Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2014, 11:19   #122
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
„Moralność. Śmieszna sprawa. Jak łatwo dopasować swoje sumienie do potrzeb.”

W Longshore, możesz znaleźć wiele ciekawych rzeczy, jeśli wiesz gdzie szukać. Alians Mishimy i Cybertronicu pozwala na to, co jest zakazane przez dyrektywy Bractwa w całym układzie Słonecznym. Gdziekolwiek by się Braxton nie znalazł dosyć szybko potrafił znaleźć to co mu było potrzebne. W końcu był do tego, między innymi szkolony. Siedział na ławce, która oparła się atakom niezliczonych fal wandali i wpatrywał się w drzwi klubu nieopodal. Już trzeci dzień tropił heretyka, którego namierzył dzięki kontaktom w Cybertronicu. Trzeci dzień bez snu. Trzeci dzień w paskudnej dzielnicy w paskudnym przebraniu sprawiło, że i humor miał wyjątków paskudny. Do tego na kolanach siedział mu wyjątkowo paskudnie wyglądający kocur.

- Taa. Ludzie to wyjątkowo głupi gatunek. – Zagaił do kota drapiąc go po głowie. Grupa dzieciaków, która go właśnie mijała śpiesząc do klubu popukała się wyraźnie w czoło, nie szczędząc mu śmiechów i drwin. – Wystarczy, że poczują się trochę bezpiecznie, a już zaczynają kombinować z Mroczną Potęgą. I w tym jest cały problem. Są durni. Nie boją się i zaczynają grzebać w czym nie powinni. Może powinniśmy raz w miesiącu wypuszczać razydę lub furię w centrum miasta by bardziej się bali? Co o tym myślisz kocie?

- Napiłeś się i marudzisz. – Skomentował kot. – Nudzę się. Idę na spacer. Nie czekaj na mnie. - Wyprężył grzbiet, zeskoczył i tyle go było widać. Mallory w zadumie popatrzył za oddalającym się zwierzakiem i bezwiednie pociągnął spory łyk z piersiówki. Pod wpływem impulsu ponad połowę kwoty wygranej w kasynie wydał na cybernetycznego kota, a była to suma nie mała. Urządzenie do szpiegowania i dozorowania, napakowane nowatorską elektroniką nie powinno się jednak tak zachowywać. Wprawdzie z miejsca usunął kilka podzespołów namierzających i blokujących standardowo montowanych w takim sprzęcie oraz przeprogramował zwierzaka tak by był lojalny tylko względem niego, ale w dalszym ciągu jego zachowanie odbiegało dużo od normy. Dorzucił wprawdzie kilka swoich autorskich programów i chyba to sprawiło, że stwór wykazywał jakieś ślady inteligencji. Z zamyślenia wyrwało go pojawienie się celu.

„No na reszcie. Tym razem sam. Może w końcu się zmęczył i pójdzie na chatę.”

Odczekał chwilę, a potem ruszył za heretykiem. Już po chwili wiedział gdzie on zmierza, co pozwoliło mu zaplanować zasadzkę. Czuł przyjemny dreszcz podniecenia, co zdziwiło go podwójnie.

„Moduł kontroli emocji wymagał chyba dokładniejszej kontroli.”
– Pomyślał gdy w ciemnym zaułku wetknął paralizator zaskoczonemu kultyście prosto w twarz. Musiał go wprawdzie przenieść jeszcze kawałek, ale tak było najbezpieczniej, jak oszacował. Nie wiele ponad kwadrans, a dokładniej 16 minut i 27 sekund potem był już w melinie należącej do heretyka. Porządnie go przywiązał do jego własnego łóżka, tak by rozciągnąć wszystkie kończyny. Założył prowizoryczny knebel, choć i tak wątpił, że ktoś usłyszy jego krzyki. Jego ofiara dobrze wybrała swe lokum, zbyt dobrze.

- Wstawaj śpiąca królewno. – Powiedział do swego więźnia wylewając mu spora dawkę kwasu na podudzie. Oczywiście tak by nie uszkodzić aorty. Przysunął sobie krzesło i z ciekawością patrzył jak tamten się napina w niemym krzyku. Dobrą chwile trwało zanim tamten oswoił się z bólem, a jego wzrok przestał być mętny.

„Mięczak. Tak jak myślałem. Doskonale.” – Pomyślał przypatrując się w ekran skanera podpiętego do ciała heretyka. W sumie nic do biedaka nie miał. Nie obchodziły go co ten biedny dureń planował, ani jego kontakty z innymi jemu podobnymi. Był tu bo potrzebował informacji na temat Mrocznej Harmonii. Rozpaczliwie potrzebował danych jak ona działa i jak się przed nią bronić. Nie czuł już strachu przed przeklętą mocą Apostołów. Bardziej irytował go fakt, że pierwszy lepszy braciszek lub jego odpowiednik z legionu może mu robić wodę z mózgu. Uważał swój umysł za świętość i do pasji doprowadzało go jak ogłupiające były te czary mary. Przebadanie kogoś władającego sztuką na razie było jeszcze poza jego zasięgiem. Na razie. Wszak postęp nauki był najważniejszy, a podejrzewał, że obie moce mogą być tak naprawdę dwiema stronami tego samego medalu. Eh, gdyby wtedy udało mu się położyć łapy na artefakcie i uzyskać metal odporny zarówno na sztukę jak i harmonie. Wprawdzie zauważył, że jego krew, prawdopodobnie pod wpływem tamtej rany zmutowała w sposób samoistny i Braxton uzyskał dość sporą odporność na działanie darów apostołów, ale dalej nie rozumiał zjawiska. Do tego krew zmieniała się nadal, a on nie potrafił tego zatrzymać. Obserwował, robił codzienne badania i wszystko skrzętnie notował. Potrzebował jednak próbek do porównania. Jeden ochotnik do badań leżał właśnie przed nim. Braxton przestał więc bujać w chmurach i wziął się przesłuchanie. Potrzebował tylko by tamten przywołał jakiś mroczny dar. Choćby na krótko. Wystarczyło więc tylko go przestraszyć, a potem dać mu nadzieję. Nic trudnego. Po sześćdziesięciu ziemskich minutach było już po wszystkim i Mallory zakończył badanie prostym strzałem między oczy. Zdziwienie na twarzy tamtego, nie wiedzieć czemu rozbawiło go.

„Ci heretycy to naprawdę są durni. Zresztą jakże by inaczej, skoro paktujesz z apostołami i myślisz, że na tym skorzystasz to faktycznie musi ci brakować rozumu.” – Pokręcił głowa z dezaprobata i spakował swoje rzeczy. Na koniec wyjął ładunek termiczny i nastawił zapalnik. Ktoś inny mógłby uznać, że spalenie całego budynku to mogła być mała przesada, ale on nie miał zamiaru zostawiać żadnych śladów swojej bytności. Tym bardziej, że zapowiadało się, że będą się stad zmywali. Postanowił, że pójdzie się wykąpać, porządnie wyspać, a potem znajdzie Sarę. Musiał jej przekazać to o czym się dowiedział, gdy jego Kot podsłuchał szyfrogramy Hardinga. Okazało się, że na Marsie dzieją się ciekawe rzeczy. Na pustyniach zbudowano kolejne cytadele i powstaje konstrukcja, której nie potrafi zniszczyć nawet lotnictwo Capitolu. To może być prawdopodobny cel następnej misji "Team six".

- Ku chwale Ludzkości. – Mruknął do siebie gdy za jego plecami rozwyły się syreny maszyn strażackich. Ten durny kultysta musiał przechowywać jakieś materiały łatwopalne bo budynek palił się dużo lepiej niż powinien.

– Ku chwale Ludzkości. – Powtórzył do siebie zaciągając kaptur na oczy. Noc stała się zbyt jasna.
 

Ostatnio edytowane przez malkawiasz : 22-07-2014 o 13:58.
malkawiasz jest offline