Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2014, 14:55   #71
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
DROGA POWROTNA
Czarny Las
Trzy dni po zaćmieniu


Droga dłużyła się niemiłosiernie i Wishmaker, któremu także przepadł wierzchowiec, zatęsknił do twardego siodła. Sen, który w cywilizowanych okolicach nigdy nie był problemem teraz się nim stawał - wiedział już dlaczego w każdym kontrakcie jego wuj życzył sobie warty pod namiotem, która trzymała by każdego z dala od obu śpiących czarodziejów. Nauczą się - pomyślał Shando, postanawiając rozmówić się z towarzyszami odnośnie czarodziejskiego obyczaju snu, tak koniecznego w ich rzemiośle.


Wciąż było mu głupio, że obił Kostrzewę i Thoga, ale ona sama była sobie winna, zaś Thog siniakiem nijak się nie przejął - najwyraźniej jego orkowa spuścizna i obyczaje rzemiosła dopuszczają bójki między towarzyszami bez uraz. W ciągu całej drogi trzymał się jednak z daleka od nich, a zwłaszcza od druidki. Wdzieczność do niej za wyleczenie ran wyparowała, gdy zobaczył jej bezmyślny upór i przekonanie o własnej nieomylności. Przypominała mu księcia Vemarha, który w czasie jednej z tych kilku kampanii, w których brał udział jako uczeń wuja, dowodził lewą flanką armii. Przekonany o własnym geniuszu i nie licząc się ze zdaniem braci dowodzących innymi oddziałami, ani głównodowodzącego ojca prowadził własną grę, przez co zaprzepaścił wygraną bitwę i posłał ludzi na stracenie. Idiota. A jeżeli jest coś groźniejszego niż idiota, to tylko idiota z możliwościami. Dlaczego więc natura postanowiła obdarzyć mocą taką zaślepioną arogantkę?
By ją zabić, pomyślał. Najwyraźniej Kostrzewa bez mocy nawet umrzeć nie umiała.

Każdy musi pojąć swą lekcję z własnej woli.
Możemy mu pomóc, ale gdy go zmusimy, lekcji nie pojmie.

Wspomnienie mistrza Shamijala, nauczyciela z klasztoru powróciło. Trójka chłopców bijąca czwartego za zbyt słabe przykładanie się do ćwiczeń. Mistrz rozdziela ich z łatwością, mimo że jest tak stary iż kości widać mu przez pergaminową skórę.
Nie zmuszę Kostrzewy by była rozważna. Musi sama wpakować się w kabałę i nauczyć się tego, nawet jeżeli byłaby to ostatnia nauka jej życia. Postaram się jednak, by nie uczyła się w moim towarzystwie.


Ze sterty czasek na poboczu wyskoczył królik, rozrzucone czerepy potoczyły się we wszystkie strony, w tym jeden pod nogi Wishmakera. Futrzak koloru sadzy i śniegu zanurkował w norę wygrzebaną po drugiej stronie drogi. Shando podążył wzrokiem za rozmazaną smugą, w którą zmieniło się szybko pędzące zwierzęa potem podniósł czaszkę na której zobaczył liczne ślady malutkich ząbków.
W otworze nory pojawił się w końcu króliczy pyszczek, który spojrzał na czarodzieja bez lęku. A potem z cichym piskiem wyszczerzył długie kły na mordce upapranej starą krwią. Shando odrzucił czerep z odrazą.
- Do odchłani z tym lasem - mruknął czarodziej i przyspieszył kroku by jak najszybciej znaleźć się poza jego granicami.






Z POWROTEM W CADEYRN

Okolice Cadeyrn
Trzy dni po zaćmieniu, krótko po południu


Niewielka wioska widoczna z oddali, po wydarzeniach z Czarnego Lasu wydała się wszystkim ostoją normalności i człowieczeństwa. A fakt, że wciąż stała napawał optymizmem co do losy samego Ybn Corbeth. Tu nie zdążyli zrazić do siebie mieszkańców, więc nawet jeżeli zatrzymają się tutaj tylko na krótko (a właśnie takie było zdanie Shando), należało dopilnować by tak zostało. O to oznaczało trzymanie druidki z dala od kłopotów.
- Zachowuj się - mruknął do niej - Widły w plecach bolą.


Znów w towarzystwie ludzi, w dodatku zahartowanych ostatnimi wydarzeniami poczuli się bezpieczniej i swobodniej. Póki co, na pytania odpowiadali wymijająco, Shando zaś wogóle się nie udzielał, tylko oporządzał odzyskanego konia do dalszej drogi. Wpychając świeży prowiant do końskich sakw, zauważył nad grzbietem wierzchowca, jak Kostrzewa coś mówi do wieśniaków. Nie słyszał co prawda co to było, ale równanie Kostrzewa plus ludzie równa się kłopoty. Oczyma wyobraźni już widział widły, cepy i pochodnie, które pójdą w ruch jak zielonkawa drzewolubka znów spróbuje się mądrzyć. Najwyraźniej kolanowe kopnięcie Krótki Kolczasty Ogon, którym ją poczęstował w podziemiach nie podziałało jak należy.
Zmarszczył brwi i ruszył interweniować...

 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 20-07-2014 o 15:20. Powód: Dużo, dużo poprawiania
TomaszJ jest offline