Korzystając z tego, że troll trafiony bełtem, najpierw w nos, później zaś w usta i zaczął rzucać się jak szalony, tileańczyk wcisnąwszy miecz do pochwy chwycił za ułamek dłuuugiej piki i przeskoczywszy zwinnie pod łapa wielkiego bydlaka znalazł się za nim. O mało co nie trafił by go w głowę kawał muru odłupany przez maczugę najwredniejszego z napastników, no ale widać Myrmydia sprzyjała mu tego dnia, jak nic, bo jak inaczej wyjaśnić że plac zaściełany był trupami a on był cały? Potwór zaryczał wściekle wyginając się z bólu i rzucając w przód na atakującego go krasnoluda. Galeha? Chyba jakoś tak mu było. Ku Rossetiemu poszybował wielki, brudny zad trolla. Ten z wrednym uśmiechem wbił tam ową pikę. Stwór wrzasnął jak dziki, napinając się całym i obracając głowę w kierunku bolesnego zagrożenia. Wtedy Galeh obciął mu łeb…
Wszystko ucichło. Weteran rozglądał się po polu bitwy, totalnie rozniesionym i pełnym zwłok. Powoli ruszył do krasnoluda kiwając mu głową. Usłyszał szum i powoli spojrzał w górę….
Wywerna…ołć. Wiedział, że o czymś zapomniał. |