Odpoczynek w bezpiecznych murach Pana Wiatru był tym czego potrzebował. Chwili wytchnienia jakże drogiego, jak życiodajny łyk powietrza w duszną noc. Upewniwszy się, że wszystkie swoje rzeczy leżały ułożone w porządku, i są spakowane do dalszej podróży która mogła nadejść w każdej chwili pogrążył się w modlitwie do swego opiekuna.
Nie mylił się. Jego modlitwę przerwał sam arcykapłan, a to znaczyło, że dzieją się wielkie rzeczy, wielki plany i wielkie oczekiwania których nieodzownie stał się częścią na niciach przędzalni przeznaczenia. Z pokorą udał się w drogę do świątyni Tahary gdzie po milczącym zaprowadzeniu na miejscu przekroczył próg czarnych wrót. |