Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2014, 11:58   #18
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Po krótkiej rozmowie przy bramie Sigurd skierował wierzchowca do stajni przy domu zajmowanym przez drużynę Hrolfa. Zwykle sam zająłby się zwierzęciem, jednak tym razem zawołał jednego z podrostków, którzy całe dnie spędzali na przyglądaniu się ćwiczącym hirdmanom. O ile nie zostali zagonieni do oporządzania ryb, karmienia ptactwa, czy ganiania świń. Ivarsson w kilku słowach polecił zdjąć uprząż, wyszczotkować, nakarmić i napoić konia, wiedząc przy tym, jak wielką radość sprawi młodemu wykonywanie tych męskich zajęć. Sam udał się do bramy, by porozmawiać z trzymającymi wartę wojownikami.


- Kaijls Silriskai! - pozdrowił znużonych nudnym zajęciem mężczyzn przyglądających się przybywającym i opuszczającym Rohald. - Heil! - odpowiedział jedynie Acke, gdyż Enoch właśnie pomagał powrzucać na wóz klatki z drobiem, które z niego spadły i niemalże zatarasowały bramę. Wymyślał przy tym ile wlezie niezdarnemu handlarzowi, a ten więcej przepraszał za kłopot, niż pomagał w uprzątaniu bałaganu. Lelle nie odpowiedział jak zwykle, ale po ich pojedynku na pięści podczas ostatniego zimowego przesilenia wciąż żywił urazę i Sigurd nie był zaskoczony jego zachowaniem. Po prostu unikali się w miarę możliwości, szczególnie po osobistym wyrażeniu niezadowolenia przez Hrolfa, który nie zamierzał dopuścić do tego, by jego straż przyboczna pozabijała się z byle powodu. Co prawda dla Lelle tym “byle powodem” była jego niezbyt wierna żona, której wdzięków Sigurd spróbował raz, czy drugi, ale co było robić - jarl zakazał tej dwójce wyjaśniać różnic zdań na drodze pojedynku i pozostało im po prostu znosić swoją obecność.

- Witaj Sigurdzie! - Enoch podszedł, otrzepując przy tym ubranie z gęsich i kurzych piór. - Wreszcie dostałeś zadanie godne dzielnego wojownika, jakim niechybnie jesteś! Straż przy bramie i witanie wszystkich dostojnych gości zmierzających tutaj na Jol - Enoch zatoczył krąg ramieniem, obejmując nim tłum miejscowych i przyjezdnych z bliższych i dalszych okolic.

- Gdzieżbym mógł równać się z tobą, czujny Enochu i tobą, Acke o sokolim wzroku - Ivarsson odparł wesoło. Wiedział dobrze, że nikt jak Enoch lubi długo pospać i nic go przy tym z drzemki nie wybudzi, a drugi, choć srogi wojownik, to na niedowidzące oczy uskarżał się nie od dziś i cały żołd wydawał na ohydne mikstury mające go uleczyć. - Przecież jak już oparci o wrota pośniecie z wieczornym pianiem koguta, to żadna siła bramy nie otworzy! - Zaśmiał się serdecznie.

- Przychodzę w innej sprawie - Sigurd ściszył głos - Szukam niebezpiecznego człowieka... czarownika… najpewniej przybył tuż przed zachodem słońca lub lub dziś. Wyglądem i zachowaniem mógł przypominać Klemeta… - powiódł wzrokiem po obu hirdmanach - Widzieliście kogoś takiego? - Zapytał.

Hirdmani spojrzeli po sobie jakby szukając w swych twarzach czy może który co widział lub ma coś ważnego do powiedzenia w tej sprawie. Po chwili milczenia Enoch odezwał się pierwszy.

- Czarownika szukasz? - łypnął okiem. - A jak wyglądał? - zapytał poważnie.
- Toć mówi, że jak Klemet. - mruknął Acke. - Taki kudłaty?

Sigurd kiwał jedynie głową, bo właściwie nie miał pewności, jak czarownik mógł wyglądać. Równie dobrze mógł golić głowę, albo farbować włosy na zielono, a ranny najemnik celowo wprowadził ich w błąd.

Strażnicy nie pamiętali nikogo, kto pasowałby do opisu, ale nie mieli też powodu, by kogoś takiego wypatrywać. Zapewnili, że od teraz będą uważać na takich osobników i doradzili, żeby poszukać wierzchowca, skoro obcy przybył konno.

Ivarsson postanowił wrócić do długiego domu jarla, gdzie spodziewał się zastać Hrolfsdottir. Po drodze, za radą Acke wstąpił w kilka miejsc, gdzie mógł wierzchowca oddać obcy thulr i, zdawało się, przyniosło to dość niespodziewane rezultaty.

Pytając o ostatnich podróżnych, którzy zostawili swoje wierzchowce, w jednej z zagród wskazano mu kilka koni. Ivarsson przyjrzał im się dokładniej - dwa z nich okazały się leciwymi zwierzętami, które równie często używano do ciągnięcia ładunków, co jazdy wierzchem. Jednak trzeci koń, brązowa klacz, zdawała się mieć uprząż bardzo podobną do tych, jakie widział na koniach należących do najemników ukrywających się w lesie. Młodzik zajmujący się stajnią nie pamiętał zbyt wielu szczegółów na temat właściciela klaczy, z wyjątkiem jednego - mężczyzna chował twarz w kapturze, spod którego wystawała czarna broda. Nie potrafił jednak wskazać, gdzie ten przebywa.

Sigurd polecił odnaleźć i sprowadzić Klemeta. Lepiej, żeby to czarownik przeszukiwał rzeczy należące do innego czarownika. Sam natomiast pozostał w pobliżu, pouczając przy tym drugiego z chłopców, by natychmiast poinformowali go, jeśli pojawi się właściciel brązowej klaczy.

Klemet długo się nie pojawiał, a Sigurd zdążył dowiedzieć się, że nie było przy koniu żadnych rzeczy pozostawionych przez przybysza. Mimo wszystko ten wierzchowiec był ich jedynym do tej pory potwierdzeniem, że obcy czarownik zawitał do Rohald.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 22-07-2014 o 22:16.
Gob1in jest offline