Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2014, 21:25   #12
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Dom dla ludzi. Dom dla króli.

Tydzień. Tydzień i dwa dni. Tyle czasu spędził Sychea w swojej podróży. Początkowo była ona dość lekka. Z każdym jednak dniem terytorium na które wchodził było coraz to zimniejsze. Co prawda dla mutanta nie była to przeszkoda śmiertelna. Mróz faktycznie, mógł go osłabić, ale raczej nie musiał obawiać się zamarznięcia na śmierć.
Owoce które dostał były dla niego prowiantem przez pierwsze siedem dni. Nie były specjalnie pożywne, Sychea tęsknił nieco za mięsem. Jak się jednak okazało, las miał go pełno. Chłopak w końcu został zaatakowany przez watahę wilków, które posłużyły mu za źródło prowiantu na pozostałe trzy dni podróży, aż do dnia dzisiejszego.
Jego koń był na wycieńczeniu. Szedł powoli gdy mógł, dbał o niego, nie był on jednak w stanie znieść zimnego klimatu, oraz tego, że jeden z wilków ugryzł go w nogę. Od dwóch dni nie był to wierzchowiec do jazdy, a zaledwie koń juczny.
Sychea miał co prawda nieco szczęścia, oprócz owoców dostał też nieco ziół, które znalazł w okolicach zamku. Pozwoliło mu to na stworzenie kilku dodatkowych mikstur. Z jakiegoś też powodu miał problem spać w nocami.

Teraz zbliżał się jednak do wioski. Naprawdę sporej wioski. Już z daleka widział wiele specyficznych chałup i mały tłok ludzi. Faktycznie nie potrzebowała ona zamku czy kontroli państwowej. Wyglądała na wieś, której nie posiadałby rycerz, a co najwyżej jakiś starszy radny.
Wyglądało na to, że w dużej mierze mieszkańcy żyli z jeziora które znajdowało się zaraz obok jednej z ulic. Tam mógł dostrzec największy ruch, gdy schodził z góry, opuszczając las.

Pierwszym, który wyszedł Sychea na przeciw był młody strażnik, przesiadujący przy drewnianej bramie do miasta. Co było dość niedzienne, odziany w kolczugę osobnik miał tylko jedną rękę. Wyglądał na znudzonego życiem, nawet gdy spoglądał na zmutowaną twarz byłego strażnika. - Witamy w Śnieżnej rzece, nie rób problemów i tak dalej. Pomóc w czyś? Wyglądasz jak gówno. - rzekł monotonnym głosem.
 
Fiath jest offline