Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2014, 09:35   #68
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Post wspólny



-
A ty co tam piszczysz? - w lesie druidka pochyliła się nad stworzonkiem i pogłaskała je po małym łebku. Świeże powietrze - nawet niosące ze sobą czarną woń zgnilizny ponurego lasu - było jej o wiele milsze niż zatęchły zapach kamiennych podziemi. Miała nadzieję, że będzie mogła poczekać na resztę tutaj, na zewnątrz, a nie znów tłuc się po ponurych lochach. Łasiczka była jednak nieustępliwa - i kiedy posunęła się do tego, że złapała zębcami brzeg Kostrzewowej szaty i zaczęła, śmiesznie zapierając się krótkimi łapkami, ciągnąć ją w kierunku zejścia w dół, kobieta poddała się w końcu i niechętnie ruszyła za chowańcem, żegnając spojrzeniem upragniony widok otwartego nieba i wsadzając oporne kruczysko pod pachę. Zeszła wgłąb korytarza i wkrótce zobaczyła majaczące przed nią plecy Vara i reszty ybnijskiej zbieraniny.

Grzmot, słysząc śpiewy, wyszedł z kuchni ze swoją siecią na poszukiwania tak radosnej osoby, a za nim potruchtali Mara, wilk i w końcu Thog. Var sądził, że w tym miejscu zachowywać mógł się tylko właściciel ponurego przybytku… i Grzmot w kąpieli. Jako że nie zażywał właśnie luksusu gorących źródeł, założył że to mag. Nie zdążył jednak daleko ujść, kiedy trafił na Kostrzewę prowadzoną przez Węgielka. Wkrótce znaleźli bałagan w bibliotece, porozrzucane śniadanie i rozlane piwo, z czego spora część ostatniego zdawała się być na niziołku. Tyle że zdawał się być martwy. Między regałami kręcił się Shando, nie zwracając uwagi na leżącego Burra.
- Na wszystkie liście Wielkiego Dębu… - druidka omiotła wzrokiem całą tą scenę, a gniew niemal unosił się z jej nozdrzy gorącą parą. - Po co zaś ten wypierdek tu lazł?!! Czy ktoś z tej bandy ma dwie… nie, jedną nawet klepkę na miejscu, a łba używa do myślenia, a nie do tego, żeby było na czym czapkę trzymać?! - warknęła. Kolejna rzecz, zdawało się prosta i łatwa, rozwaliła się w drebiezgi z powodu lekkomyślności jej kompanów. Frustracja druidki sięgała nieznanych dotąd wyżyn, przypominając jej, czemu jednak zwykle stroniła od ludzi i starała radzić sobie sama. Po prostu nigdy nie można było opierać się na innych… chyba że polegać na tym, że zawsze coś skiepszczą. Tymczasem goliat przystawił sztylet do ust mikrusa i poczekał dłuższą chwilę, sprawdzając czy metal zaparuje. Czekanie i wstrzymanie przez Vara oddechu się opłaciło.
- Tylko śpi jak zabity, zamiast maga. Ech, zabierajmy go i znikajmy to, póki jesteśmy w jednym kawałku. Chyba że umiesz go z tej trutki dobudzić migiem. - zwrócił się do druidki, która podeszła do małego ciałka i trąciła je nogą.
- Niech śpi… - mruknęła - Nic mu nie będzie, a driakiew jest tyle silna, że się wybudzi za parę godzin dopiero. Mocy na niego żal marnować, tfu… - wykrzywiła się. Rozejrzała się po iluzorycznych półkach i szybkim ruchem kija zrzuciła kilka tomów na podłogę, a potem przesunęła je na małą kupkę. - Olej albo płyn alkimiczny masz? - spytała goliata - Uchodzić nam trzeba, a ja tej wieży i tego zgniłego ogryzka tu tak nie zostawię, żeby dalej na złe czarował… - zastrzegła, rzucając na stosik kolejne kartki.

Var przerzucił sobie niziołka przez ramię, jego plecak zaś wziął do ręki, żeby nic nie powypadało. Później miał zamiar wsadzić go do worka, z głową na wierzchu, żeby łatwiej się go niosło.
- Nie mam, ale skoro już chcesz to podpalać, niech wszyscy się najpierw zbiorą przy wyjściu. Weźcie księgi, w których znaleźliście jakiekolwiek informacje, jak mu spalisz bibliotekę, to możemy zapomnieć o jakiejkolwiek pomocy lub łagodnym obchodzeniu się z nami, pewnie będzie chciał nas ubić. Przerobić na okładki i odnowić bibliotekę. Podobno są do nich przywiązani. - Poprawił sobie niziołka na ramieniu. - Tylko dobrze wybierajcie, bo trzeba będzie nieźle zasuwać żeby stąd żywcem ujść - sapnął.
- Oszaleliście chyba! - krzyknęła Mara. - Przecież Naut też się od tego dymu udusi!
- No i chuj? - spytał zdziwiony półork odrywając na chwilę wzrok od Kostrzewy. Mara aż zapowietrzyła się z oburzenia.
-Bo pęknie hy hy… - zażartował - To mroczny elf. W innych okolicznościach porwałby Cię… - wzruszył ramionami.

Shando zebrawszy naręcze różności - nie gwizdnął ksiąg, jak pierwotnie zamierzał (w historii przeklętych przez kradzież i tak był jeden Wishmaker za dużo) - podszedł do towarzystwa stojącego nad Burrem i po zerknięciu na kufel wszystko dla niego stało się jasne. Ale spalić bibliotekę? Nie miał ochoty ani mocy by mierzyć się z mściwością Albusa. Dlatego odpowiedź mogła być tylko jedna.
- Nie podpalamy. Zajmą się tym Helmici.

Thog milczał większość czasu. Był prostym osobnikiem, nie pojmował całego, tego świata magicznego. Miał proste potrzeby i dążył do ich spełnienia. Koniec końców zaintrygował go fakt, dlaczego zbudził się nago na gałęzi drzewa w mrocznym i niebezpiecznym lesie.
- Kostrzewa wie, co mogło się Thogowi przytrafić? - zagadał rasową kuzynkę.
- Pewnie czar Sugestii. Ale to nie moja specjalność. - rzucił calishyta od niechcenia, ignorując fakt, że pytanie nie było do niego. W końcu co dzika półorczyca mogła o tym wiedzieć?
Sama zaś druidka, zajęta gromadzeniem materiałów na podpałkę, zignorowała toczące się jej za plecami rozmowy. Dopiero, kiedy efekt wydał jej się zadowalający - jak na wielki pośpiech, z którym starała się zbudować to prowizoryczne ognisko - stanęła nad kupą papierów, grzebiąc po szacie w poszukiwaniu czegoś, czym można by skrzesać iskry. Jej oczy - oba - odszukały wzrok Shando.
- Pierwej to Helmici się tu nie raczyli pofatywgować nawet i wątpliwe, czy i drugi raz będzie im się leźć chciało. Zresztą, dość zmartwień mają w Ybn, a mało ich tak, by tu kogoś jeszcze posłać. Jak magusowi ostawimy papióry, to jak tu się kto nawet zjawi, to ów go czarem zmiecie…i kolejną będzie miał księgę, tym razem w stalowej oprawie...dalej ci mam wymieniać? - zagadnęła kwaśno z krzesiwem w dłoni - A elf se poradzi. Czarne grzybojady w podziemiu się tak czują, jak zielone szyszkojady w lesie…Znajdzie jakąś norę i najgorsze przeczeka. A i może jak wariat nie będzie miał zaklęć, to i tą smycz magiczną łatwiej mu będzie zerwać - zapewniła Marę.
- On nas zabije. - oznajmił Wishmaker. Lub przerobi na ozdoby ogrodowe, dodał już w myślach.
- Wierzyć mi się nie chce. Czy wam wszystkim rozum odjęło? - Mara postawiła oczy w słup. Usta zacisnęła tak mocno, że przypominały białą bliznę. - Idę poszukać Nauta. Nie pozwolę go spalić, to jakieś szaleństwo.
Na Kostrzewę spojrzała jakby zupełnie nie pojmowała jej poczynań, ba, widziała druidkę po raz pierwszy albo w całkiem innym świetle. Grupę opuściła dziewczynka w pośpiechu a za nią pognało wilczysko.
- Naut! - nawoływała na całe gardło znikając w labiryncie korytarzy. - Naut, słyszysz!?

Nie musiała wołać długo; co prawda tej części podziemi nie znała i było tu ciemno jak oko wykol, ale wilczy nos nie potrzebował światła. Naraz z ciemności wysunęła się szczupła dłoń i złapała za ramię, osadzając w miejscu.
- Milcz, jeśli ci życie miłe; chcesz ściągnąć sobie tego dziada na głowę? -
syknął Naut, pojawiając się dosłownie z nikąd.
- Biblio... teka... - wysapała Mara. - Kostrze...wa chce spalić...
- Leć do kuchni po wodę! -
Nautowi nie trzeba było więcej. Odwrócił Marę we właściwym kierunki i cicho jak duch skoczył w ciemność.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 18-07-2014 o 14:24.
Sayane jest offline