Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2014, 21:54   #157
Boreiro
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Zbigniew

-Może przeżył, a może nie? Ta wiedza jest Ci teraz zbędna - odpowiedział nic nie wyjaśniając Andrzej.

Wilk zauważył przelotny grymas złości na twarzy rozmówcy, gdy wspomniał o Załusce. Żyje i są w najlepszych kontaktach? A może nie mają żadnych informacji na jego temat i to go drażni.

-Jedyne co ci mogę powiedzieć to to, że nie my staliśmy za tą zasadzką. Przedmiot, który wieźliście przykuwa uwagę wielu najemniczych męt i szumowin, ale także wyżej postawionych grup społecznych jak na przykład jacyś cholerni magowie albo znudzeni dymaniem panienek hrabiowie. To teraz zupełnie nieistotne. Tutaj zaczyna się kompletnie nowe rozdanie. Zaczyna się gra, którą wygramy my, mój drogi.

Pstryknął palcami. Eryk z elfką wycofali się w cień.

-Mój drogi kolega Eryk zaopiekuje się twoją panienką na czas pracy. Włos jej z głowy nie spadnie, no może drugie ucho.

Zaśmiał się z własnego żartu, wywinął w powietrzu ramieniem, które ostatecznie zastygło w pozycji wskazującej ciemny korytarz, w którym zniknął Eryk.

-Oto i twoje pierwsze zadanie i jednocześnie próba. Bez obaw, nic trudnego. Sprawdzimy twoje sumienie i lojalność. Jeśli pod osłoną twardziela chowasz wrażliwego na cierpienie innych chłopczyka na nic nam się nie przydasz.

Manteufel rozpoznał kolejną znajomą twarz. Fagnus. Ale nie to przykuło jego uwagę. Trzymał go wilkołak! Prawdziwy, owłosiony, muskularny potwór. Wzrostu podobnego jak najemnik jednak sprawiał piorunujące wrażenie istoty zdolnej zabić zanim ofiara zdąży krzyknąć. Jego krasnoludzki kompan był brutalnie pobity i miejscami jakby pogryziony. Nie były to jednak obrażenia śmiertelne. Dobry lekarz, kilka tygodni w szpitalu i pielęgniarki o krągłych kształtach postawiłyby go na nogi.

-Zadaliśmy mu to samo pytanie jak Tobie. Widzisz? Mądrze wybrałeś. A teraz…. Zabij go. Metoda nie ma znaczenia, niech ginie. Pięć sekund.

I ponownie dłoń Andrzeja zaczęła odliczać.

Jaromir

Włochański nie zdążył napotkać nikogo w korytarzu, kiedy usłyszał ryk. Ryk jaki zawsze wyobrażał sobie, gdy matka czytała mu bajki o smokach. Poczuł się słabo, jakby właśnie dostał gorączki, biegunki i migreny jednocześnie. Następnie usłyszał rozhisteryzowane krzyki tłumu, który zostawił w sali balowej. Oczami wyobraźni zobaczył ludzi przypiekanych żywcem. Pieprzył trening i rady Zbigniewa na temat bezpiecznego przemieszczanie się w zamkniętych pomieszczeniach. Pierwotny instynkt przejął kontrolę. Pędził przed siebie bez celu. Wreszcie jakieś myśli zaczęły spływać mu do głowy.

Smoki. Ogromne, łuskowate, latające, zioną ogniem, czarują i Bóg wie co jeszcze. Wiedzę swoją czerpał głównie z maminych opowieści i książek, gdzie ilustracje stanowiły większość strony. W kwestii wiedzy bardziej poważnej miał znaczące braki. Smoki ani żadne inne większe jaszczury nie mieszkały na gęsto zaludnionym Śląsku. Nie spotkał ich także podczas tatrzańskich wędrówek. Ale cholera wie co czaiło się zagranicą.

Dalsze rozważania przerwało zderzenie Jaromira z czymś miękkim. Otrząsnął się szybko, koniuszki palców natychmiast powędrowały na broń, ale nie było potrzeby jej użycia. Wpadł na dziewczynę. Po szybkim zlustrowaniu jej ciała i twarzy mógł powiedzieć, że wpadł na piękną dziewczynę, bogato obdarowaną przez naturę. Wydawała się też jakby znajoma. Może spotkał ją po drodze z Poznania…

-Pomóż mi proszę – niegrzecznie przywitała Jaromira – Dzieje się tutaj coś bardzo niedobrego. Jakiś atak barbarzyńców i potworów! Mój malutki braciszek pracuje tutaj w stajni. Muszę go uratować. Sama nie dam rady. Proszę pomóż mi.

Im dłużej słuchał, tym bardziej podobała mu się ta dziewczyna. Młodziutka, piękna, taka biedna i szczera, tak bardzo potrzebowała jego pomocy. Widział to bardzo wyraźnie. Piękna posiadłość na Mazurach, dzieci biegające po podwórku, rodzice daleko, sakiewka pełna, ta dziewczyna siadająca mu na kolanach, obejmująca szyja, patrząca prosto w oczy, składająca gorący pocałunek, ciągnąca za kołnierz do sypialni...

Odsunął wizje na bok. To było dziwne lecz jednocześnie przyjemne. Nigdy wcześniej nie marzył o takich rzeczach, a wypełniało to całą jego wizję przyszłości. On i ona. Musi tylko jej pomóc.

-Błagam. Niech mi pan pomoże. Zabiją Maćka, jeśli go nie znajdę – miała łzy w oczach – Proszę. Zrobię wszystko, nie mi tylko pan pomoże.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline