Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2014, 13:46   #59
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Krótki krzyk wampirzycy musiał jednak dolecieć do uszu kolejnego strażnika. A może co innego go zaalarmowało? W każdym razie ten – mężczyzna o muskularnej sylwetce – był znacznie bardziej czujny. JD wspiął się na nieduży daszek, by zaskoczyć go od góry, jednak w połowie drogi został dostrzeżony. Mężczyzna nie krzyknął, widać że był znacznie lepiej wyszkolony. Po prostu wycelował i wystrzelił. Tylko dzięki mocy akceleracji Ashford uniknął trafienia. Zmrużył oczy. Nie bał się. Po raz pierwszy nie bał się walki. Po prostu chciał sięgnąć gardła przeciwnika. Spadł na snajpera, zanim ten oddał kolejny strzał. Czyste cięcie. Dużo krwi… ludzkiej krwi. Tym razem więc był to ghul. Kto następny?

Młody wampir znów wspiął się po ścianie i skierował do kolejnego punktu, wskazanego przez Matkę. Podpowiedź Mary była precyzyjna. Dokładnie w miejscu, które wskazała siedział, czy raczej drzemał trzeci strażnik. Nim zorientował się, co się dzieje, on również został wysłany na tamten świat.

Kiedy JD skończył z nim, gdzieś wewnątrz budowli nastąpił wybuch. Zostali odkryci. Należało więc jeszcze bardziej się pospieszyć. Ashford spojrzał na swój nagi tors. Był cały obryzgany krwią wrogów. Jak prawdziwy wojownik. Czy rok temu przyszłoby mu do głowy, że stanie się maszyną do zabijania?

Nie mając więcej czasu na rozważania, Brujah przeskoczył okiennicę i po wąskim murku pomknął do kolejnego celu – samotnej wieżyczki po wschodniej stronie – jednego z pierwszych miejsc, które zostaną oświetlone promieniami słońca. Wampir zaklął. Widział już czerwonawą łunę na linii horyzontu. Czyżby Krwawa pomyliła się w obliczeniach? A może to on zmarnował zbyt wiele czasu?

Niczym burza wpadł do strażnicy. Tu jednak nikogo nie było. Zdziwiony JD, rozejrzał się… i tylko dzięki świetnej percepcji zauważył spadającego nań spod belek, stanowiących kondygnację wieży, napastnika. Kobieta lub wątłej budowy mężczyzna. Przeciwnik – uzbrojony w długi nóż - miał na plecach zawieszoną ogromną kuszę. To właśnie ona ułatwiła JD złapanie go i przebicie serca floretem. Przez chwilę patrzył w zdumione, czarne oczy nim ciało napastnika zwiotczało. Martwy ghul zwalił się pod nogi Brujaha.

Co teraz? Ashford usłyszał od strony wewnętrznego podwórza jakieś krzyki. Wyjrzał przez okno i mimo ciemności rozpoznał sylwetkę Marcusa. Wampir prowadził innego, większego od siebie osobnika – zapewne Małego Johna. Coś się jednak zmieniło, pomocnik Archonta kulał i… czy on nie miał dłoni? Widać wpadł w szpony Sabatu wcześniej, niż zakładał to jego kompan.

Marcus krzyczał coś w obcym języku. John próbował się przeciwstawić, lecz bez przekonania. Archont wydał rozkaz, po czym zmienił się w ogromną, czarną panterę i po chwili zniknął we wnętrzu budowli. Mały John natomiast wsiadł do jeepa, który stał na podwórzu. Auto ruszyło z piskiem opon. Najwyraźniej ranny wampir zamierzał się ewakuować. Traf chciał, że zmierzał akurat w kierunku wschodniej bramy, nad którą wznosiła się wieżyczka JD. Jeśli więc Brujah miał zamiar złapać się na podwózkę, był to idealny moment. Pytanie tylko czy powinien zostawiać Mary, która najwyraźniej nie opuściła jeszcze budowli? Czy zaufać Marcusowi, że o nią zadba? W mrowisku Sabatu robiło się coraz głośniej. Ktoś włączył syrenę.

A łuna na horyzoncie z minuty na minutę stawała się coraz jaśniejsza...

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline