Z zewnątrz wieś sprawiała wrażenie małego miasteczka, z wałem ziemnym i niską palisadą. Lecz zaraz po przekroczeniu bramy okazywało się że to tylko zwykłe sioło. Chaty proste z bielonymi ścianami, kryte głównie strzechą. Cembrowina w centralnej części, ze zwyczajową korbą i zadaszeniem. Najbardziej okazałymi budynkami był zajazd i dom sołtysa ze spichrzem. Oba piętrowe i kryte gontem, lecz poza tym nie sprawiały wrażenia bardzo wystawnych. Cały ten obraz nie był niczym niezwykłym dla Oswalda. Nie raz zatrzymywał się w podobnych miejscach, a i widywał znacznie mniejsze i biedniejsze osady. Po krótkim pożegnaniu Jakub z wnuczką oddalili się do swojego domostwa, a Oswald uniósł nieznacznie rękę w pożegnaniu i odprowadził ich wzrokiem.
Wolno prowadząc konia ciekawie rozglądał się po siole z jego grzbietu.Pomimo kobiet krzątających się między domami, wykonując swe codzienne obowiązki i zwyczajnego poruszenia u dziewcząt wywołanego pojawieniem się większej grupy wędrowców coś tu było nie tak i rzuciło się to Oswaldowi w oczy niemal natychmiastowo. Mianowicie brakowało stadek dzieci krzyczących i biegających we wszystkie strony, podchodzących bliżej podróżnych, przyglądających się z rozmarzeniem ich ekwipunkowi i koniom. I biorąc pod uwagę wieści jakie słyszeli było to zrozumiałe. Każdy starał się ukryć swoją latorośl i jakoś przeczekać złe czasy.
Karczma wyglądała przyzwoicie. Porządny budynek z pewnością był w stanie przyjąć sporą grupę gości bez większego problemu. Choć ostatnie wydarzenia mogły skutecznie wypłoszyć podróżnych. Tak czy inaczej wyglądało na to że znajdą wolne pokoje.
Oswald zawsze preferował małe miasteczka i zajazdy. Panował tu spokój i życie jakby płynęło wolniej. Znacznie trudniej było wpakować się w kłopoty, lecz aktualnie chyba pakowali się w takowe na własne życzenie.
Pierwsze kroki skierowali do domu sołtysa. Przed budynkiem znajdowała się tablica na której zwykle wieszano obwieszczenia i listy gończe. Nic nadzwyczajnego, szczególnie na jednym ze szlaków tak blisko Altdorfu. Oswald przelotnie rzucił na nią okiem zsiadając z konia i w tej właśnie chwili z domostwa wyszedł, jak się wszyscy domyślili, sołtys.
Bez zbędnych ceregieli przeszedł do sedna sprawy. Oswald lubił konkretne podejście, szczególnie przy interesach, więc i człowiek ten spodobał mu się. Gdy jego towarzysze zadali pytania, wysłuchał odpowiedzi w ciszy, nie widział potrzeby dodawać nic więcej. Przynajmniej na obecną chwilę.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |