Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2014, 23:12   #5
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Nie lubiłam niebieskiego.

Dobry był dla małych dziewczynek, wesołych, pulchnych blondyneczek z dołkami w policzkach.. nie pasował do mojej smukłej sylwetki, rudawych włosów i zielonych oczu. Wolałam ciepłe brązy, biel, zieleń. Nie lubiłam rzucać się w oczy. Nie wtedy, kiedy nie było to konieczne, w każdym razie.

Pancerz był za to nadspodziewanie wygodny, widać było, że projektował go ktoś znający się na różnicach w męskiej i kobiecej anatomii. Był prawie tak wygodny jak moja skórzana tunika - odpowiednio wycięty w talii i lekko opięty niżej i wyżej.

Słuchając, niezbyt uważnie, Vernona Roche’a, rozglądałam się po moich towarzyszach. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to że w niebieskich mundurkach wyglądali – wyglądaliśmy - jak banda komediantów. Ale na to nie można było nic poradzić na ten moment, przynajmniej, póki ten nadęty bufon nie zniknie nam z oczu.

Przyjrzałam się innym.

Miriel.. wiedźma, bez dwóch zdań, taka uroda rzadko jest dziełem natury. Lub gamratka. Nie, chyba raczej wiedźma, i to do tego dość świeża, skoro jeszcze nie zdążyła przywyknąć do swojego nowego wygląda i obnosiła się z nim jak młoda mężatka z rosnącym brzuchem. „Patrzcie, mój mąż jest jurny, ja płodna. Patrzcie na mnie, podziwiajcie, schodźcie mi z drogi, zachwycajcie się” Miriel obnosiła się ze swoją urodą jak brzemienna młódka brzuchem.

Srebrny Kruk… pseudonim, oczywiście, nie poznałam nigdy szczegółów, ale chyba miał jakieś problemy z rodziną, nazwiskiem… uśmiechnęłam się, lekko i przelotnie do mężczyzny. Nie poznał mnie, lub nie chciał przyznawać się do znajomości, sądził, ze jego przeciętna twarz, zakryta teraz zarostem, zamaskuje rysy. Ale ja mam świetną pamięć, nie zapominam ani twarzy, ani ciał. A on nieźle płacił. Naprawdę nieźle. Uśmiechnęłam się jeszcze raz, przypominając sobie skomplikowaną sieć blizn znaczących jego ciało. Tworzyły prawie że mapę. Znałam ją na pamięć.

Abdel.. nie musiał nazywać swojej profesji, dawało się ją poznać na kilometr. Nie znałam go, pewni i lepiej dla mnie, znajomości z wiedźminami rzadko kończą się szczęśliwie.
Jak słyszałam, oczywiście.

Ostatni mężczyzna nie odzywał się. Kojarzyłam go, a raczej jego rodzinę. Co skłoniło szlachcica do podjęcia się takiego podłego zadania? Szukał podniet, czy raczej starł się skrywać swoją tożsamość?

Nie odezwałam się do nikogo, nie zapytałam o nic. Przyjdzie na to czas, później.

- Marina Crest. – przedstawiłam się i spojrzałam na naszego dowódcę. – Potrzebuję mój ekwipunek, bez niego nie podejmę się zadania. To warunek sine qua non. Bezwzględny. Pancerz chętnie zachowam, ale w tych niebieskich mundurkach wyglądamy jak banda papug w stadzie gołębi. Prosimy się o kłopoty. Tutaj mogę to nosić, na zewnątrz – nie. Decydujcie.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline