Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2014, 00:07   #47
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Po drodze Sharst napotkał człowieka o charakterystycznych, kojarzących się z braćmi oczach. Nie widział go nigdy wcześniej, lecz gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, w alogiczny sposób obok niego pojawił się znany już magowi pomarańczo włosy, jednooki brat. Z kolei typ, nie wiedzieć jakim cudem, zniknął.
- Witaj, Erven. Jak Ci minął dzień? - zapytał.
- Dobrze, nie narzekam. Twój? - zapytał cywilnie mag.
- Na obrywaniu od bariery. - odpowiedział Christos - dowiedziałeś się czegoś ciekawego? -
- Trochę. Bariera tylko zdaje się być elektryczna, ale to tylko złudzenie. Poza tym wykazuje dziwne właściwości, tak jakby była inteligentna co jest nienaturalne. To jakaś anomalia.
- Poza tym.. - kontynuował Erven - Freya ma branzolety dzięĸi którym można się dostawać do Punktu, jakieś aktywatory czy jak tam im było, jeszcze jej nie odwiedziłem, a co u Ciebie? Coś ciekawego?
- Freya nie jest też zainteresowana oddaniem ich. Nie lubi nowych. Co do bariery… ktoś nią steruje. I jest gotów użyć ogromnych środków, by ją utrzymać… masz jakieś plany na najbliższą przyszłość? I byłeś może u… Lee’i?
- Z najbliższych planów to mam zamiar gdzieś się zdrzemnąć, a nie mam mieszkania, całkowicie o nim zapomniałem. Co do Freyi… ja z nią pogadam - odpowiedział z uśmiechem - ..a Lea? tak byłem u niej. Medyczka jak się patrzy. Wiadomo coś o piramidogłowym?
- Piekielnik, jeśli coś Ci to mówi. Więcej informacji w stolicy. Widziałeś Jen?
- Piekielnik? Coś mi świta, przypadkiem ktoś w Lofar o nich nie wspominał? Jen z kolei nie widziałem. Masz jakiś pomysł na nocleg? Taras widokowy na obrzeżach zdaje się być ciekawą opcją puki co.
- Chyba nie jesteś nią zainteresowany aż tak jak myśleliśmy… - Christos dziwnie się uśmiechnął - Chyba można tu kupić mieszkanie. Albo spróbować zrobić coś w stylu obozu. Mam coś, co mogłoby Cię nieco zainteresować, ale do tego trzeba chyba bardziej… ustronnego miejsca.
Mlecznowłosy wzruszył ramionami
- Gdzie mieszka, jeżeli mieszka tu Jen, to nie wiem. Ratusz z kolei pewnie już zamknięty. Zostaje taras widokowy na obrzeżach. Chodźmy więc, zobaczy się co tam macie w zanadrzu.
- Zamierzasz tu zostać na dłużej? - w drodze na obrzeża spytał bezceremonialnie pomarańczo włosy.
- Jeden dzień, tyle do porozmawiać z Fryderykiem, Freyą, wizytą na targu celem sprzedaży części naszych rzeczy i szkoleniem w Markusa…. tak, na wieczór powinienem już być dostępny. - odpowiedział mag.
- A potem? Jen ciężko znaleźć, Nanaph jest na wschodzie, Soren to Soren, a podróżowanie samemu niezbyt mi się uśmiecha. Planujesz udać się do stolicy, albo wrócić do Fortecy?
Na Fortecę nie wiem czy jesteśmy jeszcze gotowi. Najpierw Osada i Stolica, to sugeruję. Forteca? Jak urośniemy w siłę.
- Od tego mamy Sorena. Co chcesz robić w Osadzie, to tylko mała społeczność rolnicza. Ani tam pieniędzy, ani informacji. -
- Zasięgnąć informacji o nich? - zapytał Erven - I być może trochę im pomóc. Przyda się trochę dobrej reputacji na początek naszego pobytu w tym świecie. Poza tym może będą się wybierali do stolicy.
- Może i ma to jakiś sens. Nadal zamierzasz uczyć się o umagicznianiu przedmiotów? Wspominałeś coś o tym wcześniej, a mi… nam przydałby się tak udoskonalony ekwipunek.
- To długotrwały proces, ale tak, nadal o tym myślę. Nie mniej trochę potrwa nim na nowo opracuję odpowiednią wiedzę. - odparł mlecznowłosy - Jutro skoro świt odwiedzamy rynek. Te zwykłe tarcze powinny być coś warte. Podobnie łuki. Te bransolety o których wspomniała Lea nie należą do tanich, a przyda się możliwość dostania się ponownie do Punktu.
- Mogę się tym zająć i bez nich, nie wiem czy ich potrzebujemy.
- Ja ich potrzebuję
- Ciebie też może… wprowadzić mój człowiek. Ale jak wolisz, tylko nie byłbym taki pewien, czy w miejscu pełnym nowoczesnej technologii i ludzi… z przyszłości, dostaniemy jakąś sensowną sumę za, dla nich, archaiczne wyposażenie. -
- Każdy grosz się przyda... - odparł Erven - ...a moja w tym głowa by cena była dobra.
Chwilę później mężczyźni byli już przy krańcu Punktu Widokowego. Kilka sekund później stanęło przed nim… indiańskie tipi. Skąd pomarańczo włosy wytrzasnął taki namiot, pozostawało zagadką.
- Zapraszam. Swoją drogą, tam niedaleko - i wskazał na widoczny z kilkuset metrów dziwaczny dom - mieszka Freya. Lepiej chyba byś zajrzał tam beze mnie. - i wszedł do namiotu.
Jego wygląd był… dość osobliwy. Całość zdobiły czaszki zwierząt, i… chyba nie tylko zwierząt. Większość ludzi pewnie uznałaby to za odrażające, nekromanty jednak pewnie to nie zdziwiło.
Erven wzruszył rękoma, kości czy nie mam z nimi pewną historię i mało go dziwił nietypowy wygląd namiotu do którego po chwili wszedł.
- Najpierw zajrzę do Freyi. - powiedział kładąc się do snu - Poczekaj na mnie, potem ruszymy na targ.
- Jest jeszcze coś. - w pustym namiocie pomarańczo włosy jak gdyby nigdy nic. zmaterializował zamkniętą skrzynię. Brakowało jej tylko możliwości konwencjonalnego otworzenia.
- To wygląda na zamknięte magicznie, może będziesz w stanie to otworzyć. -
Erven westchnął z niechęcią po czym wstał i podszedł do skrzyni. Widział już w swoim życiu podobne i kilka nawet otworzył. Zazwyczaj mechanizm był podobny. Pytanie tylko czy w tym przypadku również.
- Zobaczy się - powiedział po czym sięgnął do skrzyni leżącej przed nim za pomocą Mocy
Szczękniecie zamka. Z obwodu skrzyni wysunęły się ząbki zakleszczające wieko.
Christos poczuł dreszcz, gdy powoli się otwierało. Z środka wydobyła się mgła. W jej wnętrzu znajdowały się trzy elementy. Czaszka zbliżona wyglądem do ludzkiej z odrobiną włosów wciąż z niej wystającej, list i napis z krwi pod wiekiem: “Zmrok...”
Gdy tylko zawartość skrzyni się ukazała, list tajemnym sposobem uniósł się i powędrował prosto do pomarańczo włosego, który zaczął go czytać.
- Czytaj na głos - powiedział Erven po czym począł gładząc mocą czaszkę starał się poznać jej sygnaturę magiczną. Odgadnąć jej przeznaczenie.
Czaszka emanowała delikatnie wyczuwalnym mrokiem. Tak innym, a tak znajomym. Odrobinę podobnym do tego z fortecy, a zarazem innym.
~List~
Porzuciłem swe imię, porzuciłem wszystko co mnie łączyło z tym światem, by to pokonać.
To co się w mroku kryło i śmiercią władało. Stałem się bestią, drapieżnikiem, łowcą.
Po wielu dniach i nocach nieustannej walki w końcu to zniszczyłem.
Jako swą nagrodę zebrałem całą moc tego czegoś... a na pamiątkę tego zdarzenia zdjąłem czerep.

Starość mnie dopadła. Już nie jestem tak młody jak dawniej. Już nie w smak mi walki i ryzyko tylko spokoju mi trza. Tego na co każdy wiekami pracuje. Lecz i mój spokój trwać wiecznie nie może. To powróciło. I znów stanąłem do walki.

Te słowa piszę już na łożu śmierci. Mój synu, pozostawiam ci ten kufer. Strzeż go jak oka w głowie i nie pozwól by ktokolwiek go otworzył. Bo To powróci, gdy nastanie zmrok. Strzeż się synu... bo ile razy by nie ginęło, ile czasu by istniało... za każdym razem powraca silniejsze.
~~
- Co za idiota zamyka list w skrzyni z informacjami, żeby go nie otwierać? - zapytał mag niedowierzając temu co czytał - Wygląda na to, że mamy robotę do odwalenia. Schowaj ten kuferek z czaszą tam gdzie wszystko chowasz. Czaszkę sprzedamy w stolic razem z kuferkiem. Módlmy się tylko do bogów by to coś nie powróciło.
- Istotnie, geniusz. - odparł Christos. Papier wleciał z powrotem do kuferka, który zamknięty ponownie trafił tam skąd przybył. Pomarańczo włosy jeszcze przez dłuższą chwilę przeszukiwał własny umysł, by odnaleźć jakąś wzmiankę o tej… istocie.
Pamięć Inga nie była zbyt uporządkowana po całym “dołączeniu” ale po dłuższej chwili w końcu dało się znaleźć informacje. Za młodości Inga, ktoś znów otworzył skrzynię. Wiele osób zginęło. Gdy w końcu pokonał to “coś” ponownie zamknął skrzynię, wrzucając tam list i zapisując na wieku nazwę którą temu nadał. Po tym wydarzeniu stał się łowcą. Ani wygląd ani walka w pamięci się nie uchowały. W pamięci został jeszcze jeden szczegół, nie do końca jasny. Wynikało z niego że ten czerep należał do jego ojca. Zapewne rodzaj uczczenia pamięci zmarłego.
Christos nie komentował już więcej zdarzenia, zamiast tego siadając gdzieś po turecku i oddając się pewnego rodzaju medytacji. Dopiero po kolejnych kilku godzinach, gdy nekromanta spał już najmocniej, pomarańczo włosy opuścił namiot. Stanął obok krawędzi Punktu, a tuż przed nim pojawiła się z powrotem tajemnicza czaszka. Spoglądała na niego, a on na nią. Czaszka ojca słynnego Łowcy… ileż sekretów skrywała jej przeszłość. Dzięki niej mógł zobaczyć jak wyglądała bitwa pomiędzy Ingiem a tajemniczym stworem, który za sprawą Braci mógł zostać uwolniony.
Coś jednak nie pozwalało obejrzeć jego historii. Może to było zbyt dawno temu, a może w innym świecie. Coś jednak udało się zobaczyć. Choć była to iluzja... w bezdennych oczodołach czaszki zapłonęły aury życia. Czerwone ślepia spoglądały na twarz Chrostosa, a raczej na płomień jego życia. Poczuł on na sobie żądzę śmierci. Niewidzialne macki oplatały się wokół niego. To było złe, to chciało tylko jednego, jego śmierci. Z pewnością stał się celem. Pytanie tylko czy i Erven został naznaczony...
- Powodzenia. - szepnął do znikającej w ciemności czaszki. Żeby walczyć z wrogiem, potrzebował informacji o wrogu. A ich mógł teraz dostarczyć już tylko Łowca.
Jak na zawołanie, najnowszy nabytek Braci pojawił się przed Christosem.

- Może Twoja przeszłość powie mi coś więcej, chłopcze. - dopowiedział pomarańczo włosy wpatrując się w swojego nowego “towarzysza”.
W historii łowcy były dziury tak, jakby ktoś specjalnie wyciął te elementy. Czego mogły dotyczyć tego Christos mógł się tylko domyślać. Ing, jak się okazało, także był przybyszem. Poza momentem przejścia doszły elementy ze świata poprzedniego. A raczej okolic w których żył. Głownie tereny leśne, bagienne i stepowe. Wioski. Potwory. Typowe, choć tak odległe. Mimo że do tak odległej walki nie udało się sięgnąć wzrokiem, coś jednak poruszyło się w umyśle Łowcy. Odblokował się jakiś zapis wspomnienia z tamtejszego starcia. Zapis o tym, że Zmrok to demon. Demon, który jakimś cudem przejął ciało jego ojca. Niestety, mimo iż było to uproszczone tłumaczenie, niewiele wyjaśniało i pozostawiało więcej pytań niż odpowiedzi.



Poranek zastał go dość wcześnie. Słońce świeciło nisko kiedy się obudził i przywitał z nim. Mogła być dziewiąta, może dziesiąta rano góra. Po wczesnym rozczesaniu białych włosów nie zwlekając ani chwili dłużej udał się w kierunku mieszkania Freyi zamierzając złożyć jej wizytę. Podszedł do drzwi i zakołotał koładką. Puk puk, puk. Trzy stuknięcia, nie więcej.
Wszystko działo się identycznie co z jego przyjacielem. Wpierw pojawiło się zielone światło które zbadało ciało maga a później nieludzki głos. “Identyfikacja”
- Erven Sharsth, naukowiec. - odpowiedział Erven po sekundzie zwłoki. Nigdy wcześniej nie miał do czynienia z technologicznym zamkiem jak ten. Choć to zielone światło mu się spodobało.
Drzwi otworzyły się z lekkim oporem. Blokował je mały robot. Z wnętrza dobiegały odgłosy pracy z metalem. Coś podpowiadało magowi że w tej chwili lepiej zawiadomić właścicielkę w jakiś sposób niż wchodzić osobiście.
Zapukał mocno w futrynę drzwi po czym zawołał.
- Pani Freyo! Przepraszam, czy nie przeszkadzam?
Robot zastukotał za drzwiami a później włączył alarm. Dziwny modulowany dźwięk o dużej częstotliwości. Odgłosy pracy natychmaist ustału i alram przestał wyć.
Z głębi budynku wyłoniła się kotka o dwóch ogonach z dziwnym pąłskim obiektem o duzej liczbie przycisków (pilot) oraz czarną rękawicą w drógij.
- Cholera znów do kalibracji ~nyuu. - Zimnym spojrzeniem obarczyła goscia. - Jaka sprawa?
- Słyszałem od dr. Lei że sprzedaje pani bransolety aktywujące wejście do Punktu. Przyznam, że jako naukowiec choć z innej epoki znajduje to miejsce jako nader satysfakcjonujące. Cisza i spokój, to czego mi potrzeba. Stąd moje pytanie, miałaby Pani jedną z tych bransolet na sprzedaż? Poza tym przynosze wieści o najnowszym eksperymenci dr Lei z Barierą. Rozwarstwienie fazowe Bariery tylko sprawia, że jest agresywniejsza.
- Agresywniejsza? Cuż za formalne określenie. Panie naukowcu.- odparła sarkastycznie - Kogo znów wsadziła do swojego eksperymentu? Albo nie nie mów. Domyślam się. Nyuu~ - westchnięcie. - Nie sprzedaję ich, nie prowadzę straganu. Jestem w stanie takie stworzyć, ale nie zamierzam nimi handlować. Z drugiej strony nie tanio. - Podeszła do robota i zaczęła operować nad nim rękawicą. Pojawiła się jakiaś neibieskawa poświata.
- Cholera obwód się przepalił. ~rrr.
- Rozumiem. Prosze wybaczyć moje maniery. Jestem Erven Sharsth, tłumacz i badacz Pradawnych, oraz naukowiec. Mogłaby Pani stworzyć dla mnie daną bransoletę? Oczywiście pokryłbym koszty jej konstrukcji, być może mógłbym również w czymś pomóc? Nie ukrywam, że słyszałem wiele o pani zdolnościach w materii wyższej technologii, jednak to tylko ogólniki były. Mógłbym zapytać czym dokładniej Pani się zajmuje jeżeli nie sprawiałoby to problemu?
- Ach, znowu ktoś mnie o to wypytuje. Mam nadzieje, że ty nie będziesz mi nic wciskał do kupienia. - Zaśmiała się w duchu. - Ech. Zajmuje się technologią a dokładniej tą zaawansowaną HiTech. Obwody drukowane, cybernetyczne, odrobina fizyki i robotyki. To tak ogólnikowo. Co do reszty pozostanie tajemnicą. - Bransoleta nie będzie tania. 500 monet. To najmniejsza stawka jaką dla siebie wołam. Chyba że... ale to było by porównywalne do podejścia Lei... i raczej szkodliwe zdrowiu. - Przestrzegła już sam zamysł. - Coś jeszcze? Jak widzisz mam jeszcze sporo pracy.
- Energie z którymi mam do czynienia na co dzień są wysoce szkodliwe dla nie zaznajomionych z nimi, więc nie widzę powodu dlaczego nie mógłbym pomóc Tobie w Twoim eksperymencie. W imię wyższego dobra nauki rzecz jasna, nie sposób odmówić pomocy tak zmysłowej kobiety jak Pani. W zamian oczywiście, byłaby rzeczowa bransoleta. Kiedy możemy zaczynać?
- Sęk w tym że poszukuję pewnego obiektu o którym usłyszałam wczoraj. Chodzi o pewną zbroję. - Opisała ja dokładnie i pomijając techniczne dywagacje i przypuszczenia. Obraz zgadzał się od tego “porywacza” Jenny.
- Brzmi jak techno zbroja osobnika który porwał moją przyjaciółkę w mgnieniu oka. Podejrzewam, patrząc na stan technologiczny, że ten osobnik pochodzi spod Bariery. Raczej trudno będzie go dorwać patrząc po tym co nam zaprezentował wcześniej.
- No właśnie. Gdybyśmy mieli kogoś kto ma zdolności typowo techniczne, specjalne lub taktyczne to może by się jakoś udało. Nie wiem czy nawet Kaoru dał by radę, choć kto wie. Mozę gdybyśmy znali jego cel udało by się coś z tym zrobić.
Odgłos pukania o kołatkę i otwieranych drzwi.
- Co jest? Znów zepsute. - Odgłos z zewnątrz.
Erven uniósł brew w zastanowieniu. Jednak jak tylko powędrowała do góry tak szybko wróciła na swoje miejsce. Nie było co mówić, inicjatywa leżała teraz w końcu po stronie Freyi. *
Do pomieszczenia weszła właśnie dizewczyna.

- Dzieńdobry. Ja w sprawie mojej broni. Tej od pana Markusa. - Zapytała nieśmiale.
- Ty pewnie jesteś Cecil. - Stwierdziła pani doktor wymachując ogonami.- Musisz dać mi jeszcze chwilkę. Łączenie broni i genetyki to nie moja broszka, ale sama broń jest niezwykle ciekawa. Przyjdź na godzinę powinnam do tego czasu skończyć.
- Cóż, na mnie też już pora... - powiedział z uśmiechem Erven - ...miałem się spotkać z Marcusem, więc będę już niestety ruszał.
To mówiąc wstał lekko, choć ociężale
- Jednak mam nadzieję wrócić, być może dowiem się czegoś o tej techno-zbroi w między czasie, tymczasem proszę mi wybaczyć. - Skinął nieznacznie głową Freyi po czym ruszył w stronę wyjścia, gdzie zatrzymał się naprzeciwko drzwi do domu pani naukowiec podpierając się o murek.
- Panienka Cecil? - zapytał z uśmiechem Erven nieśmiałe dziewczę jak tylko opuściło dom Freyi - Mogę zająć chwilę?
- Słucham panie..? - odparł swoim nieśmiałym tonem.
- Erven Sharsth - odparł mężczyzna - Badacz. Słyszałem, że wracała Pani od Marcusa? Mogę zapytać co u niego? Niby jestem z nim umówiony dopiero za kilka godzin, ale wiesz jak jest.. zawsze miło usłyszeć przed spotkaniem.
- Zawitałam tylko na chwilę by odebrać swój sprzęt. Zdaje się że pracuje z córką nad... pojazdem bojowym. - Odparła jakby samej zastanawiając się nad sensem tych słów. Pojazd bojowy na platformie tysiące metrów nad ziemią?
- To ciekawe… pojazd bojowy… musi być mocno zajęty swoim projektem. Jesteś może przybyszem z innego świata? Nigdy nie słyszałem by tutejsi używali tak zaawansowanej broni jak Twoja..
- Nie, nie jestem tutejsza. - Odparła. - A taka bron była nam potrzebna by walczyć z nimi.
- Brzmi interesująco, jednak ulica… może drinka? Z chęcią usłyszę więcej o twoim świecie… Czy oni… są również w tym?
- Nie do końca ale odpowiedniki także istnieją. Bogowie to w końcu dość powszechne istoty. - delikatny uśmiech.
Udali się do baru.
Najbliższe parę dłuższych chwili, godzina lub coś koło tego minęła na rozmowie o świecie Cecil i jej walce z bogami. Koncept którego Erven nie rozumiał. W końcu, o ile bogowie nie wtrącali się w jego sprawy nie widział żadnego problemu.
- To musi być ciężka praca walczyć z bogami… musisz być wyjątkowo uzdolniona. I muszę powiedzieć, jeżeli jesteś równie uzdolniona co piękna, jestem pewnym, że bogowie nie mają z tobą szans… powiedz mi tylko, po co z nimi walczyć? Jak dla mnie mogą sobie istnieć póki nie mieszają się w moje sprawy...
- Naszym bliżej do potworów niż istot wyższych. Przez wiele lat tylko ginęliśmy jako ich pokarm. Niemogąc zwyciężyc nazywalismy ich bogami. Troche sieod tamtej pory zmeiniło. - Pogodny uśmeich. - Ale walka wciaż trwa.
- W takim przypadku jak jakiegoś znajdę dam Ci znać. Kto wie… może kiedyś razem zapolujemy? Gdzie mogę Ciebie szukać?
- Tutaj. Platforma widokowa. Ewentualnei pytaj o God Eater łatwo nas rozpoznać to tych branzoletach. - wskazała swoją.
- Hmmm… Rozumiem, z ciekawości, jakie masz plany na przyszłość? Ten błysk w twoich oczach, tak pięknie błyszczą, planujesz coś wyjątkowego? Ja z moją grupą ruszamy niedługo do Osady. Mam tam parę rzeczy do zrobienia, a Ty?
- Nie przeczę i i mnei tam nogi niosą. Muszę znaleźć jakieś zajęcie i przy okazji poszukać informacji o nich.
- Wiesz, ten świat jest interesujący. Nawet jeżeli jest niebezpieczny, ten spokój od czasu do czasu, ta chwila wytchnienia jest niesamowicie błoga… jak teraz... Jak się Tobie podoba ten świat?
- Nieźle choc brak mi trochę wygód które znałam z mojego świata. - Po jej minie i gestach wynikało żę juz zaczęła ulegać urokowi Ervena.
- To miejsce chyba jest najbardziej zaawansowane technologicznie w całej Unii. Nie myślałeś, żeby kupić tu mieszkanie? Zdaje się tylko 100 monet w walucie Unijnej jak dobrze pamiętam. Bransolety aktywujące wejście kosztują dużo drożej, ale zgaduje, że nie masz z tym problemów - powiedział po czym puścił jej oczko.
- Nie. Nie mam a i z domem sobie poradziliśmy. My w sensie gildia. Większy wykupiliśmy i odrobinę przemodelowaliśmy.
- Wspominałaś, że podróżujesz z innymi… to bardzo mądra decyzja, w końcu w kupie siła. Jak duża jest wasza grupa?
- Kilka, kilkanaście osób. Musiała bym się dłużej zastanowić. (a ja przeszukać całą bazę danych )
- Wiesz… ta bransoleta niebywale współgra z twoimi oczami… ma jakieś specjalne właściwości?
Uśmiech i delikatny rumieniec.
- Komunikacja i przechowywanie broni. Zdaje się też wykrywać tutejszych bogów. - Stwierdziła krótko.
- Wykrywać bogów? W moim świecie to by już zakrawało na magię. - odpowiedział z uśmiechem mag
- Naprawę chciałbym poznać bliżej Ciebie i Twój świat… Opowiesz mi o nim, o sobie? *
Dziewczę uległo urokowi maga i rozgadało się dogłębnie. Opisywała wiele elementów w tym walki, towarzyszy jak i samych “bogów”. Zdecydowanie tym ostatnim bliżej było do potwoórów niż istot wyższych.
Erven z kolei przytakiwał dziewczynie i wtrącał od czasu do czasu swoje trzy grosze, i oczywiście garść pytań. Krok po kroku, zaciśniał na niej niewidzialne pęta powoli ją urabiając na coraz to głębszych poziomach jej osobowości. Niedługo trwało jak znaleźli się z kieliszkami w rękach siedząc obok siebie i wzajemnie się do siebie przymilają, i miziać w przerwie między szeptanymi słowami.
Po pewnym czasie Erven mruknął dziewcynie do ucha przyjaznym tonem.
- Spotkajmy się wieczorem moja droga... muszę jeszcze załatwić parę pilnych spraw dzisiaj zza dnia, a z chęcią usłyszę więcej o Tobie moja piękna. - I tak mówiąc i wymieniając ostatnie pocałunki ruszył szukać jednego z braci którzy jeszcze najpewniej znajdował się w Punkcie
Gdy tylko wyszedł z baru, dostrzegł go siedzącego już na dachu. Widać, czekał na biało włosego.
Zadowolony, buńczuczny uśmiech zawitał na ustach mlecznowłosego
- Zbieramy się - powiedział - Targ czeka.
Christos jak gdyby nigdy nic zeskoczył z kilku metrów, nienaturalnie zwalniając przy kontakcie z ziemią.
- Ta. - odparł krótko, kierując się z Ervenem w stronę rynku.
- Sprzedamy tarcze, łuki, książki i skórę. Powinno pójść dobrze. Jak myślisz?
- Trzy tarcze zachowam. Dostaniesz swoją część za nie. Co ze zbrojami?
- Jedna skórzana i płytowa dla mnie. Chcesz resztę dla siebie?
- Ta. - zbroje pojawiły się tuż obok biało włosego, w częściach, przygotowane do założenia.
- No, i to rozumiem - odpał mag nader wprawnie jak na maga zakładając zbroje, tak że po chwili już ruszali dalej w stronę targu.
- Posągi i ozdobną tarczę sprzedamy w stolicy. Za te 3 chce 60 monet. Stoi?
- Mag, co? - skomentował wprawność biało włosego mężczyzna - Zależy za ile sprzedamy pozostałe. -
- Uczciwe, stoi. - odparł nekromanta nie komentując burzliwych dziejów swojego życia.
- Hełm piekielnika i zardzewiałe bronie pójdą w stolicy. Jak nie da się sprzedać jako broń to pójdzie jako surowiec. Choć na hełm może znajdziem i zasobniejszego kupca. *
- Zobaczy się. Do stolicy jeszcze daleko, a mamy na sobie pościg demona… - przypomniał Christos.
- W takim przypadku licze na Ciebie, w końcu nie potrzebujesz snu. Jak się pojawi poinformujesz mnie. - odpowiedział mag ze wzruszeniem ramionami.
- Swoją drogą, miałeś w swoim świecie… wampiry?
- Są magowie któzy czerpią z mocy krwi, ale wampiry? Niekoniecznie. Dlaczego pytasz?
- U mnie były tylko w legendach, a tutaj są całkiem realne. Mówiono u nas o jakichś ich słabych punktach, strachu przed słońcem… ale to wszystko bzdury. A jeden z nich stanie się dla nas… dla mnie niedługo wrogiem.
- Jak chcesz. Jak dla mnie puki nie stwarzają mi problemów i nie kolidują z moimi interesami to mi rybka. Mogą sobie istnieć tam na północy czy gdzie tam się pojawiają.
- Mogą być znacznie bliżej. Będę musiał poszukać jakiejś ich prawdziwej wady. Swoją drogą, jakie masz plany na dzisiaj? -
- Targ, ratusz, szkolenie u Markusa. Potem mam małe randez-vous w restauracji wieczorem. Mówiłem już że liczę na Ciebie jak się ten demon pojawi? - odpowiedział z uśmiechem szarooki.
- Markus to jeden z naukowców, zdaje się? Może mogę się przyłączyć, zawsze to jakaś dodatkowa wiedza…? A co do demona, on i tak prawdopodobnie najpierw przyjdzie po swoją czaszkę. -
- Raczej tak, ale to szkolenie jest za opłatą. Nie przeszkadza Ci to?
- Jeśli to nie opłata rzędu tysięcy monet, to nie.
- Coś utarguję jak przyprowadzę i Ciebie do przeszkolenia. - odparł z zadowolonym uśmiechem Erven.
- Swoją drogą… może powinniśmy jeszcze dziś opuścić punkt? Jeśli demon pojawi się w nocy, to będzie mógł sprowadzić sporo zagrożeń na mieszkańców…
- Ehh… - westchnął ciężko mag - ...dobra, porozmawiam to może i nasze szanse wzrosną. Zobaczy się. Tak czy inaczej nie uśmiecha mi się po nocy podróżować. Jutro z rana ruszamy do Osady.
- Jest powóz, są szkielety, ja mogę posłużyć za czujkę. Problemu nie ma. Dzięki temu z rana już będziemy w Osadzie.
Erven warknął widocznie niezadowolony.
- Mam jeszcze jakiś interes do załatwienia, wiesz? Al co racja to racja, zawsze możemy się przespać w Osadzie jak tam dotrzemy. Prości ludzie są zazwyczaj pomocni. Poza tym, za dnia możemy zapolować na tutejsze zwierzęta. Zawsze jakiś interes na ich skórach da się ubić. Zdaje się że widziałem jakieś kopytne w drodze do Punktu.
- Świat kręci się wokół monety, co…? Może coś w tym jest, można zapolować na kilka zwierząt, choć bardziej by mi się widziało znalezienie jakiegoś stanowiącego wyzwanie. Nie planujesz już pewno Sorena szukać?
- Nie mam na to szczególnego parcia. - odpowiedział - Dobrze się podróżowało, ale jeżeli nasze drogi mają się rozejść niech i tak będzie.
- Na Jen, jak widzę, też nie. No cóż, zdarza się i tak, może los jeszcze nas jakoś połączy, a może nie.
- Co ma być to będzie, nie zatrzymasz koła losu. Nie znalazłem jej do tej pory. Może tak miało być, co nie? Chwytaj okazje puki możesz, nie wiesz kiedy się kolejna zdarzy, ale patrz… jesteśmy już na miejscu. Pora zająć się handlem.
Najbliższe kilkanaście minut minęło na handlu z straganiarzami. Ceny utargowanie nie były może najlepsze, ale za to pozbyli się książek i skóry jelenia. 220 monet łącznie, czyli po 110 brzdęków na głowę.
- Ide jeszcze do ratusza załatwić pewną papierkową robotę i możemy ruszać do Markusa. - powiedział mag, po czym ruszył w stronę wspomnianego budynku, miał apartament do zakupienia, na skraju platformy po zachodniej stronie rzecz jasna.
Z łatwością wypełnił formularz wpisując siebie jako badacza, maga i archeologa o specjalności Pradawni. Następnie jego nogi niosły go w kierunku Markusa u którego miał do ukończenia szkolenie. Nie obyło się oczywiście bez pytania o drogę i takim oto sposobem znalazł się u niego. Jedyne co mu nie dawało spokoju przez całą drogę i wcześniej tego dnia było mglistym wspomnieniem jego snów które miał tej nocy. Nie pamiętał szczegółów jedynie to wrażenie czegoś złego, jakby horror ktury mu się śnił jeszcze miał powrócić. Odsunął jednak te myśli stojąc przed drzwiami prowadzącymi do mieszkania, czy też warsztatu Marcusa.
Zapukał, trzy razy, nie mniej, nie więcej.
Drzwi otworzyła dziewczyna.

- Do papy? - zapytała trzymając w rękach sporej wielkości klucz.
- Tak, byliśmy wstępnie umówieni. Nie przeszkadzam?
W ostatnim momencie do biało włosego doleciał Christos, który stanął tuż za nim.
- Nie. Wejdź/cie. Tatko właśnie mecha składa na zamówienie. Chodźcie za mną.
Pracownia, a raczej wnętrze platformy to skupisko wielu metalowych płyt, konstelacji rur, umocnień i różnego typu okablowania. Coś co w tym świecie w normalnych warunkach by nie wystąpiło.
Markus zasiadał w wielkim kwadratowym metalowym pudle, stanowiącym część centralna jakiegoś obiektu, który aktualnie był w częściach.
- Przyprowadziłem kolejnego chętnego do nauki - zdecydował się powiedzieć po chwili Erven - Na ile się umawawiamy za to szkolenie? Możemy zaczynać od ręki, a może i byśmy w czymś pomogli?
- Poza podawaniem narzędzi? - Zaśmiał się uprzejmie mechanik. - Ok w porządku. Okablowanie sprawdzone, możesz składać Mai. - Wyszedł z obudowy. - Później podłączymy kończyny, ale jak skończysz z kabina możesz je podwieźć. Są za rogiem na platformie. - A teraz wy panowie. Jako że na brak pieniędzy i zajęć nie narzekam więc tylko symboliczne 100 monet. Wpierw muszę wiedzieć ile wiecie i czego jeszcze chcecie się dowiedzieć. O ile sama konstrukcja jest łatwa o tyle trudność wzrasta z zaawansowaniem. O samej mechanice ruchu nie wspominając. O cybernetyce możecie zapomnieć to jest najwyższy szczebel, ale jak sami rozumiecie... im wyżej tym trudniej. No więc od czego zaczniemy?
- Rozumiem, że 100 monet za dwóch, zgadza się? Znam podstawy budowy machin oblężniczych i prostych konstrukcji takich jak powozy czy łodzie. Mi najbardziej by zależało na zgłębieniu tej wiedzy o dodatkowe prawa i może coś z wyższej półki. Nie powiem, najbardziej interesuje mnie mechanika broni, ale każdą naukę z chęcią przyjmę. - szczerze odparł Erven
- Ze mną jest jeszcze gorzej… u nas nie uczono nawet takich podstaw - z zakłopotaniem przyznał Christos.
- yhym. Czyli dla pomaronczowo włosego będą podstawy budowy. A ty Erven co z tej wyższej pólki?
- Najbardziej mnie interesuje broń - przyznał Erven - O ile łuki i kusze są łatwe, to broń palna jest dla mnie zagadkę. Więc to i może jakieś rozbudowane prawa z krótką powtórką znanego materiału. Nie pochodzę z zaawansowanego technicznie świata. *
- Ok. Zacznijmy od twojego kolegi. Budowa drewaniana i mechaniczna różnie się bardzo od siebie. Główną przyczyną jest materiał. Drewno łatwiej dostępne i łatwiejsze w obróbce ale słabsze. Metal z kolei to już cudo tyle że obróbka to naprawdę kawał roboty. Bez umiejętności i pomysłów, schematów można sobie od razu odpuścić. Oba typy konstrukcji mają jednak pewne podobieństawa. Rdzeń. Wszystko potrzebuje rdzenia. Obiektu, elementu który utrzyma pozostałe, który stanowi główny ośrodek konstukcji. Zwykle to jego uszkodzenie powoduje największe szkody w urządzeniach.... (itd.)
Chwila przerwy na siku i powrót do dalszej debaty. W chwili przerwy obaj przybysze podziwiali widok pracujacej córki mechanika, która dość zgrabnie podpinała mechanizmy wypinając się pod konstrukcją.
- Broń palna. Poczynając od z góry gotowych elementów składowych najważniejsze są iglica i sprężyna. Budowa pocisku... dlatego też pistolet powinien być jak najlżejszy ale i mieć sile ognia... Kolejne bronie są z reguły podobne. Róznice wynikają tylko z przeznaczenia i dostosowania. C odo materiałów króluje stal. Tutaj nie produkowana na większą skalę. Znacie stop żelaza z węglem? No mniesza... Co do praw. W konstrukcji króluje dynamika - czyli ruch. Areodynamika w powietrzu i hydrodynamika na morzu...
- Powiesz mi coś więcej o tych prawach? Zdają się być wyjątkowo ważne, a bez nich raczej trudno będzie cokolwiek funkcjonalnego złożyć.. - zauważył Erven.
Dalsza część minęła spod znaku głębszego omawiania ważnych zasad fizycznych i technicznych, aż w końcu, na końcu mag zapytał.
- Mam prośbę. Wyruszam niedługo do Stolicy i bardzo bym potrzebował od Ciebie referencje, albo chociaż dokument potwierdzający moje szkolenie u Ciebie, żebym mógł przed Szalonym Bo wykazać, że ze mnie żaden żółtodziób. Da radę? W końcu to nic skomplikowanego, a pewnie na dalsze szkolenia do Ciebie się jeszcze zgłoszę… oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko.
- Do szalonego Bo. Hmm. Narwaniec jakich mało, a jego rzemiosło raczej inaczej wyglada, ale nie ma sprawy. Kartka... kartka... Mai!. Zapisz no polecony do szalonego Bo. Napisz jakieś pierdoły i podpisz moim pismem. Dla Ervena. - Dodał. - Zgłoś się do niej później. Zawsze ma przy sobie jakieś notatki. A teraz panowie ręce do pracy. Wykorzystam was póki tu jesteście. Przeniesiemy te nogi mecha pod kokpit.
- Po co się męczyć? - zapytał Erven - Może moi słudzy mogli by tu pomóc jeżeli nie masz nic przeciwko… choć są dość specyficzni… to jak?
- Hmm niech pchają od tamtej strony. Ja biorę tamten łańcuch a ktoś ten. - wytłuamczyl co należy zrobić. Rzeczywiscie słudzy nadawali się w tym przypadku tylko do popychania, rówen ważnego co obsługa podnośnika łańcuchowego. - Dajem.
Mechanik wpierw delikatnie się wystraszył sługusów ale później poszło już z górki.
- No dzięki panowie. - Odrzekł po wykonej robocie, nawet chciał podać rękę szkieletom.
- Do usług - powiedział mag, a szkielety zapadły się w gęstą mgłę u ich stóp znikając tak jak się pojawiły.
- Niestety szkielety nie mają dusz, ani inteligenci jako takiej, wykonują tylko moją wolę, choć nie ukrywam, pracuję nad tym.
- Co się dziwić ich mózgi dawno już robaki wyjadły. Chcesz cos inteligetnego złap cos co wciaż ma ten mózg. Choc nieumarli to raczej kiepscy pomocnicy. Pamiętam swego czasu w moim świecie też była wielka mania na filmy o zombie. Ach stare dzieje.
Erven uśmiechnął się.
- Cóż, zombie, choć nieumarłe nadają się całkiem nieźle do delikatnych zajęć jak się prawuje nad nimi uwagę… ale co począć, dość już zajęliśmy twojego cennego czasu, a i na nas pora. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Christos przez niemal cały dzień był cicho, tylko słuchając opowieści o rzeczach dla naukowca banalnych, a dla pomarańczo włosego beznadziejnie trudnych. Gdy w końcu, późnym popołudniem, wyszli od naukowca, odzyskał jednak trochę mowy i rozpoczął niejako dręczący go temat:
- Co planujemy na dziś wieczór? “Zmrok” zapewne zechce się ujawnić, a Punkt to złe miejsce na walkę z demonami, nieprawdaż?
- Masz czaszkę, za nią pójdzie. Poczekasz na mnie na dole, a ja sprowadzę pomoc. - odpowiedział mag kierując się w stronę miejsca w którym miał się spotkać z Cecile
- Pomoc? Co masz na myśli? I właściwie jak zamierzasz zejść na dół, a potem na górę?
- Cecile powinna mieć swobodę poruszania się jeżeli się nie mylę. Zabjemy dwa ptaki jednym kamieniem jeżeli wiesz co mam na myśli.
- O ile będzie skłonna nam pomóc. Masz potem co do niej jakieś plany? - pomarańczo włosy uśmiechnął się lekko.
- Interesuje mnie jej świat i technologia - odpowiedział prosto Erven. - Poczekaj na nas przy windzie, niedługo powinienem do Ciebie dołączyć.*
- Tylko nie każ mi czekać za długo. Jeśli nie zgodzi się pomóc, to przy windzie na górze będzie mój człowiek, pomoże Ci dostać się na dół. A co do tej całej Cecile… pamiętaj, że są szybsze sposoby poznania jej sekretów, poza zwykłym pytaniem - uśmiech pomarańczo włosego się rozszerzył, a on sam po kilku sekundach zniknął.|
Erven tylko pokręcił głową symulując niedowierzanie na słowa towarzysza po czym ruszył w kierunku restauracji by wytłumaczyć Cecile, że musi biesa pokonać co to jego nieuważny i roztrzepany towarzysz przywołał, a o zmroku ma się objawić, co to pod Punktem będą na niego czekać by szków w Widokowym nie wyżądzić i ludzi spokojnych nie narażać, a gdyby chciała pomóc to przyjmie ją z otwartymi rękoma.
 
Dhratlach jest offline