Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2014, 08:52   #46
Tiras Marekul
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Delikatny szary tym uchodził z końcówki żarzącego się za każdym pociągnięciem papierosa. Osoby, którym zapach tytoniu jest obcy mogłyby mieć z tym problem, jednak stojący obok Richa mężczyzna za grosz miał ten fakt, samemu będąc pogrążonym w tym kosztownym nałogu. Niezręczna cisza przerywana była jedynie sporadycznymi wydechami pochłoniętej mgiełki oraz drobnymi próbami znalezienia tematu w którym obaj mężczyźni będą czuć się odpowiednio. Niestety Murphy nadal pozostawał kimś zupełnie obcym dla Richa, przez co wymagało to dłuższej chwili.
- Jak Ci się tutaj podoba? – Zapytał po strzepnięciu popiołu gdzieś w trawę. Jednak towarzysz taksówkarza milczał jakby zamyślony, nie odzywając się do mężczyzny ani słowem jakby będąc pod wpływem jakiegoś transu czy hipnozy.

Rich jedynie westchnął i zaciągnął się parę razy zupełnie się nie odzywając. Facet najwyraźniej nie miał zamiaru nic mówić, a usilne próby nawet prostej wymiany zdań kończyły się fiaskiem. Może Murphy zwyczajnie nie miał humoru? Albo towarzystwo taksówkarza mu nie pasowało? Te pytania Richard pozostawił dla siebie nie mając zamiaru poznawać na nie odpowiedzi. Nie raz miewał klientów, którzy pogrążeni we własnych myślach ignorowali jego zagadywanie. Przyzwyczajenie robiło swoje.
- Zaraz się zwijam do środka, muszę się umyć – stwierdził bardziej do siebie przeczesując włosy wolną dłonią.

Mężczyzna stojący obok Richarda przechylił w jego stronę twarz. Widział go jedynie kątem oka, spoglądając w kłębiące się resztki mgły pełzające po trawie, lecz jednak coś tknęło go, by spojrzeć dokładniej. Zamyślony, odrobinę podirytowany milczeniem towarzysza w pierwszej chwili bardziej intuicyjnie niż empirycznie otrzymał podświadomy sygnał "coś jest nie tak". Przez chwilę, zdawało mu się, że to jedynie cień i jego zmęczenie, sprawiły, ze twarz Murphy'ego wyglądała nieswojo...
Dopiero po chwili, zdał sobie sprawę, że jednak to nie zmęczenie, ani cień. Mężczyzna stojący naprzeciw niego kierował w jego stronę twarz pustą, bez emocji, bez życia, ale to nie były jedyne cechy, którymi mógł ją opisać, wyróżniała się ona jeszcze jednym, dość znaczącym szczegółem. A raczej ...ich brakiem.


Nagłe uderzenie serca zadziałało na taksówkarza jak zastrzyk adrenaliny, a potężni impuls elektryczny przeszedł po każdym najdrobniejszym elemencie jego ciała pozostawiając po sobie gęsią skórkę. Impuls był na tyle silny by unieść w górę włosy na rękach i nogach, naelektryzować je by stały niczym wartownicy przy grobie nieznanego żołnierza. Źrenice powiększyły się znacznie jakby ktoś spryskał je atropiną.
- Co do chuja?! - Ze zdziwieniem i obrzydzeniem rzucił w stronę towarzysza. Nagły skurcz mięśni zepchnął go spod drewnianego zadaszenia na trawę. Z niepewnością wymalowaną na twarzy przyglądał się czemuś, co stało obok niego przez większość czasu. Zacisnął pięści. Nie potrafił znaleźć logicznego wyjaśnienia sytuacji, która go spotyka. Nie potrafił się odezwać, odpowiednio zareagować. Jego racjonalny umysł pozwalał mu jedynie patrzeć.

Murphy, istota... to coś, odpowiadało zdawało się odpowiadać mu spojrzeniem. A na pewno robiłoby to, gdyby tylko posiadało oczy, pustą płaszczyzną zdawało się śledzić każdy jego najdrobniejszy ruch.

Niedokończony papieros tlił się niewinnie leżąc na deskach werandy. Dopiero teraz Rich zauważył, że nie ma go już między palcami, a przydałby się by uspokoić nerwy. Absurdalność sytuacji go dobijała. Próbował znaleźć wytłumaczenie. Pierwszy raz spotkał się z czymś tak realnym.
- To jakieś szaleństwo. Babcia musiała dodać coś do jedzenia – wyszeptał do siebie łapiąc się pierwszego racjonalnego wyjaśnienia. Spojrzał na pusty kawał skóry szukając w nim elementów twarzy swojego towarzysza.
- Kim jesteś? Czego chcesz? – zadał pytanie dziwiąc się, że to robi.
Istota "spoglądała" jedynie na niego w milczeniu.

Brak broni ciążył taksówkarzowi niemiłosiernie. Zapewne teraz zrobiłby z niej dobry użytek strzelając między „oczy” tego czegoś. Jednak pozostawione w pokoju żelastwo wykluczało taką opcję. Bezruch tej istoty doprowadzał Richa do szału. Nieznośne urojenie prawdopodobnie będące wynikiem zatrucia zlało twarz jego towarzysza w lity kawał skóry. Ten statyczny stan musiał w końcu się zmienić. Taksówkarz powoli skierował się w stronę Murphy'ego. Serce biło mu powoli, jednak nieprawdopodobnie mocno. Pięści cały czas pozostawały zaciśnięte.

Twór nadal pozostawał w bezruchu jakby czekając na to, co postanowi zrobić. W jego umyśle pojawiła się irracjonalna myśl "On się ze mnie śmieje! TO COŚ kpi ze mnie, drwi z mojego lęku, szarpiąc za niego delikatnie niczym muzyk szarpiący struny swojego instrumentu."

Niepewność... To jedyne uczucie jakie mogło towarzyszyć taksówkarzowi w tej chwili. Nawet nie strach, bo dziwaczność tego wszystkiego mogła momentami śmieszyć. Majak jedynie stał nie robiąc nic poza wzbudzaniem dziwnych emocji. Resztki twarzy budziły niepokój, niepewność. Jego milcząca postawa nawoływała do agresji. Rich chwycił Murphyego za kołnierz, przycisnął do ściany.
- Odezwij się wreszcie! – wrzasnął mu w twarz... temu w twarz, a widmo zniknęło pozostawiając go w tej dziwnej pozycji. Dłonie jakby nadal zaciśnięte na brzegu materiału koszuli towarzysza uderzyły z rozpędem knykciami o szorstką powierzchnię ściany domu obcierając boleśnie skórę na jego dłoniach.

Na początku dało się słyszeć głośne uderzenie. Coś trzasnęło pod jego pięściami, zazgrzytało pod naciskiem rąk. Dopiero potem się zorientował, że jest sam. Mężczyzna rozejrzał się panicznie obłąkańczym spojrzeniem omiatając wszystko co mógł dostrzec. Nie wierzył w to, co spotkało go przed chwilą. Gdy adrenalina zaczęła zanikać, ujawnił się ból zdartych knykci. Rich usiadł na drewnianych schodkach werandy opierając się plecami o poręcz. Roztrzęsionymi rękami odpalił kolejnego papierosa, który zaczął znikać w niebotycznie szybkim tempie. Serce biło mu mocno i szybko, oddech miał niestabilny. Knykcie zdarł tylko trochę, jednak świeża rana szczypała. Wbiło się też kilka drzazg, których z powodu krótko obciętych paznokci nie mógł wyciągnąć. Po spaleniu papierosa wstał, otrzepał się trochę i z delikatną bladością na twarzy wszedł do środka. Korzystając z okazji, kiedy pani Barbary nie było w kuchni, nalał wody do szklanki i wypił ją duszkiem. Odnalezienie dziewczyny z apteczką pod ręką było dobrych pomysłem.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.

Ostatnio edytowane przez Nimitz : 31-07-2014 o 11:08. Powód: Niektórym poprawa błędów przychodzi za ciężko
Tiras Marekul jest offline