Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2014, 11:46   #33
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Wolf - jak Pete przeczuwał od początku - panikował, zwiadowca nie mówił wszystkiego co wie, a poczciwina Tigget zwyczajnie nie miał pojęcia co się dzieje i chciał jakoś podnieść ich na duchu. Diabeł sam nie zabił swoich ludzi - rzeź na tą skalę znacznie wykraczała poza granice dyscyplinowania swojej drużyny czy próbę odstraszenia pościgu. Patrząc na makabryczne pobojowisko Pete był niemal pewien że kompania Dzikeigo Diabła nadziała się w nocy na coś co zdecydowanie ją przerosło. Indian lub prawdziwego diabła z głębi piekieł.

Gdy ruszyli zrównał się z wierzchowcem Reed.
- Został sam, z najwyżej garstką ludzi, być może ranny. Myślę że nie ucieknie i on już też to wie.

Na chwilę zamilkł jednym zdrowym okiem lustrując okolicę.

- Długo to już nie potrwa, ale teraz jest groźniejszy niż kiedykolwiek. Trzyma się pani środka grupy i oczy dookoła głowy.

*

Pete działał instynktownie. Nie strzelał. Nawet nie sięgnął do pasa z po broń. Sięgnęło po nią dość ludzi by przez chwilę miał osłonę ogniową do działania. Z zaskakującą na swój wiek zwinnością zsunął się z siodła.
- Sio, Siwy, Płotka, wypieprzać stąd. - konie które wziął dla siebie i Reed były dobrze wyszkolone i "ostrzelane", dopiero na wyraźnie polecenie poparte uderzeniem w zad wycofały się z pola rażenia. Nie powinny zwiać daleko, nie miały dokąd, przestał się nimi interesować w sekundę po wydaniu komendy. Dopadł do dr Reed i mało szarmanckim szarpnięciem za ramiona przetargał za najbliższą osłonę, pomagając w ten sposób temu bankierowi, Olsenowi.

Dopiero wtedy sięgnął po broń.

Nie pchał się na pierwszą linię frontu z dwóch powodów: po pierwsze, jeśli lekarka zginie zostanie pozbawiony większej części honorarium, po drugie... cóż, miał nadzieję, że w czasie gdy wykonywał ten manewr młodzież zdąży namierzyć źródło strzałów - jedno oko nadal nieźle sprawdzało się w celowaniu, ale wypatrywanie nim zagrożenia wśród skał było naprawdę ciężkie i długotrwałe.

Teraz przyczajony za głazem, który wydawał mu się względnie bezpieczny, oparł dłoń z ciężkim Coltem o rozgrzany, chropowaty kamień. Poczuł lekkie, przyjemne łaskotanie gdy koniuszek palca wskazującego oparł się o zimny spust.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Armiel : 20-07-2014 o 12:20. Powód: dodałem zdanie o Olsenie, który również zadeklarował wolę pomagania Reed
Gryf jest offline