Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2014, 20:32   #17
Falcon911
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
Rozglądając się czujnie, Fauryn zdjął z wierzchowca swój tobołek, przywiązując uzdę do belki. Przeklinał w myślach braci, ponownie zastanawiając się nad sensem ich udziału w całej wyprawie. Mądrością nie grzeszyli, brzuchy mieli bez dna, ich chuć w kilku wsiach przeszła wręcz do legendy. Jednak bez braci prawdopodobnie gniłby teraz w jakimś dole.
Wszedłszy do przybytku także się rozejrzał. Chyba nigdy nie wyzbędzie się tego nawyku. Usiadł przy stole, czekając aż Ystern przyniesie napitek.
- Ciekawe - mruknął, wysłuchawszy relacji najmłodszego brata i wychylił solidny łyk lurowatej cieczy, którą dostał - Psiakrew, co to za szczyny? Hej, panie gospodarzu! - zawołał - Dzięki ci za wyborny trunek. Powiedzcieże, kto nocuje pod waszym dachem? Sam król was zaszczycił?
Brodaty mężczyzna łypnął na półelfa. Jego brwi zmarszczyły się gdy umysł trawił informacje. W końcu wzruszył ramionami, do tego gestu dołączając krótka odpowiedź. - Jakieś panisko i jego rycerz. - mruknął szorstkim głosem. Fauryn ledwo go dosłyszał, widać właściciel nie miał ochoty podnosić głosu.
Jednak informacja była cenna - skoro gościowi karczmy towarzyszył rycerz, bez wątpienia tym kimś musi być możny. A każdy możny to cenny sojusznik. Jak mówił kiedyś ojciec “Zawsze pozwalaj zaciągać długi”. Nevell zerknął na Fauryna i kiwnął głową. Prawdopodobnie myślał o tym samym. Albo chciał go obrabować.
- A ten rycerz? - Zapytał właściciela tawerny, odchylając się na krześle - Jaki miał herb, dojrzeliście może?
Karczmarz przez chwile trwał w miejscu szukając odpowiednich słów. - Ptaszysko jakie, oreł albo i jastrząb. Nie pamiętam dobry panie, przelotnie ich widziałem noca przybyli. - wyjaśnił. Her z jastrzębiem Fauryn znał, lecz radością go ta wiedza nie napawała. Takim godłem poszczycić się mogli członkowie rodu Lumberthyng, zwolennicy króla i jego rządów. Połowa z nich wygrzewała tłuste zady w królewskich komnatach, a druga grzała się we własnych zamkach i pałacykach.
- [i]Jasna i pieprzona cholera! - zaklął Ehernex, zaś bracia splunęli na podłogę z najwyższą niechęcią. Wątpił, żeby akurat kogokolwiek z Lumberthyngów mógł zwerbować do swoich szeregów. A nawet jeśli, tamten zostałby zaraz zlinczowany przez resztę swojej familii.
- Co teraz? - zapytał Dassen, bawiąc się swoim długim warkoczem.
- Zobaczymy. Jeśli od razu zdecydują się na mordobicie, to kto wie… Jednego sukinsyna mniej. Jeśli nie… - zarechotał - Jeśli nie, to i tak jednego sukinsyna mniej, bo dopadniemy drania na szlaku, wyzwiemy i powiesimy na topoli. Mam rację, chłopy?
“Chłopy” wzniesionymi butelkami zaaprobowali pomysł. Pojedynek z kimś, kto nie spędził ostatniego roku w zaroślach… Nareszcie.

Pili w milczeniu, myśląc o Lumberthyngach i o tym, kto z nich nocuje na górze. Kontemplowali ranek, zmieniający się powoli w przedpołudnie. Właściciel przybytku przyniósł im niedługo saganek z parującą polewką, bochen chleba i półmisek z pieczonym kurczakiem. Nie czekając na zachętę, zaczęli czynić spustoszenie wśród jadła. Ystern zawołał o kolejne butelki, wciskając gospodarzowi zapłatę.
- Tak sobie myślałem - powiedział wreszcie Nevell, ocierając usta z resztek posiłku - że jak już zaczniesz królować, to wypadałoby powiesić wszystkich sukinsynów, którzy nie chcieli nam pomóc. Po jaką cholerę trzymać takie swołocze w królestwie?
- Zamknąłbyś się, bo żarcie ci z gęby ucieka - Zarechotał Ystern - Zrobi, co będzie chciał, nie wtrącaj się. Doradcy nasz brat nie potrzebuje, a ty nie nadajesz się nawet na stajennego.
- Zaraz ci, kurwa, pokażę stajennego!
Dasenn pokręcił głową i uśmiechnął się, wycierając talerz kawałkiem chleba -Dajmy im się pozabijać, co Fauryn? Będzie tyle spokoju.
- Co, ty też chcesz po gębie?
-Spokój, matoły! - zarządził Fauryn, kończąc ogryzanie kurzego skrzydła - Brakuje tylko, żebyście zrobili tu burdę jak kilka dni temu. Wolicie odparzać sobie rzycie na kulbakach i moknąć? - resztkami skrzydełka wskazał okno, o które zaczynał zacinać deszcz. Zagrzmiało. Bracia zamilkli, dokładając sobie polewki i pociągając z butelek.

Z górnych części gospody zeszła w końcu dwójka gości. Jako pierwszy kroczył rosły zbrojny. Chyba mimo deszczu mieli zamiar ruszać w dalszą drogę, bowiem odziany był w pełen rynsztunek. Spod dwóch, ciężkich naramienników, wypływała koszulka kolcza. Napierśnik z błyszczącej stali, pamiętał już chyba niejedną walkę, zdobiły go bowiem bruzdy i rysy. Nogi chronione przez ciężkie blachy, wprawiały stare drewniane schody w jęki bólu. Mężczyzna miał niemal dwa metry wzrostu, a w barach był szeroki niczym niedźwiedź. Przez plecy przewieszoną miał pochwę, w której czaił się olbrzymi claymore. Ostrze to wyglądało na zdolne przepołowić dzika.
<pod spodem grafika i dalsza część>



Jedynie jego głowa niechroniona była hełmem, który to niósł pod pachą. Siwe,brudne loki, spływały na jego ramiona, a krzaczaste, już całkowicie białe brwi, były ostro zadarte. Zarost pokrywający twarz Lumberthynga był zadbany i równo przystrzyżony. Co do jego pochodzenia nie było już dyskusji, na piersi i pelerynie widniał herb jego rodu - jastrząb na niebieskim niebie.
Drugą osoba musiałby giermek rycerza, mały podlotek któremu ledwo co wąs się sypał. Jedną nogę miał chyba za krótką, bowiem kuśtykał po schodach za swym panem. Czarne splątane włosy i nieurodziwa twarz o krzywym nosie, dalej była zaspana. Z takim wyglądem chłopaczyna i tak miał szczęście, że został pomocnikiem rycerza.
Olbrzym, kiwnął głową jedzącym, po czym sam zasiadł do przygotowanego przez karczmarza posiłku. Już po chwili wiosłował drewniana łyżką w pożywnym i ciepłym gulaszu.
- Oho - szepnął Dasenn, szczerząc zęby i salutując wielkoludowi częściowo opróżnioną butelką -Chyba to tyle w kwestii powieszenia tego sukinsyna. Zadna gałąź nie wytrzymałaby tego ciężaru.
Dassen przesadzał. Ale nie bardzo. Fauryn nie spodziewał się kogoś tak ogromnego, perspektywa walki nie wyglądała zachęcająco.
- Jak trakt, szlachetny panie? - zapytał przyjaźnie, odwracając się do Lumberthynga, w myślach wciskając mu miskę z gulaszem do gardła. Bracia wytrzeszczyli oczy. - Nie ma, mam nadzieję, dużo zbójców?
Mężczyzna uniósł głowę znad swej miski. Otarł brodę z kawałków zupy, po czym odrywając nogę kurczęcia, pozwolił by tłuszcz spłynął mu po palcach. - Żaden nie miał odwagi wychylić łba z zarośli. - odparł ciężkim, grubym głosem. Jego zęby oderwały kawał mięsa, która przeżuł pożółkłymi ze starości zębami. - Wasza droga panowie, mam nadzieje też spokojna? - zapytał jeszcze z uprzejmości.
- Jak najbardziej, cicha i wesoła - uśmiechnął się nieznacznie - Waszmość przypadkiem nie pochodzi z domu Lumberthyngów?
- Widzę, iż wykształcony z ciebie człek. - rzekł z dumą uderzając pięścią w symbol na napiersniku. - Jam jest George Lumberthyng, oraz jeden z członków rady królewskiej. - wyrecytował z dumą.
No tak, pomyślał Fauryn. Nie dość, że Lumberthyng, to jeszcze zasrany królewski doradca. Wciąż robił dobrą minę do złej gry i uśmiechał się uprzejmie.
- A cóżże członek królewskiej rady robi taki kawał od Szmaragdu? - zapytał - Podatki? Organizowanie zaciągu?
Siwy olbrzym przytaknął gdy padła druga sugestia. - Zbieramy ludzi do odbicia Asugartty, czasem lepiej przemówić do nich osobiście, niżeli słać listy. - wyjaśnił.
- Asugartta… - mruknął Fauryn - Sądziłem, że to jakaś niewielka rebelia, możliwa do stłumienia tylko pierdnięciem. Czyżby buntownicy urośli niespodziewanie w siłę?
Obiły mu się o uszy wieści o jakichś buntach w królewskich miastach, Asugartta zdawała się miejscem, z którego cała buntownicza historia przyszła w te rejony. O ile coś poza tym miastem zostało zdobyte przez rebelię. Bracia Fauryna kręcili się niespokojnie, widocznie niezbyt radzi konwersacją z wrogiem.
Nagle wpadł na pomysł, dzięki któremu mógłby przeniknąć do kręgów szlachty skupionej wokół króla. Nie było to bezpieczne ani odrobinę, jednak dawało niesamowitą okazję do zebrania wieści wśród szlachty i, co najważniejsze, posianie garści lub dwóch defetyzmu.
- Ciekawe… - powiedział zamyślony - W jakich siłach na zamierzacie na nich uderzyć? Armia, czy tylko mały korpus ekspedycyjny?
- Gdybym rozpowiadał o tym każdemu przejezdnemu, szybko ucięto by mi język. Jeżeli chcesz się przekonać, możesz się zaciągnąć, pojechać tam i ocenić własnym spojrzeniem. Jednocześnie przysłużyłbyś się królestwu. - stwierdził, strzepując z wąsa pozostałości po gulaszu.
-Więc masz mój miecz, panie - odparł Fauryn -A także moich braci na swoje rozkazy.
Spodziewał się, że może to być ostatni błąd w jego życiu, ale pokusa była zbyt silna. Z drugiej zaś strony, było ich czterech silnych chłopów, mogących na sobie polegać.
Dassen, Nevell i Ystern nie wyglądali wcale na równie uradowanych. Więcej - gromili Fauryna spojrzeniami, jednak ten nic nie robił sobie z morderczego wzroku. Dokończył wolno śniadanie, uśmiechając się do siebie. Wielkolud skinął łaskawie głową, widocznie akceptując przyjęcie czwórki braci do kompanii.
Nie minęła godzina, a wszyscy siedzieli już w siodłach i moczeni siekącym deszczem poganiali konie w kierunku Asugartty. Lumberthyng dosiadał wyjątkowo rosłego, kawaleryjskiego gniadosza, niewątpliwie z trudem znalezionego na tak wielkiego mężczyznę. Milczący giermek jechał na hreczkowatej, niepozornej klaczce.
-Coś ty do diabła zrobił?- szepnął Dassen, zrównując się z Faurynem- Mieliśmy go zabić, a nie walczyć za króla.Postradałeś rozum? Zmieniasz strony? Po tylu latach?
- Spokojnie - odparł cicho Fauryn, uśmiechając się nieznacznie i patrząc na plecy jadącego kawałek przed nimi olbrzyma -Może popełniam błąd, ale druga okazja do wrażenia królowi ciernia w tyłek może się nie powtórzyć. Ktoś na tym ucierpi, ale niekoniecznie my. Poza tym - dodał - Narzekaliście na nudę. Teraz będziecie mogli machać mieczami ile tylko zechcecie.
 
Falcon911 jest offline