- Sporo roboty jak na trzech trepów. - stwierdził głosem z mocnym akcentem Tytus spoglądając na "personel wsparcia" - Nikogo więcej nie będzie od nas w tej okolicy?
Wierzbowsky nie wątpił że zieloni w końcu zaatakują. Raczej mało prawdopodobne było, aby mieli farta i gadka o inwazji była po prostu gadaniem jakiś przestraszonych naukowców.
- Czyli jak ma się rozumieć idziemy tam polegając na sobie i na tym co sami ugramy? Najs.. jak za starych dobrych czasów. - prychnął żołnierz.
Był dobrze zbudowanym blondynem o krótkich włosach, intensywnie niebieskich oczach oraz mocnej szczęce. Ubrany w zaawansowany uniform z miejskim kamuflażem obwieszony był sprzętem o przeznaczeniu typowo bojowym. Obok niego na zaczepie spoczywał mocno podrasowany karabin. Na ramieniu pyszniła się naszywka w kształcie małej tarczy z symboliką X-COMu oraz biało czerwoną flagą.
Patrzył tylko na pozostałych hardym wzrokiem, lecz w końcu odezwał się.
- Jako agenci X-COMu mamy jakieś cholerne pełnomocnictwa, abyśmy nie musieli wymuszać posłuchu piąchą na pierwszym lepszym trepie czy niebieskim? |