W gruncie rzeczy patrzenie na umierającego człowieka było o wiele bardziej traumatycznym przeżyciem, niż wbicie noża w plecy komuś, kto chce cię zamordować. Nina zaciskała mocno zęby, wstrzymując się przed szlochem. Szło to ciężko. Przycisnęła do niego opatrunek i owinęła bandażem, nie licząc na wiele. Kula Znajdowała się w środku, Szwajcarka nawet nie marzyła o wyjęciu jej. Zmusiła się, aby trzymać go za rękę, zanim nie zemdlał.
Wstała, zataczając się doczłapała się do ubikacji i udało się jej włożyć głowę do sedesu, zanim gwałtownie zwymiotowała, wyrzucając te niewielkie ilości pożywienia ze swojego żołądka. W przełyku poczuła głównie kwaśną żółć.
Jeśli tak wyglądał cały ten świat to zaczynała się zastanawiać, czy chce dalej żyć...
Mogło minąć kilka albo kilkanaście minut nim wyszła z łazienki, poruszając się powoli na uginających się nogach. Straciła rachubę czasu. Blada, zakrwawiona; sama wyglądała niczym ofiara, albo jakiś chodzący trup.
~ Musisz coś robić, musisz! ~
Cokolwiek. Byle nie myśleć. I omijać wzrokiem trupy. Nie przegrali. Esko wrócił. Ale teraz zostało ich kilkoro.
Niemal wpadła na wbiegającą do środku panią pilot. Imię gdzieś wyparowało z pamięci. Podtrzymała się jej.
- Przykro mi... - zdołała powiedzieć bez związku. To paradoksalnie ta kobieta straciła więcej, co zmusiło Ninę do nieco mniejszego użalania się nad sobą. - Zaatakowali zaraz jak wylecieliście... |