Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2014, 08:24   #511
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Problemy roiły się niczym pchły na bezpańskim kundlu. Gdzie by się nie ruszyła, Laura widziała jedynie śmierć, krew i zielone potwory. O ile kobieta w głębokim poważaniu miała obcych sobie ludzi, oraz ich ewentualną śmierć, to widok orków podsycał w niej głęboką pogardę i nienawiść. Kątem oka dostrzegła, jak olbrzymie bydle posyła kopniakiem jednego z obrońców przez dziedziniec, fundując mu krótki lot zakończony spotkaniem z cembrowiną studni. Dłuższa kontemplacja nad tym zjawiskiem nie była jednak możliwa. Na miejsce każdego zabitego wroga pojawiało się kilku kolejnych, zupełnie jakby celem przeciwnika było zalanie obrońców swoją masą. Zaduszenie ich ciałami, wdeptanie buciorami w pył dziedzińca.

Przydałaby się chwila na złapanie oddechu, albo przegrupowanie...albo chociaż, do jasnej cholery, na łyk gorzały i zmycie z gardła tego wszechobecnego kurzu. Na miłość boską, zaraz się wszyscy podusimy - gorączkowa gonitwa myśli przetaczała się przez zmaltretowaną głowę fanatyczki, wybijając na krótką chwilę dziury w czerwonej mgle szaleństwa. Marzenia te były równie płonne, co nierealne. Pozostawało jedynie brnąć przed siebie w krwistym błocku licząc po cichu, że człowiek da radę posłać do piachu jeszcze jednego kurwiego syna, nim sam padnie na glebę pogłaskany po czaszce ostrzem topora.
Dla sług bożych nie ma spokoju, Laura przekonała się o tym na własnej skórze już bardzo dawno temu.

Kolejni orkowie, tym razem w sile trzech sztuk. Dwóch obdartusów i ich przywódca, szlajający gdzieś z tyłu. Laura nie zwolniła kroku, nie mogła. Dalej parła przed siebie, a z jej gardła, między kolejnymi urywanymi oddechami, wydobywał się tylko głuchy warkot. Na artykułowane słowa nie miała już siły, wolała więc skupić się na tym, co potrafiła najlepiej - na wyrywaniu chwastów.

Z wściekłością natarła na pierwszego wroga i wykorzystując siłę rozpędu staranowała go barkiem. Ork cofnął się do tyłu, próbując odzyskać równowagę, lecz kobieta w czerwieni nie dała mu na to szansy. Przyładowała czołem w płaską mordę, łamiąc przeciwnikowi nos. Polała się krew, kompletnie czarna w świetle księżyca. Kolejne uderzenie, tym razem Perswazją posłało go na kolana. Krótki zamach, cichy warkot i ciężki kawał metalu wybił w orkowej czaszce dziurę wielkości pięści. W tym samym momencie fanatyczka poczuła ostry, piekący ból w prawym ramieniu. Ostrze topora przebiło się przez pancerz, pozostawiając na skórze kobiety głęboką, krwawą linię. Ledwo zdążyła obrócić się na czas, by zablokować drugi atak wycelowany w głowę. Stal uderzyła o stal przy akompaniamencie głośnego zgrzytu, wprawiając ją w drżenie i krzesząc snopy iskier. Krew musiała płynąć, nieważne czyja.
Pan kieruję moją dłonią. Niosę śmierć ku chwale Jego i Jego imienia
Potężne kopnięcie w krocze odebrało drugiemu szmaciarzowi na chwilę oddech, wybałuszył kaprawe ślepia. Laura w tym czasie wzięła szeroki zamach i zapoznała jego obleśny łeb z korbaczem. Zderzeniu towarzyszył hurgot łamanych kości, oraz dzika radość, która wykrzywiła usta kobiety w szaleńczym uśmiechu. Oderwana żuchwa poszybowała w powietrzu i kręcąc się dookoła własnej osi przeleciała kilka metrów, aby upaść prosto pod stopy ostatniego z trójcy.
- Tylko ty i jak, kurwi synu - wycedziła, spoglądając na niego i, przestąpiwszy drgające jeszcze ciało, ruszyła do ataku. Nie miała pewności czy bydle rozumie ludzką mowę, zresztą w bitewnym zgiełku i tak jej nie słyszało, nie było na to najmniejszej szansy.

Otaczające kobietę dźwięki zlały się w jeden skowyt, świat tonął w czerwieni. W głowie słyszała głośne dudnienie własnego serca i szum krwi w uszach. Żyły na lepkich od potu skroniach pulsowały niczym wijące się pod skórą glisty. Ostatni rywal był przygotowany do bitki o niebo lepiej, niż jego kamraci. Atakował precyzyjnie i z rozwagą. Miał po swojej stronie przewagę rozmiaru i mniejszego zmęczenia.
Co miała Laura?
Chwała lub śmierć...
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 14-07-2014 o 09:22.
Zombianna jest offline