Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2014, 11:49   #18
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Okoliczności zniknięcia karczmarza wydawały się dość niepokojące, podejrzane. Terra ukradkiem zerkała na uzbrojonych mężczyzn. Następnie spojrzała na Targena.
- To może wyjaśniać całą tutejszą sytuację - rzekła do szermierza, wskazując dyskretnie na ślady krwi.
Karczma była pusta, nie bez powodu. Brom znajdował się na zewnątrz przy koniach, nieświadom tego, że zamiast pulchnego karczmarza może zastać jego pokrwawione zwłoki. Jednak dlaczego nic nieznaczący karczmarz stał się ofiarą?
Na szczęście - blisko trójce przybyłych było do wyjścia.
Terra stwierdziłaby, że to nie ich sprawa, być może niepotrzebnie wmieszaliby się w jakąś parszywą sprawę ewentualnego zabójstwa karczmarza, z drugiej strony chciała się dowiedzieć, w jakim celu sprzątnięto na pozór nic nieznaczącego gościa.
Wycofała się z karczmy w kierunku własnego konia i swojej broni. Napotkała też Bora, który nie zdążył wnieść wszystkich bagaży do środka.
- Bor, poza nami w środku jest szóstka mężczyzn, wszyscy uzbrojeni - zaraportowała żołnierzowi z zarostem. - Karczmarza i jego córek nie ma. Patrząc na ślady krwi na tamtych gościach, uważam, że rodzinka niedawno kopnęła w kalendarz.
Dobrała się do swojego łuku, strzał oraz miecza. Borowi kazała ich szybko spakować.
- Wolę nie wdawać się w bójkę - zrobiła pauzę, by wciągnąć powietrze. - Przydałoby się dowiedzieć, co to za jedni. Problem w tym, że może być ich więcej łajdaków niż ta szóstka. Spakuj nas szybko i robimy wyjazd.
Po poinformowaniu Bora Terra wróciła do środka.
Szybka ocena sytuacji.
- Spływamy stąd - rzuciła do towarzyszy. - obstawię tył - a że panowie klienci nie będą tak chętni do rozmowy do przelewu krwi, czego Terra była pewna, podjęła jedną z mało heroicznych, ale rozsądniejszych decyzji, bacząc na przewagę liczebną i zbrojną.
Kiedy Terra rozmawiała z borem zbrojni zdążyli już wstać.
- Już nas opuszczacie? -zapytał jeden o opalone skórze w kolorze miedzi. - Nie chcecie się niczego napić? Mają tu przednie wino. -zachichotał, lecz drugi, o obfitej czarnej brodzie i orzechowych oczach przerwał mu. - Coście za jedni? -warknął w stronę dziewcyzny i jej towarzysza.
- Dzięki, ale nie pijamy wina z karczmarzy i wesołych dziewek - odparła chłodno Terra. - Też wolelibyśmy wiedzieć, coście za jedni - zmrużyła oczy zerkając na drugiego rozmówcę. Była gotowa na kontratak.
- Dali kobiecie miecz i od razu jaka odważna. -zarechotał jeden ze zbrojnych. - Komu go ukradłaś dziwko? Macha się nim tak samo jak motyką na polu? - mężczyźni wstali już z ławy. Tych dwóch, którzy mieli na sobie pełne pancerze, powoli szło w stronę Terry, Harmonijki i towarzyszącego jej młodego szlachcica.
- Za to jak widać, odwagi wam nie brakuje - Terra zaironizowała na odpowiedź mężczyzny. - Aż w szóstkę mierzyliście się z karczmarzem.
Terra wyszła z karczmy, by sprawdzić, jak sytuacja wygląda na zewnątrz. Poza tym na zewnątrz było więcej przestrzeni.
Jej towarzysze również wyszli, zamykając za sobą drzwi.
Na zewnątrz nie podziało się nic nadzwyczajnego. Bor objuczył konie i zdążył je oddalić od Sprośnego Mnicha.
Terra oddaliła się na kilkanaście kroków od karczmy, przygotowała łuk. Pocisk miał wystrzelić w pierwszego atakującego, który nie miał zbroi. W tym przypadku w bok, żeby rana na dłuższą metę utrudniła walkę.
Czekała cierpliwie na to, czy zbójcy wyjdą.
Nie będzie nieopancerzonego - Harmonijka mógł takiego zająć walką. Wówczas zobaczy, co da się zrobić. Zostało jej improwizowanie.
Czekali, czekali… aż się doczekali. Całej szóstki, która po prostu wyszła zaa budynku. W międzyczasie Ci którzy nie mieli na głowach hełmów, zdążyli je ubrać, wyciągnąć miecze i tarcze.
- Czasem się zastanawiam, czemu słucham twoich debilnych planów. Było atakować, póki siedzieli, ale nie lepiej wyjść i jeszcze zamknąć im drzwi, by się panienki mogły bez wstydu przebrać. - warknął Targen.
- A bronił ci ktoś lecieć na te panienki albo podzielić się swoimi sensowniejszymi planami?! - Terra odwarknęła mu.
Terra nie bawiła się w bohatera. Korzystając z tego, że zbroja tamtych spowalniała ruchy przeciwników, postanowiła się oddalić od nich jak najszybciej. Sama nie miała na sobie ciężkiego pancerza (ani zbroiani niczego, co krępuje jej ruchy), co wykorzystała na swoją przewagę. Następnie znajdując się w odpowiedniej odległości wyciągnęła łuk. Widząc szczeliny w zbrojach, postanowiła postrzelić najbliżej znajdującego się niej wroga w pancerzu. Celowała w nogi i przyrodzenie. Fakt, żeby bardzo bolało albo utrudniło poruszanie się przeciwnikowi, nie mówiąc o walce.
Kolczugi może i nie miała, ale też wrogowie nie mieli zamiaru dać jej łatwo się wycofać. W stronę Terry poszybowały nagle dwa noże, na szczęście dzięki gibkości dziewczyny- niecelne.
Zbrojni zaczęli nacierać.
Harmonijka bez problemu odparował cios pierwszego, by rękojeścią miecza trzasnąć go w hełm. Atakujący zatoczył się, co milczący towarzysz Terry, wykorzystał bezwzględnie, wbijając ostrze w szczelinę zbroi. Co prawda osłabiło to atak, ale i tak miecz zbrukała krew.
Lautimens miał większy problem, przeciwnicy w liczbie dwóch natarli na niego drapieżnie. Ich ostrza szybko wyminęły defensywe szlachcica, a ostrza rozcięły jego starą kolczugę. Przerażony żołdak zatoczył się do tyłu, uratowała go strzała wypuszczona przez Terrę. Pocisk wbił się w słabszą część zbroi tuz pod uniesioną ręka napastnika. Drewno zawibrowało, wbijając się w pachwinę i zapewne przerywając tętnice. Krew trysnęła z wyrwy w zbroi, a wojownik opadł na ziemię.
Otwarta przestrzeń sprzyjała Terrze. Czuła się w niej jak ryba w wodzie.
Jednak dwóch na jednego to banda łysego, a dwóch na kobietę… to dwójka patałachów. Targensowi pozostał jedynie jeden. O Harmonijkę Terra nie obawiała się w takim stopniu. Opancerzony wojak miał większą szansę znieść ataki niż słabiej uzbrojony szlachcic.
Ale ona również miała na głowie problemy i musiała to wziąć pod uwagę. Jakieś dwadzieścia kroków, może mniej, a będzie musiała stoczyć nierówną walkę z duetem oponentów. Tym razem postanowiła pomóc szybko sobie samej i przygotować się na walkę mieczem. W myślach przeprosiła dwójkę towarzyszy, że tym razem nie wspomoże ich swoimi strzałami.
Tym razem jednak pójdzie tylko jedna strzała. Jej przeciwnicy nadchodzili zbyt szybko, żeby na dłuższą metę mogła się bawić w ostrzeliwanie.
Jedna strzała została wycelowana w najbliżej znajdującego się niej zbira. Cel: pachwina przy udzie. Nie powinien zbyt daleko ujść z taką raną. Ale najpierw lekkie oddalenie się.
Nie powinno się zbytnio ułatwiać walki takim łotrom.
Strzała poszybowała w stronę celu, jednak tym razem Terre nie udało się trafić bezbłędnie. Grot zahaczył o metalowa płytę nagolennika, a strzała odskoczyła w bok od tego spotkania. Pocisk przełamał się w locie, nim opadł na trawę.
Pozostały zatem dwa wybory: kolejne oddalenie albo dobyć miecza i próbować atakować jednego z dwóch oponentów. Tamci znajdowali się zbyt blisko na strzał z łuku. Nie miała czasu na długie zastanawianie się ani na troskę towarzyszami. Miała jednak nadzieję, że Bor wspomoże ich wkrótce w walce.
Terra wreszcie dobyła miecz. Postanowiła wykorzystać swoje atuty w postaci zręczności i szybkości. Tamci mieli zbroje, ale także i wyrwy w opancerzeniu, a dziewczyna miała wystarczająco czasu je dostrzec. Mieli też tarcze, niestety. Kiedy jeden z wrogów znajdzie się kilka kroków od wojowniczki, ta zamierzała gwałtownie przyspieszyć w kierunku zbira znajdującego się po lewej stronie i ciąć w szczelinę przy udzie lub ramieniu wiodącej ręki.
Terra wyprowadziła szybki atak. Wyminęła ostrze wroga, i lekkim obrotem trzasnęła mieczem w jego rękę. Celowanie w szczeliny i unikanie ataków jednocześnie to jednak niełatwa sprawa. Pancerz wroga uratował mu skórę, bowiem półtorak uderzył właśnie w niego, lekko wgniatając zbroję. Drugi z wojów chciał wykorzystac przewagę liczebną, lecz kobieta była dla niego byt szybka. Wprawnie odbiła i jego ostrze.
Dwójka przeciwników naraz. Jakby kto powiedział: “bo do tańca trzeba trojga”.
Gdyby ten drugi oponent nie zaszarżował, dziewczyna pewnie nie poświęciłaby mu nawet krztyny uwagi. Ale żołnierka nie zamierzała bawić się z dwójką patałachów.
Terra postanowiła nadal walczyć tylko z jednym przeciwnikiem, a potem z drugim. Z tym, że jeśli ten drugi miał walczyć… niech przeszkodzi jednocześnie temu pierwszemu. Taki fortel miała zamiar wykorzystać wojowniczka, która zdawała się na swoją ponadprzeciętną szybkość, zwinność i siłę. Wcześniej szybko i sprawnie wymijając drugiego intruza, zamierzała w pewnym momencie silnym, błyskawicznym kopnięciem w plecy posłać go prosto na swego oponenta tak, by obaj się wywalili.
Przeciwnicy nie byli jednak byle banda obszczymurów, dobrze wiedzieli jak walczyć w grupie. Gdy Terra próbowała obejść jednego, drugi nacierał na nią, tak ze zmuszona była skupić na nim swoją uwagę. Miecze zderzały się ze sobą, jednak nawet zwinna Terra miała problemy z dwoma wrogami naraz. Nie wszystkie ciosy były w stanie odparować, niektóre musiała wymijać, co wymagało od niej ciągłego pozostawania w ruchu, oraz utrudniało jakiekolwiek działania ofensywne.
Najwyższa była pora, by Bor dołączył do walki jako wsparcie.
Terra nie mogła wiecznie biegać wokół tych dwóch ćwoków, inaczej sama straci dużo energii nadaremno. Zatem musiała się znowu oddalić, tym razem w kierunku Bora, co też zresztą uczyniła. Popędziła w kierunku towarzysza broni, który pilnował ich koni, tak by ją i dwóch wrogich zbrojnych dzieliła odległość co najmniej kilkunastu kroków.
- Bor, przydałaby się mała pomoc z twojej strony - rzuciła te słowa do żołnierza.
Jak można było przewidzieć, dwójka łotrów, z którymi chwilę temu walczyła wojowniczka, nie zamierzała dawać jej tak łatwo odpuścić. Terra w pośpiechu wyciągnęła łuk i strzałę, i ponownie mierzyła w kierunku jednego z dwóch zbrojnych.
Nie odwracaj się do wroga plecami- mówiła stara wojenna rada. Gdy Terra puściła się biegiem w stronę rycerza, który wszak już na pole walki pędził, kolejny sztylet przeszył powietrze. Dziewczyna miała szczęście, że jej ojciec to najlepszy zbrojmistrz w państwie. Sztylet trafił w jej plecy, jednak nie przebił mistrzowskiej zbroi.
- Żem nie jest idiota. -mruknął Bor, chwytając pewniej swój morgensztern. - Wiem, że trza pomóc. Zwłaszcza, że została was dwójka. -dodał, zerkając na leżącego w powiększającej się plamie krwi młodego szlachcica. Nim poległ powalił jednego zbrojnego, drugi jednak przebił jego wysłużoną kolczugę, rozdzierając brzuch i wyrywając z ciała wnętrzności. Harmonijka powalił dwóch zbrojnych, teraz pojedynkował się z ostatnim który mu przypadł, ten wydawał się być najsprawniejszy, bowiem dotrzymywał żołnierzowi kroku.
Widok martwego Targensa rozsierdził Terrę. Nie zamierzała odpuścić tak łatwo zabójcom karczmarza i jego rodziny, a teraz też jej towarzysza. Dziewczyna sięgnęła po miecz. Chciała choć jednego zbira zachować na przesłuchanie, jednak wyglądało na to, że te zamiary mogą stracić na aktualności.
Nie zamierzała stać z boku i się przyglądać. Całą siłę zamierzała włożyć w cięcia w dowolną szczelinę w zbroi napastnika. Gniew dodawał jej sił.
Reszta walki poszła jak z płatka. Morgensztern Bora perfekcyjnie roztrzaskał przyłbicę jednego z napastników Terry. Siła uderzenia zmiażdżyła hełm, wgniatając go w czaszkę. Jeden przeciwnik już odpadł. Harmonijka również szybko wykończył swojego oponenta, który po paru zablookowanych uderzeniach oberwał kilkoma wlicami i jednym celnym sztychem w wyrwę przy ramieniu wiodącej ręki. Harmonijka musiał trafić w tętnicę, bo krew z rany trysnęła porządnym strumieniem. Żołnierz nie zamierzał jednak oszczędzić wroga i drugi sztych uderzył w pachwinę nogi, a wkrótce doszedł trzeci w drugą rękę - tak dla pewności. W każdym razie wkrótce i ten hultaj poległ. Został już tylko jeden zbir, któremu Terra chciała co najmniej powyrywać nogi z dupska i ręce ze stawów.
Morgensztern Bora miał uderzyć w plecy ostatniego, pozostałego przy życiu zbira. Ten jednak dostrzegając szarżę ze strony owłosionego wojaka odskoczył na bok, czego Terra nie omieszkała nie wykorzystać. Ostrze jej półtoraręcznego miecza przeszyło pachwinę koło uda i przyrodzenie. Niewyobrażalny ból poraził wroga, który wrzasnął wniebogłosy; z jego ręki wypadł miecz. Wkrótce kastrat stracił przytomność z bólu. Czekała go śmierć z wykrwawienia.
- Bor, poczekaj tu na mnie z Harmonijką - Terra poprosiła towarzysza broni. - Pójdę sprawdzić karczmę.
Terra wyruszyła w kierunku karczmy. Ostrożnie przekroczyła próg i unikała śladów krwi i bałaganu. Tak jak się spodziewali, ona i jej kompania, oberżysta i jego rodzina zginęli. Terra odnalazła ich ciała na zapleczu, obrażenia jednoznacznie wskazały na śmierć poniesioną z rąk tych zbirów. Kwestia paru odpowiednich cięć i sztychów.
Wojaczka zostawiła nieboszczyków tak, jak leżeli. Znalazła sporo jedzenia, które zabrała ze sobą. Nie plądrowała więcej tego miejsca, uważając to za niegodne zachowanie. Nie była złodziejem ani grabieżcą, ale jedzenie zmarłym na nic się z pewnością nie przyda, a do Asurgatty był jeszcze kawał drogi. Wyszła jak najszybciej i jak najciszej z budynku, z zapasem pożywienia na dobre parę dni drogi.
Harmonijka znalazł sporo złota i list przy jednym z pokonanym przez niego bandytów. Te rzeczy zostały skonfiskowane przez trójkę żołnierzy. Pieniądze najprawdopodobniej pochodziły z rabunku Sprośnego Mnicha. Zagadką pozostał natomiast list, na który Terra zerknęła, gdy Harmonijka pokazał go dziewczynie. Został napisany w nieznanym jej języku, ale postanowili go zachować.
Została jeszcze sprawa, co zrobić z nieszczęsnym Targenem. Terra była za pochowaniem towarzysza broni, a potem ruszeniem w dalszą drogę.
Zrealizowała swoje zamiary względem poległego szermierza, co opóźniło nieco wyprawę, ale Terra chciała oddać mu w ten sposób hołd. W jej opinii nie zasługiwał na to, aby jego ciało leżało jak łajno na polu. Złoczyńcy natomiast nie zasłużyli na ten zaszczyt, a ze względu na to, że Terra nie była żadnym mesjaszem, a jedynie zwykłym żołnierzem, na bogu ducha winnego karczmarza i jego rodzinę nie poświęciła swego czasu i wysiłku. I tak byli już spóźnieni.
Po oddaniu honorów zmarłemu Targenowi ona i jej towarzysze ruszyli w dalszą drogę, zaś koń szermierza posłużył im jako pomoc w odciążeniu wierzchowców Bora i [b]Harmonijki[b] oraz Cezika z ich bagaży.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline