- Chcę zobaczyć również pańską legitymację, komisarzu... - już w momencie wypowiadania tych słów Cooper wiedział, że popełnił błąd.
Na chwilę dał się ponieść realności tej sceny i zapomniał o tym, gdzie jest i jak zachowuje się tutejsza rzeczywistość.
Na pewno dziwnie i na pewno nie daje odpowiedzi wprost.
Cooper czuł, że dostał szansę, ale w chwili gdy wybrzmiało jego pytanie, stracił ją. Policjant, który teraz był tylko czarną sylwetką na tle jaskrawego i oślepiającego światła, sięgnął do kieszeni. Cooper chciał uciekać, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Czuł się tak, jakby ktoś przyspawał mu stopy do podłogi.
Z sufitu zaczął się sypać gęsty kurz. W oddali rozległ się okropny zgrzyt, jakby coś miażdżyło z ogromną siłą wszystkie wagony.
Cooper z trwogą spoglądał na policjanta. Czas przestał istnieć i wydawało mu się, że każde uderzenie serca trwa wieczność. Bum - bum - bum
Cooper ocknął się w zupełnej ciemności. Trząsł się z zimna, a dłonie miał wręcz skostniałe. Chłód bijący od podłogi przeszywał go do szpiku kości. Bał się, choć wokół panowała zupełna cisza. Słyszał jedynie swój oddech i powolne bicie serca.
I być może właśnie to było najgorsze. Świadomość samotności i poczucie zniewolenia wciskały się w jego umysł niczym rozpalone piętno.
Przez chwile zastanawiał się, czy aby nie umarł. Jednak intensywność odbieranych bodźców była zbyt duża, by można było o tym mówić.
Wiedział, że nie może tak leżeć. Wiedział, że musi coś zrobić. Musi działać, choć poczucie bezsensowności zatruwało jego duszę i umysł.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |