Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2014, 22:14   #13
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Malie westchnęła głośno, po czym ściągnęła swój cylinder, zawieszając go na jednym z wieszaków przy wejściu do głównej sali i wybrała sobie maskę błazna zza której można było rozpoznać co najwyżej kolor jej oczu.

Wciąż co prawda mogła zostać rozpoznana jako królewska gwardzistka po bliższym przyjrzeniu się, jednakże próba ukrycia swojej tożsamości mogła się okazać użytecznym pomysłem. Dlatego też początkowo starała się wtopić w tłum i nie zwracać na siebie uwagi. Rozglądała się jednocześnie za kimś kogo rozpoznałaby jako członka gildii artystów, czy to ze względu na fantazyjne tatuaże, wyróżniający się styl tańca, albo może po prostu kogoś kogo znała już wcześniej z widzenia.
Malie była zdziwiona ilością osób w zwykłej kafejca, a co więcej, ich zróżnicowaniem. W normalnych warunkach artystę można rozpoznać po niecodziennej sukni, tutaj, każda jedna wydawała się być nietypowa. Każda pojedyńcza osoba mogła należeć do gildii artystów, zarazem żadna.
Gdy kobieta rozglądała się po zgromadzonych, podszedł do niej mężczyzna w czarnym garniturze. O dziwo nie miał na sobie maski. Czyżby po tym miała rozpoznawać służbę zakładu? Mężczyzna zdecydowanie wyglądał na kelnera. - Mamy kilka wolnych stołów przy wejściu madam, doprowadzić? -spytał kłaniając się delikatnie. - Jeżeli chce panna przejżeć naszą ofertę kaw i ciast, Mastarr jest tutaj. - przy tych słowach wskazał na ladę.
- Dziękuję bardzo, zaraz znajdę sobie miejsce. Poproszę kawałek sernika - złożyła pospiesznie zamówienie, po czym bez pardonu usiadła przy najbliższym stoliku przy którym siedział już jeden samotny mężczyzna nie wyglądający jak gdyby na kogoś czekał. W końcu celem balów maskowych było spoufalanie się z przypadkowymi osobami których nie sposób było potem rozpoznać.
- Straszna noc, czyż nie? - zagadała do nieznajomego. - Kto by pomyślał że tego samego dnia zerwane zostaną obrady na temat zakończenia wojny i jednocześnie zdarzy się tak straszliwy wypadek.
- Tak, dziękuję. Brakowało mi powodów do zmartwień. - odezwał się niemile mężczyzna, wytykając Malie jej brak etykiety. Uniósł filiżankę kawy z lekkim westchnieniem. - Słyszysz tą melodię? Nie jest smutna, młoda damo. Po co miałabyś przejmować się czymś w miejscu, do którego ludzie wchodzą, aby się zrelaksować? - spytał w miarę spokojnie.
Dziewczyna dyskretnie przewróciła oczami. Artyści i ich znajomi rzeczywiście mieli dziwny sposób patrzenia na świat. Nie rozumiała jak można tracić czas na relaks w tak krytycznej sytuacji. W każdym razie nie wyglądało na to aby ta osoba mogła się okazać pomocna w jej poszukiwaniach.
- Haha! Rzeczywiście! Przepraszam, nie chciałam zepsuć panu humoru. Już nie przeszkadzam - rzekła pospiesznie, po czym wstała i oddaliła się od stolika. Postanowiła spróbować jeszcze raz. Tym razem postarała się wyszukać kogoś w jej wieku, kto prędzej mógł wybaczyć jej brak manier. Nigdy nie była dobra w udawaniu, więc ta misja mogła się okazać najcięższą jaką jej do tej pory przydzielono. - Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? - zapytała tym razem na tyle figlarnie na ile tylko było ją stać młodego chłopaka gdy przeszła na drugi koniec sali i wskazała na krzesło po przeciwnej stronie stolika przy którym siedział.
- Owszem. - przytaknął z skinieniem głowy. - Może panienka usiąść bez przeszkód.
- Dziękuję bardzo - rzekła uprzjmie do chłopaka, po czym usiadła na krześle, odrzuciła swoje rude kosmki, spojrzała prosto na swego rozmówcę i z udawanym zaciekawieniem w głosie zapytała: - Często tutaj bywasz? Ja jestem tu pierwszy raz. Słyszałam że artyści lubią to miejsce i zastanowiło mnie czy uda mi sie zobaczyć tutaj coś ciekawego.
- Czy aby osobistość z maską błazna, nie powinna wywoływać ciekawych zdarzeń? - zapytał krytykując wybór maski Malie. - Nie jesteśmy w miejscu cudów. Ludzie się tutaj bawią, relaksują, poznają. Jeżeli to cię ciekawi, to mogę zaprosić do tańca. - zaproponował.
Na twarzy Malie pojawił się grymas irytacji którego przynajmniej nie musiała maskować. Była tu dopiero od dziesięciu minut i już miała serdecznie dość tego miejsca. A zwłaszcza całych tych podchodów. Nie miała ochoty zgrywać detektywa, ale lepsze to niż udawanie że dobrze się bawi w miejscu takim jak to. Jeśli od tej pory na tym miała polegać jej praca, to prawdopodobnie niebawem zrzeknie się członkowstwa w gildii. Dziewczyna wyprostowała się na krześle, a jej ton głosu zmienił się nagle na bardziej oficjalny.
- Z miłą chęcią, jednakże jeśli nie masz nic przeciwko najpierw chciałabym ci zadać kilka pytań. Prawdę mówiąc nie jestem tu w sprawach osobistych - rzekła, przechodząc do sedna sprawy. Uniosła na moment maskę, ukazując swoją twarz nieznajomemu, po czym opuściła ją z powrotem. - Nazywam się Malie Bigsworrth i prowadzę dochodzenie w sprawie eksplozji pociągu która zdarzyła się zeszłej nocy w trakcie obrad gildii. Może coś o tym słyszałeś?
Chłopak pomasował nieco swoją szyję. - Wszyscy słyszeli. Wykoleił się. Takoż goniec rozgłaszał. Czemu niby wasza gildia podejrzewa zamach? - zdziwił się chłopak. - I na cóż ci maska, jeżeli tak szybko ją zdejmujesz, panno?
- Nie zwykłam ukrywać swojej tożsamości gdy wykonuję powierzone mi zadania - odparła Malie niewzruszona. - Nie udało nam się jeszcze ustalić przyczyny wypadku, więc chcemy po prostu sprawdzić wszystkie możliwości. Powiedz, czy sam jesteś artystą, bądź znasz może kilku z nich?
- Znam bywalców kawiarni, to chyba coś pomiędzy jednym a drugim? - spytał chłopak. - Acz jestem tylko synem szlachcica. Jeżeli chciałaś po prostu wypytywać artystów, dlaczego nie przyszłaś do ich gildii? - zdziwił się mężczyzna. - W końcu i tak robisz to w prost, o ile wolno mi...skomentować.
- Dobre pytanie - odparła dziewczyna, parsknąwszy lekko śmiechem. - Pewnie dlatego że jestem technikiem, a nie detektywem i tak po prawdzie nie mam nawet pojęcia od czego powinnam zacząć. Może później porozmawiam z nimi samymi, ale myślę że najpierw wolałabym usłyszeć opinię osób spoza ich gildii. Skoro znasz kilku z nich, to może domyślasz się dlaczego poparli kontynuowanie wojny z Membrą wbrew woli swojej liderki?
Chłopak wyglądał na dość skołowanego. Pewnie pokrętnym zmienianiem zainteresowania strażniczki z artystów na, nagle, zwykłych ludzi. Chociaż nie skomentował tego. Najpewniej za nie zrozumienie zawinił samego siebie. W końcu rozmawiał z strażnikiem.
- W sumie nie wiem. - przyznał. - Mało kto mawia tutaj o polityce. Prędzej o tym kto się za co powinien wstydzić i kto czym kogo rozbawił. Kiedyś był też artysta co zachwalał tutaj własne dzieła, udając kogoś innego, bo szukał uwagi. - wyliczył chłopak.
- Czyli wojna nie jest czymś czym normalnie się interesują? To by wskazywało raczej na aspekt ekonomiczny… - stwierdziła dziewczyna po chwili zastanowienia, by zaraz zadać następne pytanie. - Wiesz może dlaczego upodobali sobie właśnie tą kawiarnię skoro twierdzisz że nie ma w niej nic szczególnego? Z tego co mi wiadomo jej właściciel nie jest nawet artystą.
- Sychea ma dobre kontakty z artystami, czyż nie? No i pewnie chodzi o maski. Jeżeli to nie jest artystyczne, to nie wiem co. - wzruszył ramionami.
- Eh... - westchnęła Malie zrezygnowana. - Skoro tak, to byłoby na tyle jeśli chodzi o oficjalne sprawy. Wolałabym gdybyś nie wspominał nikomu o co cię pytałam. Nie chciałabym przysporzyć kawiarni mojego kolegi złej reputacji. W międzyczasie może opowiesz mi coś więcej o artystach i ich sztuce, a potem możemy razem zatańczyć jeśli chcesz. Choć ostrzegam że nie jestem zbyt dobra.

***

To powiedziawszy dziewczyna rozejrzała się po sali i dostrzegłszy napotkanego wcześniej kelnera niosącego na tacy kawałek sernika, pomachała do niego by łatwiej ją znalazł, po czym wdała się w rozmowę z chłopakiem, który na dobrą sprawę w ogóle jej nie interesował. Starała się jednak zachować pozory i spędziła w kawiarni niecałą godzinę, nim pożegnała się ze swym nowym znajomym, opuściła przybytek jak gdyby nigdy nic i udała się w stronę gildii artystów. Zamiast jednak wejść do środka, postanowiła poczekać na zewnątrz i zaczepić kilku przechodzących nieopodal jej członków, pytając czy mogliby poświęcić jej chwilę i odpowiedzieć na kilka pytań.
Artści nie byli rozmowną grupą. Wielu obeszło ją na około z wymówkami pokroju “jestem zajęty”. W końcu natrafiła kogoś kto odezwał się nieco inaczej. Był to typowy arystokrata, mężczyzna średniego wzrostu o krótkich włosach. Uśmiechnął się do Malie słysząc jej pytaniem i odparł prostym - Mogę panią zaprowadzić. - po czym dodał. - Tak na podwórzu, gdy ciągle się tu ktoś plącze, to przecież niewygodne.
- Ależ proszę się nie kłopotać - odparła dziewczyna z wymuszonym uśmiechem. - To zajmie tylko krótką chwilę. Zresztą szkoda w tak słoneczny dzień kryć się po dusznych siedzibach gildii. Może po prostu sobie usiądziemy? - zaproponowała, wskazując ręką na dziwnie kolorową i kwiecistą ławkę stojącą przy głównej drodze, do której niechybnie musiał już kiedyś dobierać się jakiś artysta. Przejechała nawet po niej dłonią by upewnić się że farba którą była pomalowana nie była zanadto świeża.
- Hmm….no dobrze. Myślałem o zaprowadzeniu panny prosto do Lili Lin, ale jeżeli tak się pani śpieszy, możemy porozmawiać. - zgodził się w końcu artysta. - Najwyżej, jeżeli zajdzie taka potrzeba przekażę ewentualne wiadomości. - uspokoił, siadając spokojnie na ławce.
- Słyszałam już zdanie pani Lin odnośnie tego o co chcę zapytać. Nie ma potrzeby zaprzątać jej głowy - wyjaśniła Malie, siadając obok artysty. - Interesuje mnie za to dlaczego jej opinia nie zgadza się z większością członków waszej gildii. Czy mogę zapytać dlaczego zdecydowaliście się poprzeć kontynuowanie wojny z Membrą? O ile to nie tajemnica oczywiście. Muszę przyznać że bardzo wstrząsnęło to wczorajszymi obradami.
Mężczyzna milczał przez pewien moment, złożył ręce, przymkną oczy i zamyślił się, w końcu postanowił się odezwać. - Jako artyści chcemy najlepszego dla kultury i…cóż, sztuki, w ogóle. - zadeklarował. - Membra jest strefą barbażyńską. Oni nie mają kultury, tylko pokazują jej brak. Jeżeli możemy zbyć się osadników i przechować, oraz uczyć się z ich towrów, wyniesiemy więcej, i wyniesiemy wyżej co kolwiek stworzyli. - wyjaśniał powoli, przejrzyście.
- Cóż, dziwny powód jak dla mnie, jednakże nie moja rola przekonywać was że jest inaczej - odparła Malie, wzruszając ramionami. - Należy to do waszej liderki. Z tego co wiem nie jesteście jednak gildią faworyzującą przemoc i rozlew krwi. Dlaczego więc tylu z was nie zgadza się z panną Lin? Czy wizja zgładzenia barbarzyńskiego ludu jest o tyle bardziej nęcąca od wizji ludzi mogących w spokoju poświęcać się przyjemnościom i rozwijać swoją kulturę, miast trwonić czas i środki na wojnę? - zapytała nieco ironicznie, choć wyraźnie bezstronnym tonem. Interesowały ją tylko informacje, a nie dysputy na temat moralności. - Nie chciałabym wyjść na wścibską, ale czy wśród artystów popierających wojnę jest może ktoś szczególnie się wyróżniający? Ktoś kogo autorytet mógłby rywalizować z autorytetem waszej obecnej liderki? Nie wyobrażam sobie by tego rodzaju ideologiczny podział w gildii mógł nastąpić spontanicznie.
- Każdy z artystów się wyróżnia, moja droga. Jesteśmy najmniejszą z wielkich gildii. - wyjaśnił swój punkt widzenia mężczyzna. - W takiej grupie nie problem aby nawet nieco mniej przewidywalna opinia stała się dominującą. Choć może ja po prostu za mało znam osób, głównie przesiaduję w pracowni. O tego typu informacje proponowałbym pytać paną Lilie. - polecił.
- Może ma pan rację - przytaknęła po dłuższym zastanowieniu dziewczyna. - Zmieniłam zdanie. Jeśli nie ma pan nic przeciwko, to mógłby mnie pan zaprowadzić do panny Lin? Myślę że miałabym i do niej kilka pytań.
Mężczyzna grzecznie wziął Malie pod ramię i zaprowadził ją do wnętrza gildii. Budynek był ładnie zdobiony, choć brzydko pachniał. Farbą i inną dziwną chemią której używano do obróbki i tworzenia “sztuki”. Drzwi do wszystkich pracowni były zamknięte, a artyści z reguły ignorowali dwójkę, choć często zrzucali jej pojedyńcze, analityczne spojrzenie.
Gentelman zostawił Malię samą sobie pod samymi drzwiami do pokoju Lin.

Lilia lin był kobietą spokojną, przynajmniej wedle tego co słyszała Malie i tego co widziała w jej pomieszczeniu. Bylo tu mnóstwo kwiatów, obrazów o wesołej tematyce. Cały pokój emanował atmosferą tak “miłą” i “spokojną” jak tylko można było to wymusić. Kobieta siedziała za biórkiem, na wygodnym fotelu, przeglądając jakieś dokumenty. Na widok Malie wskazała krzesło po drugiej stronie biórka. - Proszę, usiądź. Opowiedz mi, o co chodzi?
- Nic poważnego. Zbieram tylko informacje - wyjaśniła Malie, zasiadając naprzeciwko liderki artystów. - Królewna Rubia życzy sobie bym wyjaśniła sprawę wczorajszego wypadku pociągu. Mamy podejrzenia iż mógł to bynajmniej nie być losowy wypadek, a zaplanowany zamach. Chciałabym się więc najpierw upewnić że żadna z gildii nie miała z tym nic wspólnego. Byłabym więc wdzięczna gdybyś mogła mi opowiedzieć co sądzą o tym zdarzeniu artyści.
- Oh, zapewniam cię, że artyści są roztrzęsieni. Na pogrzebie będzie mnóstwo smutnych pieśni i poematów. - uśmiechnęła się w pewien smutny sposób kobieta. - Jeżeli szukasz podejżanego pomiędzy gildiami, to może być na prawdę trudne zadanie. Myślisz, że dasz radę? - Malie miała dziwne wrażenie, że Lilia się zaśmiała.
- Nie ukrywam że tego typu zadania nie przypadają mi do gustu, jednakże jak dobrze zdajesz, prośba księżniczki jest dla mnie rozkazem - odparła rudowłosa, uśmiechając się niemrawo. - A mogłabyś powiedzieć mi może coś więcej o konflikcie politycznym w waszej gildii? Czy jesteś pewna że nie mógłby on doprowadzić do jakichś lekkomyślnych czynów?
- Hmm...nie. Zdecydowanie nie. Może nie do końca znasz się na sztuce, ale obiecuję, że póki księżniczka albo sam Król nie wyślą cię do nas, to nie masz się czym przejmować. - uspokajała Lilia. - Acz jeżeli artysta da ci dobrą radę, polecam posłuchać. - mówiąc to wzięła z stołu papierowy wachlarz, za którym schowała na moment twarz. - Co innego z pozostałymi gildiami. Nikt nie jest święty. Alchemicy mają za strażnika mutanta, a ich największy kryminalista siedzi w Blackmorre, gdzie dalej prowadzi eksperymenty. Lider zbrojmistrzy to właściwie żywa zbroja, a jego ludzie dbają tylko o pieniądz. Lidera magów nikt nie widział od dawna, ostatnio zaczęto poszukiwania. No i jest jeszcze sam problem gildii techników. Wiesz co oznacza księżniczka za lidera, prawda? Przecież nie sprzeciwi się ojcu. Popularyzuje opinię króla, a nie chcący problemów technicy się słuchają. Jeden mniej głos ludu na obradach. - wachlarz obracał się w palcach, nie obnażając twarzy Lilii. - Możesz rzucić kamieniem w pierwszego szlachcica i przeszukiwać jego gildię, a i tak będziesz miała do tego dobry powód.
- Masz rację, że nie mam żadnego konkretnego powodu by posądzać o cokolwiek gildię artystów. Zdaję sobie z tego sprawę. Od czegoś jednak muszę zacząć - żachnęła się Malie. - Rozumiem że nie znasz nikogo konkretnego kto zyskałby cokolwiek na wysadzeniu pociągu?
- Każdy przeciwnik królestwa. - rzekła dość twardym głosem. - Zamach na gildię techników to tak naprawdę zamach na księżniczkę. Jedyny wniosek jaki mogę wysunąć z tego co mi podałaś, to fakt, że twoja gildia raczej nie jest na liście podejrzanych. - wywnioskowała. - Nie niszczyliby pociągu, skoczyliby na nią z nożem. Nie pytaj ludzi o pociąg, pytaj, co sądzą o działalności gwardii. Albo królestwa.
- Cóż, w takim razie dziękuję za radę - uśmiechnęła się z wdzięcznością Malie, po czym podniosła się z krzesła. - Nie będę już męczyć waszej gildii. Najmocniej przepraszam za najście i życzę miłego dnia.
Gwardzistka nie tracąc czasu opuściła gildię artystów, która przyprawiała ją o mdłości niemal tak samo jak gildia alchemików. Minęło dopiero pół dnia, a już miała serdecznie dość całej tej misji. Nie miała żadnych tropów i naprawdę nie miała ochoty przeszukiwać wszystkich pozostałych gildii. Zwłaszcza że z jej zdolnościami detektywistycznymi wyjawiłaby co najwyżej prawdziwym sprawcom że ktoś ich ściga i aż prosi się by podać mu mylny trop. Nie mogła jednak wrócić do księżniczki z pustymi rękami. Postanowiła więc udać się na miejsce wypadku i sprawdzić czy Saehowi nie przydałaby się jej pomoc.
 
Tropby jest offline