Niziołek również przeczuwał niebezpieczeństwo. Nazwy ścieżki i dolinki brzmiały cokolwiek złowieszczo. Nie mieli jednak wielkiego wyboru, kapitan umierał. Sprawdził tylko czy ma procę na miejscu i zapas kamyków jako amunicję i ruszył z Albrechtem. Towarzystwo człowieka niezbyt mu odpowiadało. Ludzki towarzysz nigdy nie będzie w stanie poruszać się tak cicho jak niziołek i może niepotrzebnie ściągnąć kłopoty. Miał jednak nadzieję, że Ranald, który miał od początku patronat nad wyprawą, będzie im sprzyjał. - Zajmijcie się kapitanem, jak nas nie będzie- zwrócił się do pozostałej dwójki towarzyszy, po czym ruszył wskazaną ścieżką. |