały jej słowa Berta do myślenia. - Heidi nie sypia z żadnym z Panów. - kategorycznie pokręciła głową. - Wiem, bo nie umknęłoby to mej uwadze, jak sądzę... Ale czemuż to jednak wypytujesz mnie młody człowieku o intymne sprawy innych ludzi? Obawiam się, że to nie moja sprawa kto, z kim i gdzie... Ja nie jestem plotkarką… I tak samo jak nie powinno być niczyją sprawą, jak ja zaspokajam swoje potrzeby! - powiedziała głośno i zakryła usta ręką jakby pożałowała, że wypowiedziała je tak głośno.

- Powiedziałem, że nikt się o tym nie dowie jak nie ma to nic wspólnego ze śledztwem. O nic z nim nie związanego bym Pani nie pytał. - powiedział stanowczo gawędziarz. - Tak samo jak nikt nie wie nic o Pani tak samo nikt nic nie musiałby wiedzieć o Heidi i jej harcach… Chociaż dla mnie to straszne taka młoda kobieta z o tyle starszym, ale… Straszniejsze i bardziej mnie przerażające rzeczy widziały moje oczy. Nie widziała Pani może sztyletu mości Herberta w rękach kogokolwiek innego niż on?

- Nie widziałam. - powiedziała poruszona z zaciętymi w wąską kreskę ustami.

- A może Pani mi określić kiedy ostatnio widziała Pani te ostrze w posiadaniu Pana Herberta?

- Ja nawet nie wiem, czy bym wiedziała, że należał do niego. - odparła bez namysłu. - Nie wiem czy widziałam go wcześniej. Jeśli tak, to zapomniałam.

- Dobrze. - powiedział Winkel i zamarł na chwilę. - Co by Pani zrobiła gdybym kazał Pani wskazać winnego? Czy myśli Pani, że Herr Herbert to zrobił? Byłby w stanie?

- Mam nadzieję, że nie! - zakryła ręką usta robiąc wielkie oczy. - To wy chcecie go w kajdany zakuć?


- A cóż lepszego możemy zrobić? - zapytał Winkel. - Przecież żadnego z pozostałych aktorów podejrzewać też nie możemy o tak haniebny czyn, a Pan Herbert miał motyw, był na miejscu zbrodni, z narzędziem zbrodni. Czy ktoś poza nim byłby równie pechowo postawiony przez los? Nie. Bo ktoś to, niestety, musiał zrobić. Jak Pani uważa?

- Tak. Jak tak pan mówi, to faktycznie nie wygląda to różowo dla Herberta… Ale ufam, że to się wyjaśni. Napoleon wytrzeźwieje i się wszystko poukłada. Może on upadł pijany i skaleczył o nóż? Człowiek jak pijany to gada czasem głupoty, których żałuje na trzeźwo, prawda?

- Oczywiście poczekamy aż alkohol ujdzie z organizmu Herr Napoleona i z nim porozmawiamy, ale póki co mało kto wierzy w możliwość samookaleczenia. - powiedział Bert. - Jak tego dowiedziemy to najpewniej zakuty w kajdany wyjedzie Mości Napoleon, a zatem i tak i tak wyjdzie na szkodę dla trupy. Za swoje czyny trzeba brać odpowiedzialność. Dziękuję za Pani czas i proszę się nie martwić. Nikt poza nami i Mości Egonem się o żadnych słowie nie dowie. Z nim muszę porozmawiać ponownie, bo bezczelnie mnie okłamał. Bardzo tego nie lubię. Aby jednak nie budzić podejrzeń porozmawiam jeszcze z kimś innym a później z Herr Egonem. Proszę się z nim do tego czasu nie kontaktować. Aby tego dopełnić poproszę jednego z moich przyjaciół aby Pani towarzyszył w drodze do pokoju Pani i Panny Heidi. Jakby Pani coś ważnego sobie przypomniała proszę mnie znaleźć. Dziękuję jeszcze raz.

***

- Witam Panią ponownie. Przepraszam za najście, ale pojawiły się nowe okoliczności. Muszę z Panią jeszcze raz porozmawiać. Pilnie. - Winkel wyglądał na śmiertelnie poważnego, a jego spojrzenie było tak świadome jak tylko mogło być.

- Słucham? - zapytała poprawiając włosy młoda, śliczna Heidi.

- Okazuje się, że nie powiedziała mi Pani całej prawdy… - rzekł pewnie, ale spokojnie Winkel. - Bardzo tego nie lubię. Każdy na początku ma u mnie czyste konto, ale Pani zwyczajnie wykorzystała moją ufność w ludzi. Więc? Chce Pani może coś dodać do swoich zeznań?

- Ależ nie rozumiem. Mówże na Sigmara co się stało? - zadziwiła się.

- Proszę w to Młotodzierżcy nie mieszać. - rzucił Winkel penetrując swoim spojrzeniem młodą kobietę. - Wiem o Pani i relacji łączącej Panią z Mości Herbertem… - Winkel starał się wyłapać bardzo uważnie reakcję kobiety na jego słowa.

Heidi roześmiała się serdecznie.

- Cóż za głupotki Pan opowiada? Ja z Herbertem? Hahaha. - patrzyła na Berta wesoło. - Ależ Pan mi stracha napędził, że coś się stało, że może Napoleon zmarł, lub że coś się złego stało… - pokarciła wskazującym palcem. - Co Panu do głowy przychodzi? Kto takie pomysły Panu do głowy wkłada?

- Niech się Pani sama domyśli. - powiedział Winkel. - Wiedzy operacyjnej zdradzać nie mogę. Wiem, że Pani najkrócej jest w trupie, co w sumie tajemnicą nie jest i zapewne przygotowała Pani się na śmierć Mości Napoleona. Wie Pani, że ostrze było prawdopodobnie zatrute? - zapytał Bert. - Ktoś z was pracował w trupie cyrkowej? Ludzie z takich grup czasem posiadają niecodzienne umiejętności…

- Nie znam się na truciznach. Egon był kiedyś cyrkowcem. - mówiła niedbale, starannie czesząc włosy przed lustrem. - A niecodzienne umiejętności posiadają również włóczący się po szlakach awanturnicy… - mówiła chłodno. - Taka głupia nie jestem, żeby nie widzieć do czego Pan zmierza…

- Ja do niczego nie zmierzam. - powiedział Bert spokojnie. - Przecież taki zwykły awanturnik nie mógłby skazić się żadną głębszą myślą jak ta, że jak wspomniałem o złej nowinie od razu wpadła Pani na zgon Mości Napoleona… Przypadek? - zapytał z aktorskim grymasem Winkel. - Nie sądzę… Dobranoc. - Winkel ukłonił się delikatnie z uśmiechem i odszedł.

***

- Witam Pana ponownie. - Winkel nie wyglądał na zadowolonego. - W świetle nowych okoliczności musimy jeszcze raz porozmawiać. Mam nadzieję, że emocje już opadły i będzie Pan potrafił wyselekcjonować informacje dla mnie ważne. Możemy zaczynać?

- Łłłłeeeeeeee…. - zaspany karzeł ziewnął przeciągle otwierając drzwi. - A witam, witam… A nie można zaczekać z tym do po śniadania? - zrobił kwaśną minę. - Przecie nikt nigdzie nie ucieknie, a tym bardziej ja, bo nie mam po co… - westchnął przeciągle. - Muszę sie napić... Oj jak suszy… I coś zjeść… Zjadłbym prosię z kopytami, taki jestem głodny…

- To nie zajmie nam długo. - powiedział Bert. - Sam jeszcze nie jadłem zatem zaczynajmy. - dodał Winkel wchodząc do środka pokoju. - Niech Pan zamknie. To będzie naprawdę chwila.

- Chwila, która jest, a przed chwilą już tylko była… - Egon machnął ręką zamykając drzwi za gawędziarzem.


Karzeł na krótkich nóżkach poczłapał do kuferka przy wąskim łóżku, otworzył wieko i wyciągał ubrania nie specjalnie zwracając uwagę na Winkela w pokoju. Stanął przed postawionym na ziemi lustrem.

- No więc w czym znowu mogę pomóc? - zapytał przeglądając sie w odbiciu przyłożywszy do owłosionego torsu kolorową koszulę z frędzlami.

- Normalnie bym Panu nie przeszkadzał, ale okropnie mnie Herr wczoraj okłamał. - powiedział Winkel z całym przekonaniem. - Może mi to Pan wyjaśnić? Dlaczego ukrył Pan prawdę o tym w jakich okolicznościach był kiedy cała scena się zaczęła? - Bert spojrzał z zażenowaniem na karła.

- Już wyniuchał… - mruknął Egon i odwrócił się twarzą do Berta i zmierzył gawędziarza przenikliwym i surowym wzrokiem. - Bo o honor damy szło skoro już to tajemnicą nie jest. - odrzekł karzeł spokojnie, skrzyżowawszy hardo rączki na piersiach. - Honor mam odwrotnie proporcjonalny do wzrostu. - przez moment stał nieugięty a potem wrócił do przerwanego naciągania koszuli przez głowę.

- No dobrze już. Niech Pan się nie unosi. - powiedział Winkel. - Dama sama mi wyznała skrycie aby później nie było, że sekret wasz pozna cała trupa. Jestem w stanie go utrzymać w sekrecie o ile nie ma on związku ze sprawą. A przecież nie ma czyż nie? - zapytał Bert. - Kim był Herr w trupie cyrkowej?

- Pomagierem i chłopcem na posyłki byłem.

- A zatem zaprzecza Pan aby potrafił świetnie rzucać? - zapytał Winkel. - Mam na myśli rzucanie lepiej wyważonymi przedmiotami jak specjalne toporki, noże… Dość widowiskowe na różnego typu występach…

- Potrafię tylko żonglować na przykład takimi toporkami. Myślicie, że rzuciłem nóż w plecy Napoleona? - zapytał. - Mam alibi, tak?

- Ja nic nie myślałem aż do momentu kiedy sam Pan tego nie zasugerował. - zastanowił się Winkel. - To by nawet miało sens. W końcu w drzwiach nikogo Herr Napoleon nie wiedział. Proszę współpracować Mości Egonie. To jak to było? Rzucił Pan w plecy kolegi z trupy ostrzem i pobiegł do swojego pokoju, tak? - zapytał Winkel świdrując karła spojrzeniem.

- Wiedziałem! - prychnął karzeł. - W rzyć mnie pocałuj na taką współpracę! W nikogo noża nie rzucałem! - puknął się paluszkiem w czółko podnosząc głos.

***

- To znowu ja. - powiedział Winkel. - Może mi piękna Pani powiedzieć czy Pani koleżanka, Olga, była w pokoju kiedy wszystko się zaczęło? - zapytał Bert. - Była w pokoju kiedy Mości Napoleon zaczął krzyczeć?

Heidi milczała chwilę.

- Nie było. - powiedziała w końcu.

- Nie zdziwiło to Pani? - zapytał Bert. - To ważna informacja szczególnie patrząc na to, że mieszkacie w jednym pokoju. Nie zastanawiało Pani co ona w tym czasie robiła? Nie nabrała Pani podejrzeń?

- Była z Egonem. Już dawnośmy się umówiły żeby o tym nie mówić reszcie trupy. A Pan nie pytał, to nie mówiłam. Łączy ich cielesność. Egon może i mały wzrostem, ale ma podobno dorodne przyrodzenie.

- O wszystko trzeba pytać jak widzę. - powiedział Winkel. - Normalnie oczywistym powinno być dla Pani, że nieobecność współlokatorki w pokoju powinna mi od razu wyjawić, a nie rzucać “Ja nic więcej nie wiem”. Myślę, że dużo powinna nam dać rozmowa z Mości Napoleonem, ale… Nie wiadomo czy ten nie został otruty. Mam nadzieję, że nie. Szkoda by takiego talentu aktorskiego marnować. Chociaż przyznam, że każdy z was potrafi świetnie grać. Znaczy… jedni lepiej, inni gorzej, ale widać bardzo wysoki poziom trupy. - Bert starał się lekko zagadać Heidi. - Dlaczego była Pani taka wystraszona, blada kiedy przyłapałem Panią na rojeniu nadziei, że Herr Napoleon nie żyje? - pytanie było wlane w tekst w ten sposób, że pewnie do dziewczyny dopiero po chwili doszło o co Winkel pyta.

- Ojej... Po prostu bałam się o jego zdrowie. Przecież on mógł mieć wczoraj umierające serce z tych nerwów... Tak go w piersiach bolało. Ojciec mój tak zmarł... Zdenerwował się a potem oddychać nie mógł. Serce mu piekło a kapłani powiedzieli, że mu serce nie wytrzymało... - powiedziała szczerze. - Przepraszam, że tajemnicy Sylwii nie zdradziłam Panu…


- Przykro mi z powodu Pani ojca. - powiedział Winkel. - Nie wiedziałem. Chciałbym jednak aby każde odchylenia od normy do mnie Pani zgłaszała. W razie co wie Pani gdzie mnie szukać. Dziękuję. - Bert ukłonił się i wyszedł.
 
Lechu jest offline