A więc kobieta która go oszwabiła, wiedziała co oznaczają tej blaszki. I skompletowała własną ekipę. Punkt dla niej… niewątpliwie. Harep-Serap jak dotąd niewiele odkrył, w tym nie poznał ani jednego osobnika, który został przez fatum połączony z jego losem. Niemniej ganianie od jednego uczestnika do drugiego w nadziei, że trafi na członka swej ekipy nie leżało w naturze najemnika.
Wolał obserwować z boku i wyciągać wnioski. A potem zagadała do niego kelnerka. - U was?- Harep-Serap przymknął nieco oczy.- Czyli u kogo dokładnie?
Najemnik przysiadł się do Selifa, który wydawał się być osobą nie tylko hałaśliwą, ale i dobrze poinformowaną.- Skąd jesteś ty i twoi towarzysze?
- Mój mąż jest właścicielem.-Kobieta wskazała barmana po czym położyła przekąski i alkohol, wiedząc jak ludzie z zachodu lubują się w takich trunkach.
Lighto nadal napawał się głupotami zasłuchanymi od grajków, śmiejąc się z młodziakami jakby nie było jutra, Selif w przerwach między pociągnięciami fajki odwracał się do czarnowłosego. -Harep, tak?
Spytał Selif, pewnie już znająć odpowiedź, nie trudno było spamiętać małego diabła, ale zawsze ładnie jest pozostawić tę kwestię wyjaśnieniu, może nie życzył sobie być tak nazywanym. -Ja z okolic, Lighto może i nie wygląda ale również przebył podobną drogę. Wygląda jak z krajów środka, co nie?
Selif sam dziwił się co człowiek o karnacji Lighto miał wspólnego z krajami wschodu.
Harep taki zdziwiony nie był. - Wino lub coś w tym… stylu.- zamówił i zerknął na trzymaną w ręku czerwono blaszkę. Spojrzał na Selifa.- A ty jaki masz kolor?
Selif spojrzał na Harep’a buchając dymkiem wprost, nie było w tym nic wyzywającego do bójki, najzwyczajniej Selif nie widział sensu w odpowiedzi. -Po co ci to? I tak, prędzej czy później się dowiemy.
Roześmiał się gdy Mniszka zaczęła odczuwać dyskomfort w stosunku do sprośnych dowcipów Lighto. -Mała się zarumieniła, wstydził byś się stary świntuchu!
Oboje buchnęli śmiechem.
Harep nie zaśmiał się. Bo i nie wiedział z czego. Jedynie wyszczerzył usta w wymuszonym uśmiechu. Wzruszył ramionami i dodał. - Z ciekawości. Wolę wprzódy się dowiedzieć, z kim wyląduję w pokoju, niż mieć niespodziankę.
Selif nie pokazał tabliczki jednak wskazał siebie. -Zielony.
Po czym Lighto. -Pomarańcz.
I małą mniszkę, która dopiero teraz połapała się że mówią o niej. -Zielony.. ale taki morski, prawie niebieski... akwamarynowy.
-Cudownie…- Harep westchnął cicho.- Teraz żałuję zamiany.
-A jaki miałeś?
Spytał Selif zaciekawiony. -Błękitną.- wzruszył ramionami Harep i potarł podstawę nosa.- Parszywa sytuacja, gdy się nie wie z kim ma się współpracować, aż… rozpoczęcia walki.
-Zgadza się bracie, wypiję za to.
Bez namysłu, przełożył fajkę do drugiej dłoni po czym łykną szybkiego kieliszka. -Niech zgadnę, Ophelia, tak?
Spojrzał na Harepa jakby oboje wiedzieli że tak, i że była tylko jedna taka na okręcie. -Ano… ona.- wzruszył ramionami najemnik zerkając czy kelnerka niesie już jego zamówienie.-Południe... to dużo czasu na odpoczynek. -Ja kolego zamierzam się uchlać i minie szybciej, bo nie zdzierżę że ominął mnie ten haremik z Jupiter i Cersei.
Znów zerknął na niskiego diabła w wymowny sposób. Czyżby i z nim się wymieniła? - Nie rozpijam ani porażek, ani błędów, ani przegranych bitew. - odparł w odpowiedzi najemnik.- Nie ma co zajmować się tym co było… lepiej skupić na tym, co będzie.
Selif jednak nie znalazł z Herapem wspólnego języka. Odwrócił się do Lighto i ponownie zaśmiał gdy ten tłumaczył dowcip którego puentę ten już najwyraźniej znał.
Harep zaś… nie ciągnął dalej tej rozmowy. Nie czuł się duszą towarzystwa. No i w sumie nie znał tych typków. Zamówił na chybił trafił jeden z posiłków do tego wina. Zjadł go, a potem udał się na spoczynek do swego pokoju. Jutro zapowiadał się ciekawy dzień, tym bardziej że Harep jeszcze nie wiedział z kim został przez Odyna połączony.
Krótki posiłek w samotności, a potem wędrówka do pokoju w którym nie zamierzał położyć się do łóżka. Większość nocy spędzał śpiąc w pozycji siedzącej w ubraniu i opierając się o swój miecz… Większość nocy spędzał zawsze gotowy do walki. Łóżko Harepowi służyło jedynie do chędożenia… czasem.
Skulił się więc w kącie pokoju przeznaczonego dla niego i oparłszy dłonie o miecz drzemał… w oczekiwaniu na jutro.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |