Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2014, 18:03   #102
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
razem z Harrym

Cytat:

Parne powietrze przeszywał trzepoczący dźwięk skrzydełek całkiem sporych rozmiarów ważki. Owad lawirował między gęsto porośniętymi drzewami, co chwilę gwałtownie zmieniając kierunek lotu. Ważka minęła orkowy totem graniczny. Od kiedy była tu ostatnio, zniknęły zeń trzy czaszki.

Owad nie był tutaj sam. Wyczuwał to swą pierwotną, głęboko ukrytą świadomością. W rozpaczliwej ucieczce ominął kolejne drzewo i nagle świat dlań zniknął. Boleśnie powyginane skrzydła połamały się od mocnego, lepkiego uścisku, by w końcu całe ciało owada uległo zmiażdżeniu.

[…]
On obserwował jak drobnej postury człowiek rozpaczliwie przemyka przez dżungle, zostawiając za sobą dźwięki bębnów. Opuścił łuk i pozwolił mu uciec. Nie na niego polował.

[…]
Coś cicho zaszeleściło między drzewami, lecz szelest ten niknął wśród nieustających dźwięków bębnów. Ork nie ustawał w biciu umówionego rytmu, mimo że przekaz już dawno został wykonany. W obozowisku zielonoskórych zawrzało. Potwory szykowały się do wymarszu. Spragnione mięsa i krwi. Zaślepione głodem. W obozie rozniosła się wieść o nadchodzącej zdobyczy.

Niedaleko, w mrokach drzew coś przemknęło niezauważone... On cierpliwie obserwował ożywienie orków. Zamarł w bezruchu i tkwił tak, aż powietrze poruszył potężny ryk wodza Nyumby Straszliwego. Odczekał jeszcze chwilę. Wreszcie szybkimi i niewiarygodnie cichymi przy tym ruchami zniknął w czeluści dżungli.

W obozie orków pozostała marna garstka. Dopiero co rozpoczęty, poranny koncert ptaków, umilkł na chwilę, gdy niemal niesłyszalny skrzek rozległ się po dżungli. Po nim nastąpił kolejny, nieco wyższy i następny. Przez dłuższą chwilę panowała całkowita cisza, wreszcie ptactwo znów się ożywiło. I właśnie w tej chwili, nagle, na wioskę orków spadła śmierć. Śmierć cicha i skryta. Spomiędzy drzew posypały się strzały o grotach wykonanych z kamienia. Jakiś cień zakradł się do wioski, na wskutek czego dwóch orków padło z rozharatanymi gardłami. Bęben ucichł, lecz On przeczuwał, że nie wszystko poszło po jego myśli. Rozległ się dziki, skrzekliwy wrzask, który zwiastował śmierć I’Sotru. Targnęła nim złość i rozpacz. Który to już? Dwudziesty siódmy. Zbiegł niżej, naciągając cięciwę i celując w biegu. Ork z na wpół rozoranym gardłem, nie zdążył bliżej przypatrzeć się I’Sotru. Z naprzeciwka już leciała strzała. Utkwiła mocno tuż pod jego potylicą, powalając go na ziemię.

On i K'Hirus stanęli nad konającą I’Sotru.

- Huwa ħmarillejl, hux? huwa biss ħmarillejl…
(To koszmar, prawda? Tylko koszmar…)

I’Sotru chwyciła szponiastą dłonią jego czerwoną rękę. On chciał coś powiedzieć, lecz nie potrafił. Ile tak siedział nad umarłą Hh’saar?

- S’Ssasquath…, ma jkollhomx lilhom hawnhekk. – stwierdził K’Hirus
(S’Ssasquath… ,nie ma ich tu.)

S’Ssasquath wydał z siebie stłumiony wrzask i wykrzywiając szyję wykrztusił:
- I wegħda… issibhom
(Obiecuję... Znajdziemy.)


- Huwa ħmarillejl, hux?
(To koszmar, prawda?)


- Hekk. - opowiedział Y’yg.
(Tak)

[…]
Ciało dziecka smoka szybko zajęło się ogniem. On biegł już z przodu. K’Hirus, był coraz słabszy. Został z tyłu.

[…]
On skryty za liśćmi wysokich paproci, z zainteresowaniem obserwował łódź i siedzącego nań młodzieńca. Widział też biegnących wzdłuż rzeki zielonoskórych. On wiedział, że łódź niedługo będzie musiała zbliżyć się do brzegu. Rzeka zwęża się niedaleko. Dziwny skrzek znów uciszył ptactwo.

[…]
On śledził wrogów. Widział łódź. Płynęła na zgubienie. Podniósł się ryk orków. Ludzie byli uzbrojeni, to dobrze. Zaczęło się. Uniósł łuk i sięgnął po strzały. Trafił. Zawsze trafia. Z tyłu słyszał K’Hirus Uspokoiło go to. Spojrzał na przyjaciela. Jego zakażona rana wyglądała strasznie.

[…]
Po walce, łódź odpłynęła szybko. Musieli ją dogonić. Młodzieniec może coś wiedzieć. Nie potrzebnie dał mu wcześniej uciec. Poczekał jednak na K’Hirusa i wsparł go ramieniem. Biegli co sił w wyniku czego, nie zauważyli drugiego komanda orków. Stało się tak, mimo że On wiedział ilu zielonych wyruszyło. To była jego wina.

[…]
Wpadł do wody. Wszystko zawirowało. Zaczął się dusić, a przed oczyma widział tylko K’Hirus i I’Sotru.

- Inti wiegħed lili S’Ssasquath! – krzyczał K’Hirus
(Obiecałeś mi S’Ssasquath)

- Huwa… ħma...rillejl…, hux? – zapytał Y’yg, krztusząc się i z trudem łapiąc tchu.
(To koszmar, prawda?)

- Hekk. - mówił głos I’Sotru.
(Tak)

-Nru, S'Ssasquath... Dan huwa verament jiġri - odparł K'Hirus
(Nie, S'Ssasquath... To się dzieje na prawdę)


S’Ssasquath obudził się w środku nocy, chyba już po raz trzeci. Ta noc nie była dla niego łatwa. Chwilę leżał tak w bezruchu, wreszcie kolejny już raz ze strachem spojrzał na leżących obok ludzi i wnętrze imperialnego namiotu.

Gregor nie wiedział czy to był szmer ubrania czy skrzypienie skóry ale coś go obudziło i od razu był rozbudzony. Jaszczurowaty zakręcił się wokół swojego posłania. “By wychodził jak człowiek by się nikt nie obudził. A nie skradał i ludzi denerwował” Pomyślał obserwując z na pół przymkniętych powiek. Byłby mu nawet powiedział ale nie mówił po jaszczurzemu a nikt więcej się nie poruszył. Nie było sensu nikogo więcej budzić. Błysną metal. Gregor momentalnie napiął wszystkie mięśnie ale nowy skierował się do wyjścia. Gdy poły namiotu zamknęły się Rut spojrzała na Gregora. “ZOSTAŃ, ŚPIJ” przekazał jej gestem i się odprężył. Wiedział że jak będzie wracał też się obudzi. A rano powie doktorowi by przekazał jaszczurowi że ani go nie zaciukamy jak idzie na stronę ani mu jego własności mnie ukradniemy więc nie musi się cichcem wymykać.

S’Ssasquath zniknął w gąszczu dżungli. Czasem, gdzieś w dali rozbrzmiewał charakterystyczny dla niego wrzask, lecz nie wracał dość długo. Do obozu dotarł przed nastaniem ranka. Wahał się chwilę, oglądając namiot z zewnątrz, wreszcie wszedł do środka. Tej nocy nie śniło mu się już nic.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 15-07-2014 o 19:18.
Rewik jest offline