Reinfrid, Falke
Norman sapał chwile ze złości obserwując poczynania swych ludzi. Ponieważ nie przynosiły one widocznych efektów, a Falke dalej milczał, na nim skrupiła się złość włodarza.
- Czekasz na specjalne zaproszenie ? Na dzidę Swietego Jerzego, czy tylko mój syn potrafi jeszcze coś sam czynic bez poganiania i tłumaczenia ? Nuże, ruszaj swój tyłek i szukaj tego suczego syna !!!
Adresat tej przemowy, spąsowiał niczym panienka i juz bez ociągania kopnął sie miedzy wozy, stragany i pakunki. Reinfrid zwrócił sie teraz do Ahmada :
- witaj mój panie. Jam Reinfrid de Remarcourt, żeglarz i zdobywca, dowódca tej zgrai kurwiarzy i opojów zwących się niesłusznie wojownikami. Z czym przybywasz do mnie Arabie ?
Hej Hama - zakrzyknął do rudobrodego olbrzyma, którego tors pokrywało pieć równoległych blizn zadanych ani chybi pazurami niedzwiedzia.
- Rusz sie który, po naszego władcę pijawek i ziółek . Znajdzcie go, a żywo potrzeba nam tu tłumacza.
__________________________________________________ ___________________________________ Ahmad
Spokojnie czekał, aż potężny Norman wyładuje złość. Allach nakazywał cierpliwosc i uprzejmośc nawet wobec niewiernych, a jego zona przyzwyczaiła go do temperamentu barbarzyńców z Północy. Na szczęście jednak nie dane mu było czekać juz długo. Choć słów Reinfrida nie mozna było uznać, za takie jakimi powinno powitac sie nieznajomego, pozwalały jednak bez ujmy Ahmadowi odpowiedzieć.
__________________________________________________ _________________________ Ragnar i Arturo
- Na cierpienia świętego Piotra ! Schowaj sie nieszczęsny - Klecha widząc zblizających się wojów wepchnął więznia miedzy pakunki. Nie omieszkał jednak wyrwać mu z rak na wpól pustego juz bukłaka. rozsiadł sie potem na kozle i z mina świętoszka udał, że ogląda port.
Gdy myślał już, ze trzech żołnierzy minie ich wóz, ostatni z nich odwrócił sie i podszedł do niego.
- [Znam Cię. Wołają na ciebie Arturo i jesteś kapłanem z galery pana de Remaurcort. Co tu robisz na wozie ? Pan Reinfrid nie pozwalał wszak oddalać się z portu ?
Woj zadawał pytania coraz bardziej podejrzliwym głosem, tak samo patrzyli też dwaj pozostali Normanowie. Arturo poczuł jak oblewa go powoli zimny pot.
__________________________________________________ _________________________ Abdul
Powoli przeglądał zawartość straganów. targ w pobliżu portu był typowym arabskim 'sukiem' z tym, że oprócz wyznawców Mahometa handlarze zdawali się pochodzić z całego znanego świata. Byli tu i smagli Egipcjanie, chytrzy mieszkańcy Bizancjum, głośni Grecy, czy nawet jasnowłosi barbarzyńcy z dalekiej zimnej Północy.
To prawda, że konstantynopol to miasta z ktorym rownać się moze tylko bagdad i Damaszek - dumał.
Poczuł czyjąś rękę wczepioną w szaty. Uwiesił się jego przy jego boku żebrak, ochydniejszy jeszcze od innych, który wybełkotał po normańsku :
- [i] Mieczu sprawiedliwości, karo słuszna dla pysznych i zuchwałych. Poratuj poganinie pielgrzyma, który dla odkupienia grzechów tu przybył. [/b]
Nagle zaczął wygrażać pięścią Abdulowi, jego pokryta strupami i wybroczynami twarz pokryla się trupią bladością widoczną nawet pod opalenizną.
- Dosięgnie was bluzniercy kara Pana Naszego. Mordercy dziatek i niewiast, zabiliscie wszystkich, wszystkich, ale kara juz blisko. Widzę nasze okrety w porcie, pomszczą nas, pomszczą...
Plunał w stronę Araba, poczym padł na bruk i objał rękami buty Abdula.
- Przebacz Panie, i ocal życie nędznemu robakowi, to nie ja, nie ja... - zaczął całować buty medyka.
__________________________________________________ __________________________ Jean
Opatrunek sprawił mu ulgę, na tyle wielką, że mógł sam zająć się pakowaniem swych bagaży. Zaczął ponownie sprawdzać swe sakwy, baczną uwagę poświęcając orężowi.
__________________________________________________ _____________________________ Fragment Bizancjum, w tle kopuła światyni Hagia Sophia.
Ostatnio edytowane przez Arango : 06-04-2007 o 20:22.
|