Przyglądała się miastu z przedostatniego piętra szpitala. Był to wysoki budynek, przestrzenie między poziomami były większe niż te standardowe. Lou a może Naut byli po prostu zmęczeni . Tak zmęczona istota nie myślała o stratach , o niepowodzeniu , o tym ,że wszystko może pójść do diabła. Wirus może zniszczyć mózg Pinkiego , nieodwołalnie. Teraz spał w spokoju w komorze, w śpiączce. Ona też spała tylko udawała, że stoi. Nawet to niewiarygodne ciało odczuwało wycieńczenie i zmęczenie. Położyła się na kanapie dla gości w dość nieuczęszczanym korytarzu i przespała się. Po jakimś czasie obudził go głos Peach.
-Lou. Lou. Jak z Pinkym? Jak z tobą?- mówiła dość zaniepokojona. Była sama. Wyglądała dość imponująco. Jej długie złote włosy spływały prawie po pas, ale oczy pomimo makijażu miała zmęczone.
-Dobrze. Tak myślę- powiedziała nie wiedząc czy kłamie lub mówi prawdę- Złapał tego przeklętego wirusa. Nie miał szczęścia. Już po klubie. Pewnie spalą całą dzielnice. Kto wie. W każdym razie nie ma to żadnych konsekwencji oprócz braku przyszłych zysków. Gajusz został zabity. Już nikt nie będzie się do nas dopierdalał.
Peach siadła i zaczęła słuchać.
-Słuchaj dzięki za pomoc twoich przyjaciół. Widowiskowo - Lou zaczęła udawać duszenie się i wybuch gałek ocznych, Peach się zaśmiała- się z nim rozprawili. Co teraz zrobisz? Jesteś wolna.
-Tak wiem.
-Może... co powiesz na księżyc? Leciałabyś ze mną na księżyc? Poczekamy na Pinkiego i otworzymy coś mniejszego. Nie klub, ale może restauracyjkę , palarnie haszyszu. Zrodziło to się w mojej głowie kiedy dopiero co przybyłem do Elizjum i spędzałem czas z Pinkym. Wchodzisz w to?- Lou powiedziała nagle wesoło i przyjacielsko, może flirtując dotknęła ramienia byłej kelnerki.
-Kto wie co pokaże przyszłość. Strasznie namieszałeś Naut. Potrafisz zmieniać wiele losów.
-Nie wiem czy jestem z tego zadowolony.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=MJXWN0o3KfY[/media]
KONIEC