Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2014, 19:04   #50
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Dzień drugi. Obrzeża Lofar

Wojownik pokiwał głową z uznaniem i pokręcił ramionami. Jego dawna forma wróciła na swoje miejsce, teraz zakres jego możliwości znacznie wzrósł. Spojrzał w kierunku dziwnego stworzenia, które najwyraźniej pochwyciło jego zapach. Nie było sensu dalej się ukrywać. Wyszedł z krzaków, słysząc syk istoty. Przypominał on raczej dźwięk kota niż gada, podobnie jak obdarzone pazurami łapy.
- Dobra, to na początek zacznijmy powoli. Mizu Hensel Naginata!
Z rękawów jego stroju wypłynęła woda, która po krótkiej chwili zmaterializowała się w jego dłoniach pod postacią błękitnej naginaty, z pięknymi roślinnymi zdobieniami i znakami kanji układającymi się w słowo Niebiański Ptak.
- Widzę, że nie zatraciłaś swojej artystycznej duszy – skomentował robiąc młyńca w powietrzu. Nie mógł tego widzieć, ale przeczuwał, że Bakufu uśmiechnęła się.
Stwór tym czasem przyglądał się dziwnej postaci. Z lekko otwartego pyska dobywał się głuchy pomruk grozy, który przeszedł w modulowane warczenie. Stworzenie splunęło śliną i zaskrzeczało donośnie.
- Obyś tylko nie umiał latać – mruknął cicho Bukemizu, schylając się lekko gotowy do walki i mocniej zaciskając palce na nowo stworzonej broni. Tigres wbił pazury w korzeń, po czym wystrzelił w jego stronę niczym pocisk. Wojownik otworzył szerzej oczy i w ostatniej chwili przeturlał się w bok czując, jak ogon smaga go delikatnie po plecach rozdzierając strój. Drapieżnik wbił się w darń swoimi pazurami po czym skoczyło ponownie w kierunku drzew, nie zatrzymując się. Odbił się od dwóch pni i z powrotem skierował w jego stronę szeroko rozstawiając błony przy łapach. Tym razem Bukemizu zrobił dwa kroki w powietrzu przepuszczając istotę pod sobą. Obrócił się w locie chcąc rozpłatać stworzenie, ale to błyskawicznie złożyło jedno ze skrzydeł zmieniając kierunek lotu. Ostrze minęło się z ciałem o całkiem spory kawałek. Wojownik wylądował sprężyście na miękkim mchu i odwrócił się do Tigrexa, który niczym olbrzymi łuskowaty kot znowu znajdował się na grubej gałęzi i krążył po niej, nie spuszczając go z oczu.
- Więc używasz tych błon do stabilizacji w locie – powiedział głośno opierając się o włócznię. – Nie, nie w locie. To raczej coś w rodzaju swobodnego spadku albo lecącej strzały. A jak sobie poradzisz bez nich?
Stworzenie oczywiście odpowiedziało jedynie kolejnym skrzekiem i znowu rzuciło się na niego. Tym razem wojownik wykonał przewrót w kierunku stworzenia, licząc że nie da rady opaść aż tak szybko. Zgodnie z przewidywaniami, zwierzę przeleciało tuż nad jego głową, rozdzierając swoją łapę o nadstawione ostrze, które pękło z trzaskiem. Lee spojrzał na leżące na trawie ostrze powoli przemieniające się w wodę. Kompletnie zignorował rzucające się w spazmach bólu cielsko kilka metrów dalej. Jego broń była w stanie wytrzymać uderzenie najsilniejszych z pośród Hollow i lekko się tylko wykrzywić, a to zwierzę ułamało je samym swoim pędem. Poruszył ostrożnie barkiem, który z chrzęstem wskoczył na swoje miejsce. Ponownie mógł być wdzięczny Tiger-dono za wszystkie przebyte treningi wzmacniające jego odporność. Gdyby nie to, pewnie nie byłby wstanie ruszać ręką przez kilkanaście godzin. Bestia zdobiła trawę dookoła polanki swoją ciemno-brunatną krwią. W opalizujących oczach widać było furię. Rząd sterczących zębów błyskał w jego stronę. Shinigami uniósł rękę z bronią, która momentalnie zdematerializowała się. Stworzenie wykorzystało swoją sytuację. Skoczyło do przodu. Nadal było groźne, chociaż już zdecydowanie wolniejsze. Bukemizu zszedł z drogi paszczy i chwycił zdrową łapę w przegubie. Zaparte w ziemię stopy zostawiły dwie bruzdy, gdy stworzenie usiłowało zatopić zęby w jego głowie, ale bezskutecznie. Unikał zagrożenia z trudem utrzymując stworzenie na odległość ramienia. Uderzył kilka razy w podgardle, tułów a na końcu w mięsień łapy. W miejscu każdego uderzenia wypryskiwała krew. Drapieżnik zwalił się na trawę dysząc ciężko. Lee zakończył jego cierpienia szybkim uderzeniem w podstawę czaszki. Przy jego zaciśniętej pięści znajdował się trzy, kilkunasto centymetrowe ostrza, z których skapywała krew.
To było spore ryzyko, nie wiedziałeś czy to zadziała.” – skomentowała Bakufu w jego głowie.
- Ale zadziałało prawda – odparł dysząc ciężko. – Musiałem być pewien czy nadal mogę używać umiejętności bez wymawiania nazwy.
Nie przeginaj, dopiero odzyskaliśmy zespolenie. Poza tym miałeś się nie przeciążać” – strofował go towarzysz, a może towarzyszka?
- A przeciążyłem? Przecież nie użyłem Shunko. Poza tym potrzebowałem sprawdzić się przed wieczorem.
Jak to przed wieczorem – zapytała Bakufu lekko zdziwiona – co takiego planujesz?
- Nie wiesz? – odparł siadając przy stworzeniu i zaczynając zbierać trofea. – Przecież siedzisz w mojej głowie to powinnaś wiedzieć to co ja. Ostrzegam jednak że to Ci się nie spodoba. Nie mamy jednak wyboru.
Bakufu milczałą chwile jakby szukając odpowiednich informacji gdy nagle krzyknęła przejęta.
To żart, prawda? Nie zamierasz chyba… to największy kretynizm jaki…
Przerwał głośnym śmiechem, który zagłuszył jej głos. Wiedział, że tego nie lubiła, co skwitowała głośnym fuknięciem.
- Wiem, że to nie jest najbystrzejszy z planów świata, ale nie mamy innego wyboru.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 25-08-2014 o 18:01.
Noraku jest offline