Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2014, 13:43   #6
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Żyć nie umierać, jak mawiają nekromanci.

Skąd Ehtahirowi wziął się ten cytat - nie wiedział. Może sam się nasunął, biorąc wszystko pod uwagę? Pustka w pamięci była dotkliwa i smok ciągle miał problem ze zdefiniowaniem samego siebie, zwłaszcza biorąc pod uwagę natrętne, nie wiadomo skąd się biorące wspomnienia jakby wyrwane z życia zupełnie kogoś innego.

Utwierdzał się w przekonaniu że miano “Poszukujący” pasuje do niego idealnie. Pytanie tylko co odkryje na końcu tych poszukiwań.

Otrząsnął się z tych rozważań, bowiem nie czas i nie miejsce było na nie. Ważąc się na wędrówkę w głąb groty ani się spodziewał jak daleko dotrze, a nabierał podejrzeń że to dopiero początek, który Bahamut jeden wie dokąd go doprowadzi. A atrakcji nie brakowało, przy czym kryształy okazały się niezłą zagwozdką! Paskudna aura przesycająca zniszczone miasto w podziemiach najpierw zelżała a potem zanikła zupełnie - ku wielkiej uldze smoka. Ostrożność powstrzymała go przed eksperymentowaniem z kryształami, ale wcale nie krzywdował sobie z tego powodu, zawsze mógł do nich wrócić.

Ta sama ostrożność sprawiła też że na widok ohydztwa które wychynęło z jeziora Ehtahir zatrzymał się w pół kroku, z uniesioną łapą i przekrzywionym łbem. Uważnie obejrzał stworzenie.

Cokolwiek tak śmiało stawało przed smokiem, a co dysponowało choćby odrobiną intelektu, musiało być nader pewne siebie. A Ehtahir w swoim krótkim “nowym” życiu ucierpiał dostatecznie by nie rzucać się ku nieznajomym bez pomyślunku. Ostrożnie, nie spuszczając stworzenia z oczu i dbając o zachowanie stosownego dystansu, przysunął się do ściany.
- Witam - odezwał się uprzejmie we własnej mowie. Potem powtórzył to, używając słowa które powinno być rozumiane przez humanoidy. A przynajmniej taką miał nadzieję, bowiem nijak nie mógł sobie przypomnieć skąd je znał. Ukradkiem sięgnął do ściany, sprawdzając czy ta zdatna jest by się na nią wspiąć.
- Gooość! Pooowitać! - zabulgotało radośnie stworzenie we wspólnej mowie.
- Ooo, wreszcie jest z kim słowo zamienić! I cóż to za niezwykłe miejsce! - smok dodał z entuzjazmem ale i na wdechu; gotów do zionięcia, ale ciągle nader uprzejmym tonem. Uprzejma rozmowa nic nie kosztowała, a i mogła być wstępem do prawdziwej przyjaźni. Choć Ehtahir czuł pod łuskami że z tą przyjaźnią to tak różnie być może…
- Gooości tu mało, a pięknie, czyż nie?
- No ba! - prychnął Ehtahir i machnięciem łapy objął jaskinię, pokazując jak bardzo mu się tutaj podoba. Uważny obserwator dostrzegłby że ruch ten był nieco niepewny gdy wskazywał w okolice stworzenia - A … hmm, co to za miejsce? - zapytał niewinnym tonem.
- Jaskinia - zabulgotał ze zdziwieniem stwór.
- A tak, tak… - gdyby smok mógł się spocić, zapewne miałoby to właśnie miejsce. Jak tu z takim prostolinijnym jegomościem gadać? - Miło poznać gospodarza tak pięknej jaskini - kiwnął łbem by podkreślić swój entuzjazm. - Me imię to Ehtahir, a ciebie jak zwać? Od dawna tutaj … przebywasz? - smok wolał nie ryzykować czasowników w rodzaju “mieszkasz” czy “żyjesz”.
Stworzenie zmarszczyło opuchnięte resztki brwi, jakby smok zadał bardzo trudne lub podchwytliwe pytanie.
- Imię… - potrząsnęło głową. - Jakieś mam… A który mamy roook?
“Wiódł, cholera, ślepy kulawego” - Ehtahir, który sam sobie nadał imię kilka dni temu, w ostatnim momencie ugryzł się w język.
- Co do roku to sam nie jestem pewien - przyznał i ożywił się - Mam! Znajdziemy ci imię … może być, dajmy na to, Glum? Albo, żeby szacowniej brzmiało, Gollum?
- Brzmi trooochę błoootnie - obruszyło się stworzenie. - Chcesz mnie ooobrazić? Czemu nie wiesz, który roook. Przecież żyjesz!
- O obrazie nie może być mowy - Ehtahir na wszelki wypadek nabrał odrobinę więcej powietrza w płuca. - Hmm, jakby ci to wyjaśnić … mam wrażenie - właściwie pewność - że coś złego stało się z moją pamięcią - poskarżył się. - Pamiętam tylko kilka ostatnich dni. I nic więcej! Nie wiem skąd się znalazłem w ruinach, ani co to za ruiny. Poza nazwą. Levelion, mówi ci to coś? - spojrzał z nadzieją na istotę.
- Coooś móóówi… - zadumała się istota. - Moooże to przez faerzress ta pamięć...
- Zaraz… a ty, eee… należysz do osób ciepłokrwistych czy raczej nie zaprzątasz sobie głowy posiłkami albo oddychaniem? - smok starał się dyplomatycznie wybadać z kim ma do czynienia.
- Jestem martwy, nie widać?! - wzburzyła się znów istota i wyprostowała się ponad dwa metry nad wodę. Odór rozkładu dotarł do nozdrzy smoka.
“Żaden powód do chwały” - pomyślał Ehtahir, ale zachował to dla siebie.
- Staram się nie ulegać pierwszemu wrażeniu - odpowiedział z godnością, choć nos mu się odruchowo marszczył od smrodu. Nienachalnie przypatrywał się imponującej sylwetce rozmówcy.
- Grzeczny… Uprzejmy… Dawnooo nie miałem gooości, zapomniałem… - stwór powoli uspokoił się i zanurzył nieco, opierając rękami o brzeg jak o stół.

Smokowi jakoś głupio było rozprawiać z nie-do-końca-umrzykiem, ale że była to pierwsza osoba która nie usiłowała go z miejsca przerobić na kotlety, przysiadł na zadzie by jeszcze chwilę porozmawiać.
- A co to faerzress? - zapytał ciekawie.
- Magia. Mroooczna… Pooodmroooczna - “Gollum” zarechotał bulgotliwie z własnego dowcipu. - Jest tu w skałach; im głębiej tym więcej.
- Co ona robi? To ta magia z kryształów? - gad wskazał łbem za siebie.
- Zmienia. Wszystkooo zmienia. Cooo żywe i nieżywe - trup machnął leniwie ręką, zataczając krąg. - Brrrr!
Ehtahira również przeszedł dreszcz. Pocieszył się myślą że jako smok jest odporny na magię, ale spoglądając na “Golluma” uznał że niewielka to pociecha.
- A kto cię odwiedza? Wspominałeś o tym, że kiedyś miałeś gości. Skąd oni przychodzą? Chętnie z tobą gawędzą? - spróbował inaczej.
Nieumarły wzruszył ramionami.
- Czasem. Mroooczni z głębin ziemi. Tylko ty taki przyjazny - uśmiechnął się szeroko. - Nudnooo tu. Ten Leveliooon ciekawy? - zainteresował się nagle.
- A dziękuję - smok wyszczerzył klawiaturę. - Czy ten Levelion taki ciekawy… przyznam że nie bardzo. Same tam ruiny - wyjaśnił. - Zimno, wietrznie, co krok jak nie zwalony mur, to potrzaskane kości. “I potwory i nieumarli” - miał już dodać, ale uznał że nie ma co rozpraszać rozmówcy. - Naprawdę, z dwojga to tutaj wolałbym mieszkać, przynajmniej tu jest cieplej - zerknął ciekawie ku ruinom. - Jacy mroczni z głębin ziemi? Krasnoludy? - zapytał znienacka. - Dokąd sobie chodzą jak już pogadacie?
- Tooo zamieszkaj tu, właśnie tak! Ciepłooo, zacisznie, ładnie, lepiej, sam mówiłeś - zachwalał rozentuzjazmowany ‘Gollum’. - Ja siedzę głównie w jeziooorze; cała jaskinia dla ciebie! - przyjaźnie rozłożył wielkie ramiona.
- To jest całkiem dobry pomysł - zgodził się Ehtahir. - Tylko, wiesz, chciałem się pokręcić tu i ówdzie, rozejrzeć się najpierw nim gdzieś osiądę. Ledwo pamięć odzyskałem, gdzie bym nie poszedł to dla mnie nowość. A może … zaraz, sam mówiłeś że nudno tutaj! Może razem się pokręcimy, zwiedzimy jakiś korytarz, jaskinie obejrzymy, te całe faerzress mi pokażesz? Co ty na to? - zapytał z ożywieniem.
- Wspaniały pooomysł! - ucieszył się żywy trup, po czym wspiął się na brzeg i wyprostował na dobre trzy metry. Potężne mięśnie w jakiś nienaturalny sposób trzymały się na nieumarłym ciele; smokowi ciężko było ocenić na ile stanowił dla niego zagrożenie. Jednak gdy zbliżył się do Poszukującego wątpliwości zniknęły. Pal sześć odór; im bliżej podchodził jego nowy przyjaciel tym bardziej Ehtahir czuł, że nie może złapać tchu, że się dusi, topi… Odruchowo odskoczył gwałtownie w bok, prychając i kaszląc.
- Śmierdzę ci? - warknął wrogo nieumarły. Smok przede wszystkim starał się złapać oddech, dopiero potem odpowiedzieć “Gollumowi”.
- To nie to - wykrztusił wreszcie. - Czułem jakbym miał wodę w płucach, nie mogłem oddychać. To jakaś … aura … która się od ciebie rozciąga - zaskoczony nie miał głowy do tego by prężyć werbalne muskuły. - Nie ruszaj się przez chwilę.
Podszedł o krok, potem drugi, by ocenić czy ma rację. Wrażenie powróciło i smok cofnął się, ocenił odległość przy której dyskomfort ustąpił.
- Po prostu będziemy musieli trzymać dystans … jakieś pięć-sześć twoich kroków - wzruszył potężnymi barkami. - Ja mam skrzydła, ty czym innym się odznaczasz. Twoi goście uskarżali się na problemy z oddychaniem? - zainteresował się. A że “Gollum” faktycznie śmierdział … cóż, była to prawda, ale smok, który żywił się tym co sam upolował ze wszystkimi tego konsekwencjami, nie zwracał na to specjalnie uwagi.
- Hm… hm… nooo dooobra… - najwyraźniej nieumarłego było łatwo zarówno rozproszyć jak i przegadać. - Wiesz, oooni na nic się nie uskarżali; pooo prooostu jak mnie tylko zooobaczyli oood razu sięgali pooo broooń lub magię. Tylko ty jesteś taki miły - rozczulił się. - Zresztą ja tam nie żałuję; nie wyglądali tak sympatycznie…

Z dalszego słowotoku osobliwego znajomego wynikało, że w tej części jaskiń - prócz robactwa, gadów, stworzeń, których nazw umarły nie znał i przypadkowych gości z zewnątrz - okazjonalnie pojawiały się drowy. Trup nie umiał określić jak często; w jego przypadku upływ czasu był jedynie pustym słowem - zarówno ze względu na jego stan, jak i na miejsce zamieszkania. Ciemne elfy często przyprowadzały ze sobą inne, zniewolone stworzenia, lecz “Gollum” nie umiał określić czym były. Czasem przychodziły piechotą, czasem jadąc na wielkich jaszczurach, lecz zawsze w grupach po dziesięć lub więcej. Zwykle były to kobiety, asystowane jedynie przez męskich strażników lub służących. Raz pojawił się nawet ni to drow, ni to pająk, a nieumarły omal nie przypłacił tego starcia swoim nieżyciem.
Ehtahir nie wiedział skąd wykoncypował, że opisywane czarne ostrouchy to drowy; niemniej jednak od razu poczuł do nich osobliwą niechęć tak głęboką, jak gdyby płynęła w jego żyłach od urodzenia.
- Przychooodzą, włażą na schooody, deliberują - ciągnął “Gollum” w miarę jak zbliżali się do samotnej budowli. Nagle zatrzymał się gwałtownie, a Poszukujący omal nie nadział się na jego topielczą aurę. - Słuchaj, głupiooo mi tak - bez imienia. Mam wrażenie, że im dłużej z tooobą rozmawiam tym bliżej jest, ale cały czas mi umyka. Moooże mógłbyś mi z tym pooomóc?

Smok był w całkiem dobrym nastroju; nawet z nieumarłym potrafił się dogadać, a w to było mu graj. Niezależnie od tego kim był przed amnezją, nie ze szczętem zatracił urok osobisty. A może właśnie go nabrał? Słuchał uważnie i nie przerywając, zwłaszcza opowieści o drowach. Czego ostrouchy o czarnych sercach tutaj szukały - nie wiedział, ale bardzo go to interesowało. Może miały przy sobie kosztowności…?

Słysząc pytanie nieumarłego przysiadł na tylnych łapach i wbił w niego spojrzenie jaskrawo zielonych oczu.
- Z miłą chęcią - powiedział po najkrótszej przerwie. - I rozumiem skąd twoje pytanie, miałem ten sam problem. Swoją drogą nie spodziewałem się że kiedykolwiek trafię na kogoś takiego jak ty; przyjaznego nieumarłego - wyszczerzył zębiska. - “Gollum” brzmiało ci “błotniście” a nie podobało się. Może twoje imię brzmiało bardziej twardo, bardziej wyraziście? Z większą ilością ‘r’? Może … skąd się tutaj znalazłeś? Masz wrażenie że przybyłeś z powierzchni czy raczej to tutaj podziemie - machnął łapą wskazując na jaskinię - jest ci bliższe i naturalne?
- Hmmmm - zadumał się stwór. - Myślę, że… chyba pooodziemia… zdecydowanie pooodziemia. Pooodziemia, ale i woooda. Czy tooo nie dziwne?
Ehtahir naprawdę nie czuł się na siłach decydować czy to dziwne czy nie, biorąc pod uwagę że samemu nie pamiętał niemal niczego sprzed momentu ocknięcia się kilka dni temu.
- A kogo jeszcze pamiętasz? Kogoś twojej wielkości, podobnego do ciebie? I jak dotarłeś do jaskini?
- Wooodą… Tak, myślę, że wooodą. Wielką podziemną rzeką… Pamiętam inne jeziooora, żeglooowanie… - zadumał się stwór. - Myślisz, że byłem ooolbrzymem? Ale ooolbrzymy chyba nie żeglują… Moooże drooowem? Ooone mają takie ładne, śpiewne imiooona… WIEM! - krzyknął nagle, a smok aż podskoczył. - Jak tu drooowy przychooodzą, tooo stają przed pooortalem, czarują i wooołają imię jakiegoooś demooona. Ale ooon nie ooodpooowiada i bardzo je tooo złości, bardzooo - zachichotał bulgotliwie. - Oootchłań im nie ooodpooowiada, oooj nie!
Demony by wzięły ten przeklęty brak pamięci. Ehtahir na próżno skrobał się łapą po łbie, usiłując dociec kim “Gollum” mógł być za życia.
- Nie mam pojęcia - powiedział wreszcie. - Mały to ty nie byłeś … jesteś. Może i faktycznie byłeś olbrzymem? Mogłeś i żeglować, czemu nie? A co do portalu … to nie ma co ryzykować, skoro drowy spodziewały się że demon z niego wychynie. Rzucimy tylko na niego okiem i znajdziemy inną drogę, co ty na to?
- Pływający ooolbrzym - roześmiał się nieumarły. Naraz Ehtahir zastrzygł uszami i ostrzegawczo syknął. Zaznajomiony z niebezpieczeństwwami podziemi lepiej od smoka topielec umilkł i obaj zaczęli nasłuchiwać. Wkrótce nieokreślony dźwięk powtórzył się, a potem zaczął przybliżać. Nowy towarzysz gada potrząsnął głową w niezadowoleniu i powiedział tylko jedno słowo: Drowy.

 
Sayane jest offline