Heinrich obserwował z zadowoleniem jak ścigający ich jeźdźcy wpadali na zepchnięte z wozu beczki. Na szczęście, poszycie lasu było w tym miejscu gęste, i żołnierze poza paroma niegroźnymi złamaniami lub stłuczeniami nie powinni być poważnie poranieni.
Jednak nie wszystko poszło tak dobrze, jakby tego chciał. Kapitan, raniony strzałem z pistoletu chwiał się na koźle coraz bardziej, a konie ciągnące wóz przyspieszały bez kontroli, co na leśnej drodze groziło wypadkiem.
Heinrich zrównał konia z koniem prowadzącym zaprzęg po czym chwycił za uprząż prowadzącego konia, spowalniając stopniowo cały zaprzęg.
Po chwili cały wóz powoli jechał przez leśną drogę, kontrolowany przez Heinricha.
-Co z kapitanem?- Heinrich był zmartwiony jego stanem, bo okazało się, że Ranald tym razem niespecjalnie im sprzyjał. Jakkolwiek miał pomysł na dalsze kontynuowanie misji, strata dowódcy nieco komplikowała sytuację. |