Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2014, 18:22   #76
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- A musi coś miastu dawać? - oburzyła się Mara wyrywając ogórka z dłoni niziołka i zagryzając w złości. - On go tam siłą przetrzymuje. Klątwę na niego rzucił żeby był posłuszny, a że go nie zabił to tylko dlatego, że kogoś do służby potrzebuje. Jako godziwi obywatele wyznający bogów i prawo, powinniśmy go oswobodzić bo się nie godzi tak kogokolwiek traktować, ot co!
- Nie zapominaj mi tu po cośmy w ogóle z miasta wyjechali. - Obruszył się kucharz. - Nie po to by drowy z niewoli ratować, ale znaleźć rozwiązanie dla trupiego problemu. Więc i palenie Albusowej sadyby i ratowanie Nauta są nam nie po drodze.
Burro odchrząknął, sięgnął znowu do słoja.
- Nie mówię żeby mu nie pomóc. Naut nie dał nam powodów do tego by go nie lubić. Ba, nawet pomagał. Ale przecież jak powiemy paladynom i pójdą tam wybadać i sprawdzić czy czasem Albus tam nie został, to przecie go nie podpalą od nowa ani nie zaczadzą, tylko uwolnią. Nie sądzę żeby rzucił się na nich, a przeciwnie pomoże im tak jak nam byle się wyrwać spod władzy Maga. Tak przy okazji pieron jeden wie co on zrobi jak już się wyrwie i na ile w tym skórowaniu i torturach brał udział… - podrapał się po głowie. - Jemu to świętoszek z oczu też nie patrzy, nie myśl sobie.
Pacnął po łapach dziewczynkę i podał jej inny ogórek ze słoja, w którym widać było już - prócz kwasu - dno.
- Naut sam sugerował że trzeba paladynów sprowadzić z miasta - domówiła Mara. - Nie dowierzał, że sami sobie z Albusem moglibyśmy poradzić, tak więc nie, nie sądzę żeby im przeszkadzał. A oswobodzić go trzeba, bo to po prostu właściwe. Jakby tam trzymał ludzkie dziecko albo bezbronną kobiecinę to by nikt nie paplał, że to nie po drodze Ybn i że nie trzeba ratować… A że mu z oczu świętoszek nie wychodzi… Bogowie go osądzą, nie my. Dopóki go się nie złapie za rękę na czynieniu potworności to wszystko tylko czcze oskarżenia. Poza tym Thogowi też żle z oczy patrzy. I wszyscy wiedzą, że pracuje dla przestępcy. Może go za to też kolektywnie powiesimy na gałęzi, he?
- A czy ja mówię, nie ratować? To właśnie zrobimy, informując paladynów, tak? Oni już sobie poradzą. - To czy będzie to w najbliższej przyszłości to już Burro wolał przemilczeć. - Przecież niepotrzebna ty tam jesteś ani ktokolwoek z nas. Jak dla mnie Nautowi należy się wolność, bo mam wrażenie, że gdyby on, nie mówiąc o Albusie, chciał nas zabić to przyszło by mu to tak łatwo jak dmuchawiec zdmuchnąć. Nawet by się z przeproszeniem waćpaństwa nie zasapał. Pomimo tego puścił nas nawet jakżeście go tam gdzieli sadzą doczernić do imentu. Ale powtarzam do ciężkiej anielki, nam mus do miasta i rozmówić się z naszą maginią, Jallerem i resztą po kolei a potem radzić kogo za tym… znowu zapomniałem jak mu było… Korferonem - pstryknął palcami. - posłać. Jeśli to prawda że to on tą całą Osnowę rozpruł, to tam trzeba rozwiązania szukać a nie w Czarnym Lesie.

Tibor zaprzestał pospiesznego kartkowania dziennika, nie chcąc uronić żadnego słowa z rozmowy … i coraz bardziej ręce mu się trzęsły, gdy okazywało się co drużyna nawyrabiała w podziemiach.
- Czy … - odchrząknął, by pozbyć się drżenia z głosu - czy ten cały Albus może za wami gonić, żeby zemścić się za podpalenie mu biblioteki czy żeby was uciszyć?
- Nie sądzę - odparła Mara, nadal z pełnymi ustami. Po ogórkach wzięła się za wyjątkowo apetycznie wyglądające ciasto drożdżowe. - Naut mówił, że jemu piątej klepki brak. Ze zapomina co niedawno robił, wszystko mu się miesza i niespecjalnie rozumuje. To znaczy z wyjątkiem pełni. Wtedy tylko mu zdolności umysłowe wracają.
- A ja tam nie wiem czy “nie sądzę”. To że to wariat, to jasne. Ale miewa przebłyski. To że chcieliśmy go… napoić przejrzał. Nie całkiem od razu ale przejrzał. Zresztą tak sobie myślę, że Naut to kombinował na każdym kroku jak go ukatrupić. Jak tyle przeżył to głupi nie jest. I pewnie jak łasica jednego tylko wejścia ze swojej norki nie ma. No ale jak go ostatni raz widziałem to chciał na łeb na szyję gonić do tego Korferona. Pewnie, że potem to mu zmyślne bestie chałupę podpaliły… Tak więc po raz kolejny zgadzam się z Shando. Trzeba nam do Ybn i to trzeba szybko.

Młody kapłan słuchał niziołka ze zgrozą, która z wielkim sukcesem wymiotła uczucie ulgi po słowach dziewczynki. Szaleniec mógł ruszyć rzeczonemu Korferonowi na pomoc… ale równie dobrze mógł zmienić zdanie, albo uznać że najlepiej mu pomoże uciszając świadków. A Cadeyrn i Oestrgaard były po drodze do Ybn…
- Kiedy możecie sprowadzić paladynów? - zapytał wreszcie. - A czy w samym Lesie widzieliście nieumarłych, bodaj wędrujących przez niego?
- Nieumarłych tam nie ma. Naut był zdziwiony w ogóle ich obecnością, Albus zresztą też na swój sposób. Są za to łasice wielkie jak koń, smaczne nawet. - Niziołek mlasnął językiem przypominając sobie smak łasicowizny, a Bosse Volle i Gjord pokiwali głowami radzi, że Burro potwierdza ich wiedzę na temat Lasu oraz zadziwieni, że grupie udało się przeżyć takie spotkanie. - Wilki wielkie jak dom i takie tam. Co do palladynów. - odchrząknął i pokosił oczy na Marę. - Nie wiem jak to z nimi będzie. Jeszcze przed wyruszeniem z miasta, kilku zginęło. Tak jak Grimaldus. Nie wiemy co się działo tam wczoraj i przedwczoraj. No i… - założył ręce na piersi i powiedział dobitnie. - Do obrony miasta potrzebni. Ale… - już po pięciu słowa spuścił z tonu. - no przecież sprawy nie zostawią, jak im opowiemy co Albus wyprawiał.

Tibor potarł czoło, czując jak ogarnia go furia, zwłaszcza że czuł jak przerażona Cadi ściska mu rękę tak mocno, że aż pobielały jej kłykcie. Tak jakby tylko miasto było zagrożone! Zmilczał i przytulił Cadi. W zapadłej ciszy Robat odchrząknął i rzekł:
- Paladynów sprowadzić to mus, a przynajmniej strażników. Nasi też się dołączą. Wiadomo to ile z naszych zaginionych kum czy kumów padło nie od zwierzęcych zębów, a wynaturzonych praktyk tego czaromagusa?
- Jeszcze jedno. - Niziołek odwrócił głowę i w kierunku starszego sioła. - To bardzo ważne. Jakby zawitali do was kiedyś przedstwiciele klanu Kamiennych Żnij, to zawracajcie ich, jakby chcieli do Czarnego LAsu jechać. Albus na nich szczególnie zawzięty i księgi z nich robi…
Niziołek skrzywił się i pokręcił głową. - Ostrzeżcie ich, żeby się do pokrzywnika w ogóle nie zbliżali.

Zebrani w izbie mieszkańcy Cadeyrn pokiwali zgodnie głowami. Owszem, ostrzegą nie tylko barbarzyńców, ale każdego kto byłby na tyle głupi by zbliżać się do Czarnego Lasu. A jak będzie trzeba to i we właściwym kierunku widłami pogonią. Gdy znów zaległa cisza z ławy podniósł się calishyta.
- Marnujemy czas - kwaśno powiedział Wishmaker, przysłuchujący się dywagacjom w milczeniu od jakiegoś czasu. A Mara podchwyciła sugestię. Odłożyła talerz na stół i stanęła obok czarodzieja gotowa do drogi. Burro i Var również nie mieli nic przeciwko; ten ostatni spojrzał tylko na Thoga, który - podobnie jak Kostrzewa - nie doszedł jeszcze do siebie po ciosach Nauta.
- A wasza towarzyszka? - spytała Cordelia; druidka spała w izbie obok dopiero od kwadransa. - No nie ma rady, trzeba ją budzić, prawda? - Powiedział niepewnie niziołek, po czym szybko dodał - To ja pójdę koniki przygotować…
Domownicy spojrzeli po sobie; nikt nie miał ochoty budzić kąśliwej półorkini. Tibor westchnął i podniósł się z ławy, wszedł do sąsiedniej izby i potrząsnął druidką.
- Budź się, śpiąca królewno. Twoi towarzysze zbierają się do Ybn i konie zabierają, więc jeśli nie chcesz drałować pieszo, wstawaj - mruknął gdy wreszcie otworzyła oczy.
Po minie Kostrzewy było widać, że wstawanie jej bardzo nie w smak, ale nic nie powiedziała, niechętnie gramoląc się z posłania. Dopiero w głównej izbie, gdy wypytała się o dalsze plany kompanii i zapoznała się z rewelacjami niziołka, oczy jej się rozszerzyły.
- A po kiego mnie tam chcecie do Ybn ciągnąć? - wymruczała, tłumiąc ziewnięcie - Ozory w gębach macie i sami przeca puszkom umiecie przekazać, co ważne. Mi teraz mus do Kręgu jechać. A jak gospodarze kunia mogą użyczyć, to by pysznie było - zerknęła zezem na Tibora i wyszczerzyła się radośnie - Albo lepiej którego z naszych wezmę. Miasto nie ucieknie… potem tam się zjawię. Zielony ludek też musi się o tym wszystkim dowiedzieć. A przy okazji to może i coś o owym Korofenie się dowiem…

Odczekała chwilę, licząc na jakąś reakcję towarzyszy, ale wobec ich milczenia (i zapewne kilku pełnych ulgi westchnień), tylko wzruszyła ramionami.
- No to na mnie czas - zawyrokowała, chwytając się nagle za skroń, która znów przypomniała o sobie pulsującym bólem - Auu… droga daleka, a mnie łeb dobija, jakby kto w niego młotem walił. Znajdzie się tu kapłan jakiś z uzdrawiającym dotykiem, co ból umie wygnać?
- Kostrzewa z nami pojedzie. Jedyna patrzy zimnym okiem na te sprawe. Pojedzie do Ybn, opowie, odpocznie i ruszy do kręgu… - zaproponował Thog.
 
liliel jest offline