Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2014, 19:19   #22
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Wczesne pobudki nie były niczym nowym, tym razem na szczęście w formie pukania do drzwi, a nie buszujących dookoła drapieżników. Śniadanie pomogło przełknąć gorzką pigułkę poranka. Tym bardziej że nie musiał go sam pichcić. Towarzystwo córek karczmarza też jakoś umilało początek dnia, w przeciwieństwie do reszty kobiet, z którymi miał podróżować, nie miały wokół siebie tej aury hardości i poczucia, że gdyby taką przytulić, to lepiej by się wyszło śpiąc z grzechotnikiem pod jednym kocem.


Przed drogą, biorąc pod uwagę opowieści, ploteczki i obecność więźniów, przywdział z niechęcią cały rynsztunek. Tak więc momentami lekko podzwaniał ogniwami kolczugi, lub rękojeścią obijającą się o metal. Wdał się nieco w pogawędkę z Iratem, głównie na temat tego, co do tej pory porabiał i jaką pracę można dostać w okolicach Nerun. Nie żeby to miało jakieś większe znaczenie obecnie, ale przynajmniej pozwalało to nieco urozmaicić czas w czasie podróży. Dwójka więźniów próbowała dołożyć swoje trzy grosze do urozmaicania, ale strażnik wyraźnie dał im do zrozumienia co sądzi o takich praktykach. Litwor w zasadzie się z nim zgadzał, jeśli byli na usługach Darkara i koniecznie chcieli opóźnić podróż grupy, to trzeba było coś z nimi zrobić. Arcykapłanka mogła narzekać ile chciała, ale to ona nalegała na pośpiech.


Aigam na Puszku starał się nie ugotować w upale. Do pewnego stopnia nawet mu się to udawało, co nie znaczyło że pachniał dzięki temu fiołkami. Strużki potu lały się tu i ówdzie wnikając w materiał. Wszystko to jednak zeszło na dalszy plan, gdy zbliżyli się do miasta. Wyglądało jakby kto kij wetknął w mrowisko. Plotki musiały mieć jakąś podstawę. Nikt nie rozpuszczałby aż tak niestworzonych historii na taką skalę. Potem wszystko zaczęło się jeszcze bardziej komplikować. Miasto, głównie świątynia wyglądały jak pobojowisko. Tylko że rany, zamiast ciętych czy miażdżonych, prędzej wyglądały na ugryzienia, czy próby rozszarpania. Ręka magobójcy spoczęła na rękojeści korbacza, kiedy tylko zobaczył pierwsze trupy i nie miał zamiaru jej stamtąd zabierać.




Nie obchodziło go że atak musiał mieć miejsce jakiś czas temu. Wolał chuchać na zimne. Mimo to, poszedł za kobietą, która miała ich poprowadzić. Nie miał zamiaru uznawać tego, co arcykapłanka mówiła za prośbę. Za długo żył częściowo zależny od hierarchii, żeby mieć jakiekolwiek złudzenia odnośnie tego, że przełożeni i arcykapłanki miewają prośby, których niespełnienie uchodzi na sucho. Czasem można jedynie negocjować. Puszka zostawił w jednym z końcowych boksów, tak żeby nie wprowadzał zbytniego popłochu.



Czarne wrota budziły pewien niepokój. To miejsce budziło w nim mieszane uczucia, z jednej, coś go ciągnęło, bo oferowało spokój, jaki ciężko znaleźć gdziekolwiek indziej. Z drugiej zaś, nie wiedział czego się spodziewać, czy też może kogo. Puchary ze sztyletami wcale go nie uspokajały. Takie połączenie jakoś przywodziło mu na myśl podcinanie sobie żył lub krwawe obrządki. Zdarzyło się że musiał już ubić kogoś, kto się zajmował rytualnymi ofiarami z ludzi. Teraz pozostawało pytanie, jaka była cena i żądania odwiecznych. Czy to na pewno oni chcieli czegoś od nich. Tyle pytań, a w zawieszonej ciszy, póki co, żadnych odpowiedzi. Ruszył ciut w głąb i zaczął obchodzić stół.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline